Rozdział 27

451 29 1
                                    

Chodziłam między uliczkami spokojnym krokiem ze wzrokiem wbitym w ziemie. Nie spieszyłam się, nie mam dokąd skoro i tak mam się spotkać z SooBin'em, który jak narazie chyba nie chce mnie raczyć swoją osobą. Błądze tak od jakiegoś czasu, przez co pare razy zawracałam by trzymać się raczej w jednej okolicy, w której jest największe prawdopodobieństwo na jego spotkanie. Zżera mnie ciekawość, pomimo wątpliwość jakie kłąbią się w mojej głowie. Co wymyślił tym razem i co chce zrobić? Po nim można spodziewać się praktycznie wszystkiego, co w pewnym stopniu jest straszne. Po kolejnych minutach szwendania się w tą i z powrotem, stanęłam w miejscu, gdy poczułam jak od moich pleców odbija się mały kamyk. Powoli odwróciłam się w stronę skąd kamień został rzucony spotykając się tym z tajemniczo uśmiechniętym SooBin'em.
     — Wybacz mi spóźnienie, musiałem załatwić coś na mieście. Miło z twojej strony, że zaczekałaś. Już myślałem, że będe musiał odwiedzić cię w mieszkaniu. —  zaśmiał się pod nosem poważniejąc zaraz po tym i zrobił parę wolnych kroków w moją stronę nie spuszczając ze mnie wzroku. — Przemyślałaś już moją propozycję? Spodziewam się dobrych wieści, nie przyjmuje odmów. 
     — Odpowiedź jest pozytywna to jasne. — odparłam po chwili. Zauważyłam jak jeden z jego kącików pnie się do góry. — Ale nie dla ciebie. — a potem wraca na miejsce po usłyszeniu moich słów. SooBin pomrugał parę razy wypychając polik językiem. Wkurzył się. Widać było to po nim, ale z drugiej strony spodziewał się mojej odpowiedzi. Różne myśli chodziły mu po głowie podczas gdy czekał na moją odpowiedź. — Co to za mina Choi? Nie rozumiem twojej reakcji, myśłałam, że wyraziłam się jasno. — chłopak oblizał usta i zacisnął szczęke.
     — Myślę, że za krótko cię przytrzymałem. — zaśmiał się kpiąco. — Czy to ja nie wyraziłem się jasno do cholery?! — zapytał agresywnie chcąc złapać mnie za szyję jednak zwinnie uciekłam jego ręce. Spodziewałam się tego. Skoro raz zadziałało to drugi też powinien, prawda? 
     — Oczywiście, że było jasne, ale serio myślisz, że pomogłąbym ci w twoim planie? Nie chcę się narażać HongJoon'owi, a ty to właśnie robisz. Robisz jedną wielką głupotę, za którą zostaniesz ukarany. — ponownie uniknęłam ataku z jego strony. — Przestań już. Zachowujesz się jak dziecko. 
     — Wiesz o czym świadczy to, że ode mnie uciekasz? — spytał stojąc do mnie tyłem. Ciekawa uniosłam jedną brew do góry uważnie się w niego wpatrując. Cała sytuacja nie idzie po jego myśli przez co robi pochopne rzeczy. Może to być czymś łatwym do wykorzystania. — Że się mnie boisz. — powiedział najwidoczniej zadowolony z siebie odwracając się do mnie przodem. — Czemu nie używasz innych mocy niż te, które znam? Wątpię, że taka osoba jak ty potrafi tylko zmieniać się w kogoś innego. 
     — Skąd wiesz? Może jest to moja jedyna moc? — wzruszyłam ramionami. SooBin wpatrywał się we mnie intensywnie. — Wiem, że przyszedłeś z kimś. Stoi za mną. — powiedziałam w końcu po chwili ciszy między nami. — Powiedz mi, czy ty wogóle wiesz co robisz? Mam wrażenie, że jedyne co potrafisz to zastraszać. — zaśmiał się krótko. Popatrzyłam na niego z politowaniem.  Więc po co ci on? — wskazałam na chłopaka za sobą. Ten w przeciwieństwie do SooBin'a bał się, a przynajmniej jego myśli na to wskazywały. Praktycznie wkółko przewijało się w nich jedno zdanie. — A może to ty się mnie boisz?
     — Nie mam się czego bać. Masz dwa tygodnie. Gdy sie ponownie spotkamy nie będę miły. 
     — Skąd pewność, że sie spotkamy? — podchywciłam gdy zaczęli się wycofywać. 
     — Spotkamy się, obiecuję. 
     — Nie spełniaj obietnic, których nie jesteś pewien. — zawołałam w jego stronę, jednak chłopak nie skomentował i wraz z nieznajomym znikneli. Poszło lepiej niż myśłałam. 

~
Wsiadłam do samochodu i nim ruszyłam z miejsca wybrałam numer SeokJin'a. Zważając na jego reakcję na temat pojego planu wolałam dać mu znać, że nic mi nie jest. Nie musiałam długo czekać aż chłopak odbierze. Wyglądało to jakby czekał na mój telefon.
     — Zaczynam cię nienawidzić. — uśmiechnęłam się pod nosem. Przyjęłam to jako komplement.
     — Znienawidzisz mnie bardziej. — odchrząknęłam. — Bo wiem gdzie SooBin przesiaduję, a przynajmniej tak mi się wydaję. 
     — Nie pójdziesz tam. — powiedział od razu stanowczym tonem. Przewróciłam oczami 
     — SeokJin nie zaczynaj. Pójdę tam tak czy siak, ale dopiero jutro w nocy. Na razie jade do siebie. Miejmy nadzieje, że mnie nic nie ZEŻRE. — specjalnie podkreśliłam ostatnie słowo by zrobić chłopakowi na złość.
     — Będę ci to powtarzał do cholernego końca. Nie mieszaj się między ich sprawy. HongJoong i reszta to załatwi. — wymamrotałam szybkie cześć i rozłączyłam się nie czekając aż chłopak kontynuuje swoją wypowiedź. Rzuciłam telefon na miejsce obok i ruszyłam z miejsca. HongJoong to, HongJoong tamto. Jak na razie nie robi nic, więc to jeszcze nie jest mieszanie się w ich sprawy.

