XIII

349 41 10
                                    

Pov. 3 os.
Bill włączył pierwszą lepszą stację radiową a Dipper oczywiście znał kawałek który akurat puszczali więc podśpiewywał pod nosem przyjemną dla uch melodię. Sam nie wiedział jakim cudem zna te wszystkie piosenki na pamięć ale zabardzo mu to nie tylko przeszkadzało. Blondyn mimowolnie uśmiechną się widząc drugiego w tak uroczej sytuacji. Refren mimowolnie wymkną się z ust blondyna a brunet zaczą się śmiać. Kto by podejrzewał że demony słuchają takich żeczy? A po chwili obaj śpiewali na całe gardła tak prosty i o oczywistym przekazaniu refren
-Fuck you
- Fuck you - wturował blondynowi brunet
-Fuck you very, very much- Darli się w niebogłosy- 'Cause we hate what you do
And we hate your whole crew- z uśmiechami i na twarzach śpiewali kolejne wersy-So, please don't stay in touch! Fuck you!Fuck you very, very much! 'Cause your words don't translate
And it's getting quite late. So, please don't stay in touch~- sytuacja sprawiała im niebywałą radość. Jednak nie dali rady wyśpiewać reszty bo zaczeli się śmiać. Nie tak jak wcześniej. To nie był śmiech bólu tylko niespotykanej dla ich obu radości. I śmiejąc się jechali przez las rozświetlany przez poranne słońce. Lekki wiatr rozwiewał ich grzywki pokazując wielki wóz na czole bruneta oraz czarną opaskę w krztałcie trójkąta na oku blondyna. Po o wiele krótszym czasie niż przewidywali znaleźli się na betonowej drodze a po bokach zaczeły pojawiać się sklepy. W końcu znaleźli i jakiś monopolowy.
- Masz pieniądze Bill. Ty wyglądasz na starszego. - rzucił przelotnie dipper podając mu kopertę. Weszli do sklepu, wzieli koszyk i zaczeli zgarniać butelki piwa. Na koniec dołożyli jeszcze pare bardziej różnorodnych trunków niż wódka i piwo po czym podeszli do kasy. Kasjer patrzył nie przymilnie na bruneta ale Bill chyba bardziej przypadł mu do gustu. Po zapłaceniu wciągneli alkochol do wózka umieszczając i go nie tylko w bagażniku ale terz część siatek z przypinając do tylnych siedzeń. Dopiero po powrocie dowiedzieli się że zaraz południe i tak naprawdę na wyprawie na do monopolowego byli przez prawie 2 godziny. Powoli robiło się nieznośnie gorąco.

