Above all (chroń mnie)

By jaskierka_

86.4K 2.5K 2.5K

ZAKOŃCZONA! ~Pierwsza część dylogi Suffering~ Camilla wiedzie spokojne życie. Do czasu, aż z niewyjaśnionych... More

Prolog
Rozdział 1 - Rumienisz się
Rozdział 2 - Nic Ci nie jest?
Rozdział 3 - Jake zjebałeś
Rozdział 4 - Od miłości do nienawiści
Rozdział 5 - Brud i krew
Rozdział 6 - Rany
Rozdział 7 - Coraz bliżej
Rozdział 8 - Cisza przed burzą
Rozdział 10 - Zbyt wiele
Rozdział 11 - Poznając mordercę
Rozdział 12 - Powrót zła
Rozdział 13 - Nadzieja
Rozdział 14 - Z nią
Rozdział 15 - Zmartwienie
Rozdział 16 - Zdrajca
Rozdział 17 - Moja Camilla
Rozdział 18 - Przepowiednia
Rozdział 19 - Ucieczka
Rozdział 20 - O losie...
Rozdział 21 - Kawałek okrutnej prawdy
Rozdział 22 - Gdzie ona jest?
Rozdział 23 - Odsiecz
Rozdział 24 - To koniec
Rozdział 25 - Nadzieja umiera ostatnia
Rozdział 26 - Jej już nie ma
Rozdział 27 - Pożegnanie
Rozdział 28 - Nostalgia
Rozdział 29 - Ból psychiczny
Rozdział 30 - Cała prawda
Epilog
Druga część

Rozdział 9 - Prywatny ochroniarz

2.7K 79 99
By jaskierka_

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Domyśliłam się, że jest to spowodowane wczorajszym uderzeniem nią o ścianę. Próbowałam zasnąć jeszcze chociaż na pół godziny, jednak ból był zbyt silny. Powolnie wyszłam z łóżka i trzymając dłoń na czole, skierowałam się do łazienki. Zajęło mi to dobrą minutę i było to bardzo męczące i bolesne. Kiedy w końcu znalazłam się przed lustrem, spojrzałam na swoje odbicie.

Od razu w oczy rzuciła mi się szyja. Mimowolnie jęknęłam z niezadowolenia. Nienawidziłam swojego ciała za te wszystkie siniaki, które wychodziły po lekkim uderzeniu. Biorąc pod uwagę z jaką siłą moja szyja została w nocy ściśnięta, przeraziłam się na widok siniaka. Był ogromny i okropnie ciemny. Patrzyłam na niego z obrzydzeniem. Był w odcieniu fioletu oraz zieleni. Zrobiłam grymas, kiedy dotknęłam szyi palcami dłoni i poczułam okropny ból. Jakby ból głowy był za małym problemem.

Gdyby nie ból i siniak, który przypomina mi o tym wydarzeniu, najpewniej zapomniałabym o tym w mgnieniu oka, dusząc w sobie wszystkie emocje jakie mi przy tym towarzyszyły. Odkręciłam zimną wodę i podkładając dłoń pod strumień, przyłożyłam sobie ją do skroni. Opanowała mnie lekka ulga, jednak to nadal było zbyt mało, żeby ból mi nie przeszkadzał.

Przemyłam całą twarz zimną wodą. Po skorzystaniu z toalety podeszłam do toaletki i nałożyłam na szyję grubą warstwę podkładu, korektora i pudru. Siniak mimo wszystko prześwitywał i było widać lekki cień, jednak nie dało zrobić się nic więcej. Lepiej nie będzie.

Ubrałam szare dresy oraz czarną koszulkę z krótkim rękawkiem, która włożyłam w spodnie. Tak ogarnięta zeszłam na dół do kuchni. Pokonanie schodów zajęło mi dobre parę minut, a kiedy już dopadłam szafkę z lekami, ujrzałam światełko w tunelu. Nie zwróciłam nawet uwagi na Jake'a i Sonię, którzy siedzieli w salonie i jedli śniadanie oglądając jakiś program. Moim celem było pudełko z lekami i te jedne konkretne na ból głowy.

Nalałam sobie do szklanki wody i wyjmując z opakowania jedną białą pastylkę, włożyłam do ust i popiłam wodą. Lekko gorzkawy smak rozniósł się po mojej jamie ustnej, więc wypiłam całą wodę, jaką miałam w szklance. Kiedy doszczętnie pozbyłam się tego okropnego smaku, przeszłam do salonu i usiadłam na fotelu. Chciałam chwilę poczekać, aż ból ustąpi.

- Wszystko w porządku? - zapytała mnie Sonia, gdy zauważyła z jakim trudem stawiam kroki. Wyglądałam okropnie i równie okropnie się czułam.

- Tak po prostu źle się czuję. - odpowiedziałam, posyłając jej blady uśmiech. Odwzajemniła go równie sztucznych uśmiechem, jakim ja obdarowałam ją. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie umiem udawać uśmiechu. Usiadłam na fotelu i wbiłam wzrok w telewizor.

Jednak już po chwili nie mogłam patrzeć na ekran, ponieważ głowa pulsowała mi niemiłosiernie. Dlatego też przeniosłam swój wzrok na nich. Jakież było moje zdziwienie, kiedy oboje patrzyli na mnie w dziwny sposób. Nie wiedziałam o co im chodzi, więc posłałam im pytające spojrzenie.

- Coś się stało? - zapytałam cichym głosem.

- Moi rodzice się odezwali. - poinformowała mnie dziewczyna. Na mojej twarzy od razu wykwitł uśmiech. Nie wiem jednak jak oni go odebrali, ponieważ przez ból głowy, nie było to przyjemne. Mimo że na zewnątrz robiłam jakieś durne grymasy, w środku naprawdę szczerze cieszyłam się z tej wiadomości. To oznaczało, że jest nadzieja i nie wszystko stracone.

- To super. - przyznałam szczerze. Dziewczyna uśmiechnęła się ucieszona.

- Chcą, abyśmy przyjechali, żeby poznali Jake'a. - oświadczyła dziewczyna, a ja spojrzałam na mojego brata. Nie odezwał się ani słowem, odkąd tu przyszłam. Jednak wydawał się być równie szczęśliwy, co dziewczyna.

- To świetnie. Kiedy jedziecie. - zapytałam zaciekawiona. W duchu miałam nadzieję, że wszystko się ułoży i będzie dobrze.

- Za trzy dni. - odezwał się nareszcie mój brat. Wydawał się być naprawdę szczęśliwy. Również się cieszyłam, że w końcu coś ruszyło.

- To super. - przyznałam, jednak przez moje samopoczucie nie brzmiało to szczerze. Brzmiałam, jakbym mówiła to na siłę. Naprawdę nie chciałam, żeby tak to wyglądało, ale czułam się naprawdę koszmarnie i nie miałam na nic siły.

- Camilla, na pewno wszystko okej? Źle wyglądasz. - dziewczyna patrzyła na mnie z troską w oczach.

- Tak. Po prostu, chyba coś mnie bierze. Pewnie będę chora. - skłamałam, ponieważ fizycznie czułam się w porządku. Głowa powoli, ale jednak przestawała mnie boleć i nic poza tym mi nie było. No może prócz lekkiego bólu na szyi, ale to nie było ważne.

Gorzej było ze mną psychicznie. Myśli zalewały mnie z każdej strony, a wspomnienia minionej nocy przygniatały do ziemi. Miałam tak dużo pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Dobijało mnie to i najzwyczajniej w świecie przytłaczało. Jak mogłam nosić na ustach uśmiech, kiedy w mojej głowie krążyły myśli i świadomość, że ktoś chce mojej krzywdy.

Jednak nie chciałam również im tego mówić. Nie chciałam ich współczujących spojrzeń i milutkich słówek wsparcia. Nie chciałam, aby się martwili i zadawali zbędne pytania od których byłoby mi tylko gorzej. Nie chciałam tej całej szopki, więc jedynym rozwiązaniem jakie mi zostało, jest dusić wszystko w sobie i udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku.

- Może idź się połóż? - zaproponował mój brat, również posyłając mi zmartwione spojrzenie.

To był dobry pomysł i tak zrobiłam. Podreptałam do pokoju i wróciłam do łóżka. Włączyłam jakieś bajki, a po krótkiej chwili do mojego pokoju przyszła Sonia, która przyniosła mi śniadanie. Byłam jej bardzo wdzięczna za to.

Nie opuszczałam pokoju przez cały dzień. Wychodziłam tylko po jedzenie do kuchni i odrazu wracałam do pokoju. Odwiedzili mnie również rodzice, którzy pytali czy coś się stało. Im również powiedziałam że chyba będę chora i jestem zmęczona. Nie chciałam na razie nikogo widzieć. Nie chciałam widzieć ich wzroku, który wyraźnie mówił, że coś tu jest nie tak. Jednak najbardziej męczący wzrok był ten Jake'a. W jego oczach jasno widać było, podejrzenia, że to wszystko przez Arona.

Dlatego też powiedziałam mu, że to przez ogromną ilość jedzenia, która zjadłam z przyjaciółmi poprzedniego dnia. Miałam nadzieję, że uwierzył.

Tak więc spędziłam cały dzień. Na leżeniu, oglądaniu bajek i spaniu. I w sumie spędziłam tak jeszcze dwa kolejne dni. Nie wychodziłam z łóżka. Nikt do mnie nie przychodził. Nie wiem czy ktoś dzwonił, bądź pisał, ponieważ telefon mi się wyładował, a ja postanowiłam go tak zostawić. Nikt również z rodziny nie powiedział mi, że ktoś przyszedł.

Sonia przychodziła do mnie trzy razy w ciągu dnia, przynosząc mi posiłki. Jake przychodził do mnie raz, pytając czy czegoś potrzebuje. Mama odwiedzała mnie wieczorami i chwilę ze mną rozmawiała, a tata ukradkiem przynosił mi słodycze. Cieszyłam się, że tak o mnie dbali. Ze mimo wszystko się o mnie martwili i chcieli aby było mi dobrze.

Minęły trzy dni. Czułam się już o wiele lepiej i właśnie stałam przed domem, żegnając się z Jake'iem i Sonią. Jechali do jej rodziców, aby mogli poznać chłopaka. Cieszyłam się, że dali im szanse. Sonia potrzebuje wsparcia od strony rodziców. Może i dziewczyna oswoiła się z myślą, że będzie młodą mamą, jednak wiedziałam, że w środku brakowało jej wsparcia od strony rodziców.

- Jedźcie bezpiecznie. - powiedziałam do dziewczyny, posyłając jej ciepły uśmiech.

- Brzmisz jak moja mama. - parsknęła dziewczyna. W tym sam czasie Jake wyszedł z domu i stanął obok nas.

- Jedziemy? - zapytał dumnie. Dziewczyna pokiwała głową i posłał mi ostatni szeroki uśmiech, który odwzajemniłam. - Pilnuj domu. - rzucił mój brat, na co zmarszczyłam na niego brwi.

- Nie jestem psem, żeby domu pilnować. - oburzyłam się z lekkim uśmiechem. Chłopak parsknął pod nosem i czochrając mi lekko włosy, skierował się do samochodu.

Oboje wpakowali się do pojazdu i machając mi na pożegnanie, odjechali z podjazdu. Rodziców nie było, ponieważ jak zwykle siedzieli od rana w pracy. Westchnęłam ciężko i rozglądając się po okolicy, wróciłam do domu i zamknęłam drzwi na klucz. Od ostatnich wydarzeń jestem naprawdę ostrożna i dmucham na zimne.

Była dopiero jedenasta rano, więc zrobiłam sobie kawę i siadając na oknie w swoim pokoju, zaczęłam czytać. Uwielbiałam te metodę ucieczki od rzeczywistości. Można było przenieść się do innego, lepszego świata i zapomnieć o wszystkich problemach.

I tak czytałam i czytałam. I czytałam. Wypiłam tak jedną kawę. Potem herbatę. Potem jeszcze jedną herbatę i jeszcze jedną. W skrócie, cały dzień spędziłam w ten właśnie sposób. Na piciu herbaty i czytaniu. W sumie przeczytałam dwie książki i nie zauważyłam, kiedy nastał wieczór. Za oknem było już ciemno, więc zakładałam, że jest już po dwudziestej drugiej. Nigdy nie zdarzyło mi się całego dnia spędzić na czytaniu.

