Rozdział 48: Krok ku przyjaźni i przebaczeniu

Start from the beginning
                                    

Szwagierka siedziała już przy moim lewym boku, kojąco pocierając mnie po plecach. Kaszlnęłam pierwszy raz, na co od razu chwyciła płytką miskę, do której zwymiotowałam chyba calutką zawartość żołądka.

Wraz z rozpuszczoną trującą tabletką.

- W porządku... - wyszeptała uspokajająco, trzymając moje włosy odgarnięte do tyłu. 

Skrzywiłam się na nieprzyjemny smak w ustach i opuściłam z powrotem na poduszki, nie mając siły, by utrzymać się dłużej chociażby w pozycji półsiedzącej. Thorin podszedł bliżej i kucnął przy łóżku, a zaraz potem poczułam na dłoni znajomy i pełen uczucia lekki uścisk.

Dis uniosła nieco moją głowę, bym się nie zakrztusiła, a Thranduil przystawił mi do ust krawędź naczynia z naparem z athelasu. Zmarszczyłam nieco brwi na gorzkawy posmak, ale posłusznie wypiłam całą zawartość. Czując dopadające mnie znużenie, zamknęłam całkowicie półotwarte wcześniej oczy i położyłam głowę na niezbyt wygodnej poduszce. 

- Lóre... (Śpij...) - usłyszałam cichy głos elfa.

Zasnęłam niemal od razu.

Thorin patrzył na mnie z ciągłym zmartwieniem. Nie mógł w końcu wejść do umysłu Thranduila i odgadnąć, że wszystko jest już w porządku.

- Nic jej nie będzie? - spytał niepewnym głosem, wciąż trzymając mnie za rękę.

- Jej życiu ani zdrowiu nic nie zagraża. - odparł elf - Napar z królewskiego ziela usunie wszelkie resztki trucizny. 

- Dlaczego jest nieprzytomna?

- Tylko śpi. - uspokoił jasnowłosy - Jej ciało wciąż jest osłabione. Musi odzyskać siły.

- Kiedy może się obudzić? - zapytała Dis.

- Gdy jej organizm uzna to za stosowne. Tej nocy, jutro, albo za kilka dni. Musimy poczekać i dać jej czas. - wyjaśnił.

Widząc, że król elfów przymierza się do wyjścia, księżniczka tyrpnęła brata w bok i znacząco wskazała głową na jasnowłosego mężczyznę. Thorin wywrócił oczami, ale podniósł się z miejsca.

- Królu Thranduilu... - zaczął, zatrzymując tamtego w pomieszczeniu - Ja... uratowałeś Arissie życie i chcę, żebyś wiedział, iż masz moją dozgonną wdzięczność. 

Elf skinął głową, ale nie był to koniec.

- Przyznaję, że było między nami dużo... - ciągnął krasnolud - ...ekhem, nieporozumień, ale widzę teraz, że nie jesteś... aż taki zły, jak myślałem. Po prostu... z głębi serca chcę ci podziękować za to, co zrobiłeś.

Thranduil zamierzał otworzyć usta, by coś powiedzieć, ale odebrało mu mowę, gdy... Thorin uklęknął przed nim w głębokim pokłonie. Śladem swego króla podążyli wszyscy tam zebrani, patrząc na elfa w nowym świetle, z ogromną wdzięcznością i szacunkiem, a także zapominając o wszystkich urazach do jego ludzi.

- Nie musicie mi się kłaniać... - wydusił w końcu - To była właściwa rzecz. Każdy powinien tak postąpić.

Thorin podniósł się z podłogi i stanął przed jasnowłosym.

- Wiem, że niby już od kilku lat współpracujemy i tak dalej, ale chciałbym, żeby... zapanowała między nami zgoda. - powiedział, wyciągając rękę w stronę wyższego mężczyzny.

Leśny król, nie mogąc całkowicie ukryć zdumienia, patrzył się w nią przez chwilę. Dopiero po pewnym czasie wreszcie uścisnął dłoń krasnoluda, mocnym, męskim chwytem.

Mój ArcyklejnotWhere stories live. Discover now