XVII

307 32 9
                                    

Pov. 3 osoba
Nad ranem dziewczyny ciągle się nie pojawiły. Podczas śniadania składającego się z jabłek no i w sumie tylko jabłek Dipper'owi dokuczał skutek uboczny wczorajszego piwa które okazało się być wręcz bardzo wysoko procentowe. Bill pogrążonym w kolejnej lekturze wyprawił bruneta w jakże niebezpieczną podróż do biblioteki by przeczytane przez niego książki nie zawalały nie wielkiej przestrzeni pokoju. Zaspany, niezadowolony brązowo oki nie miał siły się sprzeciwiać więc tylko przełożył torbę przez ramię i z niezadowolonym pomrukiem opuścił mieszkanie. Bill zaczytując się w kolejnej książce zaczął odlatywać. Także nawet nie zauważył kiedy jego sosna wróciła z jakże niebezpiecznej misji i oparła brodę na jego ramieniu. To był co najmniej dziwne bo przecież blondyn zawsze zalecał się i starał zgarnąć atencję szatyna, aż tu nagle okazuje się że Dipper'owi wcale to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie, podoba mu się to. Bill zorientował się w sytuacji dopiero gdy naprawdę zniecierpliwiony, bo mówiący, do niego od ponad piętnastu minut szaty wgramolił się na jego kolana i zakłócił czytanie, stawiając swoją zarumienioną twarz na miejscu książki. Blondyn jeszcze przez chwilę nie kontaktował po czym ockną się i delikatnie zarumienił czując jak szatyn wierci się na jego kolanach oplatając rękoma jego szyję. Aż przypomniał sobie ten dziwny film który puściła Mabel na ich nocowanie, gdzie chłopcy siedzieli w podobnej pozycji, lecz zaraz potem zaczęli się całować. Ale sosna nie pozwolił by mu się pocałować prawda? Z resztą przecież tego nie chce, to tylko więcej ludzkich emocji i zachowań, tak? Mimowolnie ich twarze zaczęły się do siebie zbliżać, a blondyn po odłożeniu książki na bok, umieścił swoje ręce na biodrach chłopaka, w których namacalne było delikatne wcięciem. Dipper mimo wszystko delikatnie poruszał biodrami co naprawdę dekoncentrowało blondyna, pomimo że było to nawet przyjemne uczucie. Po chwili jednak opamiętał się i zdjął szatyna ze swoich kolan, sadzając go obok. Szybko przyjrzał się źrenicom młodszego. Bardzo rozszerzone. Kiedy on niby zdążył się naćpać. Pewnie kupił coś w drodze powrotnej z biblioteki. Tragedia- pomyślał blondyn- nie można go nawet na chwilę spuścić z oka. Ale tragedia miał do dopiero wydarzyć. Telefon bruneta zaczął dzwonić, a gdy blondyn odebrał usłyszał znajomy głos szatynki.- Dip dip?
- Nie to ja Bill
- A co z bratem?
- W łazience, chodzi o coś konkretnego?
- Możesz dać go do telefonu?
- Nie mogę wczoraj schlał się i teraz wymiotuje
-Cholera. Bill posłuchaj nie wiem czy to dobrze czy źle, ale nastąpiła mała zmiana planów
- Czyli?
- Cuksa miała wylew na wczorajszej imprezie, wzięła jakieś gówno no i ten... Jesteśmy w szpitalu, Pacy stwierdziła że trzeba przewieźć ją gdzieś bliżej Wodogrzmotów tak że pakujcie powoli graty, Grenda nadal siedzi na komisariacie, wczoraj odwalał trochę dzikich akcji, czy moglibyście ją odebrać?
- Chyba tak. Jak się trzymasz?
- Jest... Okej. Poproś Dippera by dokupił moich tabletek na uspokojenie, w prawej kieszeni mojej dużej torby powinna być recepta.
- Dobra, oddzwonie później Pa
