Rozdział 15

1.6K 67 11
                                    

Wylądowaliśmy dosłownie prosto przed drzwiami Avengers Tower. Od razu, gdy stanęliśmy się na ziem, odsunęłam się na niewielką odległość od chłopaka w masce. Brunet przyglądał mi się przez chwilę, aż w końcu wskazał na drzwi. Zrezygnowana westchnęłam tylko cicho i przytaknęłam lekko głową. W końcu niechętnie ruszyłam za chłopakiem, lecz przed samymi drzwiami się zatrzymałam. 

Co ja robię? To nie jest dobry pomysł. Dlaczego ufam praktycznie obcej osobie? Nie jestem wcale tego taka pewna. Nigdy nie byłam, ale teraz jestem jeszcze mniej. Przed chwilą chciałam go zabić, a teraz idę tu znowu. To dokładnie tak jakbym szła na pewną śmierć. To wcale nie jest dobry pomysł.

Byłam już gotowa by odwrócić się i uciec stąd jak najszybciej, ale chłopak, z którym tu przyszłam ma niestety zbyt dobry refleks i zdążył w porę złapać mnie za rękę. 

- No chodź. - Pociągnął mnie lekko za rękę, lecz ja i tak nie ruszyłam się z miejsca.

- Peter to nie jest dobry pomysł. - Odwróciłam się w jego stronę. - Proszę cię naprawdę nie chce tam iść. - Popatrzyłam na niego błagalnie. 

- Myślałem, że już sobie to wyjaśniliśmy. - Westchnął zrezygnowany. - Zaufaj mi ani Stark ani ktokolwiek inny nic ci nie zrobię. Nawet jeśliby spróbowali nie pozwolę im na to. - Popatrzyłam na niego podejrzliwie. - Ale nie spróbują zobaczysz. No chodź. - Pociągnął mnie znowu za rękę.

Chłopak chyba jednak wolał nie ryzykować, tym że jednak znowu spróbuje uciec i nie puścił mojej dłoni ani na chwilę. Byłam zmuszona tym razem wejść do środka na dodatek trzymając dłoń chłopaka co w tym momencie akurat najmniej mi przeszkadzało.  

Od razu po wejściu do budynku zauważyłam krzywę i podejrzliwe spojrzenia ochroniarzy. No chyba nie powinnam im się zbytnio dziwić. Chłopak ruszył na górę, a ja tuż za nim. Od razu po wejściu na odpowiednie piętro przed nami pojawił się Stark z jakąś kobieta.

- Dzięki młody. - Powiedział patrząc na Petera, który zdążył już ściągnąć maskę.

- Mówiłem, że ja znajdę. - Uśmiechnął się dumnie na co przewróciłam oczami.

- Miło cię znowu widzieć. - Przeniósł swoje spojrzenie tym razem na mnie. - Cieszę się, że zgodziłaś się tu ponownie przyjść. To jest Pepper. - Wskazał ręką na kobietę, która uśmiechnęła się miło w mojej stronę. - Jeśli się zgodzisz bardzo byśmy chcieli żebyś u nas została. 

- Co? - Popatrzyłam na niego zaskoczona. - Ja... - Zaczęłam niepewnie.

- Tak właściwie nie przyjmujemy sprzeciwu. - Przerwał mi zanim cokolwiek zdążyłam odpowiedzieć.

- Tony! - Warknęła kobieta.

- No co? Przecież to prawda. - Przewrócił oczami. - Powinnaś z nami zostać. Będziemy mieli okazje porozmawiać i się lepiej poznać. Tym razem jak należy bez przemocy i próby zabójstwa. - Teraz to ja przewróciła oczami. Pepper, gdy tylko Tony skończył mówić od razu zdzieliła go po głowę.

- Tony chciał powiedzieć, że bardzo byśmy chcieli byś u nas została. - Uśmiechnęła się miło w moją stronę.

- I tak nie mam gdzie iść, więc... - Powiedziałam zmieszana.

- Cudownie. - Klasnął w dłonie Stark. - Kolacja będzie za 10 minut. Peter zostaniesz? - Spojrzał na chłopaka, a po chwili przeniósł wzrok na nasze złączone dłonie i uśmiechnął się lekko pod nosem. Od razu gdy z chłopakiem zauważyliśmy jego spojrzenie, puściliśmy swoje dłonie zakłopotani.

- Właściwie powinienem już się zbierać. - Powiedział szybko lekko zestresowany i wskazał na wyjście. - Ciocia będzie się martwić i...

- Właściwie rozmawiałem już z twoja ciocia, a to było pytanie retoryczne. - Przerwał chłopakowi. - A teraz chodź jeszcze do mojego laboratorium muszę ci coś pokazać.

- A ty chodź pokaże ci w międzyczasie gdzie jest twój pokój. - Zachęciła mnie Pepper.

Popatrzyłam zmieszana na Petera, który uśmiechnął się do mnie delikatnie i podniósł kciuki do góry. W końcu, gdy nie ruszyłam się z miejsca, chłopak popchnął mnie lekko bym poszła za kobietą. Niepewnie odwróciłam się w stronę rudowłosej. Popatrzyłam jeszcze raz niepewnie po wszystkich i ruszyłam za kobietą.

***** ***

- To tutaj. W szafie jest parę ubrań, ale myślę, że powinnyśmy się razem wybrać na zakupy oczywiście jeśli będziesz miała ochotę. Tutaj masz łazienkę i....

- Dlaczego jesteś dla mnie taka miła? - Przerwałam kobiecie zadając pytanie, które chodzi mi po głowie odkąd tylko tu weszłam.

- Co? - Kobieta odwróciła się zaskoczona w moja stronę. - A dlaczego miałabym nie być? - Zaśmiała się cicho.

- Przecież na pewno wiesz, że chciałam zabić Tony'ego, który jest twoim chłopakiem.

- No tak, ale również wiem, dlaczego chciałaś to zrobić. Nie wiem co musiałaś przeżywać całe życie i nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Sama świadomość, że wychowywałaś się bez rodziców jest dla mnie czymś nie do opisania. Nie oceniam cię, bo nie wiem co ja bym zrobiła na twoim miejscu. Pewnie tak samo chciałabym zemsty. Nie znałaś prawdy, więc nie jestem zła. Tym bardziej, że Tony i tak żyje. Naprawdę ja i on chcemy ci pomóc. Nawet nie wiesz ile razy on się obwiniał, że nie zdążył ciebie zabrać, bądź nie uchronił twoich rodziców. Naprawdę Tony'emu zależy żebyś tu została i była bezpieczna. Mi z resztą też.

Potrzymałam oniemiała na kobietę. Naprawdę coraz mniej rozumiem ludzi.

- To co idziemy coś zjeść? - Odezwała się po chwili.

- Jasne. - Wzruszyłam ramionami. - Pepper - Powiedziałam cicho, gdy miałyśmy już wyjść.

- Tak? - Kobieta odwróciła się w moją stronę.

- Dziękuję i przepraszam. - Powiedziałam cicho. - Nie jestem najlepsza w relacjach międzyludzkich i takich innych...

- Zdążyłam zauważyć. - Zaśmiała się cicho. - Tak naprawdę wszyscy tu są ci zupełnie obcy, a tobie chyba niełatwo jest zaufać innym.

- Nie ufam nikomu... nawet sobie. - Druga część dokończyłam już o wiele ciszej.

 - Druga część dokończyłam już o wiele ciszej

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.



Love Isn't A Weakness // Peter ParkerWhere stories live. Discover now