Lekko po dwudziestej trzeciej, do domu wrócili rodzice. Wtedy zbiegłam na dół i siadając przy wyspie w kuchni, patrzyłam co kupili. W większości były to produkty spożywcze, jednak między nimi były również kosmetyki i inne domowe rzeczy.

- Jake i Sonia pojechali dawno? - zapytała mama, wkładając jajka do lodówki.

- Rano wyjechali. Jakoś o jedenastej. - odparłam, biorąc gryza drożdżówki, które kupili.

- To teraz zostaniesz sama. - westchnął mężczyzna, rozszerzając na mnie oczy.

- Nie rozumiem. - zmarszczyłam brwi na jego słowa.

- Ojciec nie umie trzymać języka za zębami. - rzuciła mama, uderzając tatę w ramię. - Skarbie, my też za niedługo będziemy wyjeżdżać. Mamy pierwszą delegacje. - wyjaśniła delikatnie kobieta, opierając się o blat. Nie ruszyło mnie to jakoś bardzo. Od dawna mówili nam, że jak dostaną awans, będą musieli często i na długo wyjeżdżać. Może już się z tym pogodziłam i przyswoiłam to do wiadomości, że przez większość czasu nie będzie ich w domu. Tygodniowe wyjazdy nie brzmiały tak źle.

- Na ile? - zapytałam z pełnymi ustami.

- Trzy tygodnie. - rzucił tata, jak gdyby nigdy nic. Znowu dostał od mamy w ramię. Spiorunowała go wzrokiem i spojrzała na mnie.

A ja? Nie dowierzałam. Tydzień, okej. Ale trzy? Miałoby ich nie być w domu, przez trzy tygodnie? Nie dopuszczałam tego do swoich myśli. Byłam przygotowana na maximum dwa tygodnie, ale nie trzy.

- Na tak długo? Gdzie wy jedziecie? - zapytałam, prawie wypluwając drożdżówkę na stół. Mama westchnęłam ciężko, posyłając mi zmartwione spojrzenie. Nie chciałam aby się martwiła. Byłam już duża i nie mogłam ich trzymać w domu. Nie mogłam ich ograniczać. Nie chciałam aby wybierali między mną, a karierą zawodową i marzeniami. Wiedziałam, że od zawsze pragnęli tej pracy i ja nie miałam prawa im jej zabierać.

- Lecimy do San Diego. - odrzekła kobieta, ciągle patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem.

- Trochę daleko, ale okej. - odparłam spokojnie.

- Na pewno? Możemy to odwołać.

- Mamo, nie. Jestem już dojrzała i sobie poradzę, a wiem jak bardzo marzyliście o tej pracy i nie chce żebyście wybierali między mną, a marzeniami. Lećcie i skopcie im tyłki, czy co wy tak robicie. - wytłumaczyłam dobitnie. Chyba podziałało, ponieważ mama się rozluźniła i posłała mi dumny uśmiech. - Poza tym, za niedługo wracaj Jake i Sonia, więc nie będę sama. - dodałam, pakując sobie do ust ostatni kawałek drożdżówki.

- No dobrze. - westchnęła kobieta i wróciła do wypakowywania zakupów.

I tak spędziłam kolejne cztery dni. Przez całe dnie siedziałam w domu i samotnie spędzałam czas, a gdy wieczorem wracali rodzice, jedliśmy kolację i rozmawialiśmy do późna.

Był właśnie niedzielny wieczór, kiedy stałam w progu sypialni rodziców i patrzyłam jak pakują się do walizek. Mama goniła po domu jak poparzona. Wbiegała do łazienki, po czym z niej wybiegała i po wrzuceniu czegoś do torby, znów wybiegła z pokoju. Tata za to spokojnie wyjmował swoje rzeczy z garderoby i układał w walizce. Mama od zawsze ba rozbiegana i wszystko robiła, żeby tylko było. Tata za to wszystko musiał mieć poukładane i na swoim miejscu. Przeważnie jest odwrotnie, ale moi rodzice są specyficzni.

- Przelałem Ci pieniądze, żebyście nie zdechli z głodu. Kolejny przelew zrobię za tydzień. - poinformował mnie mężczyzna, odkładając telefon na komodę obok łóżka. Posłałam mu rozbawione spojrzenie.

- Kiedy Sonia z Jake'iem wrócą, powiedz mu, żeby do mnie zadzwonił. - powiedziała moja rodzicielka, kiedy wbiegała do sypialni i znów wrzuciła coś do torby. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem.

Rodzice skończyli się pakować i szykowali się do spania, ponieważ wyjeżdżają wcześnie rano. Ja siedziałam u siebie przy biurku i sprzątałam w szufladach, kiedy oboje weszli do mojego pokoju. Odwróciłam się w ich stronę i posłałam szeroki uśmiech.

- Idziemy już spać, więc przyszliśmy się pożegnać. - wytłumaczyła kobieta, stojąc w progu pomieszczenia. Pokiwałam lekko głową, wstając od biurka. - Będziemy dzwonić w wolnej chwili, sprawdzić czy dom nadal stoi. - parsknęła pod nosem.

- Bądźcie ostrożni. - odparłam z lekkim uśmiechem.

- Wrócimy za trzy tygodnie. Dobranoc kochanie. - powiedział tata, podchodząc do mnie i całując mnie w czoło, po czym opuścił mój pokój. Następnie mama mocno mnie przytuliła i również wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Westchnęłam ciężko i wróciłam do biurka. Skończyłam sprzątać szuflady i zeszłam na dół jeszcze coś zjeść, ponieważ mój brzuch upominał się o posiłek, mimo że jadłam niedawno kolację. Następnie wzięłam długi prysznic i z maseczką na twarzy, słuchałam muzyki na słuchawkach. Kiedy minęło piętnaście minut, zdjęłam maseczkę i przygotowując twarz do snu, położyłam się do łóżka i zasnęłam.

***

Minęły kolejne dwa dni. Był wtorek, a ja właśnie czekałam na kuriera, który miał mi przywieźć paczkę z nowymi książkami. Nie mogłam się doczekać, aż je rozpakuje i powącham ten specyficzny zapach. Uwielbiałam zapach nowych książek. Potrafię wąchać nawet nowe podręczniki. Nie żebym lubiła szkole, albo dany przedmiot. Ja kochałam zapach książek.

Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, wstałam z kanapy energicznie i pobiegłam na korytarz. Bez zastanowienia otworzyłam drzwi, jednak nie spodziewałam się, że nie będzie to kurier, a...

- Jake? - zapytałam widocznie zdziwiona. Nie jego się spodziewałam. - Wróciliście już? Gdzie jest Sonia? - rzuciłam, szukając wzrokiem uroczej blondynki, jednak nigdzie jej nie widziałam.

- Ciebie również miło widzieć. - skitował mój brat i wszedł do domu. Dla pewności rozglądnęłam się jeszcze po podwórku i kiedy byłam pewna, że nie ma z nim dziewczyny, zamknęłam drzwi i ruszyłam za nim do salonu.

- Gdzie jest Sonia? - powtórzyłam pytanie, kiedy to chłopak wyjął z dużej szafy, stojącej przy ścianie walizkę. Teraz byłam już totalnie zdezorientowana.

- Została. - odparł jakby nigdy nic i powędrował z walizką w stronę schodów. Od razu ruszyłam za nim.

- Jak to została? Dlaczego? - dociekałam, idąc za nim do jego pokoju. Chłopak położył walizkę na łóżku i zaczął pakować do niej swoje rzeczy. O co do cholery w tym wszystkim chodziło?

- Przyjechałem tylko po więcej rzeczy i wieczorem znowu jadę. - poinformował mnie chłopak, a ja jeszcze bardziej go nie rozumiałam.

- Dlaczego? Stało się coś? Z Sonią wszystko w porządku? - zadawałam głupie pytania, aby tylko czegoś się dowiedzieć.

- Camilla posłuchaj. - Jake przystanął w miejscu. - Z Sonią wszystko gra. Rozmowa z rodzicami przeszła świetnie. Przeprosili ją i powiedzieli, że jej pomogą. I chyba mnie polubili. Zostajemy tam na dłużej, ponieważ Sonia tęskniła za domem i rodzicami, a ja nie chce jej zostawiać. - wytłumaczył mi mój brat, a ja w końcu wszystko zrozumiałam. Odetchnęłam z ogromną ulgą, że wszystko jest w porządku.

Na prawdę zaczynałam się martwić, chociaż nie było kompletnie czego. W tym samym czasie usłyszałam dzwonek do drzwi i tym razem byłam pewna, że to jest kurier. Zbiegłam więc po schodach i rzuciłam się do drzwi. Otworzyłam je z zamachem i posłałam wysokiemu mężczyźnie szeroki uśmiech.

- Paczka dla Pani Camilli...

- To ja. - nie dałam mu dokończyć, ponieważ rozpierała mnie radość.

- Taak. - odparł leniwie. Na oko był po trzydziestce i chyba to nie była jego wymarzona praca. Za to ja byłam przeszczęśliwa.

- Gdzie mam podpisać? - zapytałam, szukając wzrokiem jakiejś kartki, bądź tabletu. Mężczyzna wręczył mi podkładkę, na której była kartka, oraz podał mi długopis i wskazał rubrykę. Szybko machnęłam swoje imię i nazwisko i oddałam mu jego własności.

- Paczka jest tutaj. - facet wskazał ręka na duże pudło leżące przy jego nogach. Patrzyłam na nie z iskierkami zadowolenia i podekscytowania. - Pomóc Pani je wnieść? Jest trochę ciężkie. - zapytał, ale ja od razu pokręciłam głową.

- Dziękuję, poradzę sobie. Dowidzenia. - odparłam bez zastanowienia, czekając aż mężczyzna odejdzie. Posłał mi znudzone spojrzenie i skierował się do wyjścia z posesji.

Sięgnęłam po pudełko, jednak przeliczyłam swoje możliwości, ponieważ było bardzo ciężkie. Jednak prawie pięćdziesiąt książek nie jest takie lekkie jak mi się wydawało. Podniosłam jego jedną stronę i ledwo przełożyłam przez próg, a następnie wepchnęłam pudełko do środka. Zamknęłam za sobą drzwi i wsunęłam je w głąb domu, zostawiając obok schodów. W tym samym czasie na dół zszedł Jake, a gdy zobaczył ogromne pudło, spojrzał na mnie jak na wariatkę?

- Kolejne książki? Gdzie ty chcesz je zmieścić? - zapytałam, stając obok mnie.

- To już moje zmartwienie. - odparłam dumnie.

- Pomóc Ci to wnieść? - zapytał, kiwając w stronę pudła. Posłałam mu cyniczny uśmiech, a on od razu wiedział o co chodzi. To nie pierwszy raz, kiedy pomaga mi wnosić paczkę z książkami do pokoju. Chłopak westchnął ciężko i łapiąc karton, uniósł go do góry.

- O kurwa, ile tym razem? - jęknął, stawiając pierwsze kroki na schodach. Nie zdziwię się, jeśli to pudło go przygniecie.

- Prawie pięćdziesiąt? - raczej zapytałam niż stwierdziłam.

- Japierdole. - skitował Jake i więcej już nic nie mówił. Wniósł ogromne pudło do mojego pokoju i z hukiem postawił je na środku pomieszczenia. - Ciekawe jakbyś sobie poradziła beze mnie.

- Rozpakowałabym je na dole. - odparłam obojętnie. Chłopak posłał mi podejrzane spojrzenie, po czym wyszedł z pokoju.

Otworzyłam paczkę i zaczęłam wyjmować każdą książkę po kolei i dokładnie oglądać okładkę i czytać opisy. Zachwycałam się każdą jedną. Zwracałam uwagę na okładkę, ewentualne ilustracje, oraz na zapach. Potem wyciągnęłam z półki pod siedziskiem przy oknie wszystkie książki, które już przeczytałam i odłożyłam na bok. Następnie postawiłam tam wszystkie nowe książki, które miałam zamiar przeczytać w najbliższą czasie. Te, które mi się nie zmieściły, zostawiłam w kartonie i włożyłam do szafy. Z piwnicy przyniosłam jeszcze jedno pudło i włożyłam do niego przeczytane książki, i wyniosłam do schowka obok schodów.