-Pa- Wszystko potoczyło się najgorzej jak tylko mogło. Dippera zostawił w mieszkaniu, uprzednio zamykając wszystkie drzwi i okna oraz dając mu MP3 do zabawy. Wyszedł do apteki okazał recepte, co prawda musiał się najpierw chwilę kłócić ze sprzedawcą, ale w końcu dostał tableteki. Po spakowaniu ich do kieszeni, przyszedł czas na Grendę. Na komisariacie, musiał składać wyjaśnienia, zapłacić kaucję, i wymyślić chistoryjkę, o tym że jest jej przyrodnim bratem, a dziewczyna Gredy leży w szpitalu po wylewie, co było tylko częściowym kłamstwem. Grendę i leki dostarczył do szpitala, a gdy padło pytanie gdzie Dipper, skłamał po raz kolejny. Tym razem że pakuje rzeczy w motelu, bo nie czuł się najlepiej, a tam przynajmniej ma toaletę pod nosem. Tak czy siak podróż powrotna taksówką nie należała do najciekawszych wydarzeń tego dnia a mimo wszystko to właśnie ona była ulubionym elementem Billa w tym rozdziale, bo przynajmniej nie była aż tak stresująca. Gdy w końcu wrócił do motelu, zastał swoją sosnę próbującego panicznie wydostać się na zewnątrz. Jednak gdy tylko zobaczył blondyna od razu się uspokoił. No na tyle ile może zrobić to osoba na chaju. Przytulił się do blondyna mamrocząc jakieś teorie spiskowe a ten usadził go obok siebie, i zaczął przepakowywać walizki po raz kolejny. Ludzie po raz kolejny udowodnili mu swoją problematyczność. Skończył po może godzinie po czym na ponad cztery kursy przeniósł wszystko do taksówki. Na sam koniec musiał tam jeszcze przetransportować szatyna co okazało się odrobinę bardziej problematyczne ale po dłuższej chwili i on był w taksówce. Podróż na peron nie była dla nich zbyt komfortowa a tym bardziej czekanie na pociąg gdy to blondyn musiał przekonywać wszystkich że ten wcale nie jest na chaju. Maskowanie efektów po narkotykach ułatwiło trochę to że reszta była zbyt roztrzęsiona by zwracać uwagę na dziwne zachowanie Dipper'a.  Podróż pociągiem nie była wymarzoną rozrywką dla zmęczonego blondyna ale gdy szatyn w końcu zasną wszystko potoczyło się łatwiej. Sam nie był w stanie powiedzieć ile jechali bo gdy tylko młodszy zasną ten z ulgą także poszedł spać. Obudzili się już praktycznie na miejscu. Teraz tylko wsiąść w autobus. No właśnie. Czekali na tego grata od godziny, zaczęło padać a Dipper zaliczał silnego dołka emocjonalnego po narkotykach. Przynajmniej płacz nie wydawał się dziewczynom niczym dziwnym w tej sytuacji. Przecież Candy leży teraz w szpitalu, zupełnie sama, a oni muszą to jakoś wyjaśnić jej rodzicom. Tragedia. Bill miał nadzieję na szybkie zakończenie sprawy i wrócenia do upalnych dni pełnych zabaw i niezobowiązujących rozmów w Wodogrzmotach. Jednak z tego co widział zamiast tego będzie zajmował się płaczliwymi, uzależnionymi od dragów bliźniakami. A myślał że odzyskanie energii to faktycznie będą wakacje. W dodatku uczucie osłabienia nie chciało go opuścić. W końcu grat zwany autobusem przyjechał a on oprócz walizek musiał wnieść Dipper'a który znowu zasną. Wcisną się z nim na bardziej tylne siedzenia autobusu by kierowca broń boże nie domyślił się stanu młodszego. Musiał jeszcze powiadomić starych Pines'ów że wracają by ci broń boże nie zeszli im tam na zawał. Telefon do przygłuchego Stanka o mało nie skończył się jego wybuchem, o mało bo ten nie miał już na to energii. Pomimo świadomości konsekwencji swojej nieuwagi, zasną doskonale wiedząc jak tragicznie może się to skończyć. Obudził się w momencie gdy poczuł że młodszy chłopak, podczas jednego z gwałtownych zakrętów oparł się o niego. Mimo wszystko ten cały dotyk był dla niego dziwacznym doświadczeniem. Rozejrzał się po autobusie. Mabel i Pracy siedziały za nimi razem z grendą a na przodzie był jeszcze jeden przygnębiony facet. Cały czas nimi trzęsło od nierównej drogi,. Mabel też zasnęła a on robił się głodny. Z plecaka wyciągną rogala, decydując się jednak  zostawić połowę dla szatyna. Miał ochotę co prawda rzucić nim w kierowce za koślawą i wolną jazdę ale wyręczył go koleś z przodu rzucając w niego, bodajże ogryzkiem od jabłka po czym wysiadając, w środku lasu, daleko od cywilizacji. Naprawdę podejrzane- pomyślał Bill.

Czar Przyszłości ( BillDip)Where stories live. Discover now