Rozdział XXVI

2.9K 201 100
                                    


Wszyscy obecni na boisku, czekali na dalszy rozwój wydarzeń. Cedrik nadal ściskał puchar, nie chcąc go wypuścić. Postanowił, że jeśli Harry wróci żywy, odda mu trofeum. Draco i reszta przyjaciół Harry'ego trzymali się kurczowo tych resztek nadziei, jakie im zostały.

- Patrzcie! - zawołał Ernie Macmillan wskazując na blade światełko, które zabłysło niedaleko wejścia do labiryntu.

Sekundę później w tym miejscu pojawił się Harry. Przerażony, spocony, ubrudzony i pokryty krwią, ale ogólnie cały i zdrowy. Nawet rana na nodze zagoiła się już jakiś czas temu. Chłopak zaciskał mocno pięść i patrzył nieobecnym wzrokiem przed siebie. Dumbledore, Syriusz, Cedrik wraz z ojcem i Draco podbiegli do niego, jak zauważyli, że czternastolatek – po zdaniu sobie sprawy, gdzie się znajduje – jest bliski omdlenia.

- Harry – zawołał Cedrik z wyraźną ulgą w głosie. - Żyjesz! Jesteś cały!

- Całe szczęście! - zawołał Syriusz chwytając chrześniaka w objęcia.

Prawie w tym samym czasie zrobił to również Draco, który był tak szczęśliwy z powrotu żywego Harry'ego, że nie był w stanie nic powiedzieć. Po jego policzkach płynęły łzy szczęścia i ulgi.

- Harry, co się stało? - zapytał Dumbledore.

- On wrócił! - zawołał Harry ze łzami w oczach i głosem łamiącym się od płaczu, kiedy tylko dostrzegł dyrektora. - Odrodził się! Voldemort wrócił! Myślałem, że... - Harry dostrzegł Cedrika i chwycił go za ramię, jakby się upewniał, że Puchon stoi przed nim cały i zdrowy. - Musiałeś stamtąd uciec, Cedriku! Gdybyś tego nie zrobił, zginąłbyś! Nie mogłem na to pozwolić! Nie mogłem!

- Harry, spokojnie – powiedział Dumbledore kładąc dłoń na ramieniu Harry'ego. - Już wszystko dobrze, nic wam nie grozi. Wróciliście obaj, cali i zdrowi.

- I śmiertelnie przerażeni – dodał Cedrik.

W pewnej chwili do Harry'ego podszedł Moody, prosząc by chłopak z nim poszedł. Brunet zerknął na niego i bransoletka – która po powrocie z cmentarza przestała wysyłać ostrzeżenie – dała mu znać o zagrożeniu.

- Nie – powiedział stanowczo Harry. - Nigdzie z tobą nie pójdę!

- Dyrektorze, zabiorę go do Skrzydła Szpitalnego – powiedział Moody do Dumbledore'a.

- Harry, nie ufaj mu – chłopak usłyszał cichy syk Nagini. - To jego sługa w przebraniu! Nigdzie z nim nie idź!

Dumbledore nie wyraził zgody na propozycję Moody'ego i powiedział, że sam odprowadzi zwycięzców do pani Pomfrey. Towarzyszyli im przyjaciele Harry'ego i Cedrika, Syriusz i pan Diggory, a z tyłu szedł nauczyciel OPCM-u. Idąc korytarzem, Harry cały czas słyszał stukot laski i sztucznej nogi Moody'ego. Będąc cały czas czujnym, przyłożył lewą rękę do głowy. Z daleka wyglądało to tak, jakby po prostu próbował załagodzić odczuwany ból.

- A tak, konkretnie, to kto to jest? - syknął cicho.

- Barty Crouch Jr – odpowiedziała Nagini. - Został wysłany przez mojego byłego pana, żeby cię do niego dostarczyć.

Tak się złożyło, że niedaleko Skrzydła Szpitalnego natknęli się na profesora Snape'a. Mężczyzna od razu do nich podszedł, żeby zobaczyć czy wszystko dobrze z Harrym. Chłopak postanowił wykorzystać szansę.

- Profesorze Snape, oto osoba, która pana okradała – powiedział wskazując stojącego z tyłu Moody'ego. - To Barty Crouch Jr, użył eliksiru wielosokowego, żeby podszyć się pod Moody'ego!

Słysząc go były auror wyciągnął różdżkę, ale Dumbledore był szybszy i obezwładnił Moody'ego. Następnie powiedział, że zabiera go do gabinetu nauczyciela OPCM-u. Poprosił też, żeby Severus, Minerwa, Harry, Cedrik i ich opiekunowie, poszli razem z nim. Przyjaciele chłopców chcieli pójść razem z nimi, ale dyrektor zabronił. Stwierdził, że jest to sprawa dotycząca bezpośrednio Harry'ego i w jakiś sposób Cedrika. Tylko Draco dodatkowo mógł pójść, ze względu na jego bliską relację z Harrym.

Warzyciel (Drarry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz