Rozdział 57

946 59 6
                                    

- Zaufaj mi proszę. - Wyszeptał cicho, gdy tylko oderwaliśmy się od siebie na niewielką odległość. - Pozwól mi sobie pomóc. Ali pozwól mi być po prostu obok ciebie. 

Brunet patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi, a w tym momencie też zaszklonymi oczami, przez co kompletnie nie wiedziałam co powinnam myśleć. Przez niego mam mętlik w głowie. Wcześniej byłam pewna mojej decyzji, a teraz nie jestem pewna tak naprawdę niczego. 

Czuje jak moje nogi robią się dosłownie jak z waty przez jego spojrzenie. Chłopak w dalszym ciągu trzyma mnie blisko siebie. Jedna jego ręka znajduję się na mojej twarzy, a druga leży na mojej tali. Moje serce miękkie przez jego intensywne spojrzenie.

Powinnam być silna. Naprawdę powinnam, więc dlaczego nie jestem?

- Ali... - Wyszeptał cicho.

Co robić? Co ja tak właściwie powinnam zrobić?

Niewiele myśląc moimi dłońmi starłam mu łzy spływające właśnie po jego twarzy, a po chwili na niego spojrzałam. Chłopak był widocznie zaskoczony tym, co zrobiłam, a ja sama chyba dopiero po chwili sobie to uświadomiłam. Automatycznie chciałam zabrać zażenowana moje dłonie, ale chłopak mi na to nie pozwoli. 

- Nie... - Szepnął ledwo słyszalnie.

Zdążył je chwycić i położyć je z powrotem na swojej twarzy dodatkowo jego dłonie znajdowały się teraz na moich.

Teraz to po moich policzkach popłynęły łzy.

- Nie płacz. - Mówił wciąż cicho.

- To dlaczego ty płaczesz? - Wyszeptałam przez łzy, na co chłopak lekko się uśmiechnął. - Nie chcę cię stracić, ale nie chce cię ciągle krzywdzić. - Powiedziałam w końcu.

- Jeśli nie chcesz mnie skrzywdzić to mnie po prostu nie zostawiaj. - Poprosił bałaganie. - Nie boję się być obok ciebie kiedy będziesz układać to co się dzieje w twojej głowie. Naprawdę nie boję się być obok i pomagać ci w tym procesie i w twoim powrocie do normy. Boję się tylko i wyłącznie tego, że właśnie wtedy nie będzie mnie obok ciebie Ali.

Zaryzykować czy nie...

Przecież byłam dziś na cmentarzu u Nata. Dobrze wiem co on by powiedział i kazałby mi zrobić. Pewnie wtedy bym go nie posłuchała, ale może to czas zacząć słuchać innych.

Zebrałam w sobie całą odwagę, jaką jeszcze miałam i pocałowałam chłopaka. Brunet na początku był zaskoczony, lecz po chwili zaczął to odwzajemniać. Czułam jak w pewnym momencie zaczął uśmiechać się przez ten pocałunek.

- Nie chce zostać sama. - Wyszeptałam, gdy na niewielką odległość się od niego odsunęłam.

- I nigdy nie zostaniesz. - Odpowiedział pewnie. - Na pewno na to nie pozwolę. - Przyciągnął mnie jak najbliżej siebie i objął mocno, co odwzajemniłam i wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi.

********

Wróciliśmy do wieży we dwójkę trzymając się za ręce. Przechodząc obok salonu przed nami pojawił się Tony, który od razu przeniósł swój wzrok na nasze złączone ręce.

- Nareszcie. - Powiedział jakby do siebie i uśmiechnął się pod nosem. - Mam do ciebie sprawę. - Wskazał na mnie palcem.

- Poczekam na ciebie w twoim pokoju. - Odezwał się spokojnie Peter i chciał już puścić moją dłoń i odejść, ale mu na to nie pozwoliłam.

- Nie. - Zaprotestowałam od razu.- Peter pójdzie z nami. - Mężczyzna tylko wzruszył ramionami i wpuścił nas do środka. - No co? - Popatrzyłam na Petera, który przyglądał mi się badawczo. - Przecież mieliśmy nie mieć przed sobą więcej tajemnic, więc dowiesz się od razu i nie będę musiała ci powtarzać. - Wzruszyłam ramionami, na co chłopaka uśmiechnął się pod nosem.

Love Isn't A Weakness // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz