Above all (chroń mnie)

By jaskierka_

86.4K 2.5K 2.5K

ZAKOŃCZONA! ~Pierwsza część dylogi Suffering~ Camilla wiedzie spokojne życie. Do czasu, aż z niewyjaśnionych... More

Prolog
Rozdział 1 - Rumienisz się
Rozdział 2 - Nic Ci nie jest?
Rozdział 3 - Jake zjebałeś
Rozdział 4 - Od miłości do nienawiści
Rozdział 5 - Brud i krew
Rozdział 6 - Rany
Rozdział 7 - Coraz bliżej
Rozdział 8 - Cisza przed burzą
Rozdział 9 - Prywatny ochroniarz
Rozdział 10 - Zbyt wiele
Rozdział 11 - Poznając mordercę
Rozdział 12 - Powrót zła
Rozdział 13 - Nadzieja
Rozdział 14 - Z nią
Rozdział 15 - Zmartwienie
Rozdział 16 - Zdrajca
Rozdział 17 - Moja Camilla
Rozdział 18 - Przepowiednia
Rozdział 20 - O losie...
Rozdział 21 - Kawałek okrutnej prawdy
Rozdział 22 - Gdzie ona jest?
Rozdział 23 - Odsiecz
Rozdział 24 - To koniec
Rozdział 25 - Nadzieja umiera ostatnia
Rozdział 26 - Jej już nie ma
Rozdział 27 - Pożegnanie
Rozdział 28 - Nostalgia
Rozdział 29 - Ból psychiczny
Rozdział 30 - Cała prawda
Epilog
Druga część

Rozdział 19 - Ucieczka

2K 72 41
By jaskierka_

W głowie mieszała mi się masa myśli i pytań. Wspomnienia sprzed chwili, kiedy to Aron wyznał mi, że mnie kocha, a następnie niepokojący telefon, który spowodował, że właśnie wybiegaliśmy z budynku. Aron ciągnął mnie za rękę, mocno ściskając mój nadgarstek i mimo moich próśb, aby mnie puścił, nadal powodował okropny ból. Już miałam gdzieś, że na drugi dzień obudzę się z siniakiem. Jego uścisk mnie bolał i dlatego chciałam, aby mnie puścił. 

Wybawienie nadeszło dopiero, gdy znaleźliśmy się przy jego samochodzie. Łaskawie puścił moją rękę, więc od razu zaczęłam rozmasowywać obolały nadgarstek, krzywiąc się przy tym. Spiorunowałam go wzrokiem, jednak on zawzięcie szukał w kieszeniach, jak mniemam kluczy od samochodu. 

- Aron, co się dzieje? Kto dzwonił? - zapytałam spokojnie, mimo rozdrażnienia, jakie spowodował mocny uścisk chłopaka. W tym samym czasie chłopak wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył nimi samochód. 

- Wsiadaj - nakazał, w końcu na mnie spoglądając. Nie podobał mi się jednak jego rozbiegany wzrok i obawa w jego oczach. Coś się działo i on nie chciał mi o tym powiedzieć. 

- Dlaczego tak zareagowałeś na ten telefon? Co się... 

- Camilla, wsiadaj! - przerwał mi, krzycząc. Był zdenerwowany i szargały nim emocje. Nie chciałam się z nim kłócić na środku parkingu, dlatego bez słowa wsiadłam do samochodu. Chłopak chwile stał w miejscu, a następnie przeczesał nerwowo zmierzwione włosy i wsiadł za kierownicę. Bez słowa odpalił silnik i z piskiem opon wyjechał z parkingu.

Jechał bardzo szybko, nie mówiąc już o zakrętach na których zwalniał tylko odrobinę. Momentami miałam ochotę zamknąć oczy, aby nie patrzeć na to co działo się na drodze. W momencie, gdy przejechał na czerwonym świetle, miałam dość. 

- Aron do cholery, zwolnij, bo nas pozabijasz! - wydarłam się, co poskutkowało, ponieważ chłopak spojrzał na mnie zmartwiony i znacznie zwolnił.

- Przepraszam - westchnął, zaciskając kurczowo dłonie na kierownicy. 

- Ty mnie nie przepraszaj, tylko powiedz co się dzieje - nakazałam stanowczym tonem. Miałam dosyć jego dziecinnej zabawy w "domyśl się". - Aron! - ponagliłam go, gdy po dłuższej chwili, wciąż milczał. 

- Dzwonił Simon - wyrzucił w końcu. 

- Co chciał? - zapytałam. 

- Powiedział, że ludzie Draco kręcą się przy twoim domu i zaglądają do okien - wyjawił, twardo patrząc na drogę prze nami.  Przełknęłam ciężko ślinę z przerażenia. Oni tam byli i chodzili wokół mojego domu.

- Co? Po co? - zapytałam drżącym głosem. 

- Podejrzewam, że będą chcieli wejść - wyjaśnił, a ja zamarłam. Szukali mnie.

Bez słowa spojrzałam w przednią szybę z szokiem wymalowanym na twarzy. Byłam przerażona. Dlaczego wszystko musi się znów komplikować? Kiedy to wszystko się, w końcu skończy? 

- Camilla, skup się teraz. - Ciszę przerwał poważny głos Arona. Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami. - Wyobraź sobie, że się wyprowadzasz.

- Czyś ty do reszty zdurniał? - zaprotestowałam, bo nie miałam ochoty teraz na jakieś jego durne zabawy. 

- Camilla, proszę cię. - W jego głosie dostrzegłam powagę i strach, więc zamilkłam. - Musisz się spakować. Zrób szczegółową listę rzeczy, które są ci potrzebne. Począwszy od ubrań, po jakieś szampony i inne pierdoły. - Spojrzałam na niego z politowaniem. - No i klucze od samochodu. Najlepiej jak napiszesz, gdzie to wszystko leży, bo coś czuje, że mogę się pogubić - skitował. 

- Aron, ale po co? - Nie wytrzymałam i odezwałam się. 

