Rozdział XXXIX

1.8K 133 32
                                    


Witam po bardzo długiej przerwie. Przepraszam, że tak długo nie było nowego rozdziału, ale nie miałam totalnie weny. Teraz też trochę mi jej brakuje, więc nie oczekujcie kolejnego rozdziału w najbliższym czasie. Zrobię jednak co w mojej mocy, żebyście nie czekali tak długo jak na ten rozdział. Bez dalszych opóźnień zapraszam was do czytania.


Reszta wakacji upłynęła w miarę spokojnie, nie licząc ciągle napływających wieści o kolejnych atakach. Harry, żeby uciec od prawdziwego świata, często zamykał się w swojej pracowni i nikogo nie wpuszczał. Nawet Draco nie miał tam wstępu, kiedy Harry chciał naprawdę pobyć sam.

Jakiś czas po powrocie z ulicy Pokątnej, blondyn zajrzał do pracowni eliksirów i zastał swojego chłopaka wpatrującego się ze zmrużonymi oczami i zaciętym wyrazem twarzy w fasolkę Sopophorusa, którą trzymał między palcami. W drugiej ręce miał srebrny nóż, który służył do siekania i rozgniatania składników. Harry był wyraźnie w podłym nastroju. Na stole, przed nim leżała deska, a obok otwarty podręcznik do eliksirów pożyczony od Draco. Książka była otwarta na stronie z przepisem na wywar żywej śmierci.

- Jak mam cię dodać do eliksiru, skoro nie dajesz się pociąć na kawałki? - jadowicie zapytał Harry fasolkę.

Draco parsknął śmiechem na ten widok, co odwróciło uwagę bruneta od nieszczęsnego składnika.

- Co? - zapytał Harry.

- Zdajesz sobie sprawę, że gadasz do fasolki? - odpowiedział pytaniem Draco.

- W przepisie każą ją pociąć, a ona się nie daje. Sam zobacz.

Harry pokazał blondynowi, jak fasolka strzela pod naciskiem noża. Ślizgon stwierdził, że to może jakiś błąd i wziął podręcznik, żeby się przyjrzeć. Jednak okazało się, że faktycznie instrukcje każą pociąć fasolkę Sopophorusa.

- Zdecydowanie autor nie przeprowadził dokładniejszych badań – stwierdził Draco. - Żeby dawać tak trudne do wykonania instrukcje.

Harry pokiwał głową, jednocześnie zanotowując sobie w pamięci, żeby zapytać profesora Snape'a, czy jest jakiś łatwiejszy sposób na poradzenie sobie z uciążliwą fasolką.

- Co cię sprowadza? - zapytał Harry odkładając składnik i nóż.

- Chciałbym porozmawiać odnośnie tego co widzieliśmy u Borgina i Burkesa – odrzekł Draco.

- Widzieliśmy Pansy Parkinson, która z wielką uwagą oglądała dużą szafkę. Niby nic takiego.

- No właśnie, niby nic takiego, ale pamiętaj, że Parkinson jest świeżo mianowaną śmierciożerczynią. Sam widziałem jak otrzymała Znak.

- I tu się nasuwa pytanie: po co Parkinson ta szafka? Może Voldemort coś zlecił swojej najnowszej zwolenniczce? Tylko co?

Draco nie wykluczył tej możliwości. Obaj zastanawiali się, co też Czarny Pan mógł zlecić szesnastoletniej dziedziczce rodu Parkinsonów. Blondyna zaniepokoił fakt, że Ślizgonka w ogóle została dopuszczona w szeregi śmierciożerców. I że niewiele brakowało, a spotkałoby to też jego.

- Wiesz, ona nie jest pierwszą osobą, która zasiliła szeregi śmierciożerców przed osiągnięciem pełnoletności – zauważył Harry.

Blondyn popatrzył na niego ze zmarszczonymi brwiami, a Harry dał mu znak, żeby wyszli z pracowni. Zaprowadził Ślizgona do pokoju gobelinowego i wskazał imię obok czarnej dziury nad imieniem Syriusza. Regulus Black.

- Z tego co wiem, on również dołączył do śmierciożerców zanim skończył siedemnaście lat – powiedział brunet. - I zginął jakiś czas później. Syriusz twierdzi, że to Voldemort go zabił, ale... mam pewne wątpliwości.

Warzyciel (Drarry)Where stories live. Discover now