Przeczekałam u siebie cały dzień. W końcu jednak pokierowałam się w stronę poznanego adresu. Gdy znalazłam się w uliczcę, która nie za bardzo mi się podobała weszłam na dach i kierowałam się tylko nimi. Była to opuszczona dzielnica. Szyby w oknach były powybijne, a mieszkania totalnie zniszczone. Nie zdziwiłabym się gdyby SooBin rzeczywiście gdzieś tutaj siedział, dla niego to miejsce może być prawie że idealne. Bloki przede mną się skończyły, a zamiast nich pokazał się ogromnych rozmiarów parking z jednym również dużym budynkiem, który kiedyś musiał służyć jako magazyn. Kucnęłam by nie przykuć nikogo uwagi. Ze zdumieniem patrzyłam na ponad setkę ludzi. Albo co gorsza wampirów. Bardzo chciałabym się mylić jednak patrząc na to wszystko zaczynam w to powątpiewać.
     — Psychopata. — powiedziałam do siebie pod nosem obserwując wszystko. Czym oni się żywią? Jestem pewna, że wszyscy, którzy tam są to świeżynki.
     — Nie powiedziałbym. — mało co nie krzyknęłam gdy usłyszałam przy swoim uchu męski głos. Na szczęście w pore się wstrzymałam zasłaniając usta ręką. Odsunęłam się od krawędzi bloku i wstałam patrząc na wysokiego mężczyzne, który zakradł się na dach. Nie znałam go, napewno nie był to SooBin ani ten drugi, z którym przyszedł. Niestety przez mrok jaki panował oraz jego ubiór nie widziałam jego twarzy. — Co ty tu robisz? Wątpię, że trafiłaś tu z przypadku, jest to dość nieodwiedzane miejsce. — zaśmiał się cicho ochrypłym głosem. 
     — Nie musze ci się tłumaczyć. — odchrząknęłam cofając się powoli do tyłu. Naprawdę zaczęłam się denerwować. Chłopak prychnął robiąc wolne kroki w moją stronę. 
     — Nie mi będziesz się tłumaczyć. Jest ktoś komu będzie na tobie zależało. — stanął tak, że księżyc idealnie podświetlał jego twarz. Chłopak miał delikatnie rysy twarzy, dość pełne i szerokie usta oraz średniej wielkości oczy. Był przystojny. Nawet bardzo. Niefortunnie nasze spojrzenia się spotkały. W tej samej chwili jego kolor oczu się zmienił, a ja poczułam jak sztywnieje, a moja kontrola nad ciałem w sekundę ucieka. Staliśmy przed sobą patrząc się na siebie. Gdybym nie była osłabiona przez ugryzienie na spokojnie mogłabym to zatrzymać. — Uwierz mi, że niechce tego robić. — wyszeptał w moją stronę.
     — Więc nie rób. — odpowiedziałam równie cicho.
     — Wybacz, ale nie mogę. — albo mi się zdawało, albo w jego oczach mogłam zauważyć łzy, które w sekundę zniknęły gdy na dachu znalazł się SooBin. Mina chłopaka od razu zmieniła się na obojętną. Boi się go. Kimkolwiek jest ten chłopak, boi się SooBin'a. 
     — Brawo YeonJun. — powiedział chłopak, który dopiero do nas doszedł klepiąc go po ramieniu z uśmiechem. Spojrzał na mnie tak jak YeonJun szybko zmieniając mimike swojej twarzy. — Jak się nazywasz kochana?
     — JinAh. — wymamrotałam w końcu wciąż mierząc się z Jun'em spojrzeniami. 
     — Jeszcze raz, jak? — nadstawił w moją stronę ucho, zapewne udając, że nie dosłyszał. 
     — JinAh. — powiedziałam głośniej.
     — Sprawdźmy czy nie kłamiesz. — od razu spięłam ciało wiedząc co się zaraz stanie. Byłam gotowa. SooBin podszedł do mnie i przyłożył ręke do szyi. Zacisnęłam szczęke i przymknęłam oczy starając się nie upaść na kolana i trzymać postać JinAh. Było to cholernie trudne. Czułam sie jakby zaraz miało mnie rozerwać od środka dusząc się przy okazji. — No już Park, nie walcz. — powiedział spokojnie. YeonJun patrzył przerażony na całą sytuację, jednak nie przestawał patrzeć w moje oczy. Ja też nie mogłam, nie umiałam. — YeonJun. — odezwał się do chłopaka, a ten spojrzał na niego dzięki czemu poczułam jak kontrola wraca. Mimo wszystko upadłam przez ból. Z moich oczu ciekły niekontrolowane łzy, jednak na szczęście SooBin postanowił mnie puścić gdy zauważył, że dopiął swego. Zaczęłam łapczywie łapać powietrze kaszląc mocno. JinAh zniknęła ukazując moją osobę. — No i co ja mam teraz z tobą zrobić...? 

? 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
I'm not HUMAN // j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz