Rozdział 26

1.4K 56 68
                                    

Zjedliśmy razem wspólnie śniadanie, po czym wróciliśmy do mojego pokoju. Przez dobre parę godzin oglądaliśmy jakiś głupi serial na moim laptopie jednocześnie zawzięcie komentując losy bohaterów i śmiejąc się przy tym cały czas. Zauważyłam, że oboje dość skutecznie ignorowaliśmy sytuację, która miała miejsce rano. 

- Pan Stark prosi was do sali treningowej. - Odezwała się sztuczna inteligencja tak zwana F.R.I.D.A.Y. 

Popatrzyliśmy na siebie porozumiewawczo i w końcu bez słowa podnieśliśmy się z łóżka. Odłożyłam laptopa na biurko i razem z Peterem ramię w ramię udaliśmy się do Tony'ego.

- Dobrze, że już jesteście. - Powiedział, gdy tylko przekroczyliśmy próg pomieszczenia. - Mieliśmy popracować nad twoją kontrolą. - Wskazał na mnie palcem.

- No tak... Ale po co tu Peter w takim razie? - Popatrzyłam na niego niezrozumiale.

- No cóż ostatnio udało mu się do ciebie przemówić, gdy straciłaś kontrole. Powiedzmy, że wole nie ryzykować i mieć go pod ręką. Poza tym kto będzie z tobą walczyć?

- Na przykład ty? - Spojrzałam na niego wyzywająco i podniosłam jedną brew do góry.

- Tak na pewno. - Powiedział sarkastycznie i przewrócił oczami.

- Nie jestem przekonana co do tego pomysłu. - Westchnęłam cicho, gdy stanęliśmy w końcu na macie na przeciwko siebie.

- Spokojnie. Nic złego się nie stanie. - Uśmiechnął się pocieszająco chłopak.

- No już możecie zaczynać. - Pośpieszył nas Stark.

Przewróciłam oczami na słowa Tony'ego. W końcu Peter widząc, że ja nie zamierzam, wykonał pierwszy ruch w moją stronę. Prawda jest taka, że jedyne na czym skupiałam się w tej walce to unikanie ciosów chłopaka. Nie mogę inaczej. Nie mogę zrobić mu krzywdy.

- Alison... - Westchnął po jakiś 10 minut zrezygnowany mężczyzna. - Nie walczysz z nim.

- To w takim razie, co niby robię? - Przewróciłam oczami.

- Bronisz się, a to nie walka. Tym bardziej na pewno nie w twoim stylu. Widzieliśmy już jak walczysz. Rozumiem, że się boisz, ale jeśli masz się nauczyć kontroli musisz robić to poprawnie.

- Ali... Wszystko będzie dobrze. - Powiedział cicho brunet tak żebym tylko ja usłyszała. - To co zaczynamy? Skopiesz mi w końcu dupe czy nie? - Zaśmiał się cicho.

- Skoro tego chcesz. - Mruknęłam zrezygnowana.

Teraz to ja zaczęłam napierać atakami na chłopaka na początku wciąż z lekką obawą, lecz z każdym ciosem czułam się coraz pewniej. Aż w końcu zaczęło się coś czego się obawiałam. Zaczęłam czuć jak coraz bardziej tracę kontrolę nad tym co robię. Z każdym uderzeniem coraz bardziej i bardziej. W uszach zaczęło mi coraz bardziej szumieć, aż w pewnym momencie udało mi się podciąć nogi chłopaka przez co upadł z hukiem na ziemię.

- Dobra koniec. - Usłyszałam gdzieś z daleka głos Tony'ego. 

Brzmiało to trochę jakby mówił za jakąś szybą. Nie zwróciłam na niego jednak większej uwagi tylko usiadłam okrakiem na brzuchu chłopaka i zaczęłam go odkładać pięściami. 

Co ja robię? Alison przestań. - Zaczęłam krzyczeć na siebie, ale nie byłam w stanie nic zrobić to znowu przejmuje nade mną całkowitą kontrolę. Przeniosłam swoje ręce na szyje chłopaka i zaczęłam go dusić. Nie chce mu zrobić krzywdy, a mam wrażenie, że tak się za chwilę stanie.

- A...Ali. - Wychrypiał cicho chłopak nie mogąc już złapać powietrza. - Alison! - Udało mu się krzyknąć.

- O mój boże. - Zasłoniłam ręka usta, gdy udał mi się odzyskać kontrole nad moim ciałem. - Ja... Przepraszam... Ja...

Love Isn't A Weakness // Peter ParkerWhere stories live. Discover now