Above all (chroń mnie)

By jaskierka_

87.2K 2.6K 2.5K

ZAKOŃCZONA! ~Pierwsza część dylogi Suffering~ Camilla wiedzie spokojne życie. Do czasu, aż z niewyjaśnionych... More

Prolog
Rozdział 1 - Rumienisz się
Rozdział 2 - Nic Ci nie jest?
Rozdział 3 - Jake zjebałeś
Rozdział 4 - Od miłości do nienawiści
Rozdział 5 - Brud i krew
Rozdział 6 - Rany
Rozdział 7 - Coraz bliżej
Rozdział 8 - Cisza przed burzą
Rozdział 9 - Prywatny ochroniarz
Rozdział 10 - Zbyt wiele
Rozdział 11 - Poznając mordercę
Rozdział 12 - Powrót zła
Rozdział 13 - Nadzieja
Rozdział 14 - Z nią
Rozdział 15 - Zmartwienie
Rozdział 16 - Zdrajca
Rozdział 17 - Moja Camilla
Rozdział 19 - Ucieczka
Rozdział 20 - O losie...
Rozdział 21 - Kawałek okrutnej prawdy
Rozdział 22 - Gdzie ona jest?
Rozdział 23 - Odsiecz
Rozdział 24 - To koniec
Rozdział 25 - Nadzieja umiera ostatnia
Rozdział 26 - Jej już nie ma
Rozdział 27 - Pożegnanie
Rozdział 28 - Nostalgia
Rozdział 29 - Ból psychiczny
Rozdział 30 - Cała prawda
Epilog
Druga część

Rozdział 18 - Przepowiednia

2.5K 75 55
By jaskierka_

Nabiłam na plastikowy widelec parę frytek i wcisnęłam sobie je do ust. Grzebałam sztućcem w styropianowym opakowaniu, przesuwając nim kawałki mięsa po całym pudełku. Jedzenie było wyśmienite i pochłaniałam je, jakbym nie jadła przez co najmniej tydzień.

Poprawiłam się na sofie, wciskając swoje ciało z miękkie siedzisko i wbiłam wzrok w ekran telewizora. Leciała akurat jakaś telenowela, a mi nie chciało się wstawać po pilota, który leżał na szafce pod telewizorem, więc zostałam skazana na oglądanie poczynań dwójki zakochanych w sobie ludzi.

Spojrzałam w bok, zaglądając do pudełka mojego towarzysza. Jadł o wiele wolniej, również skupiając się na lecącym programie.

- Będziesz to jadł? - zapytałam z pełną buzią, wskazując swoim widelcem sałatę w jego pudełku. Spojrzał pierw na mnie, później do swojego posiłku i wystawił pojemnik w moją stronę. Z uśmiechem na ustach nabiłam na widelec jego sałatę i włożyłam do ust. Spojrzał na mnie, prychając cicho pod nosem.

Siedział nisko na kanapie z wyprostowanymi nogami, które położył na półce, pod ławą. Ja za to siedziałam po turecku, lekko przekręcona w jego stronę. Jedliśmy wspólnie obiad, który zamówiliśmy, ponieważ żadnemu z nas nie chciał osie dzisiaj niż przygotowywać.

Zresztą po wczorajszych wydarzeniach, nie miałam ochoty na nic. Czy przeżywałam? Cholernie, ale starałam się tego nie pokazywać, chociaż nie wychodziło mi to tak, jak sobie to zaplanowałam. Aron wydawał się dobrze wiedzieć co czuje i jak bardzo ta sytuacja odbiła się na mojej psychice. Nie mogłam zaprzeczyć, czułam się koszmarnie i mój strach wzrósł do tego stopnia, że rano przestraszyłam się wiszącej w korytarzu, na wieszaku kurtki. Popadałam w paranoję.

Gdyby ktoś mnie zapytał, co czuje po wczorajszych wydarzeniach, nie wiedziałabym co odpowiedzieć. Było tego tak dużo, że nie wiedziałabym od czego zacząć. Przygniatały mnie i zabierały zdolność do mówienia o tym, choćbym chciała. Jedyne co mogłam powiedzieć to to, że się cholernie boję.

Nie wiem jakby się to skończyło, gdyby nie pojawił się wtedy Aron ze swoim ojcem i Philipem. Swoją drogą byłam naprawdę ciekawa, dlaczego mnie nie obronił. Gdzie był, skoro miał mnie pilnować na każdym kroku?

Strach jaki czułam, gdy padł strzał, a potem ulga, gdy zobaczyłam leżącego Leona na ziemi i Arona obok mnie były czymś, czego za cholerę nie potrafiłam opisać. To były zbyt wielkie emocje i uczucia, aby opisać je słowami. Jednak spokój jaki poczułam, gdy zamknął mnie w swoim uścisku, było czymś cudownym, jakby ktoś zdjął mi z barków ogromny głaz i zapewnił pewną przyszłość. To jak czułam się przy Aronie, było czymś niesamowitym.

- Chyba ci smakowało. - Jego głos wyrwał mnie z przemyśleń. Spojrzałam na niego z uśmiechem i energicznie pokiwałam głową. Zaśmiał się pod nosem i wrócił do pochłaniania swojego posiłku.

Po krótkim czasie moje pudełko było już puste, więc odstawiłam go na stolik i spojrzałam na chłopaka.

- Tobie chyba z kolei nie smakuje - stwierdziłam z zmarszczonymi brwiami. Grzebał w jedzeniu i ewidentnie nie miał już ochoty.

- Chcesz? - zapytał, wystawiając w moją stronę swoje pudełko. Bez zastanowienia odebrałam je od niego i rozsiadłam się wygodnie.

- Na pewno nie chcesz? Prawie nic nie zjadłeś - zapytałam. Chłopak od rana był jakiś przygnębiony i nieobecny. Zastanawiałam się, czy to wczorajsze wydarzenia tak na niego wpłynęły. Nie chciałam, aby przejmował się tym, aż tak bardzo.

- Nie jestem głodny - odparł krótko, posyłając mi słaby uśmiech, w który nie uwierzyłam.

- Nie jadłeś od rana, co jest? - Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami.

- Nic się nie dzieję, po prostu nie jestem głodny - rzucił ostro. Mierzyłam go wrogim spojrzeniem, ponieważ nie rozumiałam dlaczego tak się denerwował.

- Przecież widzę, że od rana chodzisz struty. Co się stało? Zamartwiasz się tym wszystkim, co wczoraj się stało, prawda? - zapytałam, aby się upewnić, jednak jego odpowiedź nie była tą, której się spodziewałam.

- Kurwa, Camilla odwal się! - syknął wściekły, posyłając mi wrogie spojrzenie. Patrzyłam na niego w niedowierzaniu i zastanawiałam się czy dobrze usłyszałam.

- Co? - zapytałam, chociaż nie miałam wątpliwości.

- Odwal się - powtórzył, czym utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że to była prawda i wcale się nie przesłyszałam. Poczułam lekki ukłucie, ale zignorowałam je i przybrałam pewny siebie wyraz twarzy.

-Jasne - mruknęłam pod nosem i odkładając pudełko z jedzeniem, wstałam z kanapy - najwyraźniej wczoraj było zbyt pięknie - dodałam pusto i skierowałam się w stronę wyjścia.

Miałam świadomość, że chłopak był humorzasty, ale jego nastawienie zmieniało się w przeciągu kilku sekund. Nie rozumiałam go, dlaczego zareagował aż tak ostro, skoro zapytałam go tylko co się dzieje. Zwyczajnie się o niego martwię, ponieważ od rana nic nie zjadł, a było już późno.

Nie uszłam jednak zbyt daleko, gdy usłyszałam za sobą jego głos:

- Poczekaj - zawołał, jednak nie zwracałam na niego uwagi. - Camilla, przepraszam. Poczekaj. - Poczułam szarpnięcie, więc odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na niego zła.

- O co ci chodzi, Aron? Nie rozumiem cię - rzuciłam od razu. - zapytałam, bo się o ciebie martwię. Nie jadłeś od rana i cały dzień chodzisz jakiś przybity - wyjaśniłam z rezygnacją. Sama nie czułam się dobrze po tym wszystkim i miałam ochotę cały dzień leżeć pod kocem, ale Aron wydawał się przesadnie czymś martwić.

- Przepraszam, że tak gwałtownie zareagowałem. Po prostu... boję się, okej? - powiedział, już znacznie spokojniej. Złapał moje dłonie i wbił w nie swój wzrok. - Boję się, że może ci się coś stać. Wczoraj było tak blisko i bałem się jak cholera. Boję się, że nie zdołam cię wystarczająco ochronić. Boję się, że cię zawiodę. - Chłopak uniósł swój wzrok i wbił go w moje oczy. W jego za to widziałam strach i obawę. Nie sądziłam, że Aron tak bardzo się tym wszystkim przejmuje.

Aron... - zaczęłam, jednak szybko mi przerwał.

- Pewnie myślisz, że przesadzam, ale uwierz, mam ku temu powody. Ja nie chce, abyś czuła się przy mnie bezpieczna. Ty masz to wiedzieć i tak ma być - wyjaśnił, wbijając we mnie swoje blade tęczówki. Czułam dreszcz, który przebiegał mi po kręgosłupie i ciepło rozlewające się po moim wnętrzu. Jego wzrok znów przejął nade mną kontrolę, a ja bez opamiętania się w tym zatraciłam.

Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć, więc tylko pokiwałam głową. Aron westchnął cicho i uniósł jedną dłoń, kładąc ją na mojej szyi. Przejechał kciukiem po moim policzku i przyciągając do siebie moją twarz, przycisnął swoje usta do mojego czoła, zostając w takiej pozycji przez parę sekund. Przymknęłam powieki i napawałam się jego dotykiem i oddechem na mojej twarzy. Perfumy, które tak dobrze znałam wtargnęły do moich nozdrzy i opanował mnie blogi spokój.

Kiedy odsunął się, uchyliłam powieki i spojrzałam na niego z dołu. Posłał mi blady uśmiech, który nie dosięgnął niestety jego oczu i wysuwając dłoń z moich włosów, odwrócił się i wrócił na kanapę. Westchnęłam ciężko, weszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody. Oparłam się o blat i spojrzałam na chłopaka, który wziął pojemnik z swoją porcją i kontynuował jedzenie.

Siedzieliśmy i oglądaliśmy telewizję do momentu, gdy Aron musiał wyjść do pracy. Okropnie się bałam zostać sama, ale po tysięcznych zapewnieniach chłopaka, że Philip siedzi w aucie przed moim domem, wypuściłam go i zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe zamki. Nadal nie czułam się w stu procentach bezpieczna, ale dziewięćdziesiąt osiem też może być.

Posprzątałam naczynia i wyrzuciłam śmieci, po czym padając na sofę, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Olivii. Musiałam przyznać, że jej słowa, zaraz po tym jak odebrała telefon, lekko mnie zszokowało.

- Camilla, o boże. Wiem co się stało, nic ci nie jest? Wszystko w porządku? Ja dzwoniłam, ale nie odbierałaś. Okropnie się martwiłam i... - Dziewczyna popadła w jakiś potężny słowotok i musiałam to przerwać.

- Olivia, uspokój się! - wrzasnęłam do telefonu. Kiedy dziewczyną zamilkła, kontynuowałam. - Żyje, jestem cała i nic mi nie jest. No może mam tylko małe draśnięcie na szyji, ale wszystko jest okej - uspokajałam ją. Lekko bawiła mnie jej reakcja, ale również cieszyła, że tak się o mnie martwiła.

- No dobrze. Najważniejsze, że żyjesz... ale ktoś jeszcze tego nie wie. - Zmarszczyłam brwi i rzuciłam krótkie "co?" jednak po chwili wszystko było jasne.

- Gadasz z Camillą? - usłyszałam po drugiej stronie, stłumiony głos Patricka. - Daj mi to. - Wywróciłam oczami, gotowa na kolejną fale pytań i oskarżeń. - Słuchaj no, lafiryndo pieprzona! Ja się pytam dlaczego ty dzwonisz do nas dopiero teraz!? Co to ma do chuja wafelka być, co? Co ty sobie wyobrażasz, że my tu spokojnie czekamy, aż łaskawie nas poinformujesz, że żyjesz?! W główce ci się poprzewracało chyba. - Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem, na jego durne określenia. Patrick potrafił paroma słowami sprawić, że dzień był lepszy. - Śmieszy Cię to? Olivia, w tym momencie do niej jedziemy - odparł stanowczo chłopak, a w tle dało się słyszeć również cichy śmiech dziewczyny.

Kiedy chciałam już coś odpowiedzieć, chłopak rozłączył się, na co pokręciłam głową. Nie pozostało mi nic innego jak czekać, aż wyparują mi do domu. A raczej zaatakują drzwi, które są zamknięte na wszystkie możliwe spusty.

Osunęłam się na sofie i chwytając pilota, przeskakiwałam po kanałach. Zostawiłam na filmie dokumentalnym i westchnęłam ciężko. Zamiast skupić się na ekranie telewizora, wędrowałam wzrokiem po ścianach salonu, wsłuchując się w odgłosy i zastanawiając się, czy jestem chociaż odrobinę bezpieczna we własnym domu.

Ściany, które miały sprawić, że będę czuła się swobodnie i bezpiecznie. Mury do których pragnęłam wracać, bo to tutaj miałam czuć się dobrze. A tymczasem siedzę na kanapie, a w mojej głowie tworzą się sceny, jak mogłabym zginąć.

Może ktoś właśnie wchodzi po schodach w piwnicy? Czy zamknęłam garaż? Cholera.

Odwróciłam gwałtownie głowę i spojrzałam w stronę korytarza. Nikogo nie było. A za ścianą? Może ktoś chował się za ścianą?

Wróciłam wzrokiem do telewizora, jednak nadal nie skupiłam na nim swojej uwagi. Sięgnęłam po pilota i ściszyłam głośność. Teraz słychać było jedynie ciche szemranie. Znów wsłuchałam się w odgłosy. Cisza.

Nagle usłyszałam jakieś rozmowy. Rozglądnęłam się energicznie wokół siebie. Nikogo nie było, ale wciąż słyszałam dwoje głosów. Spojrzałam w prawo. Miałam ochotę przywalić sobie w łeb. To głosy zza otwartego okna. Westchnęłam ciężko, kiedy oblała mnie ulga.

Idiotka.

Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi, a ja podskoczyłam na miejscu, piszcząc cicho. Serce zaczęło tłuc się jak młotem. Kto to? Znów rozległ się dzwonek, tworząc dobrze znaną mi melodie. Patrick.

Wywróciłam oczami na swoje zachowanie i podnosząc się z sofy, ruszyłam w stronę korytarza. Przystanęłam w miejscu, gdy głupia myśl wpadła mi do głowy. Za ścianą. Czy ktoś tam stoi? Co jeśli tak?

Wtedy mój wzrok padł na lustro, naprzeciwko mnie. Czułam się jak totalny debil, widząc swoje odbicie i cały korytarz. Dzwonek znów rozbrzmiał w mojej głowie, więc podeszłam do drzwi i upewniając się, że to moi przyjaciele, otworzyłam drzwi.

- Ile można czekać? Pomyślałabym, że nie żyjesz - rzuciła od razu Olivia i weszła do środka, łapiąc mnie w szybkim uścisku. - obraził się.

Spojrzałam na Patricka. Stał z założonymi rękami i patrzył prosto na mnie z obrażoną miną. Uśmiechnęłam się do niego, na co tylko fuknął pod nosem i mijając mnie w drzwiach, wszedł do środka. Pokręciłam głową i weszłam do środka, uprzednio zamykając drzwi.

Olivia siedziała rozwalona na kanapie, podczas gdy Patrick stał na środku salonu, ciągle mi się przyglądając. Dziewczyna odwróciła się do nas oparła brodę na oparciu sofy. Posłała mi porozumiewawcze spojrzenie, na co pohamowałam uśmiech i spojrzałam spowrotem na chłopaka.

- Nic mi...

- Nie obchodzi mnie to - przerwał mi, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. - Ktoś próbował cię zabić i nie raczyłaś do nas zadzwonić, aby nas powiadomić, że żyjesz - wyjawił naburmuszony, ciskając we mnie piorunami.

- Patrick nie rób scen - wtrąciła Olivia. Spojrzał na nią, gniewnie marszcząc brwi. - Jeśli naprawdę nie żartujesz z tymi zarzutami, to jesteś idiotą. Postaw się na jej miejscu. Jakby do ciebie ktoś mierzył, to poszedłbyś się od razu wszystkim chwalić? - wytłumaczyła. Mina chłopaka złagodniała, co oznaczało, że on naprawdę był o to zły.

Spojrzałam na niego w tym samym momencie, kiedy on przeskoczył wzrokiem na mnie. Nie chciałam się z nim kłócić o tak idiotyczną sprawę, chociaż jego postawa lekko mnie zirytowała. Jednak gdy z jego ust wydostało się ciche westchnięcie, odetchnęłam z ulgą, że odpuścił i nie drążył tego jeszcze bardziej.

- Przepraszam - jęknął, odchylając głowę do tyłu i ruszył w moją stronę. Parsknęłam pod nosem na widok jego miny w tym samym momencie, gdy zamknął mnie w szczelnym uścisku. - martwiliśmy się po prostu - dodał.

- Ja też chcę - usłyszałam głos Olivii, a po chwili ona również tkwiła w uścisku chłopaka. Byłam wdzięczna za moich przyjaciół i za to, że mogłam zawsze na nich liczyć. To dzięki nim jeszcze jakoś się trzymam i mam siłę walczyć. Byli dla mnie jak rodzina. Oni byli częścią mojej rodziny.

Kiedy w końcu się od siebie odkleiliśmy, oboje usiedli na kanapie, podczas gdy ja przygotowywałam zimne napoje w kuchni.

- A co z tym gościem? I kto to w ogóle jest? - zapytała dziewczyna z wzrokiem wbitym w telewizor. Lekko się spięłam na jej pytanie, lecz zdusiłam to w sobie.

- Leon - odparłam pusto. Nastała cisza, a gdy po dłuższej chwili nic nie usłyszałam, uniosłam wzrok i spojrzałam na kanapę w salonie. Olivia jak i Patrick siedzieli z szokiem wymalowanym na twarzy i wgapiali się we mnie.

- Ten Leon? Ten z budek na plaży? - zapytała moja przyjaciółka, na co kiwnęłam głową jakby nigdy nic i wrzuciłam po trzy kostki lodu do każdej z szklanek.

- No i co z nim? Dostał należytą karę? - zapytał podekscytowany Patrick.

Zawiesiłam się na moment i wlepiłam wzrok w blat. Czy śmierć była należytą karą? Czy pozbawienie go życia, było odpowiednią decyzją? Leon nie żyje. W głowie miałam mnóstwo scenariuszy, zastanawiając się w jaki sposób chłopak umarł. Jaką karę mu wymierzono i czy cierpiał.

Tak, chyba tak - odparłam po chwili, mrugając gwałtownie i wróciłam do przygotowywania napoi.

- No ale co mu zrobili? Oblali kwasem? Pobili do nieprzytomności? - pytał, podczas gdy ja zastanawiałam się jak mam to powiedzieć. Wprost.

- Zabili - rzuciłam, przełykając ciężko ślinę. Nagle zrobiło mi się dziwnie gorąco i duszno, więc upiłam łyk swojego napoju, który swoją drogą nie był jeszcze skończony.

- Że co?! - pisnęła dziewczyną.

- Zabili go. Nie znam szczegółów i wolę nie znać - wyjaśniłam i wrzuciłam po plastrze pomarańczy do każdej z szklanek.

- Myślę, że to była należyta kara - odparł pewny siebie chłopak i wzruszył ramionami.

Tłumaczyłam sobie, że to było dla mojego dobra. Abym była bezpieczna. Ale to nie usprawiedliwiało tego, że pozbawiono życia człowiekowi. Że odebrano mu największy skarb, jaki człowiek mógł dostać. Mimo tego co zrobił i co miał w zamiarze. Nie potrafiłam się z tym oswoić.

Postawiłam napoje na stoliku kawowym i usiadłam w rogu kanapy, zabierając swoją szklankę.

- A czy Aron znał Leona? - Pytanie dziewczyny wyrwało mnie z przemyśleń, więc spojrzałam na nią zdezorientowana. Zmarszczyłam brwi.

- Nie wiem, nie pytałam - odparłam. Zastanowiłam się chwilę, analizując wczorajsze wydarzenia i przypominając sobie, czy Aron wspominał o chłopaku coś więcej.

- Dziwne, że akurat wtedy się tu pojawił - dodała przez co wzmocniłam swoje spojrzenie. Czy Olivia znów próbowała zrzucić winę na Arona?

- Nie dziwne, ponieważ to ja do niego zadzwoniłam - rzuciłam lekko podirytowana jej zarzutami.