Dwie godziny później zeszłam na dół, aby coś zjeść. Kiedy weszłam do salonu, dostrzegłam Jake'a, który coś już jadł.

- Zamówiłem nam obiad. - wytłumaczył, nie odrywając wzroku od jakiegoś programu telewizyjnego. Usiadłam obok niego i razem zjedliśmy obiad, po czym pojechaliśmy jeszcze na zakupy.

Wróciliśmy do domu dość późno i Jake musiał już wyjeżdżać. Opierałam się o ścianę w korytarzu i patrzyłam jak wiąże buty. I wtedy uświadomiłam sobie jedną, ale i istotną rzecz. Ja zostaje sama. Zostaje sama w domu na prawie trzy tygodnie. Nie wydawało mi się to dobrym pomysłem, zważając na to, że są ludzie którzy polują na moje życie. Zaczęłam się poważnie denerwować, ponieważ naprawdę się o siebie bałam.

- Musisz tam jechać? - zapytałam z nadzieją. Wiedziałam, że nie mogłam zabronić mu jechać i kazać zostać. Chciał być przy Sonii i to było dla mnie zrozumiane. Jednak gdzieś w środku miałam nadzieję, że jednak zostanie i nie będę musiała martwić się o swoje życie. Chłopak wyprostował się i spojrzał na mnie.

- Poradzisz sobie. Poza tym masz cały dom dla siebie. Ja bym się cieszył. - skitował mój brat, biorąc torbę z salonu. Ja niezbyt się cieszę, że będę sama i każdy będzie mógł mnie napaść.

- Nie jestem przyzwyczajona. - przyznałam szczerze. Nigdy nie zostawałam sama w domu na tak długi czas. Nie wiem jak to będzie wyglądało.

- Pora dorosnąć do tego. - westchnął stając obok wyjścia. - Trzymał się Cam. Jak coś to dzwoń.

- Jedź ostrożnie. - powiedziałam na odchodne, a gdy chłopak wyszedł od razu zamknęłam drzwi na trzy spusty. Tak dla bezpieczeństwa. Lepiej dmuchać na zimne.

Zasiadłam przed telewizorem z jedzeniem dookoła i przez resztę wieczoru oglądałam film. Chciało mi się spać, ale film naprawdę mnie zaciekawił i nie chciałam ominąć ani minuty. I oglądnęłam go, ale gdy tylko się skończył, moje powieki zrobiły się ociężałe i wpadłam w głęboki sen.

***

Obudziłam się nagle. Bez powodu. Po prostu otworzyłam lekko powieki i rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Przez pierwsza chwilę nie wiedziałam gdzie jestem, ponieważ nie wyglądało to jak mój pokój. Jednak po chwili przypomniałam sobie poprzedni wieczór.

Rozciągnęłam się na kanapie i zrzucając z siebie puchaty koc, postawiłam stopy na podłodze. Ziewnęłam ospale i skierowałam się do łazienki, gdzie ogarnęłam twarz oraz włosy. Następnie przygotowałam sobie śniadanie i posprzątałam salon.

Nie miałam co robić sama w domu, więc zadzwoniłam do Olivii i Patricka. Siedzenie samemu w domu było naprawdę nudne i męczące. Brakowało mi ludzi. Już po piętnastu minutach było u mnie. Usiedliśmy w ogrodzie, przy basenie z napojami w dłoniach.

- Masz wolną chatę na tak długo. Ja bym korzystał. - skitował mój przyjaciel, biorąc łyk napoju, po czym usiadł na skraju basenu.

- No ja liczę, że będziecie tu codziennie. - powiedziałam dumnie.

- Jestem za, ale z nią będzie problem. - rzucił Patrick, kiwając głową w stronę Olivii.

- Dlaczego? - zapytałam.

- Jadę do babci. - odrzekła dziewczyna. - Stęskniłam się za nią.

- Chyba raczej za jej nalewkami. - skitował chłopak. Sama się zaśmiałam, ponieważ często Olivia jeździ do babci, bo robi własne nalewki.

- To tak tylko przy okazji. - oburzyła się dziewczyna.

- Na ile jedziesz? - zadałam kolejne pytanie. Szczerze miałam nadzieję, że będą do mnie codziennie przyjeżdżać, a może i nawet nocować.

- Dwa tygodnie minimum. - odparła moja przyjaciółka. - Jak mi się spodoba, to zostanę na dłużej.

- Pojebało Cię. Pewnie, wszyscy mnie teraz pozostawiajcie. - rzuciłam obrażona.

- Masz jeszcze Patricka. On z wielką chęcią będzie przyjeżdżał, a nawet z tobą spał. - rzuciła dziewczyna z lekkim śmiechem. Patrick nie wytrzymał i ochlapał ją wodą.

- Zamkniesz się? - zapytał sarkastycznie chłopak.

- Jebnąć cię? - odbiła pałeczkę Olivia.

- Chlusnąć cię?

- A chlasnąć cię? - patrzyłam na nich jak się przekomarzają i podśmiechiwałam się pod nosem. Idioci. Chłopak już się nie odezwał.

- Ja myślę nad wzięciem jakiejś dorywczej na sierpień. - odparł chłopak. Mimowolnie opadły mi ręce. Posłałam mu wrogie spojrzenie, a on od razu odwrócił głowę.

- Żartujesz sobie? Chcesz iść do roboty? - zapytałam. Nigdy nie spodziewałabym się tego po Patricku. Był totalnym leniem i najchętniej nic by nie robił przez całe życie.

- Chce mieć pieniądze. - poprawił mnie.

- Rodziców poproś. Przecież na pewno Ci dadzą. - odparłam. Kompletnie go nie rozumiałam. Co mu do głowy strzeliło.

- Ewentualnie zapierdol im z portfela. - rzuciła dziewczyna, jakby nigdy nic. Posłałam jej piorunujące spojrzenie. - No cooo? - oburzyła się. - A co ty myślisz, że ja do roboty chodzę?

- Dostajesz kieszonkowe? - przypomniałam jej.

- Za takie kieszonkowe nawet gumek nie kupię. - parsknęła. Wywróciłam na nią oczami.

Przez resztę czasu postanowiliśmy popływać. Potem zamówiliśmy obiad i zjedliśmy go razem w ogrodzie. Następnie oglądnęliśmy film i poszliśmy na spacer po plaży. Było już ciemno, kiedy wracałam do domu. W duchu prosiłam, abym wróciła do domu bez żadnego problemu.

I całe szczęście tak było. Wróciłam do domu, a gdy tylko przekroczyłam próg, zamknęłam drzwi na wszystkie zamki. Tak dla bezpieczeństwa. Westchnęłam ciężko z ulgą i zdejmując buty, ruszyłam do łazienki na parterze, gdzie przygotowałam sobie gorącą kąpiel. Byłam sama, więc skorzystałam z okazji, że nikt nie będzie mnie poganiał.

Do wody dolałam olejek eteryczny o zapachu cynamonowym i kiedy wszystko było już gotowe, weszłam do wanny. Wyszłam z niej dopiero dwie godziny później, kiedy woda była już kompletnie zimna. Owinęłam się w puchaty ręcznik i wysuszyłam włosy, po czym wyszłam z łazienki, ponieważ, oczywiście zapomniałam o ubraniach.

Stwierdziłam, że nie będę już schodzić na dół, dlatego skierowałam się jeszcze do kuchni po coś do jedzenia. Kiedy przechodziłam przez salon, kątem oka spostrzegłam ruch w oknie. Przystanęłam w miejscu i przyjrzałam się. Nic nie dostrzegłam, za to kątem oka widziałam cień, który przebiega za oknem w stronę furtki. Szybko podbiegłam do drzwi i wyjrzałam przez okienko w nich. I wtedy go zobaczyłam.

Średniego wzrostu mężczyzna z kapturem na głowie, wychodził właśnie przez furtkę, po czym zniknął za rogiem. Moje serce automatycznie przyspieszyło, a po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Odruchowo sprawdziłam czy drzwi na pewno są zamknięte. Kiedy byłam już pewna, wzięłam z kuchni to co chciałam i szybko ruszyłam do swojego pokoju. Dla bezpieczeństwa zamknęłam również drzwi od pokoju i zasłoniłam okno. Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą.

Kto to mógł być? I czy to był kolejny mężczyzna, który na mnie poluje? Stał w moim ogrodzie co wskazywało na to, że mnie obserwował. Wzięłam parę głębszych wdechów, aby uspokoić organizm. Po krótkiej chwili wszystko było już w porządku. Wtedy ubrałam na siebie bieliznę, oraz piżamę i od razu położyłam się spać.

Przed snem jeszcze chwilę myślałam o tym wszystkim. Było to naprawdę niepokojące, ale nie mogłam nic z tym zrobić. Dlatego zostawiłam to w spokoju i po prostu zasnęłam.

***

Stałam właśnie przy kasie i płaciłam za zakupy. Postanowiłam iść do sklepu, ponieważ zachciało mi się dania chińskiego na obiad, a jak zwykle Jake zapomniał kupić składniki. Zapakowałam produkty do materiałowej torby i wyszłam ze sklepu. Do domu miałam niecałe dziesięć minut, więc postanowiłam się przejść.

Szłam chodnikiem, kiedy usłyszałam za sobą klakson samochodu. Odruchowo odwróciłam głowę, aby spojrzeć co się dzieje. Okazało się, że jakiś samochód zajechał innemu drogę. Nie było to zbytnio ciekawe. Przelotem spojrzałam na mężczyznę w przeciwsłonecznych okularach, który szedł z mną. Odwróciłam spowrotem głowę i szłam dalej.

Kiedy skręciłam w ulice na której był mój dom, czułam czyjąś obecność. Miałam wrażenie, że ktoś idzie za mną. Wsłuchałam się czy może słychać jakieś kroki jednak przejeżdżające samochodu robiły za duży szum. Dom był po drugiej stronie ulicy, więc wykorzystując sytuację, kiedy sprawdzałam czy droga jest wolna, spojrzałam za siebie.

Od razu mój oddech przyspieszył, kiedy dostrzegłam tego samego mężczyznę, którego widziałam wcześniej. I może by mnie to nie ruszyło, ponieważ może gdzieś tu mieszkał, ale ruszyło. Ruszyło, ponieważ poszedł w moje ślady i również przeszedł przez ulicę. Automatycznie przyspieszyłam kroku, aby jak najszybciej dostać się do domu. Zaczęłam już szukać kluczy, aby nie tracić czasu. Starałam się również nie zwracać na siebie uwagi, aby nie pomyślał, że coś podejrzewam. Szłam szybko, ale nie rozglądałam się zbytnio, ani nie robiłam gwałtownym ruchów.

Poczułam się odrobinę bezpieczniej, kiedy dopadłam furtki i wpadłam przez nią na posesję, od razu ją za sobą zamykając. Jednak to nie pomogło, ponieważ gdy się odwróciłam, mężczyzna podchodził do mojej furtki. Natychmiast rzuciłam się do drzwi, wciskając klucz do zamka i jak najszybciej go przekręcając.

Popychając drzwi, spojrzałam jeszcze za siebie. Nieznajomy przeszedł przez furtkę i biegł w moją stronę. Szybko weszłam do domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi, mocno się o nie opierając. Słyszałam jak mężczyzna uderza o drzwi i klnie pod nosem, naciskając na klamkę. Szybko przekręciłam korbkę, która zamknęła drzwi.

- To i tak Cię dopadnie. - usłyszałam nagle za drzwiami. - Nie uciekniesz przed tym. - powiedział już ciszej, a potem nie słyszałam już nic. Wyjrzałam przez okienko i dostrzegłam jak mężczyzna wychodzi z mojej posesji. Wypuściłam drżący oddech i odepchnęłam się od drzwi.

