Udało mi się znaleźć trochę czasu i wykrzesać chęć do napisania tego rozdziału. Ponieważ zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, chcę wam wszystkim życzyć Wesołych Świąt! Dużo zdrowia, bo jest ono najważniejsze, dużo szczęścia, pomyślności i czego wszystkiego dobrego!
I bardzo wam dziękuję, że czytacie "Warzyciela". Jest mi niezmiernie miło.
Jeszcze raz życzę wam Wesołych Świąt i bez dalszych opóźnień zapraszam do czytania.
W miarę upływu czasu, Umbridge dostawała coraz więcej władzy od ministerstwa. Ale dwa tygodnie po mianowaniu jej Wielkim Inkwizytorem, przesadziła. Było to w porze lunchu, kiedy Harry, Ron i Hermiona siedzieli przy stole Ślizgonów ze swoimi drugimi połówkami. Dwa dni wcześniej Blaise poprosił Hermionę, żeby została jego dziewczyną, a ona się zgodziła. Podobnie było z Ronem i Astorią, tylko dzień później (po tym jak Blaise i Hermiona zostali parą). Umbridge podeszła do stołu Slytherinu i kazała Gryfonom natychmiast wracać do siebie.
- Pani profesor – odezwał się Harry na tyle uprzejmie, na ile tylko zdołał – czy jest coś złego w tym, że ja i dwoje innych Gryfonów siedzimy przy tym stole?
- To jest stół Slytherinu, panie Potter, a pan, pan Weasley i panna Granger zostaliście przydzieleni do Gryffindoru – odpowiedziała profesor Umbridge. - Więc macie siedzieć z innymi Gryfonami.
- Pani profesor w regulaminie nie ma ani słowa o tym, że poza ważnymi ucztami, uczniowie nie mogą siedzieć nigdzie indziej jak przy stołach swoich domów. Od pierwszego roku siadałem przy niektórych posiłkach przy tym stole i nikomu to nie przeszkadzało.
Pansy wyraźnie chciała coś powiedzieć, ale siedząca obok niej Millicenta przycisnęła jej mocno stopę, żeby nic nie mówiła. Z kolei Draco, Blaise i siostry Greengrass potwierdzili słowa Gryfona i wyrazili swoje zdumienie, że nauczycielce obrony to przeszkadza. Kobietę wyraźnie to rozzłościło, odjęła Gryffindorowi po dziesięć punktów za każdego Gryfona, który siedział przy stole Slytherinu i zagroziła szlabanem, jeśli natychmiast nie wrócą do siebie. Harry i jego przyjaciele, nie mając innego wyjścia, wrócili do lwów, a Umbridge udała się do stołu prezydialnego wyraźnie ucieszona.
Jej działanie zdenerwowało wielu uczniów, a także nauczycieli. Niby jakim prawem zabroniła siedzieć Harry'emu i jego przyjaciołom ze Ślizgonami? Co ciekawe, w ogóle nie kazała Cedrikowi wracać do swojego stołu (siedział obok Cho przy stole Ravenclawu) ani Lunie, która usiadła obok Neville'a przy stole Gryffindoru, żeby porozmawiać z nim o niezwykłych roślinach.
Po tej sytuacji, Draco, Blaise i Astoria siadali przy stole Gryfonów, aby być ze swoimi ukochanymi. Zabini bardzo otwarcie wyraził co myśli o pomyśle Umbridge i Hermiona zerkała z lekkim strachem w stronę ropuchowatej czarownicy, sprawdzając czy nie usłyszała. Na szczęście nie.
- Draco, a twój tata dobrze zna Umbridge? - zapytał Harry.
- Raczej tak – odpowiedział Ślizgon. - Słyszałem jak raz mówił o tym, że gdyby miał wskazać kogoś, kto idealnie pasuje na śmierciożercę, Umbridge znalazłaby się w pierwszej piątce.
- Żartujesz. Taka jest?
- Taka jest. Słyszałem też, że ponoć chorą satysfakcję sprawia jej zadawanie bólu innym i okazywanie swojej wyższości, bo ma czystą krew.
Harry zerknął na ślady na swojej dłoni. Po dwóch szlabanach i lekarstwie od profesora Snape'a, rany zadane przez Krwawe Pióro zostawiły delikatne blizny. Na szczęście jego dłoń była już wystarczająco wyleczona, żeby mógł spokojnie przygotowywać eliksiry. W pewnej chwili, na jego dłoni spoczęła blada dłoń jego chłopaka, a kiedy Harry podniósł wzrok, ujrzał wpatrzone w niego stalowe tęczówki.
YOU ARE READING
Warzyciel (Drarry)
FanfictionHarry po śmierci rodziców trafia pod opiekę swojego ojca chrzestnego. Już od najmłodszych lat przejawiał duży talent w zakresie eliksirów. Uwielbiał czytać na temat mikstur, a nawet potrafił przygotować najprostsze z nich. Syriusz bardzo go wspierał...