Part 4

854 56 14
                                    

Otworzyłam drzwi toalety i podeszłam do zlewu, odkręcając kran. Spojrzałam na własne odbicie w lustrze, głęboko wzdychając. Nie wiem dlaczego moje myśli nadal chcą wracać do dzisiejszego incydentu sprzed kawiarni. Powinnam puścić tą głupią sytuację w niepamięć, ale za cholerę nie potrafię... Coś ciągle mnie do niej przyciąga i mam wrażenie, że coś tu nie gra... 

- Daj sobie spokój, Adora... Niepotrzebnie się tym zadręczasz... - szepnęłam, łapiąc wodę w dłonie i kilkakrotnie przemywając nią rozgrzaną twarz. Czując się już o wiele lepiej, zakręciłam kran, a po chwili opuściłam toaletę. 

Catra POV:

No ile można siedzieć w pieprzonej łazience! Ugh... Minęło piętnaście minut, a Adora nadal nie wraca. Kurwa, nawet sobie nie wyobrażam, jakie muszą być kolejki w tym kiblu... Skaranie z tą idiotką... Ale co jeśli już wracała i po drodze coś jej się stało...? Nieee... Catra, opanuj się, Adora jest silna i rozprawiłaby się z każdym jednym palcem. Niepotrzebnie histeryzuję, na pewno zaraz się pojawi... Ale zaraz to znaczy kiedy? Nie mogąc dłużej wytrzymać, wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer do blondynki, czekając na sygnał, ale ku mojemu rozczarowaniu zostawiła telefon w kurtce. Obiecuję, że gdy tylko wróci, ostro ją opieprzę... 

- No proszę, o wilku mowa... Gdzie ty się podziewałaś tyle czasu, dziewczyno?! Kawa już dawno zdążyła ci wystygnąć - mruknęłam, widząc jak niebieskooka mija próg kawiarni i podchodzi do naszego stolika. 

- A co, tęskniłaś? Hah... Wybacz, Catra, ale nawet nie wiesz, jakie są teraz tłumy w łazienkach. - Usiadła przy blacie i zaczęła wcinać sernik, popijając latte.

- Wow... Szybka jesteś... - W ogarniającym mnie szoku patrzyłam, jak dziewczyna w rekordowym czasie zaledwie minuty pozostawiła talerz jak i kubek całkowicie pusty. 

- A tam, to tylko kawałek placka i mała kawa, hah - rzuciła, uroczo się uśmiechając, a mi od razu poprawił się humor. 

- Dobra, chodźmy już, bo Entrapta ze Scorpią czekają pod Sinsay'em. - Spojrzałam na sms, który przed chwilą dostałam od fioletowowłosej. 

Zabrałyśmy swoje rzeczy i przed wyjściem z lokalu rzuciłyśmy do pracowników Starbucksa szybkie: "Do widzenia". Zerkałam co chwilę kątem oka na Adorę, która wydawała się w o wiele lepszym humorze niż przedtem. Czyżby spotkało ją coś miłego w drodze do łazienki...? 

Adora POV:

- O, nareszcie! - wrzasnęła jak zawsze uradowana Entrapta, machając do nas sprzed witryny sklepu. 

- Hej, ponownie. To co, wchodzimy? - Wskazałam wzrokiem na wejście. 

- To wy idźcie, a ja tu sobie na was poczekam. Nie przejmujcie się mną i nie zwracajcie na mnie uwagi. Nie potrzebuję ubrań. - Fioletowowłosa uśmiechnęła się i usiadła na ławeczce, odpalając jakąś gierkę na tablecie. 

Spojrzałyśmy na siebie i, wzruszając ramionami, szybko wparowałyśmy do środka, od razu plądrując wzrokiem najrozmaitsze okazje. Nie minęło nawet pięć minut, jak Scorpia skierowała się do przymierzalni ze stertą ciuchów w szczypcach. Ja natomiast, mając puste ręce, chodziłam pomiędzy działem ze spodniami a płaszczami, ale nic nie przypadło mi jakoś szczególnie do gustu. Oczywiście do czasu... 

- A... to... co... - Mój wzrok wbił się w czerwoną, niepozornie wyglądającą kurtkę, dumnie prezentującą się na manekinie z wystawy. 

- Obstawiałabym, że kurtka. - Catra przeniosła wzrok ze swoich paznokci na element ubioru przed nami i zrezygnowana przewróciła oczami. 

- Jest... przepiękna... - Moje oczy mieniły się jak gwiazdki, a ja wewnętrznie jarałam się jak pięcioletni dzieciak. 

- Nawet o tym nie myśl, Adorka. Pamiętaj, że ledwo co zamyka ci się szafa. Idziemy dalej. - Złapała mnie za włosy i brutalnie pociągnęła do wyjścia. 

Mało co, a wybuchłabym śmiechem, przypominając sobie tamtą małą dziewczynkę proszącą mamę o królika. W rezultacie ja i Catra nie wyniosłyśmy z tego sklepu kompletnie nic w przeciwieństwie do Scorpii, która obkupiła się jak głupia. Kiedy wyszłyśmy z Sinsay'a, zastałyśmy Entraptę nadal czekającą na ławce tyle, że tym razem nie samą... 

- Czy to jest... odkurzacz...? - Te słowa ledwo przeszły Catrze przez gardło. 

- Otóż tak! Trochę mi było nudno samej, więc postanowiłam, że podczas waszej nieobecności pójdę do sklepu z elektroniką i tam właśnie poznałam Emily. - Entrapta dynamicznie wstała z miejsca, dumnie wskazując dłońmi na automatyczny odkurzacz stojący koło ławki. 

Ja i Scorpia stałyśmy z szeroko otwartymi ustami pozbawione jakichkolwiek słów, a Catra, niedowierzając w to, co właśnie usłyszała, mocno walnęła się z otwartej dłoni w czoło. Teraz nie było mowy o dalszym chodzeniu po sklepach czy późniejszym wypadzie na kręgle. Jedyną opcją, jaką miałyśmy, był wcześniejszy powrót do collegu. 

- Dobra, i tak jest już późno, więc nie widzę strat. Zawsze możemy wpaść na kręgle kiedy indziej, co nie? - zagadnęłam dziewczyny, chcąc jakoś rozluźnić atmosferę, kierując się za nimi do auta. 

- Proszę, zamknij się już, Adora... - mruknęła Catra, uważając, żeby nie usnąć na stojąco. 

Dosyć szybko znalazłyśmy się z powrotem w aucie. Odpaliłam silnik i zwinnie wyjechałyśmy z galerii. Nie śpieszyło mi się, jechałam wyjątkowo ostrożnie, mając na uwadze, że nie jestem w tym samochodzie sama. Podczas drogi powrotnej towarzyszyła nam błoga cisza, która sprawiła, że Catra szybko usnęła, natomiast dziewczyny siedzące na tyłach zajęły się przeglądaniem mediów społecznościowych. Byłam tak wyssana z energii, że nawet nie wiedziałam, kiedy dotarłyśmy do uczelni. 

- Słuchajcie, wy idźcie do swojego pokoju, a ja zaniosę Catrę do siebie - rzuciłam do dziewczyn, niewiele myśląc. Wyjęłam kluczyki ze stacyjki i, wysiadając z samochodu, obeszłam go z drugiej strony, podchodząc do miejsca pasażera. 

- Czemu po prostu nie położysz jej u nas? - Scorpia posłała mi podejrzliwy wyraz twarzy, na co momentalnie serce podeszło mi do gardła. 

- Bo... no... yyy... Miałyśmy z rana odrabiać prace domowe, haha. No wiesz, obiecałam Catrze, że wytłumaczę jej matmę. - Zaśmiałam się nerwowo, unikając wnikliwego spojrzenia przyjaciółki. 

- Aaa! No tak! Przecież to oczywiste, haha... O matko, jak ja mogłam na to nie wpaść. Serio, powinnam już iść spać - odparła, głośno się śmiejąc. Ona jak i fioletowowłosa opuściły garaż, zostawiając mnie z Catrą sam na sam. 

- Uff... Było blisko Adora... Musisz bardziej uważać. - Odetchnęłam z ulgą, zerkając na słodko śpiącego kotka.

Westchnęłam i, schylając się w stronę dziewczyny, złapałam ją jedną ręką pod kolanami, drugą przytrzymując plecy. Gdy przeniosłam wzrok na to nieznośne stworzenie śpiące w moich ramionach miałam wrażenie, że trzymam na rękach moją przyszłą żonę. Boże... O czym ja myślę, do cholery...? Delikatnie zamknęłam drzwi i skierowałam się z kotką do windy, a następnie przeszłam korytarzem wprost do mojego pokoju. Ostrożnie uchyliłam drzwi i w ciemności z trudem zlokalizowałam łóżko. Położyłam na nim dziewczynę, dodatkowo okrywając ją kołdrą. Podeszłam do garderoby i wyciągnęłam z niej piżamę, w którą szybko się przebrałam, po czym wreszcie wślizgnęłam się pod nakrycie. 

- Dobranoc, kochanie... - Przysunęłam się do Catry i, czule ją do siebie przytulając, złożyłam na jej czole krótki, ale pełny miłości pocałunek. 

Catradora | Księga II | Miłość i NienawiśćWhere stories live. Discover now