Ściągnęłam buty i skierowałam się do kuchni, ciągle cała roztrzęsiona. Położyłam torbę na blacie i pierwsze co zrobiłam, to nalałam sobie do szklanki wody i wypiłam ją całą od razu. Westchnęłam ciężko, przykładając sobie dłoń do czoła.

Co tu się do cholery dzieje? Dlaczego wszyscy się tak nagle uwzięli. Co tym razem ode mnie chciał ten mężczyzna. Albo co tym razem chciał mi zrobić.

Gdy już się uspokoiłam, wypakowałam wszystkie zakupy i zabrałam się do gotowania, aby zając czymś głowę. Kiedy wsypywałam ryż do garnka, usłyszałam dzwonek do drzwi, przez co okropnie się wystraszyłam. Wytarłam dłonie w ściereczkę i ruszyłam w stronę korytarza. Dla bezpieczeństwa spojrzałam prze okienko, aby sprawdzić kto to. Kiedy go zobaczyłam, otworzyłam szybko drzwi i posłałam mu zdezorientowane spojrzenie.

- Co ty tu robisz? - zapytałam zbita z tropu. Wtedy dostrzegłam dużą torbę, którą trzymał w jednej dłoni.

- Wprowadzam się. - odrzekł Aron i bez niczego, po prostu przecisnął się obok mnie i wszedł do środka. Kompletnie zbita z tropu zamknęłam za sobą drzwi i odwróciłam się w jego stronę.

Przyglądałam mu się ze zmrużonymi oczami. Miał na sobie biały podkoszulek i szare dresy na nogach. Uniósł na mnie jedną brew i zdejmując buty, wszedł do salonu. Kompletnie go nie rozumiałam. Przyszedł i jakby u siebie po prostu się rozgościł. Poszłam za nim i przypominając sobie o ryżu na gazie, szybko pobiegłam do kuchni. Zmniejszyłam ogień i odwróciłam się, opierając się tyłem o blat.

- Wytłumaczysz mi to, czy mam się domyślać? - odparłam z założonymi rękoma.

- Co ja mam Ci tłumaczyć? - odpowiedział pytaniem na pytanie, wchodząc do kuchni.

- Siebie? Tę torbę na kanapie i powód? - odpowiedziałam sarkastycznie. Aron westchnął i posłał mi poważne spojrzenie.

- Dowiedziałem się o tym gościu dzisiaj, który szedł za tobą. Mamy drobne problemy, więc do przyjazdu twoich rodziców, będę cię pilnował. - wytłumaczył, podchodząc bliżej i również oparł się o blat. Pomrugałam szybko powiekami, bo...co?

To, że wiedział o tym mężczyźnie mnie nie zdziwiło, ponieważ pewnie jego ludzie mu powiedzieli. Ale zdziwiło mnie coś innego.

- Skąd wiesz, że moi rodzice gdzieś wyjechali? - zapytałam, marszcząc na niego brwi. On jednak nic nie odpowiedział, a tylko puścił mi oczko i posłał kpiarski uśmieszek. Wywróciłam na niego oczami.

Odwróciłam się i postawiłam patelnie na gazie, aby się nagrzała. Zamieszałam gotujący się ryż i znów odwróciłam się w stronę chłopaka. Przyglądał mi się z ciekawością w oczach. Uniosłam jedną brew w pytający sposób.

- No dobra. - rzucił zrezygnowany. - Wiem tyle, że gang z którym mamy kwasy, odrobinę się na Ciebie uwziął. Jeszcze nie wiem dlaczego. - wytłumaczył, szczerząc do mnie zębami.

- Odrobinę? Nachodzą mnie, grożą mi, domyślam się, że to pobicie też była ich sprawka, podduszają mnie, idą za mną do domu, w ogóle wiedzą gdzie mieszkam! - wyrzuciłam zdenerwowana. Naprawdę miałam powoli tego dość. Chłopak mi mówi, że odrobinę się uwzięli, a oni praktycznie chcą mnie zabić. Jak ja miałam siedzieć spokojnie, kiedy tyle ludzi chce mojej krzywdy?

- Podduszają? O czym ty mówisz? Nie pamiętam tego. - chłopak posłał mi pytające spojrzenie. Czy ja się właśnie wygadałam?

Nie wiedziałam co robić, więc odwróciłam się i wrzuciłam pokrojone mięso na patelnię. Nie wierzę, że nie potrafię przymknąć gęby chociaż na chwilę. Prosiłam w duchu, aby nie dopytywał. Prośby nie pomogły.

- Camilla o czym ty mówisz? - zapytał, widocznie zainteresowany. Nie odezwałam się. Chociaż mogłam. Mogłam zaprzeczyć i wcisnąć jakiś kit. Mogłam, ale tego nie zrobiłam. I tym samym utwierdziłam go w zapewnieniu. - Kiedy ktoś Cię podduszał? - znów zapytał, łapiąc mnie za ramię i odwracając w swoją stronę.

Automatycznie spojrzałam w jego oczy i był to błąd, ponieważ patrzył na mnie w ten swój specyficzny sposób. W sposób, który wyciągał ze mnie wszystko. Peszył, przez co miałam ochotę powiedzieć mu wszystko. Nienawidziłam tego.

- Camilla, mów. - nakazał, jeszcze bardziej wwiercając we mnie swoje spojrzenie. Starałam się wytrzymać. Myślałam nawet, aby znów się po prostu odwrócić i udać głupią, ale po co? Westchnęłam ciężko i minęłam go wychodząc z kuchni.

Nie obchodziło mnie, że zostawiłam mięso na gazie. Najwyżej dom pójdzie z dymem, a my razem z nim.

Chłopak szedł za mną do samej łazienki, nadal zadając te same pytania. Nie odpowiadałam na nie, a tylko wyciągnęłam z szafki waciki i płyn micelarny. Nasączyłam wacik płynem i podchodząc do lustra, przetarłam nim całą szyję.

- Tydzień temu, kiedy ty już odjechałeś, jakiś koleś rzucił się na mnie pod samymi drzwiami i chwycił za szyję, przyciskając mnie lekko do ściany. - opowiedziałam i zmyłam z szyi cały kamuflaż. Spojrzałam na chłopaka i lekko się wzdrygnęłam. Miał zaciśniętą szczękę i był zły. Nie patrzył mi w oczy. Przypatrywał się siniakowi, który rozciągał się na mojej szyi.

Siniak był już słabszy, ale nadal potwornie duży i lekko fioletowy. Widziałam jak lata spojrzeniem po całej mojej szyi. Ja za to wpatrywałam się w jego twarz, dostrzegając każdy najmniejszy ruch. Był potwornie zły.

- Jak ci się udało uciec? - zapytał wściekłym głosem. Przełknęłam ciężko ślinę, a jego wzrok powędrował na moją twarz. Znowu to jego spojrzenie, pod którym nie umiałam kłamać.

- Twój człowiek uderzył go od tyłu jakimś prętem. - odparłam niepewnie.

- Dlaczego o niczym nie wiem? - rzucił pod nosem i wyszedł z łazienki. Ruszyłam od razu za nim do salonu. Miałam przeczucie, że będzie chciał zadzwonić do mężczyzny, który mnie obronił. Nie chciałam robić komuś problemów, więc musiałam zareagować.

- Uspokój się. Nic się przecież nie stało. - zapewniałam go.

- Nic się nie stało?! Siniak nadal jest okropny, a to było tydzień temu, więc musiał użyć więcej siły. - rzucił, posyłając mi wrogie spojrzenie. Gdyby tylko wiedział, że moje siniaki są trochę inne.

- Nie rozumie...

- Greg miał cię pilnować. - przerwał mi chłopak.

- Aron, moje siniaki...

- Zabije go. - znów mi przerwał.

- To ja mu kazałam! - nie wytrzymałam i wydarłam się, zwracając na siebie jego uwagę. Zmarszczył na mnie brwi z pytającym wyrazem twarzy.

- Co? - zapytał zdezorientowany.

- Poprosiłam go, żeby nic ci nie mówił. - wytłumaczyłam, patrząc w jego oczy. W jego oczach widać było niezrozumienie. Chłopak przypatrywał mi się, ściskając w dłoni telefon.

- Po co? - zapytał, blokując telefon. Wtedy odrobinę mi ulżyło. Świdrował mnie swoim spojrzeniem, jak to zawsze miał w zwyczaju. Patrzył mi prosto w oczy, przez co czułam się niezręcznie.

- Nie chciałam, żebyś się tym przejmował. Nie chciałam robić Ci problemów. - wyjaśniłam słabym głosem. Chłopak westchnął ciężko i podszedł do mnie parę kroków. Wydawał się spokojniejszy, jednak wolałam być ostrożna.

- Ale nie rozumiesz, że jeśli chcę się czegoś dowiedzieć, to muszę wiedzieć wszystko? - spytał retorycznie, ciągle wwiercając się swoim spojrzeniem w moje oczy. - Nie ukrywaj niczego przede mną, bo prędzej czy później się o wszystkim dowiem. - dodał po chwili.

Jest tyle spraw o którym nie wiesz.

Wtedy przypomniałam sobie o gotującym się obiedzie i z rozszerzonymi oczami zostawiłam chłopak w salonie i pobiegłam do kuchni. Zmniejszyłam ogień i sprawdziłam czy wszystko jest w porządku. Mięso było lekko spieczone, jednak nie było tragedii.

- Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? - usłyszałam za swoimi plecami. Zamieszałam gotujący się ryż i odwróciłam się w jego stronę. Stał naprzeciwko mnie z założonymi rękami i mierzył mnie poważnym wzrokiem. To już nie była miła rozmowa. To już nie były żarty. W grę wchodziły poważne sprawy i nie mogłam się z tego wycofać.

- Wczoraj widziałam kogoś w ogrodzie. Miał kaptur na głowie, nie widziałam twarzy. Kiedy mnie zobaczył, uciekł. - wyjaśniłam, błądząc wzrokiem po całej kuchni.

Chłopak westchnął ciężko i przeleciał wzrokiem nad moją głową. Widziałam jak zaciska szczękę, przez co jego żuchwa zrobiła się ostrzejsza. Lekko się spiął i znów wrócił wzrokiem do mojej twarzy. Jednak kiedy tylko to zrobił, ja natychmiast odwróciłam wzrok. Był zbyt ciężki, abym wytrzymała choćby przez sekundę. Wtedy kątem oka dostrzegłam, że Aron stawia wolne kroki w moją stronę. Lekko się spięłam i zacisnęłam dłonie na brzegu blatu.

Przystanął dopiero kiedy znalazł się pół metra ode mnie. Wtedy też wróciłam wzrokiem do jego twarzy i oczu. Jak zwykle miały swój blado błękitny odcień. Lustrował mnie swoim spojrzeniem, dokładnie badając moją twarz. Musiałam przyznać, że czułam się dziwnie. Zawsze kiedy patrzył na mnie z tak bliska, czułam się niezręcznie i nie wiedziałam co mam zrobić. Przyglądał mi się z ciekawością w oczach. Jednak po chwili otrząsnął się i teraz patrzył na mnie zwykłym, obojętnym wzrokiem.

- Posłuchaj. - zaczął. - Cokolwiek by się kiedykolwiek działo, masz od razu do mnie dzwonić i mnie o tym powiadomić. Rozumiesz? - zapytał z poważną miną, posyłając mi ostre spojrzenie. Nic z siebie nie wydusiłam, a tylko pokiwałam lekko głową. Chłopak uniósł prawie niewidocznie kąciki ust i musnął palcem wskazującym, moją brodę od dołu, po czym odwrócił się i wyszedł z kuchni.

Odetchnęłam ciężko i wróciłam do przygotowywania obiadu. Odstawiłam ryż z gazu i wlałam sos na patelnię, po czym wymieszałam razem z mięsem.

- Zjesz ze mną?! - zapytałam głośno. Przez dłuższy czas nie dostałam żadnej odpowiedzi, prócz ciszy. Jednak po chwili Aron wszedł do kuchni i podchodząc do mnie, stanął obok i spojrzał na kuchenkę.

- Zjem jak pozwolisz mi to przyprawić. - oświadczył.

