Dying Light | Jikook

By mimiruki666

14K 1.3K 2K

"Oczy całego świata są zwrócone na miasto Harran, gdzie dwa miesiące temu wybuchła epidemia nieznanej dotąd c... More

[0,75] - Prolog
[1,0] - Witamy w Harranie
[2,0] - Wieża
[3,0] - Magazyny
[4,0] - Wirale
[5,0] - Uśmiech proszę!
[6,0] - Gniazdo
[7,0] - Wielkie bum
[8,0] - Więzi
[9,0] - Pułapki świetlne
[10,0] - Dirty Dancing
[11,0] - Gazi
[12,0] - Zrzut
[13,0] - Sekrety
[14,0] - Układ z Raisem
[15,0] - Anteny przekaźnikowe
[16,0] - Ludzie Raisa
[17,0] - Skorpion
[18,0] - Szkoła
[19,0] - Szczerze, to nie wiem, jak nazwać ten rozdział...
[20,0] - Doktor Zere
[21,0] - Arena
[22,0] - Prawda
[23,0] - Bliskość
[24,0] - Troska
[25,0] - Wybawcy
[26,0] - Szambonurki
[27,0] - Żar
[28,0] - Wyjec
[29,0] - Zdrajca
[30,0] - Żal
[31,0] - Muzeum
[32,0] - Grizzly
[33,0] - Bombardowanie
[34,0] - Buziaki
[35,0] - Pocałunki
[36,0] - Doktor Camden
[37,0] - Obietnice
[39,0] - Na krawędzi

[38,0] - Garnizon

206 30 44
By mimiruki666

Wnętrze budynku wyglądało bardzo podobnie do Gniazda, które wysadziłem razem z Taehyungem, z tą różnicą, że tutaj pomieszczenia były w kompletnie surowym stanie, a co za tym szło, nie było tu niczego, o co można by się potknąć albo za czym można by się schować. Jedynie w niektórych kątach stały stosy palet pcv albo innych materiałów budowlanych, pozostawionych przez wykonawców zapewne jeszcze przed epidemią.

Każdy nasz krok niósł się echem, dopóki nie dotarliśmy do zawalonej klatki schodowej, by zatrzymać się na chwilę i pomyśleć. Winda w tym bloku nie została jeszcze zamontowana, więc nie mieliśmy możliwości, by dostać się wyżej nią lub schodami, a to właśnie na górę musieliśmy wejść. Czyżby Rais tak się nas bał, że zablokował nam każdą drogę, którą moglibyśmy się do niego dostać?

- Musimy znaleźć inne przejście. Z okien możemy zeskoczyć na plac budowy, może będą tam jakieś rusztowania i uda nam się po nich dostać dalej - zaproponował Jungkook. Skinąłem głową, bo wydawało się to jedynym sensownym posunięciem w naszej sytuacji.

Powoli podeszliśmy w stronę jeszcze nie wstawionych okien, a ja przezornie złapałem się jednej z kolumn podtrzymujących konstrukcję, żeby przypadkiem nie spaść. Podobne konstrukcje, złożone jedynie z samych betonowych kolumn, ciągnęły się przez kolejne kilka metrów poza obrysem budynku, przez co nie za bardzo wiedziałem, czemu mogłyby służyć. Już chciałem zaproponować Jeonowi, żebyśmy zeskoczyli tu na parter i spróbowali obejść blok w poszukiwaniu wspomnianych przez niego rusztowań, gdy nagle w naszym komunikatorach odezwał się sam Rais.

- No, no! Widzę, że jednak daliście się skusić! - mężczyzna zaśmiał się ochryple. - Myślicie, że możecie mnie pokonać?

- Skończ te gierki, powiedz nam, gdzie jesteś i się zamknij. Nie mam ochoty cię wysłuchiwać - warknął Jungkook, któremu od razu musiało podskoczyć ciśnienie.

- Wysłuchiwać? Mnie? Cóż za wspaniały pomysł! - odparł dziwnie zadowolony Turek, a zaraz potem usłyszeliśmy głośny pisk wokół nas. Rozejrzałem się tylko po to, żeby teraz dostrzec malutkie głośniki, rozmieszczone na przeróżnych konstrukcjach. To z nich wydobył się zgrzyt, a po chwili również głos Suleimana. - No, od razu lepiej! Zabawę czas zacząć!

W pierwszej chwili myślałem, że słuch płatał mi figle, bo byłem pewien, że żadne drzwi gdzieś za nami nie mogły się otworzyć. Przecież w budynku nie było nikogo oprócz nas. Jednak kilku strażników z karabinami, którzy stanęli za naszymi plecami, by zaraz otworzyć ogień, nie mogło być fatamorganą. Tym bardziej, kiedy kilka kul świsnęło tuż obok nas.

Nie zastanawialiśmy się długo nad skokiem w dół. Byliśmy tylko na pierwszym piętrze, a plac budowy pod nami był usłany śmieciami, które zapewniły nam miękkie lądowanie. Szybko jednak dotarły do nas kolejne niepokojące dźwięki - otwieranie śluzy gdzieś z boku i wrzaski wirali.

- Biegiem, Jimin! - krzyknął na mnie Jungkook, ruszając w stronę otwartej części placu budowy. Nie obracałem się, żeby zobaczyć, z iloma wiralami mieliśmy do czynienia. Wyraźnie słyszałem, że było ich zbyt wielu, żebyśmy mogli sobie z nimi poradzić w takim terenie, dlatego Jeon miał zupełną rację: powinniśmy po prostu uciekać.

Czułem się dziwnie, pokonując kolejne metry placu. Jakbym był w jakimś transie. Po prostu biegłem za Jungkookiem, a kolejni przeciwnicy niemal rzucali się nam pod nogi, pojawiając się znikąd. Dopiero po chwili zrozumiałem, że miałem coś na wzór djv - już kiedyś tędy biegłem. Tylko w drugą stronę.

- Jungkook, w lewo! - krzyknąłem. Miałem nadzieję, że moja intuicja nie postanowiła mnie tym razem zmylić.

Chłopak zerknął na mnie przez ramię, a ja kilka razy desperacko pomachałem rękoma, sugerując mu, żeby skręcił. Bokser ostatecznie ruszył we wskazanym przeze mnie kierunku, a ostry zakręt pozwolił nam oddalić się na jakiś czas od pościgu. Wirale szybko jednak nadrobili dzielącą nas odległość, kiedy wbiegliśmy w coś, co przypominało kolejny kanał, prowadzący prosto do uchylonej śluzy. Wyglądała nad wyraz znajomo, dlatego uśmiechnąłem się pod nosem, przyspieszając jak najbardziej się dało.

- Musimy zamknąć śluzę, jak już tam będziemy! - dodałem, zrównując się z Jeonem.

- Okej! - odkrzyknął, chociaż nie byłem pewien, czy wiedział, na co dokładnie się zgadzał, bo wrzaski zarażonych na pewno mocno mnie zagłuszały.

Jungkook chwycił się krawędzi śluzy, gdy tylko do niej dobiegł, a ja wpadłem za nią chwilę później. Złapałem szybko za podłużny uchwyt po wewnętrznej stronie i starałem się pomóc Jeonowi w oddzieleniu nas od wirali na czas. Teraz w końcu mogłem ich zobaczyć, a to sprawiało, że tym bardziej chciałem zamknąć za nami pancerne drzwi jak najprędzej i nie dać się zjeść - było ich kilkunastu, może i nawet kilkadziesięciu, a do tego zdecydowanie za blisko nas.

Kiedy śluza z głośnym hukiem nareszcie się zatrzasnęła, bokser szybko przekręcił odpowiednią korbkę, aby wirale na pewno nie przedarli się na drugą stronę. Już miałem odetchnąć z ulgą, ale wtedy przypomniałem sobie, gdzie nas pokierowałem i jak bardzo mogliśmy mieć przez to przerąbane.

Obróciłem się powoli, badając uważnie każdy skrawek areny, na której już kiedyś byłem, jakbym bał się zobaczyć kolejnych przeciwników. Użyliśmy jednego z bocznych wejść, którymi ludzie Raisa wpuszczali zombie, gdy kilka dni temu walczyłem tutaj o przetrwanie ramię w ramię z Taehyungem. Poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu na myśl o agencie, tym bardziej, że arena faktycznie wyglądała tak jak wtedy, gdy ją opuszczaliśmy - nikt nie zmienił położenia kontenerów, nikt nie uprzątnął rozbryzganych wnętrzności mutanta, którego pokonaliśmy, nikt też nie zabrał zmasakrowanych zwłok wirali. Jedyną różnicę stanowił brak widowni i dziesiątek karabinów wycelowanych w naszą stronę oraz jeden kontener, który stał oparty pod kątem o ścianę naprzeciwko nas.

