XVI

858 42 3
                                    

Patrzę na śpiącego Michaela i zastanawiam się czy tak właśnie miało się zakończyć moje małżeństwo ? Poprawiam leżącą na mnie koszulkę chłopaka i pochłaniam jego zapach. Kiedy tylko zamknęły się za nami drzwi, wpadliśmy w swoje ramiona i nie było siły która by nas rozdzieliła. Wiedział i widział w jakim stanie weszłam do jego domu i wiedział czego potrzebowała a potrzebowałam bliskości i jego. Kogoś kto by objął mnie i zaopiekował chociaż przez chwilę, żebym zapomniała o całym tym gównie. Przeżyłam wspaniały chwilę z nim przez te kilka godzin o których nie idzie zapomnieć, dał mi tyle ciepła jak nikt nigdy nie dał od bardzo dawna. Poczułam się w jego ramionach bezpiecznie, potraktował mnie jak księżniczkę na początku później pokazał mi co dla niego znaczę. Pokazał mi że mam w nim wsparcie, oraz bezpieczeństwo i zawsze będzie dla mnie. 

***

Przekręcam się na drugi bok, ale kiedy nie odnajduje nikogo ręką po drugiej stronie dopiero teraz dochodzi do mnie że to wszystko to był sen. Popieprzone mam sny, podnoszę się na rękach i siadam, włączam lampkę przy łóżku kiedy robi się jasno rozglądam się dookoła bo zdecydowanie nie jestem u siebie ani u rodziców. Jednak to nie był sen, jestem u Michaela i skąd wiedziałam że tam jest lampka ? 

Wcześniej sobie głowy nie zawracałam wyglądem jego sypialni, jedno jest pewne że łóżko ma duże i bardzo wygodne, naprzeciwko stoi dość duża szafa w kolorze brązu, ściany są białe, lecz ciemne meble dodają męskości temu pomieszczeniu. Lustra powiększają pomieszczenie, wielkie narożne okno przez które świeci księżyc dodaje lekkiego światła do środka. W pokoju są dwie pary drzwi jedne to pewnie wyjście a drugie łazienka. 

Podnoszę się lekko z łóżka przy okazji poprawiam koszulkę która jest Michaela, czarna sięga mi do przed kolana i pachnie zdecydowanie perfumami Michaela, Liam ma inne mocniejsze. Kręcę głową aby wyszedł mi z głowy, na boso idę do drzwi które prowadzą na korytarz. Idę w prawo i schodzę na dół, gdzie z jednego z pomieszczenia dochodzi światło i kogoś krzątanie się. Podchodzę po cichu do drzwi i lekko te otwieram, kiedy tam zaglądam rzuca mi się w oczy chłopak bez koszulki odwrócony do mnie tyłem, kreci się przy blacie. Wchodzę do środka i już nie zwracam uwagi czy mnie słyszy czy nie, staje za nim i rękę przesuwam po jego klatce piersiowej, daje lekkiego buziaka w plecy, całuje po ramionach. Wyobrażam sobie jak się uśmiecha i robi mi się ciepło na serduszku. 

-Przygotowałem naleśniki, jajka gotowane, tosty, wycisnąłem sok z pomarańczy -odwraca się do mnie przodek, kładzie swoje ręce na moich biodrach powoli się cofamy do tyłu i kiedy dotykam tyłkiem blatu Michael podnosi mnie do góry za uda i staje między nogami - Byłem jeszcze niedawno głodny, ale jak weszłaś i cię zobaczyłem -szepcze mi do ucha a mi przechodzą ciarki po całym ciele - Już mi się nie chce jeść - śmieje się, kiedy się odsuwa i jesteśmy twarzą w twarz kładę ręce na jego ślicznej buzi głaszczę po policzkach 

- Jest późno na jedzenie -uśmiech nam nie schodzi z buzi, a kiedy przypomnę sobie co się działo na górze od razu mam czerwone policzki 

- Musisz mieć siłę -składa lekkiego buziaka na moich ustach aż zamykam oczy z rozkoszy, ale kiedy chcę to pogłębić jego już nie ma przy moich ustach - Jedzenie najpierw - grozi mi palcem, daje szybkiego całusa że nawet nie zdążyłam zareagować, łapie za rękę i pomaga zejść z lady 

-Poproszę tosty -patrzę za Michaelem, każdy jego ruch śledzę  bo przy każdym ruchu jego ciało idealnie się prezentuje i jak tutaj chodzi bez koszulki mam ochotę wrócić na górę, niestety wiem że mi nie pozwoli bo to dżentelmen i nie da mi paść z głodu. Jest po godzinie jedenastej w nocy a ja nie mam ochoty na pewno iść spać. 

- Nikt nie będzie Cię szukał ? - podnoszę na niego niepewnie wzrok, bo boje się co powie jeszcze. 

-Masz na myśli męża ? -patrzę na swoje ręce, cóż musiał popsuć tą chwilę beztroski swoim gadaniem - Masz rację - podnoszę się z krzesła robiąc przy tym hałas - Pójdę już, tylko zabiorę rzeczy - nie wiem kiedy, ani jak ale zaraz znajduje się przy mnie, łapie mnie za ręce 

-Nie powiedziałem że chcę abyś wyszła 

-Jednak wspominasz mojego męża - podnoszę wzrok na chłopaka który patrzy na mnie w takim spokoju - Nie rób tego, nie mów o nim 

************************************17.12(Czwartek)**********************************

- Wolała bym iść z Tobą - składam lekkie pocałunki na jego szczęce, dzisiaj prosiłam na kolanach Laurę aby zajęła się dziećmi, nie chciała tego zrobić. Była na mnie zła, wściekła że w niedzielę poszłam do Michaela i kiedy jej opowiedziałam że chcę się z nim spotkać to nie chciała tego słuchać. Pokłóciłyśmy się wtedy pierwszy raz od bardzo dawna obie na siebie krzyczałyśmy bo szlak mnie trafiał że nie umie mnie wesprzeć i poprzeć że dobrze robię. Poszłam do niej tego wieczoru ze łzami w oczach bo i jej nie chciałam stracić, nie przez facetów. 

Liam zabrał swoje rzeczy i nie wiem gdzie jest, prawdopodobnie poszedł do tej dziwki swojej sekretarki ale nie obchodzi mnie to w tym momencie, mam gdzieś co się z nim dzieje.  

W piątek jest wielki dzień Laury, dlatego dzisiaj prosiłam o tą nockę u mnie dziewczynę aby nie być taką bezczelną i prosić ją dzień przed jej ślubem, o coś takiego. Zgodziła się ale jak mówiłam z wielką niechęcią bo dla nie to co robię jest nie po kolei najpierw powinnam zakończyć aby coś zacząć. Jakie to głupie ja kończę swoje małżeństwo a ona bierze ślub ze swoją miłością życia. 

- Nie myśl o Tym - gładzi mnie palcami po udzie, a mi aż ciepło się robi na sercu - Przyjedź do mnie po weselu  

" My Fantastic Family "Kde žijí příběhy. Začni objevovat