- Ale tu nie ma nic do przyprawiania. - zmarszczyłam na niego brwi, posyłając mu krótkie spojrzenie. On jednak tylko prychnął pod nosem.

- Gdzie masz przyprawy? - zapytał, rozglądając się po kuchni. Wskazałam mu palcem na półkę obok wejścia, na którym stało pudełko z przyprawami. Chłopak zniknął, a po chwili wrócił z paroma torebkami. - Przesuń się. - nakazał i przepchnął mnie w bok, sam stając przed patelnią. Fuknęłam na niego pod nosem i oparłam się o blat z założonymi rękami.

Otworzył jedną torebkę i biorąc szczyptę przyprawy, posypał po mięsie. Zrobił tak z kolejnymi trzema, po czym wszystko wymieszał drewnianą łyżką. Przypatrywałam się każdemu jego ruchowi. Wydawał się czuć swobodnie i pewnie. Gołym okiem widać było, że lubi gotować.

- Skąd wzięła się u ciebie pasja do gotowania? - zapytałam zaciekawiona.
Aron posłał mi spojrzenie spod czoła.

- Pasja? - zapytał kpiąco. - Ja po prostu lubię gotować. - odparł dumnie.

- No weź. - posłałam mu rozbawione spojrzenie. Chłopak tylko prychnął pod nosem.

- Mój ojciec uwielbiał gotować, więc w dzieciństwie siedziałem w kuchni i się mu przypatrywałem. I chyba mnie tym zaraził. - wytłumaczył, posyłając mi spojrzenia. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. W tym samym czasie chłopak wyłączył kuchenkę i odsuwając się na bok, posłał mi dumne spojrzenie.

Wyjęłam dwa talerze i nałożyłam na nie przygotowany posiłek. Następnie boję usiedliśmy przy stoliku w salonie i zaczęliśmy jeść. Wzięłam pierwszą porcję do ust i naprawdę byłam pod wielkim wrażeniem, ponieważ to było przepyszne. Rozszerzyłam z wrażenia oczy i spojrzałam na chłopaka, który siedział naprzeciwko mnie. Kiedy on zobaczył moją minę, parsknął śmiechem.

- To jest przepyszne. Ty się marnujesz w tym magazynie. - powiedziałam z pełnymi ustami. Aron nadal się ze mnie okropnie śmiał. Spiorunowałam go wzrokiem, aby przestał. Ja mówiłam serio. Umiał dobrze gotować, a pracuje w jakimś magazynie. Nie rozumiałam tego.

- Gotowanie to tylko pasja. Nie widzę swojej przyszłości w jakiejś restauracji. - powiedział, kiedy uspokoił już swój śmiech.

- Ale przecież mówiłeś, że twoim marzeniem było mieć swoją restauracje. - zmarszczyłam na niego swoje brwi.

- Miałem wtedy osiem lat. Plany się odrobinę pozmieniały. - odparł. Więcej już nie pytałam. U niego co chwilę coś się zmieniało i poznawało się go na nowo.

Gdy skończyliśmy posiłek, pozmywałam naczynia, a Aron rozglądał się po domu. Zwiedzał każdy jego zakamarek i nie umknęła mu nawet piwnica, ani gabinet rodziców. Resztę dnia spędziłam w ogrodzie na pływaniu w basenie, oraz czytaniu książek w altance pod drzewami. Chłopak plątał się po domu, oraz podwórku szukając swojego miejsca. Wchodził do domu i wychodził w nieznanym mi powodzie. Po dłuższym czasie po prostu usiadł w salonie i oglądał telewizję.

Dziwnie się czułam, kiedy uświadamiałam sobie, że chłopak będzie u mnie przez kolejne półtorej tygodnia bez przerwy. Nie umiałam tego do końca sobie uświadomić, że przez najbliższy czas będę się budzić i spędzać cały dzień z Aronem. Ze będzie tak jakby...mieszkał ze mną? To było dopiero dziwne i trudne do przyswojenia. Zważając na to, że nawet we własnym domu nie jestem bezpieczna i mogą na mnie napaść nawet przed samymi drzwiami, oznaczało to, że Aron będzie ze mną na każdym kroku.

Czy mi to odpowiadało? Na pewno było to niecodzienne i kompletnie się tego nie spodziewałam. Szczerze powiedziawszy wydawało mi się to ciekawe i intrygujące. Nie powiem, Aron miał coś w sobie co mnie w nim ciekawiło i przyciągało. I to było naprawdę popieprzone, ponieważ nie znaliśmy się długo i nasze spotkania były przeróżne. Mimo wszystko naprawdę go polubiłam. I szczerze musiałam to przyznać, że polubiłam Arona.

On nie był taki jak go opisywali. Dlaczego, więc tak bardzo różniła się opinia innych od prawdy jaka była? Dlaczego ludzie tak bardzo się go bali i ostrzegali każdego przed nim? Co w niej jest takiego, że ludzie bali się stanąć mu na drodze?

Aron wydawał się być zwyczajnym chłopakiem. Przynajmniej w tym momencie tak właśnie go widziałam. Jako zwykłego nastolatka, który lubi gotować i całe dnie spędza ze swoim kumplem. W moich oczach na ten moment był spokojny i bezproblemowy. Jasne, miałam świadomość, że jest przecież w gangu i jest to niebezpieczne, jednak w tym momencie naprawdę wydawał się w porządku.

Miał też te swoje ciemne i wściekle oblicza, kiedy faktycznie był niebezpieczny i wtedy nawet ja się go bałam. Jego postawa zmieniała się diametralnie i już nie był spokojnym chłopakiem z bogatego domu, tylko wściekłym gangsterem, który nie wahał się przed niczym. Ale mimo wszystko częściej widywałam go spokojnego.

Był już wieczór i przygotowywałam Aronowi sypialnie, w której wcześniej spała Sonia. Chłopak w tym czasie brał prysznic. Kiedy skończyłam ścielić łóżko, zgasiłam światło i powędrowałam do swojego pokoju. Zmywałam akurat makijaż, kiedy w odbiciu lustra dostrzegłam Arona, który pojawił się w korytarzu. Miał na sobie tylko czarne dresy, oraz ręcznik którym wycierał włosy.

Bez bicia przyznaje się, że na moment przestałam zmywać makijaż i przyglądałam się sylwetce chłopaka. Sześciopak, który uwydatnił się, kiedy Aron wykonywał jakakolwiek ruch. Silne ramiona, które... STOP.

O boże.

Chłopak zniknął za ścianą, a ja wróciłam do zmywania makijażu. Skarciłam się w duchu za podglądanie chłopaka. Automatycznie moje policzki lekko się zaróżowiły. Co się ze mną do cholery dzieje?

Zmyłam cały makijaż i powędrowałam do łazienki, aby umyć twarz. Gdy już to zrobiłam, nałożyłam na twarz krem, a w tym samym czasie do mojego pokoju wszedł Aron. Wyszłam z łazienki, gasząc światło i posłałam mu pytające spojrzenie.

- Nie byłem jeszcze w twoim pokoju. - oświadczył i wchodząc w głąb, rozglądał się po pomieszczeniu. Podszedł do okna, a jego uwagę przykuły pułki pod siedziskiem, na których znajdowały się moje książki. - Lubisz czytać? - zapytał, posyłając mi spojrzenie.

- Uwielbiam. - oświadczyłam z uśmiechem, podchodząc do łóżka, na którym usiadłam po turecku. Aron szybko wyjrzał przez okno, po czym przeszedł przez pokój i usiadł na kanapie obok drzwi. Rozsiadł się wygodnie i oparł głowę o zagłówek, wbijając wzrok w sufit.

Mój wzrok znów powędrował na jego tors. Nic nie mogłam poradzić na to, że on po prostu przyciągał spojrzenie. Siedział rozluźniony z rękami po bokach. Czuł się naprawdę swobodnie, siedząc przede mną bez koszulki z ciałem bożka, które mąciło mi w głowie. Nie mogłam się skupić i starałam się oderwać od niego wzrok.

Kiedy wreszcie mi się to udało, wstałam z łóżka i podchodząc do okna, zasłoniłam żaluzje. Podreptałam do pokoju Jake'a i wyciągając z jego szafy pierwszą lepszą bluzę, zdjęłam podkoszulek, który miałam na sobie i złożyłam granatową bluzę. Jak już wspominałam, uwielbiam chodzić w samej bluzie, a co dopiero spać. Wzięłam swój podkoszulek i wróciłam do pokoju. Aron nadal siedział na kanapie, ale nie opierał już głowy.

Wrzuciłam podkoszulek do jednej z szuflad komody, która stała obok kanapy, a następnie zaświeciłam lampkę nocną obok łóżka i zgasiłam światło. Bez słowa wdrapałam się pod kołdrę i przykryłam o połowy brzucha. Odwróciłam się w stronę chłopaka, podkładając rękę pod głowę i posłałam mu lekki uśmiech.

- To oznacza, że mam spierdalać? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem.

- Możesz zostać, siedzieć na tej kanapie całą noc i mnie pilnować. - skitowałam.

- Wątpię, żebyś śpiąca wydawała się na tyle ciekawa. - parsknął, wstając z kanapy. Utkwiłam swój wzrok w jego twarzy, aby znów nie przeskanować jego ciała. To zaczynało się robić naprawdę niepokojące.

- Dobranoc. - odezwałam się, kiedy był już w progu pokoju. Odwrócił się i posłał mi tylko krótki uśmiech, po czym zamknął drzwi. Po chwili usłyszałam również zamykanie drzwi od jego sypialni. Przymknęłam powieki i utonęłam w puchowej kołdrze.

***

Sen to najlepsze co można robić. Nigdy się nie nudzi i zawsze jest równie przyjemny. Sama mogłabym sypiać całymi dniami i nie martwić się o nic. Nienawidziłam kiedy ktoś mi go chamsko przerywał. Nienawidziłam go przerywać budzikiem, a w okresie szkolnym było tak codziennie.

Ale przecież teraz były wakacje, więc kto raczył mi go przerwać? Bo przerwał. Słyszałam jak głośno otwierają się drzwi i ktoś wchodzi do pokoju. Zmarszczyłam brwi na sam dźwięk, zła na tego kogoś, kto przeszkodził mi śnić o górze jedzenia i komedii romantycznej. Aron. Byłam wręcz pewna, że to Aron wyparował mi do pokoju, aby mnie obudzić. Przysięgam, że jak tylko mnie dotknie, to mu odwinę z liścia w twarz.

Usłyszałam jak odsuwa żaluzje, a do mojego pokoju wpada jasne światło. Jęknęłam niezadowolona, wciskając twarz w poduszkę. Co ja mu zrobiłam, aby budził mnie o tej porze do cholery. Czułam, że było wcześnie, ponieważ nie byłam jeszcze wyspana.

- Zasłoń to do chuja, proszę cię - jęknęłam stłumionym głosem.

- Wstawaj królewno, bo Cię pierdolne. Przyszedłem umilić Ci dzień - odezwał się głos, jednak nie był to ten charakterystyczny niski, który sprawiał gęsią skórkę na moim ciele. Ja bardzo dobrze znałam ten głos. Uniosłam natychmiast głowę i rozchyliłam lekko powieki, patrząc w stronę okna.

- Patrick? Co ty tu robisz? - zapytałam naprawdę zdziwiona. - Jak wszedłeś do domu? Otwarty był? - zmarszczyłam brwi. Wtedy chłopak wyjął z kieszeni spodni klucze i pomachał nimi w powietrzu. Wywróciłam oczami, ponieważ przypomniałam sobie, że kiedyś dawałam chłopakowi klucze do mojego domu.

- Po co ty tu przyszedłeś? - zapytałam, znów zatapiając twarz w poduszce.

- Przyszedłem na śniadanie do ciebie. - oświadczył dumnie, a po chwili poczułam jak rzuca się na mnie. Udarłam się przeraźliwie, ponieważ Patrick nie należał do lekkich osób. Przecież swoje sobie ważył.

- Złaź ze mnie pojebańcu. - skarciłam go i zepchnęłam go z siebie, odwracając się na plecy. Wtedy przypomniałam sobie, że nie jesteśmy sami. - Która godzina? - zapytałam poważnie.