- Nie jesteś bezpieczna w domu, dlatego zawiozę cię do mnie, a stamtąd mój ojciec zabierze cię do mieszkania. W tym czasie ja i Simon pojedziemy do twojego domu. On ukryje twój samochód, a ja cię spakuje i przyjadę do ciebie. Do tego czasu mój ojciec będzie z tobą cały czas - wyjaśnił, a ja przysłuchiwałam się mu z niedowierzaniem.  

- Długo nad tym myślałeś? - zapytałam, ponieważ cały ten plan wydawał się być obmyślany już dawno. Martwiło mnie to. 

- Powiedzmy, że to było obmyślone dużo wcześniej - odparł niepewnie, na co wybałuszyłam na niego oczy.

- Proszę?! - zapytałam jeszcze bardziej zszokowana. Spojrzałam na niego, jednak chłopak skutecznie unikał kontaktu wzrokowego. - To znaczy, że wiedziałeś o tym wcześniej? 

- Nie, Camilla broń boże. Nie myśl, że ja wiedziałem, że to się stanie. To znaczy, może po części - sprostował. Wyrzuciłam ręce w geście kapitulacji. Nie pojmowałam już niczego, co mówił Aron. - Te głupie zabawy Draco w kotka i myszkę trwają już dwa miesiące, a to dosyć długo jak na nich, nie sądzisz? W zasadzie nigdy nie czekają tak długo, tylko od razu atakują. Dlatego też ojciec zaplanował to wszystko o wiele wcześniej. Dla twojego bezpieczeństwa, Cami - wyjawił, a ja lekko się uspokoiłam. 

Nie odpowiedziałam nic. Co mogłabym powiedzieć na to wszystko? Na wieść, że ludzie Draco postanowili mnie w końcu dorwać? Na to, że nie jestem już bezpieczna w domu i nie mogę tam zostać, ani chwili dłużej? Nie mogę tam nawet wrócić, ponieważ kto wie, kogo mogę tam zastać. 

Byłam przerażona, zmieszana i zdenerwowana. Miałam totalny mętlik w głowie i nie potrafiłam poukładać myśli. Zostałam zasypana masą informacji i mój marny móżdżek nie wyrabiał z taką ilością wiadomości. Chwilę siedziałam w bezruchu i starałam się chociaż odrobinę ogarnąć to wszystko. Na marne. Potrzebowałam czasu. 

- Camilla, rób tą listę, bo zaraz dojedziemy - przypomniał się Aron, czym wyrwał mnie z własnego labiryntu myśli. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam zapisywać w notatniku wszystkie rzeczy po kolei, uwzględniając również ich położenie, aby Aron mógł sprawnie i szybko wszystko zabrać. 

Trochę mi to zajęło i staliśmy już pod domem Arona, gdy zapisywałam ostatnie rzeczy, o których sobie jeszcze przypomniałam. Końcowo wyszła spora lista, licząca 30 różnych przedmiotów i ubrań. 

Wysłałam notatkę Aronowi i wysiadłam z samochodu. Chłopak stał przy moich drzwiach i czekał na mnie. W tym samym czasie przyszła mu wiadomość, którą od razu otworzył, a jego oczy zwiększyły się dwukrotnie. Wystawił telefon w moją stronę i popatrzył na mnie z politowaniem. 

- Tampony? - zapytał zrezygnowanym głosem.

- Nie dyskutuj, dobra? - skarciłam go.

- Jak to w ogóle wygląda? - Chłopak uniósł jedną brew do góry, co oznaczało, że nie żartował.

- Sprawdź sobie w internecie, jak nie wiesz - skitowałam, a w tym samym czasie z domu wyszedł Simon i ojciec Arona, który obdarzył mnie ciepłym uśmiechem, a zaraz potem z grobową miną zbiegł do nas po schodach. 

- Wszystko gotowe? - zapytał mężczyzna, patrząc na Arona. Chłopak odpowiedział mu jedynie skinieniem głowy, a następnie spojrzał na mnie. 

- Ojciec zawiezie cię teraz do mieszkania. Ja z Simonem ogarniemy twoje rzeczy i potem do ciebie przyjadę, dobrze? - zapytał, ujmując moją twarz w dłonie. Jego ciepły dotyk sprawiał, że strach jaki mi towarzyszył, zmalał. Czułam się bezpiecznie, gdy czułam na sobie jego dotyk. 

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem, a następnie Aron wcisnął w moje usta szybki, ale i czuły pocałunek. Przyjemne ciepło rozlało się po moim wnętrzu, a świadomość, że niespełna pół godziny temu powiedział, że mnie kocha, sprawiała, że czułam się jeszcze lepiej. 

Chrząknięcie Simona wyrwało nas z dziwnego transu, w którym tkwiliśmy i oboje spojrzeliśmy na chłopaka.

- Jedźmy - poinstruował nas.

- Kluczyki od samochodu leżą na komodzie, a walizka jest na dnie szafy - poinformowałam jeszcze chłopaków i odeszłam parę kroków w stronę ojca Arona. Oboje kiwnęli głową i wsiedli do czarnego jaguara, po czym z piskiem odjechali z podjazdu. 

- Chodź. - Bez słowa ruszyłam za mężczyzną w stronę czarnego jeepa, do którego wsiedliśmy i również odjechaliśmy spod domu. 

Nie wiedziałam gdzie jedziemy, więc droga wydawała mi się niemiłosiernie długa. Między nami panowała cisza i oboje byliśmy pogrążeni we własnych myślach. Zastanawiałam się, jak to wszystko będzie teraz wyglądać. Za tydzień miałam wrócić do szkoły, a jak na razie uciekam z własnego domu na rzecz swojego bezpieczeństwa. 

Kolejną sprawą, która mnie martwiła, byli rodzice. Czy to był ten moment, aby o wszystkim im powiedzieć? Nie wiedziałam, czy w ogóle mogłam im cokolwiek powiedzieć, skoro to wszystko było nielegalne. Z drugiej strony to wszystko zaszło już tak daleko, że bałam się co jeszcze może się stać. Jednak mówiąc im o wszystkim, narażę siebie, ich jak i cały gang Arona na niebezpieczeństwo. Po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że jak na razie będę siedzieć cicho. Poza tym rodziców i tak nie będzie rzez najbliższy miesiąc i miałam szczerą nadzieję, że do ich powrotu wszystko wróci do normy. 

- Jak się czujesz? - Moje przemyślenia przerwał mi Diablo, więc spojrzałam na niego.

- Czuje się pogubiona - wyjawiłam, wbijając wzrok w deskę rozdzielczą. - W tym wszystkim - dodałam, marszcząc brwi. Odwróciłam się gwałtownie w stronę mężczyzny. - Niech Pan mi powie, o co w tym wszystkim chodzi - błagałam, ponieważ ta niewiedza doprowadzała mnie powoli do szału.

- Wybacz Camilla, ale to nie jest dobry pomysł. Kiedyś o wszystkim się dowiesz, ale jeszcze nie teraz - odparł, kręcąc przy tym głową.

- Nie sądzi Pan, że powinnam znać prawdę? - zapytałam, przekręcając się jeszcze bardziej. - W końcu dotyczy to mnie, więc powinnam wiedzieć jaki jest powód tego wszystkiego. To by było właściwe - wyjaśniłam z nadzieją, że mężczyzna przyzna mi rację i wyjaśni wszystkie niewiadome. On jednak znów pokręcił przecząco głową.

- Wybacz Camilla - westchnął, posyłając mi przepraszające spojrzenie. Zrezygnowana poprawiłam się na siedzeniu i utkwiłam wzrok w widoku przed nami. 

Drogi były puste, ponieważ było grubo po północy. Jechaliśmy dosyć szybko, jednocześnie nie przekraczając granic zawrotnej prędkości. Jechaliśmy już dobre piętnaście minut i nadal nie zapowiadało się, że docieramy do celu, ponieważ wjeżdżaliśmy dopiero do centrum. Zastanawiało mnie również owe mieszkanie. Czy ono również było przygotowane specjalnie pod taką sytuację? Moja głowa w tym momencie, była jak ściana z karteczkami, na których napisane były pytania i niewiadome, ale ani jednej odpowiedzi. Stałam przed tą ścianą i czytałam wszystkie karteczki na okrągło. Ciągle i bez przerwy, jakby to miało pomóc w znalezieniu odpowiedzi. 

- Jak będzie teraz wyglądało moje życie? - Słowa wypadły z moich ust beznamiętnie. Kątem oka widziałam jak bardzo zszokowałam tym ojca Arona. Oblizał usta i latał rozbieganym spojrzeniem po wnętrzu pojazdu. Nie wiedział jak miał mi odpowiedzieć. Prawda była taka, że sam nie wiedział jak to wszystko będzie teraz wyglądało. Nie dziwiłam się mu. Nagle przyszło mu chronić obcą dziewczynę, poświęcając przez to swoich ludzi. Był równie zagubiony co ja. Nie chciałam sprawiać m problemu, a tym bardziej przykrości. I tak dużo już dla mnie robił samym tym, że mnie chronili. Byłam im wdzięczna, ponieważ to dzięki nim jeszcze żyłam. 

- Nie martw się. Niedługo wszystko wróci do normy i znów będziesz mogła spać spokojnie. Daj nam tylko trochę czasu - wyjaśnił spokojnym głosem. Nie wiem jak to zrobił, ale poczułam się lepiej. Ufałam mu i wiedziałam, że będzie dobrze.

Nagle samochód się zatrzymał, więc wyjrzałam przez szybę. Staliśmy pod wysokim wieżowcem w odcieniach szarości i czerni. Odszukałam wzrokiem wejścia z nadzieją, że nad nim znajdę napis, który pomoże określić mi co to za budynek. Jednak ku mojemu niezadowoleniu nie znalazłam żadnego napisu. 

- Chodź - poinstruował mnie mężczyzna i wysiadł z samochodu. Bez zastanowienia wysiadłam z jeepa i ruszyłam za nim.

Gdy weszliśmy do środka przez masywne, drewniane drzwi, moim oczom ukazał się przestronny hol udekorowany masą ozdobnych kryształów, które efektownie odbijały światło. Na prawo od nas stał stolik i dwie kanapy. Za to na lewo znajdowała się niewielka kawiarenka. W budynku nie było żywej duszy, prócz wysokiej brunetki za recepcją, która stała na wprost wejścia. Na nasz widok, na jej ustach zagościł szeroki uśmiech, który ojciec Arona od razu odwzajemnił. 

- Dobry wieczór, Panie Anderson - przywitała się, gdy podeszliśmy do lady, po czym spojrzała na mnie - panienka Moore, jak mniemam. Miło cię poznać - odparła radośnie, przez co mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie wiem czy powinnam się obawiać faktu, że kobieta zna moje nazwisko jak i zapewne imię. Czy tutaj dosłownie wszystko było zaplanowane dużo wcześniej i każdy znał moją historię? 

- Dobry wieczór - przywitałam się krótko. Kobieta chwilę szukała czegoś pod ladą, po czym położyła na blacie komplet kluczy z czarnym breloczkiem i przesunęła je po marmurowej płycie. 

- Oto klucze do mieszkania - odparła i zabrała dłoń z lady. Ojciec Arona zgarnął szybko pęk kluczy i wcisnął do kieszeni spodni.

- Pamiętasz wszystko co ci mówiłem? - zapytał z powagą w głosie. Brunetka kiwnęła pewnie głową i puściła do mężczyzny oczko. - Świetnie. W takim razie spokojnej nocy Bethanie - westchnął i posyłając kobiecie ostatni uśmiech, spojrzał na mnie i kiwając głową, wskazał stronę, w którą miałam iść.

Uśmiechnęłam się również do kobiety i ruszyłam za Diablo. Przeszliśmy kawałek za recepcję i dotarliśmy do windy, do której następnie wsiedliśmy. Mężczyzna wyciągnął klucze z kieszeni i przystawił czarny breloczek do panelu windy. Na ekranie pojawiło się zielone kółko i winda ruszyła w górę. 

- Boisz się.  - Usłyszałam nagle za sobą. Spojrzałam przez ramię na ojca Arona, po czym odwróciłam spowrotem głowę. 