^^^

Wszyscy siedzieli w domu Wendy ochładzając się wodą z kostkami lodu i malutkimi wiatrakami na baterie które znaleźli w jednej z komórek. Zegar wybił 12. Imprezę mieli w planach zacząć kiedy się trochę ochłodzi bo aktualnie było prawie 38°C. Większość chłopaków dawno pozbyło się swoich koszulek tak samo miały dziewczyny. Ale w taką temperaturę przyzwoitość po prostu się rozpuszczała. Ostatnimi w koszulkach byli Bill i Dipper. Dipper jak zawsze był po prostu strasznie wstydliwy zwłaszcza że jego ciało było wiecznie w siniakach albo innych pamiątkach po rówieśnikach. Chociaż niektórzy z klasy mieli po nim dużo gorsze pamiątki. A Bill? A Bill wraz z tym ciałem dostał masę ograniczeń które zostały wytatuowane gdzieniegdzie na jego skórze. I chociaż nie było to konieczne to jak wszyscy wiemy demony są po prostu złośliwe. A rada demonów uwielbia znęcać się dodatkowo nad ukaranymi. Oboje gotując się w teraz mokrych i przylepiających się do ciała koszulkach ale żaden nie jest miał ochoty zdjąć ich z siebie. Oboje siedzieli i czekali na jakiś cud. Parę razy ktoś podpowiadał im że wygodniej byłoby bez nich ale automatycznie podnosili sprzeciw. Niektórzy wykończeni temperaturą powietrza walali do po podłodze a inni wywalali szuflady z wielkiej lodówki by później wejść na ich miejsce. Dipper i Bill siedzieli oparci o jedną ze ścian kuchni na podłodze. Po chwili obok Dippera przysiadła Wendy podając obu miski pełne lodów czekoladowych.
- Ktoś wyją wszystko z zamrażalnika i sam się tam schował więc musimy zjeść wszystki lody. - mrugneła porozumiewawczo do Dippera a ten zaśmiał się cicho. Bill był odrobinę zirytowant obecnością rudowłosej ale starał się tego nie okazywać. Wendy śmiała się z czegoś razem z Dipper'em. Blondyna naprawdę irytowało to że dziewczyna zachowywała się jakby go  nie było a Dipper mógł rozmawiać tylko z nią. Na szczęście dla rudowłosej Dipper pokazał też bill'owi to z czego się śmieli bo zirytowany demon z pewnością zmieniłby się w skrytobójcę. Złotooki nie do końca rozumiał mem ale mimo wszystko śmiał się razem z nimi. Wendy widocznie preferowała towarzystwo bruneta i po pewnym czasie wzieła go "na stronę" zostawiając za demona sam na sam ze swoimi myślami i pudełkiem lodów. Po chwili doszedł do wniosku że powinien z kimś porozmawiać tak jak robią wszyscy naokoło. Był tylko jeden problem. Właściwie w chuj problemów. Demon nie wiedział o czym może rozmawiać z ludźmi. Po za tym nikogo nie znał. Jego jedyny towarzysz znikł za rogiem jednego z pokojów razem z rudowłosą którą demon w głowie wolał nazywać głupią dziwką albo niedojebaną pindą. Naprawdę nie lubił Wendy. Rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu. Większość osób siedziała przy lodówce. Jakieś dziewczyny jadły lody na kanapie. Kiedy przechodził się tak po domu ktoś wepchną mu do ręki loda na patyku. Blondyn w końcu usiadł przed jednym z wiatraków i zaczą jeść swojego rostapiającego się już loda. Przysłuchiwał się rozmowom z ludzi. Nawet jeśli nie zauważył kiedy przysiadł z się do niego lekko zdenerwowany brunet. Ewidentnie rudowłosa nie zrobiła nic co spodobałoby się demonowi. Chociaż kochał wyraz przerażenia, agonii, smutku, zdenerwowania czy czystej irytacji na twarzach różnych istot to nie lubił kiedy działo się to bez jego wiedzy czy obecności. Dlatego kiedy jeszcze był w swoim wymiarze kochał oglądać bitwy z różnych wymiarów. Czasami nawet pojawiał się we własnej osobie i podpowiadał bardziej krwawe czy groteskowe strategie po czym z umiłowaniem oglądał rozlewy krwii.
To były piękne czasy - przemknęła z przez głowę demona myśl. Jednak teraz czuł że nie sprawiałoby mu to tyle radości. Kiedy poczujesz niechciane emocje przez przypadek stawiasz się na miejscu swoich starych ofiar - Dlatego nie pozwalano demonom odczuwać emocji i robiono z nich wykończonych psychicznie socjopatów. Ale pamiętał szczęście nie wynikające z czyjegoś nieszczęścia. Pamiętał swoje urodziny które świętował z samym sobą chociaż należałoby to raczej odmienić na lidżbę mnogą. Pamiętał że czasami jeszcze spotykał się z innymi wersjami siebie. Niektóre z nich lubiły przesiadywać w sąsiednich żeczywistościach inne chciałyby je podbić a jeszcze inne próbowały się z nim zaprzyjaźnić. Łączyło ich to jedno naprawdę szczęśliwe wspomnienie i po prostu nie byli wstanie zrobić drugiemu czegoś gorszego. Nawet najgorszym wersjom jego socjopatycznej połowy. Był dla siebie w sam bardziej rodziną niż ta prawdziwa.  Rozmyślania Bill'a przerwał mu nagły kontakt fizyczny. Nie był do niego zbytnio przyzwyczajony zwłaszcza w pozytywnej formie. Dipper położył swoją głowę na jego ramieniu. Blondyn wczuł że ten jest wykończony. Nie spał za dużo a do tego ten upał i stres przez wybryki Mabel musiały się na nim odbić w negatywny sposób.
- Co powiedziała ci wiewiórka?- zaczą po chwili starszy
- Chodzi mi ci o Wendy?
- Mhm...
- Ymmm... Więc ten... to chyba nie do końca powinno cię obchodzić
- Daj spokój sosna z po prostu powiedz - naprawdę czasami nie rozumiał istot ludzkich. Bo po co wszystko tak komplikować? I tak przecież w końcu by się dowiedział. A jednak blondyn wiedział że teraz się tego nie dowie. Ale cóż zrobić? Trzeba poczekać aż jego humorki mu przejdą albo... Albo może upić? Widział demony które wyciągały do śmiertelnych informacje tym sposobem. W sumie czemu nie? Musi tylko zaczekać do wieczora i imprezy a wszystko załatwi się same...

Czar Przyszłości ( BillDip)जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें