Part 19

581 44 13
                                    

Catra POV:

Biegłam przed siebie ile sił w nogach, ledwo wiedząc, na czym stoję i gdzie tak naprawdę się kieruję. Zostałam osaczona przez szalejącą białą zamieć w środku ciemnej nocy. Śnieg załamywał się tuż pod moimi butami z każdym, nawet najdrobniejszym krokiem, a o uszy obijał się nieznośny szum wiatru powodujący bóle głowy. 

*** 

Dotarłam pod wysokie, metalowe ogrodzenie zabezpieczone po brzegi drutem kolczastym i wzbogacone o napięcie elektryczne włączone całodobowo, siedem dni w tygodniu. Przez oczka niezbyt solidnej przeszkody dostrzegłam znajome garaże wspomniane przeze mnie we wcześniejszej rozmowie telefonicznej. Nie musiałam długo czekać, nim jeden z wartowników, gdy tylko mnie dostrzegł, szybko dał znać klucznikom, aby znieśli napięcie i otwarli metalowe wrota. Nie tracąc czujności, przekroczyłam próg tej stęchłej meliny, która w krótkim czasie została sponiewierana przez ćpunów i handlarzy bronią. Aż trudno uwierzyć, że od dosyć niedawna znów przejęłam dowództwo, które o mało co nie odebrał mi jakiś jaszczuropodobny dziwak niższego sortu. 

- Witamy w centrali, szefie. Twój kod został przyjęty przez wszystkie mniejsze jednostki z okolicznych dzielnic. - Z moich prywatnych przemyśleń wyrwał mnie głos pobocznego dowódcy Wschodniego Gangu Czerwonego Tygrysa. Gość ze swoją spółką, dzięki mojej zgodzie i dotacji, zdołali powiększyć swoją plantację kokainy o prawie pięćdziesiąt sześć procent. 

- Bez zbędnego pierdolenia i słodzenia przejdźmy do rzeczy, bo czas w moim zleceniu, jakie wam zaraz przedstawię, będzie pełnił największą rolę. Otóż... W mojej intencji jest zorganizowanie szczegółowego zamachu na Scorpię Fang... Dziewczyna za dużo wie, za bardzo może zaszkodzić nie tylko mnie, ale również i wam... - Stanęłam przy okrągłym stole, na którym mieścił się ogromny dotykowy panel z wszystkimi danymi naszej międzynarodowej korporacji. 

- Eliminacja jej nie będzie konieczna... - W pewnym momencie moja przemowa została chamsko przerwana przez otyłego mężczyznę, który znikąd pojawił się tuż za moimi plecami i zapewne celował mi teraz bronią w głowę... Taa, typowe... 

- Ten, kto podważa moje zdanie i grozi mi bronią, zostaje pozbawiony życia... Nie czytałeś może regulaminu? - Z pomocą własnej zwinności zdołałam uniknąć postrzelenia. Kula, która miała we mnie trafić, w ułamku sekundy zdążyła wbić się w drewniany regał tuż nad głową jednego z uczestników spotkania. 

- C... Co?! - Zdezorientowany swoim chybionym strzałem mężczyzna próbował oddawać w moją stronę kolejne, ale był wolny... za wolny... 

- A teraz wracając do twojej kary... - Szybkim ruchem złapałam za nadgarstek zdrajcy, w którym trzymał broń. W jednej chwili zdążyłam wykręcić mu całe ramię za plecy i dla małej przestrogi złamać dłoń w nadgarstku tak, aby kości przebiły skórę. 

- AAA! TY CHOLERNA SZMATO! - zaczął wrzeszczeć z bólu, z przerażeniem wpatrując się w zmasakrowaną kończynę.

- Nie ma za co... A teraz wracając do planu zamachu... Co jest, do kurwy... - Odwróciłam się w stronę zebranych, którzy podobnie jak intruz z przed paru sekund również zaczęli we mnie celować. 

- To już koniec twoich rządów, Catra... Teraz pracujemy dla Double Trouble, a ty jesteś tylko przeszkodą dążącą do spustoszenia naszej korporacji... - Ogarnął mnie szok i niedowierzanie... Sama nie wiedziałam, o co tu chodzi i do czego to wszystko zmierza... 

- Hmpf... I tak mimo znaczącej przewagi po waszej stronie wszyscy wiemy, że nie jesteście w stanie mnie pokonać tym nędznym kawałkiem żelastwa... Uniknę każdej kuli, idioci... - warknęłam pod nosem, przeszywając zgromadzenie lodowatym spojrzeniem, od którego większość z nich dostała dreszczy lub gęsiej skórki. 

- Haha... HAHA! GŁUPIA! JUŻ CIE POKONALIŚMY! MYŚLISZ, ŻE PRÓBOWALIBYŚMY CIE ZABIĆ CZYMŚ, CO JEST CAŁKOWICIE NIESKUTECZNE? PRZEZ CAŁY TEN CZAS BYLIŚMY TYLKO PRZYNĘTĄ, KTÓRA NA WYSTARCZAJĄCO DŁUGO MIAŁA ODCIĄGNĄĆ CIEĘ OD KOGOŚ, KOGO NIEZWYKLE KOCHASZ... - Grubas, który dotychczas zdychał na ziemi, postanowił przemówić, krzycząc przy tym w psychopatyczny sposób. 

- Chwila... ADORA! - Na samą myśl o ukochanej moje ciśnienie sięgnęło zenitu. Z przerażeniem w oczach w jednej chwili porzuciłam całe to towarzystwo, a moim jedynym marzeniem w tym momencie było jak najszybsze dostanie się do collegu. 

*** 

Cholera! Jestem do reszty skończoną idiotką! Jak mogłam dać się podejść w tak banalny sposób? Ugh... To wszystko od początku było jednym wielkim spiskiem tej jebanej jaszczurki... Teraz już zaczynam to wszystko rozumieć... Najpierw pozbył się Scorpii, potem jako Scorpia manipulował Entraptą za pomocą strachu... A kiedy już mu się to udało, równie łatwo wprowadził mnie w jeden wielki błąd... Matko... Co ja mam w głowie... Chciałam zabić prawdziwą Scorpię? Jak mogłam w ogóle wątpić w jej dobroć...? Czuję się przez to najgorzej na świecie... 

Dotarłam do uczelni, która okazała się być całkowicie opustoszała. To tylko iluzja... Wszyscy siedzą w swoich pokojach sparaliżowani ładunkami usypiającymi... Za dobrze znam tą kreaturę, aby nabrać się jeszcze bardziej niż dotychczas... Z całkowitą ostrożnością i pełnym skupieniem w każdym nawet najmarniejszym ruchu dostałam się na moje piętro. Skierowałam się korytarzem wprost do pokoju Adory z nadzieją, że nic się jej nie stało i była w stanie odeprzeć atak podstępnego kameleona. 

- Adora? - Złapałam za klamkę i pchnęłam drzwi do przodu, wtedy moim oczom ukazała się znajoma blondynka odwrócona do mnie plecami. Zamyślona zerkała przez okno, jakby na kogoś wyczekiwała. 

- Catra! Gdzie ty byłaś przez cały ten czas? Martwiłam się o ciebie! - Błękitnooka odwróciła się przez ramię i szybko podbiegła w moją stronę, mocno mnie przytulając. 

- Nieważne... Całe szczęście, że tobie nic nie jest... - odetchnęłam, mocniej wtulając się w ukochaną. 

- Jesteś strasznie naiwna wiesz...? - Poczułam, jak coś ostrego przebija moje plecy, powodując piekielne cierpienie. Całe moje durne życie momentalnie przeleciało mi przed oczami, a świat wokół mnie wyglądał jak puszczony w zwolnionym tempie. 

Bezsilnie upadłam na podłogę, ledwo co mogąc złapać oddech, próbowałam podnieść wzrok na Adorę, ale w jej miejscu pojawił się niejaki Double Trouble... Ostatnią rzeczą, którą zobaczyłam, nim moje oczy spowiła całkowita ciemność, był zakrwawiony nóż, który z charakterystycznym metalowym brzdękiem upadł na ziemię tuż obok mojej twarzy... 

od autorki > Witam wszystkich serdecznie po dłuuugiej przerwie! Zawieszenie zostało dziś przeze mnie oficjalnie zwieszone, ale to nie oznacza, że nie pojawi się ono jeszcze nie raz w przyszłości :c Kolejny rozdział prawdopodobnie za tydzień w sobotę ;) Pozdrawiam was wszystkich serdecznie kochani! ps. jak wam się w ogóle podoba kontynuacja tej akcji? :3

Catradora | Księga II | Miłość i NienawiśćWhere stories live. Discover now