Bałam się jak jeszcze nigdy. Byłam przerażona i moje myśli nie dawały mi spokoju. Potrzebowałam się wyciszyć i uspokoić głowę. To wszystko mnie przerastało.

- Cholernie - odpowiedziałam wprost. 

- Aron nie pozwoli, aby coś ci się stało. Nie dopuści do tego, wiem to - odpowiedział, więc odwróciłam się w stronę mężczyzny i zmarszczyłam brwi. 

- Co, jeśli coś pójdzie nie tak? Co, jeśli mu się nie uda? -zapytałam przerażona. Diablo jedynie pokręcił głową, wzdychając i wbił we mnie swoje przeszywające spojrzenie. 

- Camilla... - przerwał i chwilę myślał nad dalszymi słowami, po czym kontynuował - znam mojego syna i jeśli mu na czymś zależy, to najbardziej na świecie. I jeżeli zależy mu na tobie, a wiem, że tak jest, to jest gotowy poświęcić wszystko, abyś ty była bezpieczna. Camilla, dosłownie wszystko, uwierz mi - wyjawił, a w tym samym momencie winda się zatrzymała.

Drzwi rozsunęły się i moim oczom ukazały się... kolejne drzwi. Weszliśmy do małego korytarza, mierzącego na oko dwa metry na trzy, a mężczyzna znów wyciągając klucze, włożył jeden do zamka i przekręcił, po czym pchnął drzwi. Gestem ręki zaprosił mnie do środka, więc nieśmiało przekroczyłam próg mieszkania. 

Stałam właśnie w wąskim korytarzu, na którego końcu dostrzegłam blat i szafki kuchenne, co wskazywało na to, że była tam kuchnia. Od razu na wprost wejścia, stał srebrny wieszak, a obok niego półka na buty. W ścianie zabudowana była garderoba z lustrami zamiast drzwi. Ojciec Arona zamknął drzwi i ruszył wzdłuż korytarza, więc powędrowałam tuż za nim.

Tak jak podejrzewałam na wprost korytarza znajdowała się kuchni, która po lewej stronie połączona była z salonem, który umieszczony był dwa stopnie niżej. Na środku salony stał narożnik i stolik, a na ścianie na wprost wisiał telewizor. Na lewo od kuchni rozciągał się drugi korytarz, w którym dojrzałam dwoje drzwi po przeciwnych sobie stronach. Całe mieszkanie było urządzone w nowoczesnym klimacie, gdzie dominowało jasne drewno pomieszane z bielą. Okna wychodziły na zachód i zajmowały całą powierzchnie ścienną.

Mężczyzna położył klucze na blacie i wzdychając, usiadł na wysokim stołku. 

- Możesz się rozejrzeć po mieszkaniu - zaproponował, nalewając sobie do szklanki wodę, która stała na blacie. 

Niepewnie ruszyłam w stronę korytarza i otworzyłam pierwsze drzwi, które znajdowały się po prawo. Wcisnęłam włącznik, a ciepłe światło rozjaśniło pomieszczenie, które okazało się śliczną, przestronną łazienką, urządzoną w marmurze. Wzdłuż ściany znajdowały się dwie umywalki i szerokie lustro, podświetlane od tyłu ledami. Na wprost, w ścianie wbudowana była wanna, a zaraz obok prysznic. Pomieszczenie było ozdobione roślinami i różnymi pudełkami, co sprawiało, że było przytulnie. 

Zamknęłam drzwi i otworzyłam kolejne, które były bardziej w głąb korytarza i po drugiej stronie. Uchyliłam powolnie drewniane drzwi, znów pstryknęłam światło, a moim oczom ukazała się piękna jasna sypialnia. Na sam widok, lekki uśmiech wkradł się na moje usta. Po lewo, mniej więcej na środku stało duże łóżko z masą poduszek, a po obu stronach stały szafki nocne, na których ustawiono niewielkie lampki. Naprzeciwko stała duża szafa i komoda, na której ustawione zostały ozdobne aniołki z porcelany i zdjęcie krajobrazu. 

Cała zachodnia ściana - podobnie jak w salonie i kuchni - była z okien, przez które widać było panoramę miasta. Światło bijące od huczącego miasta rozświetlało klimatycznie mieszkanie, przez co nawet przy zgaszonych światłach można było wszystkiego się dopatrzeć. Nie mogłam przestać zachwycać się urokiem sypialni, która skradła moje serce, gdy postawiłam pierwszy krok. W tym pomieszczeniu dominowało ciemne drewno i odcień ecru.

Wróciłam do kuchni i usiadłam naprzeciwko ojca Arona, rozglądając się jeszcze dookoła.

- Jak ci się podoba mieszkanie? - zapytał, upijając łyk wody.

- Bardzo przytulne, ale definitywnie sypialnia skradła moje serce - przyznałam z lekkim uśmiechem. Mężczyzna zaśmiał się tylko cicho pod nosem. - A czy to mieszkanie też było specjalnie na taką okazję? - zapytałam niepewnie. Mężczyzna  przez chwilę nie odpowiadał, jakbym zaskoczyła go tym pytaniem. 

- Nie, mieszkanie jest Arona - odparł pusto. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i nie zagłębiałam się w ten temat. 

Po jakiś pięciu minutach zaczęłam się niecierpliwić, przez co stukałam nerwowo paznokciami o blat. Arona nadal nie było i to ciągłe czekanie doprowadzało mnie do szału. I kiedy byłam już bliska granicy wybuchu, usłyszeliśmy z korytarza odgłos otwierania drzwi. Oblała mnie ogromna ulga, gdy usłyszałam ten dobrze znany mi niski, ale i melodyjny głos. Domyśliłam się, że razem z nim był również Simon, co potwierdziło się chwilę później, gdy oboje wyłonili się z korytarza. 

Gdy rozbiegany wzrok chłopaka padł na mnie, uśmiechnął się i stawiając walizkę na ziemi, podszedł do mnie i szybko cmoknął mnie w skroń. 

