Part 16

639 49 22
                                    

Catra POV:

Nie potrafiłam oderwać się od ciała ukochanej, jej ciepła i czułości, kiedy w powietrzu zaczęło ciemnieć, a temperatura drastycznie spadała do zera. Nie potrafiłam pogodzić się z brutalnym losem, jaki spotkał Adorę... To, co usłyszałam z jej ust, wstrząsnęło mną do szpiku kości. Do tego czasu byłam pewna, że to właśnie ja mam najcięższe dziewięć kocich żywotów, ale teraz wiem, jak bardzo się myliłam... 

- Ja... Nie sądzę, żeby moje życie okazało się dla ciebie czymś fascynującym... - westchnęłam, ocierając wierzchem dłoni mokry od łez policzek. 

- Jeśli to dla ciebie trudny temat... - zaczęła, ale szybko zamilkła, gdy nasze spojrzenia ponownie się spotkały. 

- Nie o to chodzi... Po prostu... Ja sama nie wiem o sobie i swojej przeszłości zbyt wiele... - szepnęłam, odwracając wzrok w stronę ciemnogranatowego horyzontu ciągnącego się daleko przed nami. 

- Co mam przez to rozumieć...? Straciłaś pamięć...? - Dziewczyna instynktownie objęła moje dłonie swoimi, by je ogrzać. 

- Tak naprawdę mnie i Shadow Weaver nie łączą żadne więzy krwi... Mam przez to na myśli, że zostałam przez nią adoptowana w dość młodym wieku... Od zawsze jasno dawała mi do zrozumienia, że nie jestem jej prawdziwym dzieckiem... Nigdy nie wspominała mi, skąd tak naprawdę pochodzę... kim tak naprawdę jestem... Zaczęłam więc potajemnie podsłuchiwać każdą jej rozmowę, gdy pierwszego dnia miesiąca odwiedzali ją nieznajomi mężczyźni. Niestety byłam wstanie usłyszeć tylko pojedyncze słowa... Z biegiem lat postanowiłam jednak, że dam sobie z tym spokój i już nigdy do tego nie wrócę... Jednak odkąd cię poznałam, w moim życiu zaczęły dziać się dziwne rzeczy... Każdej nocy, gdy księżyc świeci w pełni, moje sny nawiedzają koszmary... Chore wizje... Widzę w nich przeszłość, słyszę w nich głosy... Nie wiem, czy mogę im wierzyć... Nie wiem, czy to wszystko nie jest tylko grą mojej wyobraźni... - Nie minęła nawet chwila, nim poczułam się bezsilna przeciwko całej tej sytuacji, poczułam się nikim wobec siebie. 

- Catra... Dobrze wiem, co to znaczy szukać sensu życia... Nie martw się... Nie jesteś sama... Ja jestem z tobą... Pomogę ci zrozumieć przeszłość, pomogę ci odnaleźć twoich prawdziwych rodziców... - Blondynka przysunęła się bliżej, obejmując mnie swoimi potężnymi ramionami, które dawały mi poczucie niezawodnego bezpieczeństwa. 

- Obiecujesz...? - szepnęłam, wtulając się w ukochaną. 

- Obiecuję... - odparła łagodnym tonem, opierając podbródek o czubek mojej głowy. 

Nastała pomiędzy nami cisza, którą w przyjemny sposób zabijał spokojny szum wysokich drzew usadzonych wokół stadionu. Kiedy temperatura wokół nas spadła poniżej zera, moje ciało mimowolnie zaczęło się trząść. 

- A mówiłam, żebyś cieplej się ubrała, to ktoś tu nie chciał mnie słuchać... - blondynka parsknęła pod nosem, po chwili zsuwając z siebie swój długi płaszcz i zarzucając mi go na ramiona. 

- Dz-Dziękuję... - Zęby swoim szczękiem zaczęły odgrywać melodię. 

- Chodźmy już, zanim do reszty mi się rozchorujesz, kotku. - Wstała, a wtedy poczułam, jak coś zimnego i wilgotnego osiadło na czubku mojego nosa. 

- Przecież to... śnieg... 

Obie uniosłyśmy wzrok na niebo, z którego zaczęło spadać więcej tych białych, puszystych płatków. 

- Ach... niedługo święta... - westchnęła, wystawiając dłoń przed siebie. 

- Pierwsze święta, które spędzę z najbliższą mi osobą na świecie... - Uśmiechnęłam się pod nosem, przenosząc wzrok na Adorę i łapiąc jej dłoń, która mimo otaczającego nas chłodu nadal emitowała wyraźnym ciepłem. 

- Ty... nigdy nie obchodziłaś świąt...? - W odpowiedzi na moje słowa blondynka gwałtownie stanęła w miejscu z wyraźnym zdziwieniem wymalowanym na twarzy. 

- Nie... Ale teraz już mam je z kim obchodzić... - Zrobiłam drobny krok w stronę błękitnookiej, delikatnym ruchem kładąc na jej zaróżowionych policzkach swoje zmarznięte dłonie i łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, który z każdą kolejną sekundą stawał się coraz bardziej namiętny i nabierał na intensywności. Poczułam, jak wypełnia mnie żar, którego nie sposób ugasić. Smak jej ust, zapach jej skóry, to wszystko, czego potrzebuję... 

- Nie wiem, kim bym bez ciebie była, kochanie... Stałaś się dla mnie jedynym powodem do szczęścia... - Nastała pomiędzy nami krótka przerwa na oddech, w której blondynka zdołała z siebie wydusić te kilka dosyć ważnych dla mnie słów. 

- Ty dla mnie też... Teraz i na zawsze... - Zetknęłyśmy się czołami, zamykając oczy. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, gdyby nie niesprzyjające nam warunki pogodowe. 

Nagle po obydwu stronach ścieżki jasnym, białym światłem rozbłysły eleganckie dosyć wysokie latarnie. Śnieg wraz z wiatrem płynnym ruchem wirował w powietrzu, sprawiając wrażenie, jakbym patrzyła na taniec baletowy w wystawnym teatrze. Pochłonięta tym niesamowitym widokiem nawet nie zorientowałam się, kiedy Adora objęła mnie dłońmi w tali, opierając podbródek na moim barku. Poczułam się w tym momencie, jak małe dziecko radujące się z powodu głupiej zabawki, hah... 

- Pięknie... - Jej ciepły oddech musnął płatek mojego ucha, przyprawiając mnie o przyjemne dreszcze. 

- Tak... Ale pośpieszmy się, bo zaraz zamarznę do reszty, haha - rzuciłam, nieco się przy tym uśmiechając. 

Dzisiejszy wieczór był zdecydowanie najlepszym wieczorem, jaki kiedykolwiek mnie spotkał. Mogę go śmiało porównać do delikatnej randki. Nie minęło nawet parę minut, nim dotarłyśmy pod główne drzwi uczelni. Gdy weszłyśmy do środka, momentalnie uderzyło w nas przyjemne uczucie ciepła. 

- Zdążyłyśmy na kolację? - Zerknęłam kątem oka na blondynkę kierującą się do windy. 

- Która godzina? Hm... Niestety muszę cię zmartwić, kolacja była godzinę temu, ale jeśli jesteś bardzo głodna, możemy zamówić pizzę - zaproponowała, kiedy dołączyłam do niej w windzie. 

- Jestem za - zadowolona wydałam z siebie cichy pomruk. 

Drzwi windy ponownie otworzyły swoje wrota na naszym piętrze. Kilka cichych kroków przez korytarz i już byłyśmy pod naszym pokojem. Adora przystawiła kartę do czytnika, wpuszczając mnie do środka. 

- Catra, zadzwonisz, proszę, do pizzerii? Ja wezmę za ten czas szybki prysznic. - Kiedy już pozbyła się cięższej warstwy ubrań, sięgnęła do szafy po piżamę i odwróciła się w stronę łazienki. 

- Jasne, babe - odparłam, odkładając jej płaszcz na miejsce. 

Usiadłam na skraju łóżka i, chwytając za telefon, zaczęłam przeglądać kontakty w poszukiwaniu numeru mojej ulubionej pizzerii. Niespodziewanie rozległo się ciche pukanie do drzwi. 

- Hej... Możemy wejść...? - Usłyszałam szept Entrapty i poirytowana szybkim krokiem podbiegłam pod drzwi. 

- Czego wy tu chcecie o tej godzinie...? - Delikatnie uchyliłam wrota, wpuszczając przyjaciółki do środka. 

- Catra, to poważna sprawa... Czy ty... no ten tego... - Entrapta próbowała coś z siebie wydusić, ale miała z tym ogromny problem. 

- Całowałaś się z Adorą?! - Scorpia szybko dokończyła za fioletowowłosą, wydzierając się przy tym na cały college. 

Zamarłam... 

od autorki > ups... przypał. Wybaczcie moi drodzy, że ten rozdział pojawia się tak późno, ale uwierzcie mi na słowo, że nie byłam wstanie napisać go wcześniej.  Wracając do tematu... związek Catry i Adory zostaje zdemaskowany. Jakie konsekwencje poniesie ta dwójka i jak doszło do ujawnienia ich relacji? Dowiecie się w kolejnej części ;3

Catradora | Księga II | Miłość i NienawiśćWhere stories live. Discover now