Rozdział XLV

706 61 4
                                    

Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać. W końcu coś udało się stworzyć, ale wena znowu nie chce współpracować. Miałam też sporo innych rzeczy na głowie. W każdym razie, zapraszam na nowy rozdział. Wiem, że długo czekaliście i wielkie dzięki za cierpliwość. Bez dalszych opóźnień, zapraszam do czytania.


Przez kilka następnych dni, Harry próbował wymyślić sposób na przekonanie Slughorna, by przekazał mu prawdziwe wspomnienie. Gdyby poprosił wprost, pewnie spotkałby się z odmową. Skoro profesor odmówił dyrektorowi, czemu miałby przekazywać niezmienione wspomnienie Harry'emu. Odtworzenie sytuacji z retrospekcji nie wchodziło w grę, bo nauczyciel mógłby się zorientować o co chodzi i niewykluczone, że starałby się nie przebywać z Harrym w jednym pomieszczeniu dłużej niż to konieczne. Z jakiegoś powodu, nie chciał się dzielić tym wspomnieniem.

Oprócz zadania od Dumbledore'a, chłopak miał jeszcze na głowie inne sprawy. Spotkania GD, naukę na lekcje, treningi quidditcha, lekcje oklumencji oraz dodatkowe zajęcia z eliksirów z profesorem Snapem. Mikstury, które teraz przygotowywali, wymagały maksymalnego skupienia, żeby się udały i Harry nie chciał, żeby nauczyciel uważał poświęcony czas za zmarnowany.

Któregoś dnia, mniej więcej pod koniec stycznia, na tablicy ogłoszeń pojawiła się informacja o lekcjach teleportacji. Do udziału w nich zapraszano wszystkich uczniów szóstego i siódmego roku. Lekcje miały się odbywać raz w tygodniu przez cztery miesiące. Każdy, kto przed 31 maja osiągnie pełnoletność (lub już jest pełnoletni), będzie mógł w tym dniu przystąpić do egzaminu z teleportacji i uzyskać uprawnienia do podróżowania w ten sposób. Harry i jego przyjaciele postanowili zapisać się na lekcje. Co prawda niektórzy, w tym Harry, musieliby poczekać jeszcze rok na możliwość przystąpienia do egzaminu, ale warto zacząć uczyć się wcześniej.

Teleportacja okazała się bardzo trudną sztuką i nawet Hermionie nie udało się tego dokonać na pierwszych zajęciach. Była również bardzo męcząca i po skończonych lekcjach Harry poczuł, że musi odnowić zapas energii, jeśli ma poradzić sobie z trzema wypracowaniami zadanymi tego dnia. W swoim dormitorium otworzył kufer i sięgnął po słodycze, któremu zostały po ostatniej wycieczce do Hogsmeade.

Po zjedzeniu kilku czekoladek poczuł, że jego bransoletka się rozgrzewa. Ciepło przesunęło się po ręce i rozeszło po całej górnej części ciała. Zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Harry potrząsnął głową i popatrzył podejrzliwie na słodycze. Były to czekoladowe kociołki.

- Zaraz, nie pamiętam żebym kupował czekoladowe kociołki.

- Bo nie kupowałeś – powiedziała Nagini, która właśnie wpełzła do pokoju.

- To skąd one się tutaj wzięły?

Nagini przybliżyła się do pudełka i wysunęła parę razy język.

- Kojarzę ten zapach – powiedziała. - Pamiętasz tę dziewczynę z pociągu, co chciała z tobą usiąść?

Harry kiwnął głową.

- To jej zapach. Musiała je tu zostawić, kiedy mnie nie było, a ty przez przypadek schowałeś je do kufra.

- Romilda Vane – mruknął Harry ze złością. - Wiedziałem, że coś z nią jest nie tak. Ginny ostrzegała, że Romilda może spróbować mnie odurzyć eliksirem miłosnym.

Harry wziął jedną czekoladkę i powąchał ją. Oprócz zapachu czekolady wyczuł również woń, którą kojarzył z Draco.

- To już przegięcie – warknął z ledwo kontrolowaną złością. - Eliksiry miłosne od Freda i George'a to jedno, ale żeby faszerować czekoladki amortencją...!

Warzyciel (Drarry)Where stories live. Discover now