Rozdział 7

585 36 2
                                    

Odłożyłam suszarkę na blat w łazience słysząc dzwoniący telefon. Przeszłam do salonu, z którego dochodziła melodia i chwyciłam za urządzenie odbierając połączenie od razu nie spodziewając się nikogo innego niż San'a. Usiadłam na kanapie i zarzuciłam nogę na noge.
     — Co tam San?
     — Jesteś na sile? — spytał, a ja wywróciłam oczami. Denerwuje mnie jego troska.
     —Do rzeczy, wątpię, że dzwonisz by pytać się o moje samopoczucie.
     — Tak, zapomniałem, że ty taka nie przyzwyczajona do troski. Mogłabyś zrobić mi przysługę? Pojedziesz do mojego znajomego po parę rzeczy? Nie musisz tam siedzieć bóg wie ile. Po prostu pojedź, weź, a ja je odbiorę jakoś jutro. — mówił wszystko na biegu, w tle było słychać jeszcze szelesty oraz niewyraźne rozmowy. Najwyraźniej był w pracy.
     —Zaraz będę w drodze. — powiedziałam wstając z kanapy, wracajac do łazienki i wysuszając szybko włosy.
     — Dzięki! Ratujesz mi dupe, już Ci wysyłam adres. — rozłączył się szybko, a parę sekund później dostałam wiadomość. Westchnęłam przechodząc do sypialni, z której nie korzystam. Jedyne po co tu przychodzę to tylko po ubrania, czasem przyjdę by poleżeć słuchając muzyki. Ale to sporadycznie i jak nie jestem w nastroju. Założyłam czarne spodnie oraz białą zwyczajną koszulkę, którą włożyłam w spodnie. Z toaletki wyciągnęłam perfumy, które psiknęłam w okolicy szyi. Ten zapach jest u mnie bardzo charakterystyczny, mam zapas tych perfum na spory czas. Są moje ulubione i to raczej się nie zmieni. Łatwo można mnie po nich poznać. Przeszłam do przedpokoju gdzie założyłam kozaki oraz płaszcz. Po zabraniu potrzebnych rzeczy wyszłam z mieszkania kierując się do samochodu, gdy do niego wsiadłam włączyłam gps'a, ponieważ nie trafiłabym do tego miejsca pomimo dobrej orientacji w terenie.

~
Droga mijała szybko i spokojnie. Zostało mi jeszcze dziesięć minut drogi, chociaż pewnie będę szybciej zważając na prędkość, którą trzymam od czasu wyjechania z miasta. Dwie minuty temu minęłam również drogę polną prowadzącą do mojej działki. W wiosnę, lato i jesień przesiaduje tam prawie codziennie. W zimę nie koniecznie. Skręciłam w prawo tak jak powiedział damski głos z telefonu, automatycznie zwolniłam gdy zjechałam z drogi asfaltowej. Razem z autem bujałam się lekko na boki pod wpływem nie głębokich dziur. Otaczał mnie las, który z czasem stawał się trochę bardziej gęstrzy. Od czasu do czasu oglądałam się na boki, w pewnej chwili między drzewami mignęła mi wilcza postura. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam jeszcze raz w tamtą stronę, jednak nic już nie było. Może San ma rację? Jestem zmęczona, a moja głowa tworzy wyobraźnię. Co jednak nie zmienia faktu, że nie lubię przebywać w lesie, szczególnie sama. Po jakiejś chwili monotonnej jazdy zza drzew zaczęła ukazywać się spora willa. Zachowana w bieli, czerni oraz drewnie wyglądała bogato. Szeroki garaż na parę samochodów był połączony z domem powodując jeszcze bardziej poczucie bogatego gospodarza.

Dotarłeś do celu

Usłyszałam gdy zbliżyłam się bardziej. Posiadłość była ogromna i wątpię by mieszkał w niej sam gospodarz. Zaparkowałam przed domem i wysiadłam z samochodu. Zamknęłam go i ruszyłam do drzwi, gdy przy nich stanęłam nacisnęłam guzik od dzwonka i oddaliłam się trochę od niego oglądając się za siebie po poczuciu obserwowania. Dokładnie przeleciałam wzrokiem skraj lasu, który został odcielony przez drogę. Nie zobaczyłam nic, a jedyne co, to pozwalam mojej wyobraźni szaleć. Usłyszałam otwierające się drzwi więc powróciłam do prostej pozycji, przede mną stanęła młoda i zgrabna, ale nie za wysoka brunetka, która widząc mnie odezwała się zdezorientowanym oraz podejrzliwym głosem.
     — Mogę ci jakoś pomóc? — zmarszczyła lekko brwi patrząc na mnie.
     — Wybacz, mieszka tutaj SeokJin?? Am... Kim SeokJin? — zapytałam zakłopotana, nie spodziewałam się kogoś innego niż wspomnianego wcześniej mężczyzny. San mi o innych mieszkańcach nie wspominał. Chyba że on również o nich nie wiedział, ale to nie miałoby sensu. Podobno przyjaźnią się ze sobą to raczej powinien wiedzieć takie rzeczy.
     — A tak. Jin pospiesz się! Dziewczyna do ciebie! — krzyknęła wgłąb domu uśmiechając się potem do mnie. — Wchodź, nie będziemy stały w progu. — uchyliła szerzej drzwi bym mogła na spokojnie wejść. Niepewnie weszłam, a dziewczyna zamknęła za mną drzwi. — Jestem DamHe. — przedstawiła się podając w moją stronę dłoń i uśmiechając się ciepło, uscisnęłam ją starając się oddać jej uśmiech. Zapewne nie wyszło mi to najlepiej. W oddali było słychać też cichy śmiech dziecka oraz innego mężczyzny.
     — NamRi, i nie jestem dziewczyną Jin'a. Przyjechałam tu za prośbą San'a, muszę odebrać coś dla niego.
     — Oo... Przepraszam, myślałam, że jesteście razem. Rzadko kiedy przyjeżdża do nas jakaś dziewczyna. To skąd jesteś? Trochę zejdzie zanim Jin nas przywita. — zaśmiała się, a ja uśmiechnęłam. Tak jak poprosiła opowiedziałam jej trochę o NamRi. Słuchała oraz czasem podśmiechiwała. Ona również coś o sobie powiedziała. Ma męża oraz trzy letnią córeczkę. Polubiła mnie, ja ją też, ale nie chce się do niej przyzwyczajać ani tworzyć jakiś przyjacielskich relacji. Nie ze mną. Po paru minutach zszedł do nas wysoki brunet o malinowych, pełnych ustach oraz dużych oczach. Chłopak musiał przed chwilą wyjść z kąpieli o czym świadczą jeszcze lekko wilgotne włosy.
     — Moje drogie wybaczcie za spóźnienie, ale sądziłem, że jeszcze zdążę się wykąpać. — uśmiechnął się, a DamHe zaśmiała. Wtedy płacz dziecka wypełnił dolną część domu, kobieta wywróciła oczami wzdychając.
     — A było tak cudownie. NamRi poczekasz na mnie przed swoim wyjazdem? — spytała, a ja bez większego myślenia uśmiechnęłam się do niej lekko i zgodziłam kiwając głową. Rozpromieniła się i ruszyła w głąb domu słysząc nasilający się płacz.
     — SeokJin, ale mów mi Jin. — powiedział wyciągając w moją stronę dłoń.
     — Mnie już zapewne znasz. — ponownie złączyłam ręce i posłałam słaby uśmiech.
     — Powiedzmy, chodźmy. Zapewne masz jeszcze jakieś plany na ten dzień. — powiedział wciąż się uśmiechając ruszając w stronę schodów. Ruszyłam za nim.
     — Nie zupełnie. San jest w pracy więc pewnie posiedzę sama u siebie. — kontynuowałam rozmowę powoli idąc za gospodarzem. Wnętrze domu było w odcieniach jasnych. Nie było tu bardzo ciemnych kolorów, ale takie też gdzieniegdzie się zdarzały. Niektóre ściany oraz schody były drewniane ulepszając bardziej ten dom.
     — Umawiacie się? — spytał krótko na mnie spoglądając.
     — Czysta przyjaźń. — wydusił z siebie ciche " okej " i otworzył drzwi od pokoju, do którego weszliśmy. W porównaniu do reszty domu to pomieszczenie było w ciemnej szarości. Dwa duże okna zastapiające ściany oświetlało jak zgaduję gabinet Jin'a. Na pustej ścianie wisiał obraz, który przykuł moją uwagę. Podeszłam troszkę bliżej by lepiej mu się przyjrzeć. Na płótnie czarną farbą namalowany był mężczyzna, którego połowa włosów była kolorowa, tak samo jak jego lewe ramię oraz słabo twarz. Dodatkowo tą samą czarną farbą były zrobione linie, które powstały przez nałożenie dużej ilości farby na pędzel i pstrykanie nim w strone obrazu tworząc kropki. Było w nim coś interesującego. Jin zauważył, że wpatruje się w obraz ponieważ stanął obok z założonymi rękoma na klatce.
     — Dostałem go na urodziny od najmłodszego, który tu mieszka. Skurczybyk jest zdolny. — westchnął dumny.
     — Tak, jest bardzo zdolny. — potwierdziłam odrywając wzrok od obrazu. — Bierzemy te rzeczy? — spytałam, a chłopak potwierdził kiwnięciem głowy. Podał mi nawet grubą teczkę, a sam wziął kartonowe pudło gotów iść. Wyszedł z pokoju, a ja zamknęłam za nim drzwi tak jak o to poprosił.
     — Ej, nie chcesz z nami posiedzieć? — spytał nagle gdy schodziliśmy schodami na dół. Spojrzałam na niego zakłopotana i przystanęłam. Jin zauważając, że nie schodzę również stanął i spojrzał na mnie. - Żebyś nie musiała siedzieć sama. Poznasz małą, może ktoś jeszcze do nas dojdzie.
     — Nie będę przeszkadzała...? — uśmiechnął się i zaprzeczył głową.
     — Co to za przeszkadzanie jeśli to ja ciebie zapraszam, a nie ty się wpraszasz?

      — Co to za przeszkadzanie jeśli to ja ciebie zapraszam, a nie ty się wpraszasz?

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.
I'm not HUMAN // j.jkDove le storie prendono vita. Scoprilo ora