- Jakoś przed ósmą. - odparł chłopak jakby mówił o pogodzie i spowrotem się na mnie położył. Leżał na mnie po skosie na brzuchu z twarzą w kołdrze. Było wcześnie i nie wiedziałam czy Aron jeszcze spał, ale skoro chłopak wszedł do domu bez problemu i nic nie wspominał o kimś jeszcze, to znaczy, że Aron jeszcze spał.

- Patrick złaź, bo go obudzimy. - nakazałam poważnie. Nie wiem jak zachowuje się niewyspany Aron, ale coś mi mówiło, że nie chce tego wiedzieć.

- Go obudzimy? - zapytał zdziwiony. - Zdradzasz mnie? Masz jakiegoś kochanka pod łóżkiem? - zażartował sobie chłopak. Wywróciłam oczami na jego tekst.

- Co się dzieje? - usłyszałam w progu pokoju. Uniosłam głowę i dostrzegłam Arona, który stał w drzwiach i spoglądał na mnie.

- No to świetnie. - westchnęłam pod nosem i opuściłam głowę na poduszkę, pocierając twarz dłońmi.

- O kurwa. - skitował Patrick, który leżał na mnie. Naprawdę musiało to świetnie wyglądać. Przycisnęłam dłonie do oczu w niedowierzaniu.

- W takim razie. - zaczęłam głośno. - Aron, to Patrick, mój przyjaciel. Patrick, to Aron. Po prostu Aron. - parsknęłam i odważyłam się spojrzeć na chłopaka. Nadal stał w progu, tylko teraz na jego twarzy widniał kpiący uśmieszek. No niewierze, co za ironia. - Patrick, spierdalaj ze mnie. - warknęłam, spychając go znowu z siebie i podnosząc się do siadu.

Spojrzałam jeszcze raz na Arona. Obudziliśmy go. Jego twarz była zmęczona i zaspana, a włosy kompletnie rozwalone na wszystkie strony. Oczywiście nie miał na sobie koszulki co było po prostu idiotyczne, ponieważ wyglądał koszmarnie dobrze i pociągająco. To był grzech przyglądać mu się, tak jak ja mu się przyglądałam.

Wszyscy byliśmy zdezorientowani i nie wiedzieliśmy co mamy robić. Patrick siedział obok mnie i spoglądał to na mnie, to na Arona. O mój Boże.

- Dlaczego on jest w twoim domu? - zapytał zdezorientowany chłopak.

- Przyjaciel i o niczym nie wie? No ładnie. - skitował Aron i wyszedł z pokoju. Jak poparzona wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam za nim.

- Poczekaj. - zawołałam za nim i dopadłam go w korytarzu. Odwrócił się i posłał mi zmęczone spojrzenie. - Obudziliśmy cię? - zapytałam delikatnie.

- Nie powiem, pospałbym jeszcze. - przyznał, wywracając oczami.

- Przepraszam. - wyszczerzyłam zęby. - Połóż się jeszcze. Nie będziemy hałasować. - zaproponowałam, ponieważ gołym okiem było widać, jak bardzo chłopak był niewyspany.

- Pozwól, że skorzystam. - odparł i odwracając się, wrócił do sypialni i zamknął za sobą drzwi. Odetchnęłam ciężko i wróciłam do pokoju, posyłając Patrickowi mordercze spojrzenie.

- Camilla, co on to do chuja robi? Wytłumacz mi to natychmiast. - nakazał cichło chłopak.

Dokładnie opowiedziałam Patrickowi o wszystkim, włącznie z pobiciem i pokazałam mu siniaka na szyi. Był zszokowany moimi słowami i nie dziwiłam się mu. Bo kto by nie był zszokowany, jakby usłyszał taką historię.

- Dlaczego nic nie mówiłaś? - zapytał zmartwiony.

- Nie wydawało się to wtedy, aż takie poważne. Nie chciałam pytań, więc ukrywałam siniaki też przed wami. - wytłumaczyłam.

- Czuje się zraniony, że on o wszystkim wiedział, a my z Olivią nie. - odparł chłopak, udając obrażonego. Posłałam mu przepraszające spojrzenie.

Jeszcze chwilę rozmawialiśmy, a potem zeszliśmy na dół i zjedliśmy śniadanie. Cztery godziny później wstał Aron i postanowiliśmy udać się na plażę. Aron zadzwonił po Simona i całą czwórką udaliśmy się nad wodę.

Patrick wydawał się czuć swobodnie wśród chłopaków. Dogadywał się z nimi, a szczególnie z Simonem, który również był trochę stuknięty.

Na plaży spędziliśmy cały dzień i do domu wróciłam dopiero jak się ściemniło. Patrick wrócił do siebie, a ja i Aron do mnie. Dziwnie się czułam, kiedy chłopak tak po prostu wchodził do mojego domu i czuł się jak u siebie.

Po powrocie wzięłam szybki prysznic i zakładając na siebie czarne szorty oraz bluzę z kapturem, zeszłam na dół, gdzie w salonie siedział już Aron i oglądał telewizję. Przeszłam do kuchni i nalałam sobie do szklanki soku i usiadłam obok Arona.

Kolejny dzień minął w towarzystwie tego chłopaka. Było naprawdę przyjemnie i nie czułam się źle. W jego towarzystwie zawsze czułam się pewnie i bezpiecznie. Miał w sobie coś co sprawiało, że czułam się komfortowo. Było to równie miłe i dobre jak i niepokojące, ponieważ to oznaczało, że mu ufałam. A czy ufanie  mu, kiedy ludzie mili o nim różne opinie było bezpieczne? Czy w ogóle powinnam mu ufać?

Chuj z ludźmi, którzy nie spędzili z nim nawet minuty. Ja mu ufałam, a jeśli kiedyś się na tym przejadę, będzie to tylko i wyłącznie moja wina. Dla mnie był w porządku i nie widziałam przeciwskazań aby mu zaufać.

Zrobiło mi się zimno przez moje mokre włosy, więc postanowiłam zrobić sobie herbatę. Spytałam chłopaka czy też chcę, jednak on pokręcił tylko głową. Zrobiłam sobie więc gorącą herbatę i wbiłam się mocno w sofę, obok chłopaka z kubkiem w dłoniach. Pociągnęłam nosem i westchnęłam ciężko, skupiając się na ekranie telewizora. Nie trwało to jednak długo, ponieważ do mojej głowy zaczęły napływać myśli, a ja nie zwracałam już uwagi na to co leciało w telewizji.

Siedząc tak obok Arona zastanawiałam się, jak daleko to wszystko zaszło. Poznałam go przypadkiem i teraz siedzimy razem w moim salonie i oglądamy wspólnie telewizję, jednocześnie czując się ze sobą dobrze. Bo tak właśnie było. Ja czułam się dobrze, siedząc obok chłopaka i on również czuł się dobrze. Skąd to wiedziałam? Ponieważ był totalnie rozluźniony i siedział nisko na kanapie z wyciągniętymi nogami obok stołu. Dłonie zaplecione miał na brzuchu i trzymał w nich mojego pilota. Mojego pilota! Czuł się na tyle dobrze, że bez problemu przywłaszczył sobie mojego pilota i strzegł go w dłoniach jak miecza.

Dlatego właśnie byłam pewna, że chłopak czuł się ze mną dobrze. Niezmiernie się z tego cieszyłam, ponieważ to oznaczało, że i on mi ufa. To było irracjonalne do tego stopnia, że zastanawiałam się czy to wszystko to była prawda. Bo szczerze nie wierzyłam w to, że chłopak bez problemu tak szybko mi zaufał. Przecież w ogóle mnie nie znał. No może odrobinę, ale to nadal mało, aby taki chłopak jak on, tak po prostu mi zaufał. Przecież należał do nielegalnych gangów, a tacy ludzie nie są zbytnio mili. Przynajmniej tak mi się wydaje.

Westchnęłam ciężko i wtedy poczułam jego perfumy. Jak zwykle były przyjemne i kojarzyły mi się tylko z nim. Mogłabym wdychać ten zapach przez całe dnie, ponieważ był niesamowity. Było w nim coś przyciągającego. Było w nim coś takiego, że przyciągał mnie. Ten zapach kojarzył mi się z bezpieczeństwem i swobodą. Czując jego zapach czułam się komfortowo i pewnie. Może dlatego, że należał właśnie do niego. Do człowieka przy którym tak się czułam.

Cały czas zaciągałam się tym zapachem po czym uznałam, że jestem totalnym debilem, że zachwycam się jego zapachem. Nie mam pojęcia co się ze mną działo, ale nie mogłam na to nic poradzić. Od pewnego momentu tak po prostu na mnie działał, a ja się temu nie sprzeciwiałam. I może to był właśnie mój błąd.

Aron poprawił się na kanapie i to sprowadziło mnie na ziemię. Zerknęłam na niego, a następnie na telewizor, w którym akurat leciały reklamy. Wzięłam łyk herbaty i sięgnęłam po telefon który leżał obok mnie. Zaczęłam przeglądać Instagrama, a kątem oka widziałam jak Aron przekręcił głowę i zaglądał mi do telefonu. Powolnie przesuwałam telefon tak, aby chłopak nic nie widział. Wtedy chłopak chwycił moją dłoń, w której trzymałam telefon i przekręcił go w swoją stronę. Zmarszczyłam brwi, posyłając mu wrogie spojrzenie i spowrotem odwróciłam telefon.

- Też chcę widzieć. - odparł chłopak, znów przekręcając moją dłoń.

- Tam masz telewizor. - skitowałam, kiwając głową w stronę dużego ekranu.

- Ale akurat jest reklama. - oburzył się Aron.

- To weź sobie swój telefon. - odrzekłam udając wściekłą.

- Nie mam go przy sobie. - rzucił wściekle i przysunął się bliżej mnie. Lekko się spięłam na jego ruch, ale nie zareagowałam. Byłam ciekawa co chce zrobić. Westchnęłam ciężko i poprawiłam się na kanapie tak, aby widział ekran mojego telefonu.

Niespodziewanie po paru minutach przeglądania instagrama, poczułam jak Aron opiera głowę o moje ramię. Pociągnął nosem i ciągle wgapiał się w ekran mojego telefonu. Po moich plecach przeszedł dziwnie przyjemny dreszczyk. Co to niby było? Dlaczego tak zareagowałam?

Przelatywałam dalej po zdjęciach, co jakiś czas klikając w ekran dwa razy. W pewnym momencie trafiłam na zdjęcie jakiejś modelki w stroju kąpielowym. Była szczuplutka i miała śliczne długie nogi. Ile bym oddala za takie nogi jak miała ona.

- Nie ładna. - usłyszałam głos chłopaka obok. Spojrzałam na niego spod byka.

- Niby dlaczego? Jest przecież szczupła i zgrabna. - zapytałam marszcząc na niego brwi.

- Nie mój gust. Za szczupła. - przyznał jakby nigdy nic.

- Ale ty jesteś pusty, o boże. - przyznałam, wywracając oczami.

- Nie, po prostu lubię za coś złapać. - odparł dumnie. - A tu nie ma za co. Spójrz, talia osy. Mógłbym owinąć ręce wokół niej dobre dwa razy. - odparł, pokazując palcem na jej talię. - Uda objął bym dwiema rękoma bez problemu, a nadgarstki obu rąk, złapał w pięść. - wyjaśnił pewny siebie. Spojrzałam na niego wielce zdziwiona.

- Faceci. - parsknęłam z odrazą. - Idiotyczny sposób patrzenia na kobiety. Tyle ci powiem. - odparłam i przewinęłam zdjęcie.

- Nie wymądrzaj się tak, bo wy baby też macie swoje wymagania. - rzucił oburzony. - Musi mieć minimum metr osiemdziesiąt, wysportowany, przystojny bo inny to już nie mężczyzna. - sparodiował cienkim głosem. Pokręciłam głową w niedowierzaniu.

- Głupi jesteś i tyle. - stwierdziłam bez zawahania.

- Co, argumentów Ci brakło? - parsknął śmiechem chłopak. - Nie masz nic na swoją obronę. - skitował, wiercąc mi palcem w udzie.

