Rozdział 19

531 34 0
                                    

Oparłam się o barierkę i zapaliłam papierosa. Swego czasu stało się to moim małym nałogiem. Pare razy San mnie na tym przyłapał, ale często go po prostu spławiałam.
      — Radzę ci się potem porządnie wypachnić. Chłopaki nie przepadają za dymem. — obok mnie oparła się DamHe. Wypuściłam dym i spojrzałam w jej stronę.
      — Nie palę przed nimi tylko z dala. Dym papierosowy pachnie zupełnie inaczej od dymu z ognia. Jeśli o to ci chodzi. — wzruszyłam ramionami kolejny raz się zaciągając. — Nikt nie musi o niczym wiedzieć. — DamHe zaśmiała się cicho. Czasem nie rozumiem ludzkich zachowań. Stoją pod wielkim znakiem zapytania.
      — JiYoung? — wydukałam z siebie ciche hm patrząc przed siebie. — Mogę cię o coś spytać? — przymknęłam na chwilę oczy i wypchnęłam polik językiem.
      — Zapytać możesz, ode mnie zależy czy uzyskasz na nie odpowiedź.
      — Bolało gdy umierałaś? — odkaszlnęłam gdy usłyszałam jej pytanie.
      — Ja, uh... Jimin cię przysłał? — spojrzałam na nią. Ta zaprzeczyła ruchem głowy, nawet nie wiem czy przypadkiem nie zauważyłam u niej zaszklonych oczu. — Zostałam przemieniona w wieku dziewięciu lat. Mój organizm nie był w pełni rozwinięty. Nigdy nie czułam takiego potwornego bólu. Napewno nie należy to do przyjemnego doświadczenia, nie polecam tego nikomu. — zgasiłam peta na barierce i rzuciłam go przed siebie. — Nawet najgorszemu wrogowi. — przyjrzałam się dziewczynie i zmarszczyłam lekko brwi. — Płaczesz?
      — Nie, nie. — odchrząknęła. — A znałaś inne wampiry? — stałyśmy chwile w ciszy.
      — Um, nie... nie. — uśmiechnęłam się w jej stronę lekko. — Będe... będe się już zbierać. Muszę się przebrać po dzisiaj i ogółem ogarnąć. Nie mogę wam siedzieć na głowie. Wiesz gdzie jest San?
      —  Powinien być gdzieś na dole. — pokiwałam powoli głową cofając się.
      — Do zobaczenia DamHe. — odpowiedziała mi ciche cześć i po tym wyszłam z balkonu schodząc po tem na dół. — San! — zawołałam chłopaka gdy przemknął mi między korytarzem. Chłopak spojrzał na mnie pytająco. — Zawieziesz mnie do mnie?
      — Aaa... Muszę teraz? Bo jakby nie mogę w tej chwili... my i Jin musimy coś zrobić... — mówił zakłopotany drapiąc się po głowie. Oblizałam usta.
      — Spooko, to... mogę chociaż wziąć twoje auto? — spytałam z nadzieją.
      — Ja mogę cię zawieźć. I tak nie mam nic do roboty. — zawołał JungKook stawając zaraz obok nas. San klasnął w dłonie.
      — O! JungKook cię podrzuci! Odwdzięczę Ci się za to jakoś. — wymamrotał w stronę chłopaka. Ten się zaśmiał kiwając głową.
      — To zbieraj się. Nie lubie czekać. Cześć chłopaki. — pomachałam w ich stronę i zeszłam na dół, gdzie ubrałam buty i zgarnęłam swoje rzeczy. Jeon dołączył do mnie po paru sekundach. Chłopak przepuścił mnie w drzwiach, zatrzymał mnie gdy zaczęłam iść w kierunku samochodu.
      — Wybacz, ale gustuje w dwóch kółkach. — powiedział wyprowadzając z garażu czarny motocykl. Odchyliłam głowę do tyłu zrezygnowana. Czy on to robi specjalnie? — Nie, nie robię tego specjalnie. Łap. — rzucił w moją stronę kask, który złapałam w ostatniej chwili. Nienawidze tego chłopaka. Wsiadłam na maszynę i nie widzą innej opcji położyłam ręce na talii chłopaka nie przytulając się jakoś bardzo. — Wiesz, że ja nie gryzę? — zaśmiał się powoli ruszając.
       — Uważaj żebym ja nie zaczęła. — warknęłam w jego stronę, poczułam jak się śmieje. Po wyjechaniu na asfalt gwałtownie przyspieszył powodując moje wtulenie się w jego plecy by nie spaść.

" wystraszyłaś się? "

Walnęłam chłopaka w brzuch, przez co zaczął chichotać. Dowcipniś się znalazł.

~
Zsiadłam z maszyny, gdy ta się zatrzymała.
      — Nigdy więcej już nie wsiadam z tobą na motor. — powiedziałam zdejmując z głowy kask. Chłopak zaśmiał się głośno robiąc to samo. — Jesteś makabrycznym kierowcą.
       — Każdy mi to mówi, a ja zawsze biorę to za komplement. — wzruszył ramionami. Przewróciłam oczami patrząc chwilę na chłopaka.
       — Wejdziesz? — spytałam po chwili. Jeon zastanawiał się chwilę, ale w końcu zgodził się kiwnięciem głowy. Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do drzwi od klatki, które otworzyłam wchodząc do środka. Po paru minutach byliśmy już w moim mieszkaniu. — Nie ma to jak w domu. — powiedziałam pod nosem zmieniając się w siebie. — Czuj się jak u siebie, wiesz co gdzie jest. Ja się pójdę umyć. Zaraz przyjdę.
       — Spoko, poczekam. — puścił w moją stronę oczko. Przewróciłam oczami i poszłam w stronę swojego pokoju by ukryć głupi uśmiech. Jestem głupia. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czystą bieliznę oraz czyste ubrania po czym weszłam do łazienki. Stopniowo zaczęłam się rozbierać. Gdy byłam naga spojrzałam na siebie w lustrze. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie szyja. Od miejsca ugryzienia odchodziły czarne żyły, które nachodziły aż na moje ramie, potem znikały. Wyglądało to strasznie, z przykrością przyznaje. Już nawet te pęknięcia nie są takie złe. Praktycznie ich nie widuje, ale wciąż się trafiają. Szybko się umyłam i założyłam naszykowane ubrania. Wzięłam najdłuższą koszulkę, jaką chyba mam. Zakrywała mi krótkie spodenki, rzadko kiedy się tak ubieram. Na luźno. Przeczesałam włosy i zasłoniłam brzydszą stronę szyi. Miejmy nadzieję, że zostaną na tym miejscu i się nie ruszą. Wyszłam z łazienki i weszłam jeszcze na chwilę do siebie by zabrać rzeczy, które muszę wyprać.
       — JiYoung? — krzyknął Jeon. — Chodź no. — w sekunde znalazłam się przy nim. Spojrzałam na niego pytająco, ten kiwnął w stronę telewizora. Nawet nie zauważyłam, że działał.

" to już czwarta ofiara tajemniczego mordercy. Tym razem ofiarą jest czterdziestoletnia kobieta. Jak w poprzedniejszych przypadkach nie ma żadnych ran otwartych ani oznak walki. Mieszkańcy Seoulu zaczynają się bać. To już czwarta ofiara w tym miesiącu... "

Przestałam słuchać po pewnym momencie. Złapałam się za szyję patrząc pusto w telewizor. Czwarta ofiara? Kiedy przegapiłam trzecią? Może ja nią jestem?
      — To się wymyka spod kontroli. — zaczął mówić do siebie. — Jeszcze nic z tym nie robią, śmiechu warte. — parsknął wyłączając telewizje. Spojrzałam na chłopaka rozbieganym wzrokiem.
       — Nie mają co zrobić. — wstał z kanapy podchodząc do mnie powoli. Patrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami. — Człowiek nie potrafi walczyć z osobą nieludzką. Są bezsilni. — przeszedł mnie niekontrolowany dreszcz przypominając sobie sytuację w alejce.
       — Myślisz, że osoba, która zabija te osoby jest taka jak my? — spytał chcąc się upewnić.
       — Nie myślę, ja to wiem. — włączyłam cicho muzykę, ponieważ cisza jaka panowała między naszymi rozmowami zaczynała mnie dobijać.
       — Skąd niby? Spotkałaś go? Widziałaś co robi? — ponownie dotknęłam swojej szyi. Pokazać mu? Nawet San o tym nie wie, więc czemu JungKook miałby wiedzieć? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. — JiYoung, halo? — odwróciłam się przodem do niego. Nie spodziewałam się go tak blisko. Uniosłam wzrok na jego twarz i spojrzałam w oczy.
       — Obiecaj mi coś. — powiedziałam, a chłopak przechylił lekko głowę w bok. — Nie powiesz o tym nikomu. NIKOMU, rozumiesz Jeon? — wpatrywałam się w niego intensywnie.
       — Obiecuje. — oblizałam usta i związałam włosy w koka odsłaniając ugryzienie.

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.



I'm not HUMAN // j.jkWhere stories live. Discover now