- Och, no okej - westchnęła i upiła łyk swojego napoju. Patrick mierzył ją wściekłym spojrzeniem, jakby pragnąć wywiercić w niej dziurę.

- Olivia, powiedz mi, dlaczego ty go tak nienawidzisz? Tylko szczerze - powiedziałam, ponieważ miałam wystarczająco dosyć oskarżeń w stronę chłopaka.

Dziewczyna westchnęła i przeleciała wzrokiem po mojej twarzy, a następnie na chwilę spojrzała na Patricka, który przyglądał jej się z zaciętością.

- Powiedzmy, że słyszałam o jego przeszłości i nie jest zbyt kolorowa - wyjawiła, wbijając we mnie swoje spojrzenie.

- Co masz na myśli? - zapytałam zaciekawiona. Musiałam przyznać, że słowa dziewczyny mnie zaintrygowały i zapragnęłam poznać jego przeszłość.

- Powiedzmy, że popełnił parę błędów, przez co kilka osób przypłaciło życiem - wyjawiła, nie zdradzając jednak o co dokładnie chodzi, a mnie zmurowało.

- Możesz jaśniej? - poprosiłam, na co natychmiast pokręciła głową.

- Myślę, że to on powinien ci opowiedzieć o swoim życiu - odparła, robiąc kwaśną minę. - Nie toleruje gościa po tym co zrobił i myślę, że Ty też zmienisz o nim zdanie, kiedy już się dowiesz - dodała, upijając łyk zimnego napoju.

Spuściłam głowę, wlepiając wzrok w szklankę w moich dłoniach. Czy przeszłość Arona naprawdę była taka nieprzyjemna, jak mówi Olivia? Co takiego zrobił, że ktoś przypłacił życiem za jego błędy? Czy to dlatego ludzie mieli o nim taką opinię?

- Ja nadal myślę, że to jest dobry chłopak. Każdy popełnia błędy i każdy ma jakąś przeszłość, ale najważniejsze jest to, jakim człowiekiem jest teraz - wtrącił Patrick, więc spojrzałam na niego i posłałam lekki uśmiech, który odwzajemnił.

Chłopak miał rację. Każdy z nas kiedyś popełnił jakiś błąd, ale to właśnie te błędy kształtują człowieka i wpływają na to jaki jest teraz. Mógł mieć mroczną przeszłość, ale teraz był dobrym człowiekiem i to się dla mnie liczyło.

Nie wiedziałam już kogo mam słuchać. Z jednej strony jego przeszłość nie powinna mnie interesować, a z drugiej byłam ciekawa co takiego zrobił i czy faktycznie było to coś okropnego. Bałam się również, że kiedy dowiem się prawdy, moje zdanie o nim się zmieni. Że nie będę chciała mieć z nim nic wspólnego. Nie wyobrażałam sobie żyć z świadomością, że zrobił coś niewybaczalnego.

Mimo wszystko, pragnęłam prawdy. Dowiedzieć się co takiego zrobił Aron, że - jak to określiła moja przyjaciółka - kilka osób przypłaciło życiem.

Nie miałam pewności czy rozgrzebywanie przeszłości chłopaka było dobrym pomysłem, ale byłam typem człowieka, który wciskał nos w nie swoje sprawy. Byłam ciekawska i musiałam wiedzieć wszystko. Poza tym, gdy łączyło nas teraz pewne uczucie, coś podpowiadało mi, że powinnam znać część jego życia, która napewno w jakimś stopniu wpłynęło na niego teraz. W końcu na każdego człowieka wpływa jego własna przeszłość i kształtuje przyszłość i to jakim człowiekiem się staje. Ja chciałam wiedzieć co wpłynęło na przyszłość Arona i co spowodowało, że jest akurat taki.

Z tyłu głowy miałam obawy, że nie będzie chciał o tym rozmawiać. W końcu kto chce rozmawiać o ciężkiej przeszłości, która zapewne deptała mu po piętach i dawała się we znaki przy każdej możliwej okazji. Jeżeli Olivia miała rację i z powodu paru błędów chłopaka, zginęli ludzie, wspomnienia które go nawiedzały, musiały być wyjątkowo nieznośne i dobijające. W końcu to śmierć ludzi, może i kompletnie niewinnych.

I tak właśnie po dłuższym rozmyślaniu stwierdziłam, że lepiej będzie, jeżeli nie zapytam go o jego przeszłość. Możliwe, że prędzej czy później sam mi o tym opowie, gdy stwierdzi, że nastał odpowiedni moment i będzie mi wystarczająco ufał. Wyobrażałam sobie jak na mnie naskakuje i pyta od kogo wiem takie rzeczy. Nie chciałam się z nim kłócić, więc postanowiłam odpuścić i czekać, aż sam się przede mną otworzy i uchyli mi kawałek swojej przeszłości. Chciałam być w porządku wobec Arona.

~*~

Zmywałam właśnie naczynia po wspólnym posiłku z przyjaciółmi. Spędziliśmy miło cały dzień i słońce chyliło się już ku zachodowi. Ostatnie promienie ciepłego słońca wpadały do kuchni przez okno nad zlewem i rzucamy przyjemne, pomarańczowe światło na wyspie kuchennej za mną.

Płukałam właśnie talerz, gdy wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Wzdrygnęłam się w miejscu, gdy piskliwy dźwięk przeciął ciszę panującą w domu. Zawsze włączałam muzykę, ponieważ cisza doprowadzała mnie do szaleństwa. Jednak tym razem chciałam w razie wypadku usłyszeć każdy niepokojący dźwięk. Cisza dawała mi pewnego rodzaju pewność, że w razie nagłego ataku, usłyszę jakiekolwiek szelesty.

Odłożyłam talerz na suszarkę i chwytając ściereczkę, wytarłam dłonie, kierując się w stronę wyjścia. W ostatniej chwili odrzuciłam szmatkę na blat i powoli podreptałam do drzwi. Gdy zerkając przez szybkę, błysnęły mi bladobłękitne tęczówki, ogarnęła mnie pewnego rodzaju ulga, a na usta wpłynął szeroki uśmiech. Bez zastanowienia przekręciłam zamek i uchylając drzwi, wpuściłam chłopaka do środka.

- Jestem już - oznajmił, przechodząc przez próg i wciskając w moje czoło szybkiego buziaka. Czułam jak płoną mi policzki, gdy jego ciepłe usta spoczęły na mojej skórze. Zdecydowanie najbardziej uwielbiałam gdy całował mnie w czoło. Czułam się wtedy w pewnym sensie dla niego ważna i miałam wrażenie, że właśnie w taki sposób pokazuje mi, że się o mnie troszczy.

- Co robiłaś cały dzień? - zapytał, wchodząc w głąb domu. Zamknęłam drzwi i powędrowałam za nim.

- Patrick z Olivią przyszli i przesiedzieli u mnie cały dzień - odparłam, wracając do kuchni i znów zabrałam się za zmywanie reszty naczyń.

- To dobrze. Przynajmniej nie siedziałaś sama. - Aron stanął obok mnie i opierając się o blat, przyglądał mi się. - Cały dzień siedzieliście w domu? - zapytał, skanując wzrokiem moją twarz.