- Spierdalaj. - warknęłam, uderzając w jego dłoń. On jednak tylko zaśmiał się jeszcze bardziej. - Irytujesz mnie.

- Ojejku, Camillka się wkurwiła. - zacmokał, ciągle się śmiejąc.

- A idź ode mnie. - powiedziałam i odpychając jego głowę, wstałam z kanapy.

- No nie denerwuj się tak, bo Ci żyłka pęknie. - usłyszałam za swoimi plecami jego kpiący śmiech. Zacisnęłam zęby i chwytając do ręki poduszkę, która leżała na sąsiednim fotelu i cisnęłam nią prosto w chłopaka.

- Żryj pióra! - wydarłam się i weszłam do kuchni, aby odstawić pusty kubek.

Kiedy się odwróciłam i chciałam wrócić do salonu, jego nie było na kanapie. Natychmiast włączyła mi się czerwona lampka, że gdzieś na mnie czyha. Wzięłam z blatu ścierkę i powoli skierowałam się do wyjścia. Zagryzłam wargę, dokładnie się rozglądając. Przypuszczałam, że będzie stał tuż za ścianą i wyleci na mnie, jak tylko przekroczę próg. Dlatego też pełna gotowości wyskoczyłam zza ściany i już się zamachnęłam, jednak jego tam nie było. Zdziwiłam się, ponieważ myślałam, że będzie bardziej przewidywalny.

Spuściłam ręce wzdłuż ciała i już chciałam się odwrócić, kiedy dostałam poduszką prosto w twarz. Kompletnie się tego nie spodziewając, zachwiałam się i zatoczyłam do tyłu. Byłam pewna, że upadnę, ponieważ totalnie straciłam równowagę. Wtedy poczułam jak chłopak łapie mnie w ostatniej chwili i  chroni przez upadkiem. Szybko postawił mnie do pionu, a ja złapałam równowagę.

Idiota śmiał się jeszcze pod nosem ze mnie. Posłałam mu piorunujące spojrzenie i uderzyłam go ścierką w klatkę piersiową. - Aleś ty mądry. Pogratulować tylko. - odparłam i wróciłam na kanapę. Chłopak wybuch gromkim śmiechem.

- Szkoda, że nie widziałaś swojej twarzy. - powiedział przez napady śmiechu. Fuknęłam pod nosem obrażona. Mi nie było do śmiechu. Ten człowiek mnie naprawdę irytował. Zabrałam swój telefon i ruszyłam w stronę schodów. - Gdzie uciekasz? - znów zapytał przez śmiech.

- Jak najdalej od Ciebie. - rzuciłam wchodząc po schodach. Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Idiota.

Podeszłam do siedziska i położyłam telefon na parapecie, a potem wzięłam jedną z książek i rozsiadłam się wygodnie przy oknie. Wciągnęłam się w czytanie i zapomniałam o bożym świecie. Aron pewnie nadal siedział w salonie i samotnie oglądał film. Nie obchodziło mnie to. Wkurzył mnie i nie miałam ochoty już z nim siedzieć.

Było już późno, kiedy mój telefon za wibrował, powiadamiając mnie o nowej wiadomości. Spojrzałam zdziwiona na ekran telefonu.

Od: Prywatny
O czym ta książka?

Automatycznie cała się spięłam. Nie był to Aron, ponieważ jego numer mam zapisany. Więc kto? Wiedział, że czytam książkę. W pokoju nikogo, a więc to oznaczało, że to ktoś kto jest na zewnątrz. Powolnie przeniosłam swój wzrok na podwórko za oknem i zamarłam.

Na podwórku stał mężczyzna w ciemnej bluzie z kapturem na głowie. W dłoni trzymał telefon, którego ekran był podświetlony, przez co oświetlał lekko twarz nieznajomego, która skierowała była w moją stronę. Patrzył na mnie. Patrzył na mnie z dołu z okropnym, sztucznym uśmiechem. Po chwili zaczął coś stukać w telefonie, a zaraz potem mój telefon znów zawibrował. Oderwałam wzrok od mężczyzny i spojrzałam na ekran telefonu.

Od: Prywatny
Ciekawa chociaż? Może mi opowiesz o czym jest?

Przełknęłam głośno ślinę, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu. Natychmiast wybrałam numer Arona i napisałam do niego wiadomość.

Do: Aron
Chodź tu. Szybko!

Wysłałam wiadomość trzęsącymi się dłoni. Odważyłam się spojrzeć za okno. Nadal tam stał. Patrzył na mnie spod czoła z paskudnym uśmiechem na ustach. W pewnym momencie uniósł dłoń do góry i pomachał do mnie palcami. W tym samym czasie dostałam wiadomość od Arona.

Od: Aron.
Chcesz się zemścić? No proszę Cię.

Tchnęłam pod nosem na jego odpowiedź. Myślał, że żartowałam. Świetnie. Wtedy dostałam kolejną wiadomość od mężczyzny za oknem.

Od: Prywatny
Pobawimy się w chowanego?

Cała się już trzęsłam ze strachu. Serce waliło mi jak młotem, a dłonie okropnie mi drgały. Przeskoczyłam spowrotem na rozmowę z Aronem i wystukałam kolejną wiadomość. Naprawdę się bałam, a on myślał, że żartuję. To po co on w ogóle u mnie siedzi?

Do: Aron
Kurwa Aron, proszę Cię!

Miałam powoli dość. Znów spojrzałam za okno, a moje serce jeszcze bardziej przyspieszyło, ponieważ teraz mężczyzna stał jeszcze bliżej. Widziałam jego idiotyczny uśmiech i oczy, w których dostrzegłam intrygę. Wtedy do mojego pokoju wpadł Aron. Natychmiast podniosłam się z parapetu, posyłając mężczyźnie ostatnie spojrzenie i odbiegłam parę kroków, przykładając dłoń do ust.

- Co się dzieje? - zapytał zdezorientowany chłopak, kładąc swoją dłoń na moim ramieniu.

- K-ktoś stoi na podwórku. - wydukałam przestraszona. Chłopak zmarszczył brwi i podchodząc do okna, wystukał coś na telefonie i przyłożył go do ucha. Kiedy wyjrzał za okno, widocznie się spiął, co oznaczało, że mężczyzna nadal tam stał.

- Przed oknem jej pokoju. Macie go złapać. - powiedział wściekle do telefonu, po czym się rozłączył. Nadal koszmarnie się trzęsłam. Widziałam jak postawa Arona natychmiastowo zmienia się z łagodnej i żartobliwej, na ostrą i wściekłą.

Aron odszedł od okna, posyłając mi spojrzenie. Wystawiłam do niego telefon z wiadomościami od mężczyzny. Zmarszczył brwi i chwytając moją dłoń z komórką, spojrzał na ekran.

- Zostań tu. - nakazał, posyłając mi poważne spojrzenie i wyszedł z pokoju. Starałam się uspokoić mój organizm, biorąc głębokie wdechy. Usiadłam na łóżku i rzuciłam telefon gdzieś na bok. Przetarłam twarz dłońmi i ciężko westchnęłam, a mój głos drżał.

Nie wiem ile tak przesiedziałam, ale Aron zdążył wrócić do mojego pokoju. Przykucnął obok mnie i położył dłonie na moich kolanach, posyłając mi zmartwione spojrzenie. Zmartwione?

- Wszystko w porządku? - zapytał łagodnym głosem. Przeskanowałam jego twarz i doszłam do wniosku, że się przejął. Aron się mną przejął. Ale dlaczego?

Pokiwałam tylko głową i posłałam mu słaby uśmiech. Nie było dobrze. Nie mogłam czuć się bezpiecznie, nawet we własnym domu i to było już idiotyczne. Ciągle coś się działo. Żyłam w wiecznym stresie i strachu o swoje zdrowie i życie.

- Połóż się może już do spania. - zaproponował chłopak, wstając i kierując się w stronę wyjścia.

- Aron. - zatrzymałam go jeszcze. Nie było opcji, że zasnę spokojnie. Chłopak odwrócił się, posyłając mi pytające spojrzenie. - Nie chce zostać sama. - i może robiłam z siebie totalną idotkę i zachowywałam się jak dziecko, ale naprawdę koszmarnie się bałam i nie chciałam tej nocy zostawać sama. Czułam, że po tym wszystkim, jeśli zostanę sama, w nocy dopadnie mnie koszmar i będę się drzeć na cały dom. Nie chciałam tego, więc po prostu go zapytałam. Najwyżej mnie wyśmieje, a ja nie będę spała całą noc.

- W porządku. Za chwilkę przyjdę. - odpowiedział i zniknął w korytarzu. Szczerze lekko się zdziwiłam, ale przede wszystkim odetchnęłam z ulgą. Wstałam z łóżka i skorzystałam jeszcze z łazienki, po czym ubrałam na siebie bluzę i wślizgnęłam się pod kołdrę, uprzednio zasuwając okno i gasząc główne światło, a zapalając lampkę nocną.

Przykryłam się puchową kołdrą i czekałam aż wróci Aron. Długo to nie trwało, ponieważ już po chwili drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł chłopak i cicho zamknął za sobą drzwi. Jak zwykle miał na sobie tylko szare dresy, przez co mimowolnie się uśmiechnęłam.

Chłopak wszedł pod kołdrę i kładąc się wygodnie z twarzą w moją stronę, posłał mi lekki uśmiech, który natychmiast odwzajemniłam.

- Wszystko okej? - znów zapytał. Naprawdę dziwnie się czułam, kiedy tak się o mnie martwił. Pokiwałam zadowolona głową i sięgnęłam ręką do lampki, aby ją zgasić. Odwróciłam się spowrotem do chłopaka i spojrzałam na jego twarz. To było przerażające, jak jasne były jego oczy. Bez problemu widać było ich odcień. Przyglądał mi się.

- Dobranoc. - powiedział szeptem, melodyjnych głosem. Był spokojny i taki łagodny, że natychmiast się uśmiechnęłam.

- Dobranoc. - odpowiedziałam równie cicho i przymknęłam powieki. Pociągnęłam jeszcze nosem, napawając się cudownym zapachem chłopaka. Musiałam. Nie wytrzymałam i musiałam poczuć ten uspokajający zapach. Kiedy poczułam zapach bezpieczeństwa, mogłam spokojnie zapaść w głęboki sen.

***

Obudziłam się wyjątkowo wyspana. Czułam na brzuchu coś ciężkiego. Zacisnęłam jeszcze powieki, aby po chwili je lekko uchylić. Przechyliłam głowę w prawo, aby spojrzeć na chłopaka, który spał obok mnie. Leżał na brzuchu z twarzą zwróconą w moim kierunku, a rękę przerzuconą miał przez mój brzuch.

Przyjrzałam się jego twarzy. Była taka spokojna i rozluźniona. Jego ostra szczęka i lekko zadarty nos. Położyłam wygodnie głowę na poduszce i przyglądałam się jego twarzy. Cicho oddychał przez nos, a jego barki lekko się unosiły. Pościel zdążyła przesiąknąć jego zapachem i mogłam cieszyć się nim do woli. Czy to była już obsesja?

I właśnie wtedy. W tym momencie. Leżąc tak w ciepłym łóżku obok niego o poranku i wpatrując się w jego twarz i w to jak spokojnie śpi, uświadomiłam sobie jedną rzecz. Uświadomiłam sobie i przyznaje się bez bicia, że Aron zamącił mi w głowie. Ciągnęło mnie coś do niego i nie ukrywam tego. Nie wypieram się tego, że ten chłopak po prostu zawrócił mi w głowie. Przyznaje się do tego z pełną świadomością.

W tym samym momencie chłopak się poruszył i przekręcając się na bok, położył swoją dłoń na moim brzuchu i przejechał nią parę razy po materiale bluzy. Nie wytrzymałam i lekko się uśmiechnęłam na ten ruch. Nie chciałam go budzić, więc pozostało mi tylko czekać aż sam się obudzi. Sięgnęłam po telefon leżący na szafce i zaczęłam przeglądać powiadomienia. Była dopiero dziewiąta, a że przez cały dzień nic nie robimy produktywnego, nie miałam nic przeciwko, aby dłużej poleżeć w łóżku. Tym bardziej, kiedy obok siebie miałam kogoś, przy kim spało się cudownie.

Minęło dobre półtorej godziny zanim chłopak się obudził. Znów się poruszył, rozciągając swoje zaspane ciało. Jego mięśnie się napięły, a zaraz potem rozluźniły. Zaraz potem kątem oka widziałam jak rozchyla zaspane powieki i lustruje wszystko wokół zaspanym wzrokiem.

- Wyspany? - zapytałam, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu. Chłopak prychnął pod nosem i uniósł lekko kąciki ust.

- Zdecydowanie tak. - odparł zadowolony i o mój boże. Jego zachrypnięty i zaspany głos o poranku to było coś wspaniałego. Po moich plecach przeszedł dziwnie przyjemny dreszcz. - A ty się wyspałaś?

- Yhym. Nie śpię od ponad godziny. - odparłam i wyłączając telefon, opuściłam dłonie na kołdrę.

- To dlaczego nie wstałaś? - zmarszczył na mnie brwi.

- Twoja ogromna łapa na mnie leży, a ja nie chciałam cię budzić. - wyjaśniłam, odwracając twarz w jego stronę. Chłopak zaśmiał się pod nosem i podrapał mój brzuch parę razy, po czym wziął rękę.

- Teraz możesz iść. - skitował, posyłając mi cwany uśmieszek.

- Dziękuję. - odparłam i jak najszybciej skorzystałam z okazji, ponieważ nie wiem ile bym jeszcze tak wytrzymała.

Zabrałam z szafy krótkie spodenki, oraz koszulkę z krótkim rękawkiem i ruszyłam do łazienki. Po dziesięciu minutach opuściłam ją i usiadłam przy toaletce. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak nadal leżał na łóżku z telefonem w dłoniach.

- Wyjdziesz mi z tego łóżka, w końcu? - zapytałam, posyłając mu podejrzane spojrzenie w lustrze.

- Pomyślę. - rzucił, po czym od razu wstał. Przecież ja sobie tylko żartowałam.

- Ale jeśli chcesz, to możesz przecież leżeć. - powiedziałam, nakładając cienką warstwę podkładu.

- Zrobię śniadanie. - odparł i ruszył w stronę wyjścia. Kiedy był już w progu, odwrócił się jeszcze i oparł głowę o framugę. - Wszystko już okej? Po wczorajszym? - zapytałam niskim głosem. Czy on się do cholery o mnie martwi? Odwróciłam się na stołku i pokiwałam głową, posyłając mu szczery uśmiech.

Chłopak wyszedł z pokoju, a ja wróciłam do nakładania makijażu. Spałam naprawdę dobrze i nie miałam żadnego koszmaru. Wyspałam się i czułam bardzo dobrze. Było to lekko niepokojące, ale liczyło się to, że wszystko było w porządku.

Zastanawiałam się jeszcze, dlaczego Aron o poranku był taki miły i...czy ja zaczynam już wariować? Potrząsnęłam głową, aby go z niej wyrzucić i nie myśleć o nim. Cieszyłam się po prostu, że został ze mną na noc i nie musiałam się męczyć.

Skończyłam nakładać lekki makijaż i zeszłam na dół. Po domu rozniósł się już zapach śniadania. Byłam pewna, że czuję jajecznicę i coś jeszcze. Z uśmiechem na twarzy weszłam do kuchni, gdzie Aron stał przy kuchence i mieszał jajecznicę. Widok mężczyzny w kuchni, od zawsze był czymś naprawdę miłym i niespotykanym. A tymczasem w mojej kuchni właśnie stał Aron w samych dresach i mieszał jajecznicę. Na ten widok, uśmiech od razu mi się poszerzył. To było naprawdę miłe, że postanowił zrobić śniadanie.

Podeszłam do niego i podskakując, usiadłam na blacie obok. Tak jak przypuszczałam, chłopak mieszał jajecznicę. Była z bekonem i papryką, a zapach był cudowny. Obok kuchenki robiły się już tosty, a dalej stały dwa kupki z herbatą.

- Czuje się dziwnie, kiedy robisz nam śniadanie. - przyznałam z lekkim śmiechem.

- Nie wyobrażaj sobie za dużo. - posłał mi rozbawione spojrzenie. - Robię to, żeby nie musieć płacić za pobyt tutaj.

- Aha! To tak się wycwaniłeś. - parsknęłam. - A ja myślałam, że wyciągnę od Ciebie jakąś dobrą sumkę. - zaśmiałam się. Chłopak spojrzał na mnie z politowaniem i zdjął patelnie z gazu. Przełożył wszystko na talerze i ozdobił. Zeskoczyłam z blatu i podeszłam do talerzy.

- Wow. - przyznałam i spojrzałam na niego, zadzierając głowę. - Dziękuję. - powiedziałam szczerze i zabrałam talerz oraz kubek, po czym powędrowałam do salonu.

Oboje usiedliśmy na sofie i zajadaliśmy śniadanie, oglądając jakiś program telewizyjny. Śniadanie było przepyszne i naprawdę się najadłam. Rozwaliłam się na kanapie z kubkiem herbaty w dłoni i nogami na stoliku kawowym. Aron siedział obok mnie z założonymi rękami i również wgapiał się w telewizor. Nie mogłam się skupić na programie przez chłopaka, który nie miał na sobie koszulki i czuł się jak u siebie. Czy on mógłby założyć jakiś podkoszulek?

- Simon powinien za niedługo przyjść. - powiedział chłopak znudzony głosem.

- Po co? - zapytałam, spoglądając na niego. Nie że miałam coś przeciwko. Absolutnie. Bardzo się cieszyłam, że Simon przyjdzie. Z jego entuzjazmem dzień będzie jeszcze lepszy i ciekawszy.

- Muszę wyskoczyć na chwilę do magazynu, więc zostanie z tobą. - odparł, posyłając mi obojętne spojrzenie. Widać było, że jemu również się nudziło. Chciałby się chociaż na chwilę wyrwać z tej monotonni i to było po nim widać.

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i westchnęłam ciężko. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi co oznaczało, że Simon zaszczycił nas swoją obecnością. Leniwie wstałam z kanapy i podreptałam do drzwi. Gdy je otworzyłam, przed sobą ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka.

- Część Camillka. - przywitał się, po czym wpuściłam go do środka. - Gdzie masz tego swojego ochraniarza? - zapytał.

- W salonie. Pilnuje mi pilota i telewizora. - skitowałam i wskazałam dłonią w stronę sofy, na której siedział rozwalony Aron. Simon wszedł do salonu, a ja zaraz za nim. W tym samym czasie chłopak odchylił głowę i kładąc ją na oparciu sofy, spojrzał na nas. Chłopaki przybili sobie męską piątkę, a ja odniosłam naczynia do kuchni.

- Gdzie ty masz koszulkę? Camilli nie przeszkadza, że chodzisz taki goły po jej domu? - rzucił zaczepnie chłopak. - Rozpraszasz ją pewnie. - dodał. Wróciłam do salonu i posłałam im rozbawione spojrzenie.

- Może cię zdziwię, ale nawet nie zwracam uwagi. - skłamałam, ponieważ do cholery moje ciało mówiło co innego. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu i podkuliłam nogi.

Po dłuższej chwili Aron poszedł się ubierać i wyszedł z domu, a ja zostałam z Simonem. Oprowadziła go po domu, ponieważ był ciekawy, a potem usiadłam u siebie w pokoju, na oknie i czytałam książkę. Simon siedział na kanapie pod ścianą i przeglądał coś na telefonie.

Czułam się jak jakąś ważna osoba, która miała swoich osobistych ochraniarzy. Pilnowali mnie na każdym kroku i nigdzie  nie mogłam iść sama. Zawsze ktoś musiał być w pobliżu i mnie pilnować. Czułam się z tym dziwnie, ale nie przeszkadzało mi to. Gdyby nie oni, całe dnie spędzałabym samotnie przed telewizorem, koszmarnie się nudząc. A gdy oni siedzą ze mną, zawsze można coś wspólnie zrobić i nie jest nudno.

- Skocze sobie do sklepu. Jedziesz ze mną? - usłyszałam z drugiego końca pokoju. Uniosłam wzrok z nad książki i pokręciłam głową. Właśnie główna bohaterka miała rozbrajać bombę, a tego nie mogłam odłożyć na później. - piętnaście minut i jestem spowrotem. Nie ruszaj się stąd. - powiedział chłopak, wstając z kanapy.

- Idź, przecież nic się nie stanie. - wywróciłam oczami.

- Nie idź nigdzie. - powiedział jeszcze na odchodne i wyszedł z pokoju. Westchnęłam ciężko i wróciłam do czytania. Spuściłam jedną nogę na ziemię, a drugą zgięłam w kolanie. Na dworze świeciło słońce i było naprawdę gorąco. U sąsiadów na podwórku dostrzegłam trójkę dzieci, którzy pływali w dmuchanym basenie. W cieniu siedzieli ich rodzice i popijali kawę. Byli z nimi. A u nas każdy był gdzie indziej. Rodzice pracowali daleko od domu. Jake siedzi z Sonią u jej rodziców, a ja jestem sama w pustym domu z dwójką chłopaków.

Po upływie paru minut, usłyszałam z dołu zamknięcie drzwi wejściowych, co oznaczało że Simon wrócił. Jednak coś nie dawało mi spokoju i po prostu chciałam się upewnić.

- Simon?! - zawołam głośno, ale nie dostałam odpowiedzi. Puściłam to więc mimo uszu i wróciłam do czytanie.

Po chwili kątem oka dostrzegłam, że ktoś wszedł po schodach i stoi w korytarzu. Spojrzałam więc w tamtym kierunki i natychmiastowo zamarłam.

W korytarzu stał wysoki chłopak z kominiarką na twarzy. Od razu do mojej głowy napłynęły wspomnienia z ataku. Był identycznie ubrany, jak wtedy napastnicy. Przed oczami migały mi kominiarki i kije bejsbolowe. Wszystko w jednym momencie do mnie wróciło. Cały strach i ból, który wtedy czułam. To był on. To był jeden z nich. To był ten sam człowiek co tej feralnej nocy.

Moje serce zaczęło chaotycznie uderzać. Oblał mnie zimny pot, a po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Stał na końcu korytarza i patrzył prosto na mnie. Byłam sama. Byłam kompletnie sama w domu i nie miał mnie kto obronić. Aron był pewny, że Simon jest ze mną, podczas gdy on wyszedł. Nic nie miało się stać. To było głupie piętnaście minut, które miałam spokojnie przesiedzieć na oknie, czytając książkę. A tymczasem te piętnaście minut zamieniło się w piekło.

Napastnik poruszył dłonią, więc przeniosłam tam swój wzrok i przysięgam, że natychmiastowo zbladłam. Byłam pewna, że wyglądałam jak blada ściana. Czułam, że odpływa ze mnie krew, a ja nie czułam już nic, prócz koszmarnego strachu. Przysięgam, że właśnie przed oczami przeleciało mi moje całe, krótkie i marne życie.

W jego dłoni błysnął srebrny nóż...

***
Jak tam słoneczka wy moje? Wszystko u was w porządku? ;))

Rozdział ma 12k i trochę się dzieje.

Mam nadzieję, że się podobał i widzimy się w następnym. Buziaki :*

Continue Reading

You'll Also Like

46.5K 2.7K 61
Emma Watson życie wiele razy dało jej w kość, ma dopiero 21 lat i bagaż ciężkich doświadczeń za sobą. Nie lubi uczuć, ckliwości ani szczerości, nie u...
25.4K 816 24
Elizabeth była tylko dzieckiem, była dzieckiem które musiało za szybko dorosnąć No bo jak ma zachować się osoba która jako dziecko przeżyła piekło st...
32K 1K 21
Madison Reily~18-letnia dziewczyna, która właśnie skończyła liceum, postanawia się wyprowadzić od swoich nadopiekuńczych rodziców, do swojego starsze...
7.1K 157 20
historia opowiada o grupie przyjaciół nagrywających materiały na YouTube, może będzie więcej związków w tej grupie? Zapewniam was że będzie ciekawie...