Rozdział XXXVII

2.3K 158 109
                                    


Witam, witam, wracam do was z kolejnym rozdziałem. Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale wiecie: obowiązki na studiach, brak weny i z tego powodu się przedłużyło. Nie wiem, kiedy będzie kolejny rozdział. Więc nie pytajcie. W każdym razie, bez dalszych opóźnień, zapraszam was do czytania.



W domu przy Grimmauld Place w Londynie pod numerem 12, panował względny spokój. Względny, gdyż tylko na pierwszy rzut oka nic się nie działo, jednak dało się wyczuć panujące wewnątrz budynku napięcie. Towarzyszyło ono każdej czarodziejskiej rodzinie od kiedy minister oficjalnie przyznał, że Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać powrócił. „Prorok Codzienny" informował o środkach bezpieczeństwa do jakich podjęcia zachęcało ministerstwo.

Czytając o tych sposobach, Harry Potter był zdania, że trochę za późno się za to zabierają. Powinni te środki bezpieczeństwa wprowadzić już w czerwcu ubiegłego roku, kiedy chłopak poinformował o powrocie Lorda Voldemorta. Teraz nie pozostało nic innego jak mieć nadzieję, że to na razie wystarczy. Gazeta informowała też o innych sytuacjach.

Społeczeństwo domaga się rezygnacji Korneliusza Knota ze stanowiska.

Amelia Bones cudem uniknęła śmierci z rąk śmierciożerców.

Kolejne ataki śmierciożerców na mugoli.

To były ostatnio najczęściej pojawiające się nagłówki w „Proroku Codziennym".

Brunet dużo czasu spędzał w swojej pracowni rozmyślając nad wydarzeniami sprzed wakacji. „Prorok Codzienny" często wspominał także o jego przygodzie w Ministerstwie Magii i nastolatek za każdym razem przypominał sobie jak niewiele dzieliło jego kochanego ojca chrzestnego od śmierci. Rabastan Lestrange posłał w stronę Syriusza zabójczą klątwę i gdyby Harry nie posłużył się magią bezróżdżkową (do tej pory był zdumiony i wdzięczny Merlinowi, że miał tę umiejętność) jego ojca chrzestnego już by nie było. Śmierciożerca co prawda uciekł, ale chłopak obiecał sobie, że przy następnym spotkaniu, dopilnuje, żeby sługa Voldemorta zapłacił za próbę zabicia Syriusza.

Chłopak westchnął cicho, po czym skierował się do swojego schowka na składniki. Był właśnie w trakcie sprawdzania czy nie trzeba uzupełnić zapasów, kiedy do środka wsunęła się Nagini, uchylając przy tym szerzej drzwi, których chłopak nie zamykał, aby mogła spokojnie się przemieszczać.

- Hej, Harry, musisz to usłyszeć – syknęła. - Mamy gościa.

Chłopak zerknął w jej stronę, wyraźnie zainteresowany i usłyszał rozmowę dobiegającą z parteru. Jego ciekawość wzrosła jeszcze bardziej i otworzył szerzej drzwi, żeby lepiej słyszeć. Okazało się, że Korenliusz Knot złożył im niezapowiedzianą wizytę. Syriusz zatrzymał go w holu. Minister domagał się spotkania z Harrym, a Syriusz stanowczo mu odmówił.

- Dlaczego chce się pan widzieć z Harrym? - zapytał w którymś momencie.

- Muszę z nim pilnie porozmawiać – odpowiedział Knot, a ton głosu wskazywał, że mężczyzna był zdenerwowany. I to bardzo.

- W jakim celu? Bo jeśli chodzi o to, żeby pomógł panu utrzymać się na stanowisku, to radzę się dobrze zastanowić czy to aby na pewno dobry pomysł. Odnoszę wrażenie, że jeśli zwróci się pan do Harry'ego z prośbą o wsparcie, to obawiam się, że może się pan bardzo zawieść.

Kącik ust Harry'ego powędrował do góry. Syriusz miał oczywiście rację. Jeśli Knot faktycznie zjawił się tu by prosić o pomoc, to całą drogę przebył na próżno.

Warzyciel (Drarry)Where stories live. Discover now