- Yhym, siedzieliśmy przy basenie - odparłam, szorując kubek po herbacie.

- Może gdzieś wyskoczymy? Chcę cię gdzieś zabrać - zapytał luźno, wpatrując się mi prosto w oczy. Przeniosłam na niego swojej spojrzenie, a moje policzki lekko się zaróżowiły.

- Gdzie chcesz mnie zabrać - zapytałam, wydymając dolną wargę, próbując ukryć cisnący się na moje usta uśmiech.

- Tajemnica - skitował, kręcąc zabawnie głową. Parsknęłam cicho śmiechem i wróciłam do zmywania.

- Okej. Skończę zmywać i możemy iść - oznajmiłam, na co Aron posłał mi uśmiech. Wziął wysoki stołek, który stał przy wyspie i stawiając go obok mnie, usiadł na nim i wlepił we mnie swoje spojrzenie. Zaśmiałam się pod nosem i zerknęłam na niego - będziesz tak siedział?

- Tak - odparł stanowczo. Pokręciłam tylko głową posyłając mu ostatnie, rozbawione spojrzenie.

Po dwudziestu minutach wyciągnęłam korek ze zlewu, aby woda mogła spłynąć i umyłam dłonie. Aron nadal siedział obok mnie, jeżdżąc palcem po ekranie swojego smartfona, grając w candy crush.

Zakręciłam kran i mokrymi dłońmi chwyciłam twarz chłopaka, unosząc ją do góry. Skrzywił się, ale oderwał wzrok od ekranu i spojrzał na mnie oczekująco.

- Możemy iść - oznajmiłam z lekkim uśmiechem.

- Skończę tylko ten poziom i lecimy, okej? - zapytał, jakby chciał wiedzieć czy w ogóle może dokończyć grę.
Pokiwałam głową i odparłam:

- Dobrze. Ja w tym czasie pójdę się przebrać - odparłam i puściłam jego twarz. Pokiwał głową i wrócił wzrokiem do ekranu.

Powędrowałem do swojego pokoju, gdzie skorzystałam z toalety, a następnie przebrałam się w szare dżinsy i czarny podkoszulek, którego przód włożyłam w spodnie. Przypudrowałam jeszcze tylko twarz, ponieważ po całym dniu okropnie się świeciłam, a następnie zgarniając telefon z komody, zeszłam na dół.

Aron stał w salonie, oparty o sofę i wpatrywał się w telefon. Gdy tylko stanęłam w progu, schował go do kieszeni i z uśmiechem na ustach odbił się od kanapy.

W ciszy ubraliśmy buty i wyszliśmy z domu, a następnie zapakowaliśmy się do jego auta. Z automatu włączyłam radio i wybrałam stacje, na której puszczali hip hopową muzykę. Chłopak nie zaprotestował, więc zostawiłam tak i wygodnie rozsiadłam się w fotelu, uprzednio zapinając pasy bezpieczeństwa.

Przez pierwsze minuty drogi żadne z nas się nie odzywało. Nie przeszkadzało mi to w żadnym stopniu, ponieważ przy Aronie nawet cisza była przyjemna. Mogłam po prostu siedzieć obok niego i byłabym szczęśliwa.

- Powiesz wreszcie gdzie mnie zabierasz? - przerwałam wreszcie ciszę między nami, siadając bardziej bokiem i wciskając w niego swoje spojrzenie. Posłał mi tylko rozbawione spojrzenie i wrócił wzrokiem do drogi przed nami.

- Mówiłem, że tajemnica - odparł rozbawiony. Wywróciłam oczami i założyłam ręce na piersi.

- A chociaż jakaś podpowiedź? - podpuszczałam go, na co parsknął pod nosem.

- No dobra. Mówiłem Ci kiedyś o tym miejscu - wyjawił, na co zmarszczyłam brwi. Nie przypominałam sobie aby kiedykolwiek mi mówił o jakimkolwiek miejscu. Wertowałam wspomnienia w poszukiwaniu odpowiedzi, jednak szybko się poddałam i pokręciłam głową.

- Nieprawda - odparłam, prawie pewna swojej odpowiedzi.

- Tak - powiedział stanowczo z lekkim uśmiechem na ustach - No chyba że byłaś na tyle pijana, że nie pamiętasz - dodał po chwili, jeszcze bardziej rozbawiony całą sytuacją.

Spojrzałam na niego jak na niespełna rozumu, ponieważ za cholerę nie mogłam sobie nic przypomnieć.

- Spokojnie, za pięć minut będziemy na miejscu, to sobie przypomnisz - odparł, zatrzymując się przed światłami. Położył dłonie na udach i przekręcił głowę w moją stronę z nonszalanckim uśmiechem na ustach.

Westchnęłam tylko bezradnie z myślą, że nie pozostało mi nic innego, jak czekać, aż dojedziemy do celu. Po chwili światło zmieniło się na zielone, a Aron delikatnie ruszył do przodu, nadal trzymając dłonie na swoich udach, które po chwili przeniósł spowrotem na kierownice.

Przeniosłam swoje spojrzenie na boczną szybę i wpatrywałam się w mijane bloki i ulice. Przez resztę drogi żaden z nas się nie odzywało i jechaliśmy w przyjemnej ciszy.

Po piętnastu minutach wjechaliśmy na pusty parking, który znajdował się pomiędzy budynkami. Aron zgasił silnik, więc rozglądnęłam się dookoła w poszukiwaniu naszego potencjalnego miejsca docelowego.

Jednak nie spostrzegłam niczego konkretnego, prócz ogromnego, szarego budynku, który rozpościerał się przed nami.

- Przypomniałaś już sobie? - Spojrzałam na chłopaka obok mnie, nadal nie wiedząc gdzie mnie przywiózł. Patrzyłam tylko na niego pusto, oczekując aż powie co to za miejsce. - A pamiętasz imprezę na którą Cię zabrałem? Ta, na której siedzieliśmy na balkonie? - zapytał, wwiercając we mnie swoje spojrzenie.

Pokiwałam głową, a na samo wspomnienie tamtego wieczoru, uśmiech pojawił mi się na ustach. Bardzo miło wspominałam ten wieczór, ponieważ to wtedy Aron pierwszy raz mnie pocałował, a mnie wierciło w żołądku z niedowierzania.

Wertowałam w wspomnieniach tamten wieczór w poszukiwaniu odpowiedzi. Zajęło mi to chwilę, podczas której chłopak ciągle na mnie patrzył, wyczekując aż połączę odpowiednie kabelki w głowie. Kiedy tak na niego patrzyłam, olśniło mnie i raz jeszcze spojrzałam na budynek przed nami.

- Biblioteka - odparłam, łącząc fakty. Aron uśmiechnął się znacząco - Ale Aron, biblioteka jest już zamknięta. - Zmarszczyłam brwi na niego. Budynek był otwarty do osiemnastej, a było grubo po dwudziestej pierwszej.

Jak chciał wejść do biblioteki, skoro była zamknięta? Spojrzałam na niego raz jeszcze. Patrzył na mnie rozbawiony, a jego prawy kącik ust był uniesiony lekko w górę. Rozszerzyłam gwałtownie oczy, gdy wszystko sobie uświadomiłam.

- O nie! Aron powiedz, że nie myślimy o tym samym. Nie chcesz się tam wkraść, prawdą? - zapytałam ze szczerą nadzieją, że się myliłam.

- A jak inaczej mamy tam wejść? - zapytał rozbawiony moją postawą. Spojrzałam na niego jak na człowieka niespełna rozumu. Ja śniłam. Powiedzcie, że śniłam.

- Może idźmy za dnia? - odparłam sarkastycznie, na co on tylko prychnął pod nosem i otworzył drzwi.

- Żadna przyjemność. No chodź. - Nie czekając na mnie, ruszył w stronę budynku. Bez zastanowienia wysiadłam i ruszyłam za nim z nadzieją, że jeszcze uda mi się wybić mu ten szalony pomysł z głowy.

- Czy ty do reszty zbzikowałeś? Nie mam zamiaru wkradać się do biblioteki - zaprotestowałam z myślą, że gdy zobaczy jak bardzo nie chce tego robić, odpuści.

Chłopak jednak uparcie szedł w stronę siatki, która odgradzała parking od tylnego wejścia do budynku. Westchnęłam ciężko, ale nadal za nim szłam. Gdzieś w środku mnie, siedział mały buntownik, który pragnął zasmakować ryzyka. Wkraść się do tej biblioteki razem z Aronem i smakować chwili.

I znów dla niego przepadłam, gdy ten mały buntownik wygrał wewnętrzną walkę pomiędzy tym co słuszne, a tym co szalone.

Dogoniłam go i dorównałam kroku, a gdy on spostrzegł, że już nie protestowałam, za wszelką cenę starał się ukryć uśmiech, który uparcie cisnął mu się na usta. Zacisnęłam usta w wąską linię i założyłam ręce na piersi.

Aron robił ze mną co tylko chciał, a ja mu na to pozwalałam. Jakby tego było mało, pragnęłam, aby przejął nade mną kontrolę. Byłam skłonna błagać o jego uwagę i władzę nade mną. Jednym słowem - przepadłam.

- Jak chcesz się tam dostać? Przecież na pewno są kamery i jakieś czujniki - odezwałam się po chwili ciszy.

- Na tyłach jest skrzynka od prądu. Wystarczy się do niej dobrać i oderwać odpowiedni kabel - wyjaśnił pusto, jakby to było co najmniej przełączenie bezpieczników w domowej skrzynce. Nie pojmowałam spokoju jaki mu towarzyszył, podczas gdy ja trzęsłam się z przerażenia, a serce waliło mi jak szalone.

Byłam przerażona, a przez myśl przebiegały mi czarne scenariusze i błędy, przez które zostaniemy przyłapani. Znów wewnątrz mnie rozpętała się walka, czy aby na pewno to był dobry pomysł. Zorientowałam się, że jest za późno, gdy dostrzegłam Arona po drugiej stronie ogrodzenia, który patrzył na mnie wyczekująco. Mogę jeszcze zawrócić i uciec spowrotem do samochodu. Była szansa. Szansa, która umarła w momencie, gdy czubek mojego buta znalazł się w oczku ogrodzenia. Raz się życie, czy jakoś tak.

- Nie wierzę, że ty to naprawdę robisz. Camilla wkrada się do biblioteki - skitował Aron, gdy przekładałam nogi przez siatkę.

- Nie mów tego - skarciłam go i zeskoczyłam na ziemie, lądując tuż obok niego. - Uznajmy, że tego nie robię, okej? - Nie wiem kogo chciałam oszukać. Wiedziałam, że właśnie robię coś bardzo głupiego, ale robiłam to z Aronem. Z chłopakiem, którego kochałam i byłam gotowa zrobić dla niego wszystko. Nawet jeśli miało to być nielegalne. Bo za nim pójdę wszędzie.

- Nie wiedziałem, że jesteś taka szalona - odparł z cwanym uśmiechem. - podoba mi się to.

Trzepnęłam go w bark i rozejrzałam się dookoła. Przy ścianie dostrzegłam dużą skrzynkę z narysowanym piorunem i ostrzeżeniem, że grozi porażeniem.

- To ta? - zapytałam, kiwając głową w tamtym kierunku. Aron spojrzał w stronę, w którą pokazywałam i odparł:

- Dokładnie tak. - Nic więcej nie mówiąc, ruszył w tamtym kierunku, a ja tuż za nim.

Metalowa skrzynka, zabezpieczona była niewielką, zmaltretowaną kłódką. Zmarszczyłam brwi na widok naruszonego zabezpieczenia, gdy nagle przypomniałam sobie, jak Aron mówił, że już się tu wkradał.

Przystanęłam obok i patrzyłam jak chłopak otwiera skrzynkę, po czym wyjmuje z kieszeni bluzy kombinerki. Pomrugałam energicznie w niedowierzaniu i utkwiłam swój wzrok w niewielki kamień, leżący parę metrów dalej.

Aron jakby nigdy nic poszperał chwilę pomiędzy kablami i chwycił w kombinerki pomarańczowy kabel.

- Nie jestem pewny czy to dobry kabel, ale jebać - rzucił, na co zamarłam. Spojrzałam na niego przerażona.

- Aron, czekaj! - wydarłam się bez zastanowienia, bojąc się, że może mu się coś stać.

Szybko jednak rzucił kombinerki na ziemię i przytkał mi jedną dłoń do ust, a drugą położył na tyle głowy. Spiorunował mnie wzrokiem i rozglądnął się dookoła.

- Oszalałaś wariatko? przecież tylko żartowałem - wyszeptał, na co złapałam jego dłoń i zsunęłam zła z moich ust.

- Taki trochę nie śmieszny, wiesz? - skitowałam zirytowana. Naprawdę się przestraszyłam, a on robił sobie jaja.

- Przepraszam - odparł i przybliżając moją głowę do siebie, złożył na moim czole czuły pocałunek. Wiedział co robił, ponieważ cała irytacja ze mnie uleciała i pragnęłam tylko więcej. Rozpłynęłam się pod ciepłem jego miękkich ust, a kolana miękły mi z każdą kolejną milisekundą.

Poczułam niechcianą pustkę, kiedy jego dłoń wyplątała się z moich włosów, a na czole poczułam chłód. Co się do cholery ze mną działo?

Chłopak wrócił do skrzynki i znów łapiąc w kombinerki pomarańczowy kabel, pociągnął. Wszystkie kontrolki zgasły, a buczenie urządzenia ustało. Odciął dopływ prądu.

Aron spojrzał na mnie z cwanym uśmiechem i ruszył w stronę metalowych drzwi niedaleko nas. Odetchnęłam z ulgą i ruszyłam za nim. Ku mojemu zdziwieniu drzwi był otwarte, czego kompletnie nie rozumiałam. Potem okazało się, że wszystkie zabezpieczenia w tym budynku były na prąd, a wystarczyło tylko odciąć dopływ i można było bez problemowo wejść do środka.