- Co tak długo? - zapytał ojciec Arona. Najwyraźniej nie tylko ja miałam wrażenie, że zajęło im to nad wyraz długo.

- Chcesz zobaczyć listę jaką zrobiła ta wariatka? Ja wyniosłem stamtąd połowę pokoju - skitował Aron, na co mężczyzna prychnął pod nosem i wstał od wyspy.

- No dobra, muszę lecieć bo chłopaki zostali sami, a trzeba jeszcze parę rzecz ogarnąć - oświadczył i spojrzał na Simona - Jedziesz ze mną - nakazał, na co Simon wywrócił oczami. - Trzymajcie się, a jakby coś się działo to dzwoń - poinformował nas jeszcze i ruszył wzdłuż korytarza. Simon puścił mi oczko, a z Aronem zbił męską piątkę i również zniknął z rogiem. 

Zostaliśmy sami. Mieliśmy mieszkać razem przez czas nieokreślony. Co prawda Aron pomieszkiwał u mnie, gdy miał mnie chronić, ale aktualna sytuacja była już inna. Było to zwykłe mieszkanie i tylko my dwoje. Miałam dopiero siedemnaście lat i wizja mieszkania z chłopakiem w mieszkaniu lekko mnie niepokoiła. Jednak w obecnej sytuacji było to konieczne. 

Aron stał obok mnie z nosem w telefonie, więc westchnęłam cicho i wstając od blatu, chwyciłam swoją walizkę i zaczęłam kierować się w stronę sypialni. 

- Camilla - usłyszałam za sobą w momencie, w którym wychodziłam z kuchni. Odwróciłam się do Arona i posłałam mu pytające spojrzenie - Wszystko w porządku? - zapytał, zmartwionym głosem.

- Tak - odpowiedziałam bez zastanowienia - pójdę się rozpakować - poinformowałam go i zniknęłam w korytarzu. 

Weszłam do sypialni i położyłam dużą walizkę na ziemi, tuż obok łóżka. Zaczęłam wyciągać kolejno ubrania i układać je w idealną kostkę, ponieważ Aron powrzucał wszystko niedbale. Po posegregowaniu wszystkich ubrań, wzięłam kupkę podkoszulków i podchodząc do szafy, otworzyłam jedne z drzwiczek i ułożyłam je, tuż obok podkoszulków Arona. Nie chciałam wnikać, dlaczego jego ciuchy są już w szafie, chociaż nie trudno było się domyślić samemu. 

Wszystko było zaplanowane...

Poukładałam resztę ciuchów, a następnie chwyciłam koszyczek ze swoimi kosmetykami i powędrowałam z nim do łazienki. W drodze zerknęłam jeszcze do w stronę salonu i jak się okazało, Aron siedział na kanapie i oglądał telewizję. Nie chciałam tego przed sobą przyznawać, ale prawda była inna. Byłam przerażona całą tą sytuacją i sądziłam, że Aron poświęci mi chociaż odrobinę czasu. Potrzebowałam otuchy i jego bliskości. Potrzebowałam jego ramion i spokoju, jaki mi przynosiły. 

Otrząsnęłam się i odstawiając koszyczek na białym marmurze wokół umywalek, wróciłam do sypialni. Jeszcze chwilę krążyłam z jednego pomieszczenia do drugiego, odnosząc jeszcze ręczniki i inne rzeczy. 

Kiedy już skończyłam, zamknęłam walizkę i wsunęłam ją pod łóżka. Kto wie ile czasu będzie tam leżeć. 

Nie miałam zbytnio co robić, więc postanowiłam wziąć długą kąpiel, aby chociaż odrobinę się zrelaksować. Przygotowałam sobie wszystko do kąpieli i zaczęłam napełniać wannę wodą, a w między czasie dolałam olejku eterycznego o zapachu eukaliptusa. 

Podczas gdy wanna się napełniała, przeszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody. Upijając spory łyk, przyglądałam się chłopakowi, który uparcie wpatrywał się w ekran telewizora. Kompletnie nie rozumiałam jego zachowania. Jeszcze w drodze powrotnej z biblioteki był troskliwy i się przejmował, a teraz miałam wrażenie, ze jest tutaj z przymusu. Było mi z tym cholernie źle. 

Pomrugałam szybko, aby odpędzić napływające do moich oczu łzy. Nie mogłam się nad sobą użalać. Odstawiłam szklankę na blat i wróciłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na zamek i pozbywając się wszystkich ubrań, weszłam powolnie do wanny i zanurzyłam się w wodzie po szyję. 

Gorąca woda przyjemnie rozluźniała moje spięte mięśnie i koiła zszargane nerwy. Gorąca kąpiel to było to, co potrzebowałam właśnie w tej chwili. Chciałam za wszelką cenę zapomnieć o problemach, choć nie było to wcale takie łatwe.

Zamknęłam oczy i westchnęłam ciężko, a do mojej głowy znów napłynęły wspomnienia z biblioteki. Nie docierał do mnie fakt, że było to jeszcze tego wieczora. Tak dużo się potem wydarzyło, jednak nadal w głowie miałam słowa Arona. Odkąd wrócił, nie wspomniał nic na ten temat. Jakby nic się nie wydarzyło. Jakby to nic nie znaczyło.

 Pokręciłam głową, wyrzucając te durne myśli z głowy. Aron nie rzuca słów na wiatr i jeśli powiedział, że mnie kocha, to oznacza, że tak jest. Nie mam powodu by w to wątpić. 

Jednak to wszystko nie dawało mi spokoju, więc po dłuższych przemyśleniach doszłam do wniosku, że muszę porozmawiać o tym z chłopakiem. Nie podobało mi się jego zachowanie odkąd wrócił. Był cichy i nie zwracał na mnie uwagi. Coś musiało być na rzeczy. 

Zaczęłam rozmyślać o tym, jak moje życie zmieniło się na przestrzeni dwóch miesięcy. Jeszcze jakiś czas temu żyłam nudnym życiem. Chodziłam codziennie do szkoły, a popołudnia spędzałam przed telewizorem, lub z Aidenem. Dzisiaj siedzę w mieszkaniu z chłopakiem, którego ledwo znam i martwię się o swoje życie, ponieważ grupa ludzi chce mnie zabić. Kiedy sobie to uświadomiłam, stwierdziłam, że żyje życiem rodem z filmu akcji. Nie było to jednak nic przyjemnego. 