- To jest arena? - dopytał Jungkook, najwyraźniej orientując się, że moje sentymentalne przyglądanie się temu miejscu nie wzięło się znikąd.

- Tak. Pomyślałem, że może uda nam się tędy jakoś przedostać dalej, a jeśli nie, to chociaż odciąć od wirali - powiedziałem, powoli stawiając kilka kroków w stronę środka areny.

Zerknąłem w górę, mając dziwne wrażenie, że coś leciało w moją stronę. Wcale się nie pomyliłem - ogromny, płonący pocisk uderzył kilka metrów za mną, sprawiając, że niemal zszedłem na zawał na miejscu. Jeon złapał mnie błyskawicznie za ramię i już miał wciągnąć za najbliższy kontener, ale wtedy w kolejnych głośnikach ponownie usłyszeliśmy zachrypnięty śmiech.

- Słusznie, Park Jiminie. Może nie jesteś aż tak bezużyteczny, za jakiego cię miałem - stwierdził Rais, podczas gdy ja i Jungkook uważnie rozglądaliśmy się na boki, próbując znaleźć działo czy cokolwiek z czego do nas strzelono. Niczego takiego nie było jednak w zasięgu naszego wzroku. - Umiecie uciekać, wszak w tym dobrzy są niewolnicy! Nie uda wam się mnie pokonać, nie uda wam się mnie zabić. Nie zdołacie nawet do mnie dotrzeć!

- Żebyś się, kurwa, nie zdziwił - mruknął pod nosem Jungkook. - Chodź, Jimin, wleziemy po tym kontenerze na górę, przejdziemy pod najwyższy blok. Dalej jest chyba winda pracownicza, wjedziemy nią najwyżej, jak się da.

Kiwnąłem głową, od razu kierując się w stronę kontenera opartego o bok areny. Metal był śliski, moje ręce zsuwały się z karbowanej faktury raz po raz, dlatego, kiedy już wskoczyłem na dłuższą ścianę kontenera, ruszyłem w górę jak najszybciej, starając się oszukać fizykę. Jeon obrał podobną taktykę, więc zaraz obaj znaleźliśmy się w miejscu, w którym jeszcze kilka dni temu siedziało kilkudziesięciu ludzi Raisa, w pierwszym rzędzie oglądając starcie "pachołków z Wieży" z mutantem.

Ruszyliśmy biegiem dalej, nie chcąc tracić czasu. Kolejny ciężki pocisk uderzył gdzieś za nami, zapewne mając wytrącić nas z równowagi albo sprowokować do paniki i ucieczki. Żaden z nas jednak nie zamierzał się teraz wycofywać, bo nawet nie było gdzie - mogliśmy albo przeć naprzód, by powstrzymać Raisa, albo poddać się i prędzej czy później dać się zabić.

Winda, do której dotarliśmy, o dziwo zadziałała bezproblemowo. Kiedy tylko do niej wsiedliśmy, Jeon wcisnął odpowiedni guzik, a ta zabrała nas w górę, co nie mogło umknąć uwadze Suleimana, bo znowu postanowił się do nas odezwać.

- Wasza porażka jest nieunikniona, a mimo to wciąż próbujecie. Pozwólcie, że zadbam o akompaniament!

Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, o co tym razem mogło chodzić Turkowi, jednak moje wątpliwości szybko zostały rozwiane przez muzykę, która rozbrzmiała ze wszystkich głośników wokół. Jeden z nich był również zamontowany w samej kabinie windy, więc słyszeliśmy dokładnie każdy z dźwięków. Instrumentalny, orientalny utwór przywodził mi na myśl jedynie tubylcze klimaty Harranu, ale poza tym nie napawał mnie żadnymi niepokojącymi emocjami, a raczej tego bym się spodziewał.

- Muzyka grana przez niewolników... innym niewolnikom! - wykrzyknął radośnie Rais, zagłuszając na chwilę muzykę.

- Ja pierdolę.

Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, zdenerwowany Jeon zerwał mały głośniczek przyczepiony pod sufitem i wyrzucić go przez kraty windy. Muzyka ze zrzuconego urządzenia stawała się coraz cichsza i cichsza, na co Jungkook odetchnął z wyraźną ulgą, mimo że utwór wciąż był słyszalny wokół nas.

- Niech to żelastwo jedzie szybciej, do cholery - mruknął bardziej do siebie niż do mnie, a może nawet i do niewinnej windy, która dzielnie wiozła nas w górę.

- Kook, nie daj się wyprowadzić z równowagi - upomniałem go.

- Tak jakbym wcześniej w ogóle był w jakiejś równowadze - fuknął, przez co parsknąłem śmiechem. - No co?

- Nic, nic - machnąłem ręką przed twarzą, próbując jak najszybciej opanować chichot. - Po prostu postaraj się trzeźwo myśleć, okej?

- Mhm.

Westchnąłem ciężko, mając nadzieję, że Jungkook spróbuje nad sobą panować w krytycznym momencie, chociaż jakaś część mnie podpowiadała, że nie powinienem za bardzo ufać mu w tej kwestii - bardziej niż pewnym było to, że gdy bokser w końcu zobaczy Raisa, jedynym, o czym pomyśli, będzie uduszenie tego faceta gołymi rękoma. Nie chciałem go nawet powstrzymywać, bo sam miałem ochotę odrąbać Suleimanowi łeb. Bałem się tylko, że Jeon przez własną furię popełni jakiś głupi błąd, który będzie mógł nas kosztować o wiele więcej, niż mogliśmy dać.

Winda zatrzymała się z piskiem dopiero na jednym ze świeżo dobudowanych pięter, a jej drzwi rozsunęły się, pozwalając nam wyjść na betonowe płyty. Już z daleka zauważyliśmy zarażonych, którzy ruszyli powoli w naszym kierunku. Jungkook pewniej chwycił maczetę, wychodząc naprzód, żeby pozbyć się kilku przeciwników, a ja ominąłem ich bokiem, by znaleźć najbliższą klatkę schodową. Plan budynku był dość intuicyjny, więc bez problemu trafiłem do pierwszych schodów, nie musząc się potyczkować z zarażonymi, których zajął Jeon. Chłopak, gdy tylko kątem oka zauważył, że zacząłem do niego machać, również wyminął powolnych gryzoni, by zaraz ruszyć ze mną do góry.

Udało nam się przebyć około pięciu pięter, w większości wymijając zarażonych i likwidując tylko wirali, których też nie było zbyt wielu, zanim nie trafiliśmy na kolejny, wyburzony fragment schodów. Tym razem gruz jednak leżał tak, że udało nam się stworzyć z niego coś na wzór stopnia, z którego dało się doskoczyć do kolejnego piętra i wciągnąć się na górę.

Żaden z nas nie spodziewał się, że już tutaj spotkamy kogoś oprócz zombiaków, jednak kiedy tylko wczołgałem się na piętro z małą pomocą Jungkooka, który popchnął mnie z dołu, znieruchomiałem w dość niewygodnej pozycji.

- Jimin, rusz się, do cholery! - fuknął na mnie bokser, ostatecznie wskakując na kolejną kondygnację tuż obok mnie z niższego poziomu gruzu. Kiedy tylko podniósł się z kucków, już miał na mnie warknął, najpewniej chcąc mi przypomnieć, że powinniśmy się pospieszyć, ale ja palcem wskazałem mu osobę, z której nie chciałem spuścić wzroku, żeby przypadkiem zaraz tego nie pożałować.

Jeon, wiedziony moimi wskazówkami i spojrzeniem skupionym w jednym miejscu, uniósł głowę, dopiero teraz zauważając, że mieliśmy towarzystwo, którego za żadne skarby świata nie spodziewałbym się akurat tutaj i teraz.

- Tęskniliście?

Continue Reading

You'll Also Like

58.5K 2.5K 15
[Opowiadanie może zawierać błędy, w przyszłości zostaną one poprawione] [W trakcie poprawek] Czy ona też da się poderwać? Czy będzie jak wszystkie? M...
43.6K 2.4K 86
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...
101K 2.9K 116
Nauka koreańskiego. ✔
30.5K 3.2K 31
Chanyeol jest skrajnie nieodpowiedzialny, a Baekhyun nic z tym nie może zrobić. Kyungsoo uparcie twierdzi, że jest heteroseksualny co smuci Jongina...