- Nie ma przypadkiem tutaj jakiegoś ochroniarza? - zapytałam cicho, gdy szliśmy wzdłuż ciemnego korytarza.

- Nie, to jest najsłabiej strzeżony budynek w całym mieście - odparł głośno i wyraźnie.

- W sumie kto by chciał wkradać się do biblioteki. A czekaj, my - skitowałam, szukając po omacku jego ciała, ponieważ słyszałam tylko jego głos i bałam się, że za moment na coś wpadnę.

- Nie pożałujesz, zobaczysz - odpowiedział w momencie, gdy w moje dłonie wpadł materiał jego podkoszulka. Wtedy również rozbłysło światło z latarki w jego telefonie. Spojrzałam prosto i dostrzegłam drzwi parę metrów przed nami. Gdy już je uchyliłam, moim oczom ukazało się duże pomieszczenie, pogrążone w półmroku przez światło ulicznych latarni, które padało przez duże okna. Obstawiałam, że był to hol.

Za wiele nie widziałam, jednak moją uwagę przykuły duże, marmurowe kolumny, pnące się po sam sufit. Aron poświecił wokół nas, więc przez chwilę migła mi recepcja, oraz schody obok niej. Chłopak złapał moją dłoń i bez słowa zaczął ciągnąć w nieznanym mi kierunku.

Po chwili podeszliśmy do kolejnych drzwi, a gdy Aron pchnął je, moim oczom ukazała się ogromna sala z regałami wzdłuż ściany. Tutaj również jedynym źródłem światła były latarnie na zewnątrz, przez co pomieszczenie trwało w klimatycznym półmroku.

Regały z książkami ciągły się po sam sufit, a mniej więcej po środku wysokości całego pomieszczenia znajdowała się antresola, która umożliwiała dostęp do każdej półki. Na środku stały okrągłe stoły, a nad każdym zwisały trzy żarówki. Cała biblioteka dawała przyjemny, starodawny klimat.

- Ładnie, prawda? - usłyszałam tuż przy uchu.

- Cudne miejsce - odparłam, rozglądając się po pomieszczeniu.

Podeszłam do pierwszego regału po mojej lewej i błądziłam dłonią po brzegach książek, wędrując wzdłuż. Przelatywałam wzrokiem po nazwach i już po chwili wychwyciłam dwie książki, które miałam przyjemność czytać.

Aron szedł środkiem w stronę stołów, a ja powolnym krokiem szłam tuż przy regałach z lekkim uśmiechem na ustach. Nigdy nie miałam okazji być w tej bibliotece, ponieważ zawsze zamawiałam książki przez internet i czytałam na oknie w moim pokoju. Oczywiście również dlatego, że nadzwyczajniej w świecie nie chciało mi się iść taki kawał drogi. Jednak teraz, gdy posiadałam już prawo jazdy z chęcią będę odwiedzać to miejsce.

Kiedy już rozejrzałam się po całej bibliotece, skierowałam się do stolika przy którym siedział Aron i coś czytał. Zaciekawiona usiadłam obok niego i przysunęłam maksymalnie krzesło.

- Co czytasz? - zapytałam, zaglądając mu przez ramię.

- Niemądre mądrości - odparł, przymykając książkę, aby pokazać mi okładkę. - zbiór różnych myśli - dodał.

Zerknęłam na pierwszy cytat u góry strony, który napisany był lekko pochyłą czcionką, a brzmiał:

"Umyśliłem nie kochać, aż do życia kresu,
Mam ja serce z żelaza, lecz ty masz z magnesu!"

Zleciałam wzrokiem na sam dół strony i przeczytałam kolejny cytat, który brzmiał:

"świat traci kolejną szansę na miłość. A to, co miało być twoją iskrą, staje się pożarem, w którym płonie wszystko do czego niemrawie się przytulasz. Burzyć - budować. Nie będzie łatwo, ale wybór należy do ciebie."

- Niektórzy przychodzą tutaj zagubieni i otwierają książkę na przypadkowej stronie. Cytat, który zobaczą jako pierwszy, pomaga im podjąć właściwą decyzję. Coś jak przepowiednia - wyjawił chłopak, wlepiając wzrok w moje tęczówki.

Zmarszczyłam brwi, ponieważ w oczach Arona dostrzegłam pewnego rodzaju drzazgę. Coś siedziało w nim bardzo głęboko i sprawiało wewnętrzny ból. Nie podobało mi się to. Nie chciałam aby Aron cierpiał.

- Camilla. - Wzdrygnęłam się, kiedy chłopak zaczął machać mi dłonią przed twarzą. Otrząsnęłam się z zamyślenia i skupiłam na nim swoją uwagę - Pytałem, czy chcesz spróbować.

- Czego? - zapytałam zdezorientowana. Aron westchnął ciężko i pokręcił głową w rozbawieniu. Po chwili dotarł do mnie sens jego słów. - Przepraszam. Jasne, jestem ciekawa co przepowiada mi książka - skitowałam.

Aron zamknął książkę i podsunął mi ją pod nos. Położyłam ją brzegiem na stole i jeżdżąc palcami po kartkach, otworzyłam mniej więcej w połowie. Pomachałam palcem w powietrzu, a następnie wskazałam nim przypadkowy punkt na kartce.

Zaciekawiona spojrzałam na treść i przeczytałam na głos:

- Czasami zło, które nas niszczy, stoi tuż obok. - Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Arona.

- Czasami, to to jest głupota - odparł zdezorientowany i wyrwał mi książkę z dłoni - teraz ja.

Chłopak zamknął książkę, a następnie otworzył na przypadkowej stronie, gdzieś na końcu. Wskazał palcem na drobny druk i przeczytał:

- Szczęście przychodź nagle i równie nagle potrafi zniknąć. - Aron przez dłużą chwilę wpatrywał się w czarny druk, a potem zamknął książkę z hukiem. - Wystarczy na dzisiaj. Chodź, pokaże ci coś - odparł i wstając od stolika, poszedł w nieznanym mi kierunku.

Ja również wstałam i ostatni raz spoglądając na bordową książkę, ruszyłam za chłopakiem. Wchodził po schodach na drugie piętro, więc powędrowałam za nim. Również i tam się rozglądałam, cały czas idąc za Aronem.

Podeszliśmy do jednej z półek, a Aron zaczął ściągać z niej wszystkie książki i kłaść na stoliku obok nas.

- Co ty robisz? - zapytałam zdezorientowana.

- Zobaczysz - odparł tylko. Po chwili zaczęły ukazywać się różne napisy na tylnej ścianie półki. Potrzebowałam paru sekund, aby dostrzec, że są to imiona i inicjały.

Podeszłam bliżej i schylając się lekko, przeskanowałam wzrokiem deskę, na której powoli brakowało miejsca od ilości podpisów.

- Brałeś w tym udział? - zapytałam, szukając tak dobrze znanego mi imienia. Nie było to jednak proste, wśród tylu imion. Aron uśmiechnął się i wskazał palcem na sam róg, gdzie widniało jego imię. Było napisane pochyłą czcionką, a pierwsza literka przeważała wielkością. - Idiotyczne - zaśmiałam się.