Wolałam wrócić do swojego starego życia i niczym się nie martwić. Wychodzić z domu, kiedy tylko chce i wracać w środku nocy razem z przyjaciółmi. A tym czasem miałam wrażenie, że ich zaniedbałam. To oni zawsze przy mnie byli, a teraz prawie w ogóle się z nimi nie widzę. Czułam się z tym faktem okropnie. 

Martwił mnie również fakt, że nie wiem co u Soni i Jake'a. Do nich również zapomniałam zadzwonić i było mi z tym cholernie źle. Odkąd wyjechali, żadne z nas się nie odezwało. Zadzwonienie do nich było kolejną rzeczą, którą musiałam zrobić w najbliższym czasie. 

Przez głowę przeleciało mi jeszcze sto innych myśli, które rozbijałam na czynniki pierwsze, przez co miałam potężny mętlik w głowie. Przeleżałam tak jeszcze dobre dwadzieścia minut.

Przez natłok myśli nie zauważyłam, kiedy woda zrobiła się już zimna, a na moim ciele pojawiła się gęsia skorka. To był znak, że już pora opuścić wannę, więc wyszłam i owinęłam się w puchowy ręcznik. Wysuszyłam włosy i ubrałam się, po czym opuściłam łazienkę. Przeszłam do sypialni, w międzyczasie zerkając jeszcze w stronę salonu. Przerażał mnie fakt, że Aron nadal siedział w tym samym miejscu, podczas gdy ja siedziałam w wannie dobre czterdzieści minut.

Odszukałam na komodzie mój balsam do ciała i siadając na krawędzi łóżka, wsmarowałam kosmetyk w całe ciało. 

Kiedy wsmarowałam w siebie wszystkie specyfiki, wyszłam z sypialni i z lekkim zdenerwowaniem skierowałam się w stronę kanapy, na której siedział Aron. Wzięłam głęboki wdech i obchodząc mebel, usiadłam w rogu, podciągając pod siebie nogi.

Zerknęłam ukradkiem na chłopaka. Zdziwiłam się gdy dostrzegłam, że Aron wcale nie patrzył w ekran telewizora, a za to wzrok utkwiony miał w szybę obok ekranu. Przełknęłam ciężko ślinę i odwróciłam się w jego stronę.

- Wszystko w porządku? - zapytałam zmartwiona. Widać było, że intensywnie nad czymś myśli, ponieważ gdy się odezwałam, pomrugał parę razy i spojrzał na mnie.

- Tak - westchnął i przeciągając się, odwrócił się w moją stronę i przeniósł swoje dłonie na moje kolana. - A ty jak się czujesz? Wszystko okej? - zapytał z widocznym zmartwieniem w oczach. Jak to możliwe, że potrafił tak bardzo się o mnie martwić, kiedy to ja się o niego martwiłam jak cholera.

Pokiwałam tylko głową. Westchnęłam znów i poprawiając się na kanapie, przeniosłam swój wzrok na swoje dłonie.

- Czy... - Nie wiedziałam jak zacząć i czułam, że brakuje mi odpowiednich słów. - to co powiedziałeś w bibliotece... - Spojrzałam spowrotem w jego oczy. Wydawał się wiedzieć o czym mówię, ponieważ uśmiechnął się lekko.

- Martwisz się tym, czy mówiąc, że cię kocham, mówiłem poważnie? - zapytał, jakby nigdy nic, a mnie zmurowało.

Nieśmiało pokiwałam głową. Nie sądziłam, że mówienie o miłości przychodzi mu z taką łatwością. To ja jeszcze miesiąc temu martwiłam się tym, że on mi się podoba. Martwiłam się jego reakcją, podczas gdy sam wyznaje mi miłość. Czy ja gdzieś po drodze zgubiłam wątek?

Aron zbliżył się do mnie i oplótł ramiona wokół moich zgiętych nóg i oparł brodę na kolanach. Spojrzał na mnie rozweselony, a w jego oczach połyskiwały małe iskierki radości.

- Mówiłem kompletnie poważnie, Camillka. Cholernie Cię kocham i nie wyobrażam sobie, aby było inaczej - wyjawił, nie spuszczając wzroku z moich oczu.

Nie potrafiłam dobrać odpowiednich słów, które zdołałyby opisać to, jak bardzo szczęśliwa byłam w tym momencie. Uczucie jakie mi towarzyszyło w tej chwili było nie do opisania. Tego nie dało się określić. To trzeba byłoby poczuć, aby zrozumieć. I ja to czułam.

Aron oderwał brodę i pocałował moje kolano, ciągle patrząc mi prosto w oczy. Cholernie go kochałam.

- Zamurowało? - skitował z śmiechem. Uśmiechnęłam się i nachylając w jego stronę, złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. Słodki smak jego ust spowodował, że moje serce zaczęło szybciej bić. Było idealnie.

Kiedy już oderwaliśmy się od siebie, osunęłam się lekko na kanapie i przerzuciłam stopy przez nogi chłopaka. Jasnooki zjechał dłońmi na moje uda i zatopił spojrzenie w moich oczach.

Zataczał palcami kółka na moich udach, ciągle mi się przyglądając. W jego oczach widziałam coś, czego do tej pory nie dane mi było dostrzec. Pragnienie. To już nie były tylko iskry. W jego oczach był ogień pożądania, co cholernie mnie intrygowało.

Czułam jak po całym ciele przechodzi mnie dreszcz, przez sposób w jaki na mnie patrzy. To było coś innego, nowego, ale i kuszącego. I kiedy usta chłopaka rozciągnęły się w ten cwany uśmiech, wiedziałam co zaraz się wydarzy. Aron mnie pragnął, a jego bladobłękitne tęczówki płonęły czystym pożądaniem.

- Kocham cię Cami - odparł cicho, a mnie coś przyjemnie skręciło w żołądku. Sposób w jaki wypowiedział te słowa, był zabijający. Aron był cudowny.

