Rozdział 8.

4.6K 328 54
                                    

Alexa

     – Wejść – zawołałam, słysząc pukanie do drzwi gabinetu.

Do środka wślizgnęła się Emiko. Powitała mnie skinieniem głowy, po czym ruszyła w kierunku biurka, trzymając w dłoni kartkę.

– Właśnie przyszło faksem – oznajmiła, a ja spojrzałam na nią, lekko unosząc brew. – Aneks, o którym pani wspominała.

Wyciągnęłam dłoń.

Podobało mi się, że tak szybko się z tym uwinęli. Kiedy ten durnowaty policjant odjechał w piątek spod mojego domu, zadzwoniłam do firmy ochroniarskiej. Nie wiem, czemu nie wpadłam na to w pierwszej kolejności. Przecież płaciłam im właśnie za to, żeby zjawili się, gdy coś będzie nie tak. Widocznie stres nie podziałał korzystnie na moją zdolność trzeźwego myślenia.

Przeniosłam wzrok na dokument, który wręczyła mi asystentka. Przebiegłam wzrokiem po zapisach i pokręciłam głową, widząc, ile będą mnie kosztować nowe usługi.

– Cholerni krwiopijcy – mruknęłam.

– Pani Thorn, może nie powinnam pytać...

Podniosłam wzrok, spoglądając w jej ciemnobrązowe, migdałowe oczy. Gdyby stał przede mną ktoś inny, pewnie dostałby reprymendę za wścibstwo, ale w Emiko było coś, co sprawiało, że czułam do niej cieniutką nić sympatii.

– Kilka dni temu miałam dziwny incydent – wyjaśniłam, podpisując zgodę na zawarte w aneksie warunki. – W mojej okolicy prawdopodobnie grasują włamywacze. Wolę, żeby ktoś pilnował domu.

Emiko rozważnie nie drążyła tematu. Skinęła głową, gdy oddałam jej kartkę. Wychodząc z gabinetu, podrapała jeszcze za uchem Murphy'ego, który wskoczył na kanapę, miauczeniem domagając się jej uwagi.

Mieliśmy podobny gust, co do ludzi.

Upiłam łyk kawy i spojrzałam w błękitne, bezchmurne niebo. Moje myśli powróciły do wydarzeń z klubu.

Mimowolnie przygryzłam wargę, wspominając, jak J. przyparł mnie do ściany. Cholera, dlaczego budziło to we mnie taką ekscytację? Facet był bezczelny do granic możliwości.

Nie. On przekroczył te granice.

Wstałam, splatając ręce na piersi. Czułam potrzebę, by czymś się rozproszyć. Zaczęłam krążyć po gabinecie, próbując poukładać w głowie tematy, które zamierzałam poruszyć na jutrzejszym zebraniu zarządu.

Przystanęłam przy gablotce, w zamyśleniu wpatrując się w ułożone pod szklaną okrywą bryłki. Miedź, srebro i molibden. Wszystkie pochodzące z naszych kopalni. Pieszczotliwie przesunęłam palcem po podstawie gabloty. Nie mogłam się już doczekać, kiedy dołączy do nich złoto.

Wykrzywiłam usta w uśmieszku. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, może wcale nie będę musiała długo czekać...

     Kiedy wieczorem położyłam się do łóżka, byłam zupełnie spokojna. Świadomość, że na zewnątrz krążył ochroniarz sprawiała, że nie musiałam martwić się potencjalnym włamaniem.

Mimo to nie mogłam zasnąć.

Leżąc z utkwionym w ciemności wzrokiem nie miałam niczego, co pomogłoby mi oderwać myśli od J'a. Moja wyobraźnia szalała, snując wizje tego, co mogłoby się wydarzyć, gdybym przystała na jego propozycję.

Wzięłam głęboki oddech.

Minęły trzy dni, a ja wciąż dostawałam gęsiej skórki na samo wspomnienie jego dotyku.

Byłam pobudzona. W myślach widziałam, jak J. przywiązuje mnie do zagłówka i pieprzy, mocno i dziko, jak jeszcze nikt wcześniej.

Z gardła wyrwał mi się krótki jęk.

Zmiana władzy (ZAKOŃCZONA)Onde histórias criam vida. Descubra agora