- Nieprawda, to na pamiątkę, że tu byli - odparł. - Ty też powinnaś - dodał, na co od razu pokręciłam głową.

- Nie mam zamiaru brać udziału w dewastowaniu miejsca publicznego - odpowiedziałam, dumnie unosząc brodę. Aron spojrzał na mnie z politowaniem.

- Camilla, ty się wkradłaś do biblioteki, a masz problem z podpisaniem się na tyle półki? - parsknął chłopak, za co spiorunowałam go wzrokiem.

- Zamknij się - nakazałam rozbawiona i znów przejechałam wzrokiem po podpisach. Było wiele serduszek, a w nich po dwa imiona. Uśmiechnęłam się i powędrowałam spojrzeniem dalej.

Wtedy w oczy rzuciło mi się pewne imię, które miałam wrażenie, że gdzieś już słyszałam.

Monie.

Byłam wręcz pewna, że skądś je znam, ale nie wiedziałam skąd.

- Ułóżmy je spowrotem - westchnął Aron i zaczął znów układać książki na półce. Otrząsnęłam się, gdy zakrył książkami powód mojego zamyślenia.

Gdy już ułożyliśmy wszystko na swoim miejscu, Aron bez słowa ruszył spowrotem na dół. Zmarszczyłam brwi, a w tym samym momencie dostałam olśnienia. Rozmowa Simona i Arona, po tym jak nieznajomy chłopak wszedł do mojego domu z nożem. Wtedy padło to imię.

- Myślisz, że to sprawka Draco? - usłyszałam cichy głos Simona.

- Tego się obawiam, ale jaki jest powód.

- A brałeś pod uwagę, że to może być to samo, co z Monie?

- Nie! - zaprotestował ostro Aron. - Nie biorę tego pod uwagę. Po prostu nie.

- A co jeśli...

- Nie ma jeśli! - wrzasnął, przez co się wzdrygnęłam. - Nie dopuszczę do tego.

Nie podobało mi się to, ale nie chciałam pytać. Bałam się, że pytając Arona o co w tym wszystkim chodziło, może się zdenerwować, a wtedy cały miły wieczór legnie w gruzach. Nie chciałam się z nim kłócić, a coś podpowiadało mi, że poruszając ten temat, mogę zrzucić na siebie lawinę.

Westchnęłam ciężko i również ruszyłam na dół. Gdy byłam już na dole schodów, przystanęłam w miejscu, patrząc jak Aron siada na ziemi, a następnie się kładzie.

- Co ty robisz? - zapytałam zdezorientowana.

- Połóż się obok - odparł cicho, wlepiając wzrok w sufit nad nami.

- Po co? - zapytałam, a mimo wszystko zaczęłam stawiać małe kroki w jego kierunku.

- Chce ci coś pokazać - wyjaśnił, nawet na mnie nie spoglądając.

Bez słowa sprzeciwu, podeszłam do niego i położyłam się na zimnych kafelkach, tuż obok niego. Chwilę tak leżeliśmy, gdy nagle Aron poszperał po kieszeniach bluzy i wciągnął małą latarkę. Zastanawiałam się, co jeszcze można znaleźć w jego kieszeniach.

- Zamknij oczy - nakazał, więc tak uczyniłam. Przymknęłam powieki z lekkim uśmiechem, a mimo wszystko widziałam światło, które Aron skierował na sufit. Nie wiedziałam co miał w zamiarze, lecz ufałam mu i nie miałam powodów, aby było inaczej.

Chwilę tak leżałam, zastanawiając się o co może chodzić. Byłam cholernie ciekawa, jednak powstrzymałam się przed uchyleniem niezauważalnie powiek i podpatrzeniem.

- Otwórz - nakazał, a światło latarki zgasło. Otworzyłam więc oczy i spojrzałam na wprost prosto na sufit nad nami. Moim oczom ukazały się dwa słowa, namalowane fluorescencyjną farbą, przez co świeciły w ciemności.

Jesteśmy jednością...

Zamarłam i lekki uśmiech zniknął z mojej twarzy. Spojrzałam w bok na Arona i jakież było moje zdziwienie, gdy spostrzegłam, że jego bladobłękitne tęczówki patrzyły prosto na mnie.

Znów zatraciłam się w ich głębi i wpatrywałam się w nie, niczym zahipnotyzowana. Patrzyły tylko i wyłącznie na mnie. Teraz liczyliśmy się tylko my. Ja i on. Camilla i Aron. Jedność.

- Kocham cię - wyszeptał, a ja zesztywniałam. On to powiedział. Aron powiedział te dwa cholernie potężne słowa, które spowodowały, że moje serce zaczęło potwornie kołatać. Oddech ugrzązł mi gdzieś w gardle, a po ciele przeszły potworne ciarki. On naprawdę to powiedział. Cholera, Aron mnie kocha.

- Aron... - zaczęłam, lecz nie dane mi było skończyć, ponieważ rozbrzmiała cicha melodyjka, która obwieszczała, że ktoś właśnie dzwonił do chłopaka. Zaklęłam w myślach, jednocześnie układając listę tortur, jakie przeprowadzę na osobie, która raczyła zadzwonić w takim momencie.

Aron wyciągnął telefon spojrzał na wyświetlacz, po czym wstał i odebrał.

- Co jest? - zapytał od razu, co oznaczało, że był to ktoś istotny. Nagle chłopak cały się spiął i spojrzał na mnie. - Dobra.

Zmarszczyłam brwi w pytający sposób, lecz chłopak nijak na to nie odpowiedział, a tylko ciągle przyglądał mi się z zaciętością. Nie rozumiałam jego reakcji, jednak pozostało mi tylko czekać, aż sam mi powie.

- Zapakuj samochód, już wracamy - oświadczył i rozłączył się. Podniosłam się do siadu i w przerażeniem na niego spojrzałam.

- Co się stało? - zapytałam. Wtedy przerażony wzrok chłopaka spoczął na mnie, a ja poczułam jak mrozi mi krew w żyłach. Aron się bał...

***

Hej miśki!!

Nawet nie wiem, co miałabym wam powiedzieć, dlatego po prostu przepraszam...

Jak wrażenia? Koniecznie dajcie znać :)

buziaki<3

Continue Reading

You'll Also Like

24.9K 2.4K 14
(okładka ulegnie zmianie) 16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochro...
42.9K 1.7K 11
Część II trylogii Mafia Vivian Scott po ucieczce z domu Demona, wyprowadza się do Europy razem z ciotką. Kobieta zaczęła szkolić dziewczynę, aby ta p...
67.1K 3.7K 22
Tego chłopca nikt nie nauczył kochać. Poznajcie Logana Thornhill'a, Aroganckiego Króla Wszystkiego, który ma wszystkich w garści. Wszystkich z wyjątk...
110K 3.8K 44
Życie w Brighton School, szkole dla bogatych i rozpuszczonych dzieciaków, dla których każdy dzień to pokaz mody i luksusowych przyjemności. Valentine...