Rzeczywistość przestała istnieć, gdy nachylił się nade mną i przeskanował wzrokiem moją twarz, zatrzymując spojrzenie na moich ustach. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem i zapewne ogromny burakiem na twarzy. Poszerzył uśmiech zerkając na moment w moje oczy, po czym znów wrócił do ust. Kusił mnie, bawiąc się przy tym wręcz wyśmienicie i kiedy już chciałam go pospieszyć, przycisnął delikatnie swojej usta do moich.

Przymknęłam powieki, gdy jego ciepłe usta objęły moją dolną wargę. Sposób w jaki mnie całował, był czymś cudownym. Jego czułe pocałunki nie miały porównania i były bezkonkurencyjne.

Pocałunek był leniwy i długi, a gdy chłopak zaczął się odsuwać, natychmiast go pogłębiłam pragnąć więcej. Aron zaśmiał się zadowolony pod nosem i oddał pocałunek bez większego zastanowienia. Złapałam więc w dłonie jego szczękę i przycisnęłam mocniej do siebie. Cholera. Jeszcze nigdy tak go nie pragnęłam, jak w tym momencie.

Mimo że oboje pragnęliśmy siebie nawzajem jak jeszcze nigdy, nasze pocałunku były przepełnione uczuciami, jakbyśmy chcieli tym gestem przekazać, jak bardzo jesteśmy dla siebie ważni.

Mój oddech przyspieszył, gdy poczułam jak dłoń Arona błądzi po moim udzie w górę i w dół. Jego dotyk mnie palił i sprawiał, że pragnęłam jeszcze więcej.

Chłopak przeniósł swojej dłonie na moją szyję i podniósł się do siadu, nie odrywając ode mnie swoich ust. Bez zastanowienia przerzuciłam nogę przez jego ciało i usiadłam na nim okrakiem, zatapiając dłonie w jego włosach.

Dłonie Arona błądziły po dole moich pleców, co jakiś czas zahaczając o krawędź koszulki. Kiedy niby przypadkiem palce Arona dotknęły mojej skóry na plecach, przechodził mnie dziwny dreszcz. Jego dotyk był czymś cudownym.

- Kocham cię szkrabie mały - wyszeptał pomiędzy pocałunkami. Uczucie jakie mi towarzyszyło w tej chwili, było czymś czego nie doznałam nigdy w życiu. Nie pragnęłam niczego innego tak bardzo, jak pozostanie przy tym chłopaku już NA ZAWSZE.

Tu już nie chodziło o to, jak dobrze mi przy nim było. To przy nim czuje się bezpiecznie. To on potrafi mnie uszczęśliwić. To on sprawia, że mam siłę walczyć. Pragnęłam dać mu to, na co zasługuje. Na szczęście i miłość. Chciałam, aby był szczęśliwy. Chciałam, aby niczym się już nie martwił i już nigdy nie zaznał smutku. Pragnęłam, aby codziennie na jego ustach gościł szczery uśmiech. Chciałam go kochać, póki starczy mi życia. Póki los da mi taką możliwość.

Uświadamiając sobie, że to jest właśnie ten człowiek z którym chce się zestarzeć, przerwałam pocałunek i oddalając twarz na parę milimetrów, spojrzałam chłopakowi głęboko w oczy i z grobową powagą powiedziałam:

- Kocham cię - wyszeptam z mocą wpatrując się w jego blade tęczówki. Kiedy te słowa wypadły z moich ust, w oczach chłopaka pojawiło się ogromne szczęście, a usta rozciągnęły się w szeroki uśmiech.

Natychmiastowo wpił się spowrotem w moje usta, jeszcze mocniej mnie do siebie przyciskając. Pisnęłam, gdy niespodziewanie poderwał się z kanapy i zaczął powolnie iść w nieznanym mi kierunku. Nie potrafiłam zaprzestać go całować, przez co zapewne nie wiedział zbytnio gdzie idzie. Moje przypuszczenia potwierdziły się w chwili, gdy chłopak się zachwiał, o mało mnie nie upuszczając.

Dopiero wtedy przerwałam pocałunek i wybuchłam śmiechem, ponieważ jak się okazało, chłopak potknął się o schód. Aron również zaśmiał się pod nosem i postawił mnie na szczycie schodów, przez co byliśmy równego wzrostu.

Pożądanie, jakie płonęło w jego oczach było czymś cholernie hipnotyzującym, przez co pragnęłam go jeszcze bardziej. Nie wytrzymując dłużej, złapałam w dłonie jego szczękę i spowrotem złączyłam nasze usta, ciągnąć go w swoją stronę. Dłonie Arona spoczęły na moich bokach, a po moim ciele znów przebiegł dreszcz. Jego dotyk był wyjątkowy i delikatny. Doprowadzał mnie tym do szału.

Szliśmy powolnie w stronę sypialni, a nasze pocałunku nadal były długie i leniwe. Nie był nachalny i zaborczy, za co byłam mu cholernie wdzięczna.

Aron kierował nas do samego łóżka, przy którym się zatrzymaliśmy, napawając się słodyczą naszym pocałunków.

Dłonie chłopaka zjechały na moje uda i uniósł mnie w górę, więc oplotłam go nogami w pasie. Czułam jak klęka na krawędzi łóżka i nachylając się lekko, powolnie położył mnie na miękkim materacu.

Podparł się na dłoniach po obu stronach i zaczął skracać pocałunki, aż w końcu je przerwał. Otworzyłam oczy zdezorientowana, a przed sobą ujrzałam ucieszonego od ucha do ucha Arona. Zmarszczyłam zabawnie brwi w pytający sposób, jeżdżąc nadal paznokciami po jego karku. Wiedziałam, że to uwielbiał.

- Szaleje za tobą - odparł, a w jego oczach zamigotały te dobrze znane mi iskierki. Był szczęśliwy i nie musiał tego mówić, aby to zauważyć. W jego oczach odbijała się cała jego dusza. Aron był szczęśliwy dzięki mnie i to sprawiało, że pragnęłam uszczęśliwiać go już do końca życia.

Nim się obejrzałam, jego usta znów przywarły do moich, jednak równie szybko się oderwały. Następnie poczułam je na czole, gdzie chłopak złożył długi i czuły pocałunek. Zaraz potem musnął delikatnie wargami czubek mojego nosa, a potem oba policzki.

Te krótkie, ale i czułe pocałunki były czymś co szczerze uwielbiałam. Uwielbiałam, gdy składał je w przypadkowych miejscach, pokazują tym samym jak bardzo mnie kocha. To nie był wymysł mojej wyobraźni. Przez jego czyny i słowa, wiedziałam, że mnie kocha. Wiedziałam, że to uczucie było prawdziwe i szczere. Nie miałam wątpliwości, że Aron mnie kocha.

Odpłynęłam, gdy zjechał pocałunkami na moją szyję i zostawiał na niej mokre ślady, co jakiś czas zasysając kawałek skóry.

Mój oddech przyspieszył, gdy zaczął całować mnie po obojczykach, błądząc opuszkami palców po nagiej skórze na moich bokach.

W jednym momencie podciągnął lekko moją koszulkę w górę i poczułam jego usta tuż nad pępkiem. Odchyliłam lekko głowę do tyłu przeczesując palcami włosy chłopaka.

Moja niewyżyta natura zapragnęła go jeszcze mocniej, co lekko mnie przerażało, ponieważ nigdy nic podobnego nie czułam, nawet przy Aidenie. To było coś niesamowitego i przyjemnego. Dotyk jego dłoni i ust doprowadzał mnie do szału, przyprowadzając mnie do białej gorączki. Nie wytrzymałam i podniosłam się do siadu, zaskakują tym Arona. Spojrzał na mnie przestraszony i zabrał dłonie z mojego ciała. Nie tego chciałam. Chciałam czuć jego dotyk ciągle.

- Zrobiłem coś nie tak? - zapytał przestraszony. Natychmiast pokręciłam przecząco głową.

- Nie - odpowiedziałam chaotycznie, przez przyspieszony oddech i łapiąc za skrawek koszulki, szybko zdjęłam ją przez głowę i odrzuciłam na bok. Złapałam spowrotem za jego szczękę i łącząc znów nasze usta, opadłam na materac, ciągnąc Arona za sobą.

Znów poczułam jego ciepłe dłonie na moich bokach. To było to czego w tym momencie pragnęłam. Jego delikatnego dotyku, który sprawiał, że moja skóra pod nim płonęła, a po ciele przebiegał prąd przyjemności.

Po krótkiej chwili Aron oderwał się ode mnie i spoglądając na mnie z góry, zjechał wzrokiem moje piersi, a następnie spojrzał prosto w oczy.

- Jesteś piękna, Camilla - odparł i nachylając się, złożył długi pocałunek pomiędzy moimi piersiami - Masz cudowne ciało - wyszeptał, patrząc na mnie z miłością - pragnę Cię - dodał, zatapiając spojrzenie w moich oczach.

Jego wzrok był tak bardzo elektryzujący, że ledwo wytrzymałam tę wymianę spojrzeń. Ja również go pragnęłam, jak jeszcze nigdy.

Złapałam za skrawek jego podkoszulka i powolnie go z niego zdjęłam, również odrzucając gdzieś na bok. Aron przez cały ten czas nie spuszczał wzroku z moich oczu, co sprawiało, że cała płonęłam. To było coś cudownego.

Gdy mój wzrok padł na jego nagą klatkę piersiową, zrobiło mi się ciepło i coś przyjemnie ścisnęło mnie w żołądku. Był cudowny pod każdym względem, a lekko zarysowany sześciopak jedynie dodałam mu atrakcyjności. Dobrze zbudowane ciało i lekko wyrobione mięśnie tworzyły obraz modela. Aron był cholernie przystojny. Aron był moją małą poezją, dla której mogłam grzeszyć.

Uniósł dłoń i muskając opuszkami palców mój lewy policzek, zaczął zjeżdżać dłonią w dół, zahaczając o ramiączka stanika, oraz miseczki, kończąc tuż przy gumce szortów. Pod wpływem jego dotyku na całym moim ciele pojawiła się gęsią skórka.

Wszystkie gesty i pocałunki były powolne i przepełnione miłością. Wszystko co wydarzyło się chwilę później, było cudowne. Każdy dotyk był cholernie intymny i przyjemny. Rozkosz jaką czułam przy chłopaku, była czymś niesamowitym.

Wszystko było delikatne i pełne uczuć. W każdym geście Aron starał się pokazać jak bardzo mnie kocha, co zresztą powtarzał co parę minut. Bo my się kochaliśmy, a nie pieprzyliśmy. To tutaj była zasadnicza różnica. W tym wszystkim czuć było miłość. I to było cholernie podniecające.

Aron naprawdę mnie pokochał. Darzył mnie prawdziwym i najsilniejszym uczuciem jakie istnieje. I ja również go kochałam. Z każdym dniem coraz bardziej. Z każdym pocałunkiem coraz mocniej. Z każdym gestem coraz pewniej.

Kochaliśmy się.

***

Hejka szkraby, jak wrażenia?

Mam nadzieję, że po tym rozdziale zaspokoiłam wasz głód słodkich chwil, bo to był ostatni przyjemny moment w tej książce...

Do następnego, buziaki :*

Continue Reading

You'll Also Like

Trust me By ksicja_

Teen Fiction

39K 1.1K 32
Bo byliśmy tylko dziećmi, które nie zasłużyły na życie w takim świecie. Ty wolałabyś mnie nigdy nie spotkać, a ja wolałbym nigdy cię nie skrzywdzić. ...
64.6K 3.3K 9
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...
25.6K 838 25
Elizabeth była tylko dzieckiem, była dzieckiem które musiało za szybko dorosnąć No bo jak ma zachować się osoba która jako dziecko przeżyła piekło st...
11.7K 487 35
Siedemnastoletnia Caroline Hunter jest zmuszona do przeprowadzenia się ze Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii oraz porzucenia świetnie rozwijaj...