Rozdział 26.

3.6K 305 17
                                    

Jared

Czuwałem przy Lexi od chwili, gdy karetka przywiozła ją do szpitala. Początkowo nie chciano mnie do niej wpuścić, bo nie byłem nikim z rodziny, ale pomógł mój zawód i to, że dla niej pracowałem. Edward Thorn był martwy, a Nathaniel i Douglas siedzieli już w areszcie, ale i tak nie zamierzałem spuścić Alexy z oka. Nie, dopóki cała sprawa się nie rozwiąże. Kto wie, czy za całą intrygą nie stał ktoś jeszcze? Śledztwo miało dopiero się rozpocząć.

Upewniwszy się, że Lexi bezpiecznie leży w szpitalnym łóżku i wciąż oddycha, przysiadłem na fotelu w rogu sali i po prostu wpatrywałem się w zarys jej ciała skrytego pod cienką kołdrą.

Po raz pierwszy tej nocy poczułem spokój.

Alexa

Cholernie bolała mnie głowa. Ta informacja jako pierwsza zawładnęła moim umysłem, który powoli budził się z głębokiego snu. Wraz ze świadomością zaczynały powracać wspomnienia ostatnich wydarzeń. Obrazy uderzyły we mnie z całą mocą i gwałtownie otworzyłam oczy, przerażona, że nadal mogę być zamknięta w tej cholernej piwnicy. Wzięłam chrapliwy oddech, próbując jednocześnie przebić się wzrokiem przez panującą wokół ciemność.

A więc wciąż byłam uwięziona? Nie. Tutaj było ciepło. Nie leżałam na podłodze, tylko na czymś miękkim, a w tle słyszałam... pulsoksymetr?

Spróbowałam podnieść się do pozycji siedzącej, ale byłam zbyt osłabiona. Mój wzrok powoli wracał do normy i okazało się, że w pomieszczeniu wcale nie jest tak ciemno, jak myślałam. Diody na szpitalnym sprzęcie rzucały odrobinę światła na ściany niewielkiej szpitalnej sali, a przez okno wpadał ciepły blask ulicznych latarni. Zauważyłam w nim mężczyznę. Siedział na fotelu w rogu pomieszczenia, z głową przechyloną na bok, jakby zasnął. Nie potrzebowałam wiele czasu, by uświadomić sobie, kim jest.

Ogarnęło mnie uczucie bezgranicznej ulgi. Byliśmy tu razem. Bezpieczni i, mniej więcej, cali. Z pewnym trudem uniosłam się na łokciach, by lepiej widzieć J'a. Moje wargi mimowolnie wygięły się w lekkim uśmiechu. Nawet wspomnienie wydarzeń z piwnicy nie było w stanie go z nich zetrzeć.

Jared odetchnął głębiej, po czym poruszył się i uniósł głowę.

– Cześć – rzuciłam słabo.

– Lexi! – J poderwał się i podbiegł do łóżka, siadając na jego brzegu i ujmując moją twarz. – Wszystko w porządku? Coś cię boli?

Wtuliłam policzek w ciepłe wnętrze jego dłoni.

– Miewałam lepsze dni, ale chyba przeżyję.

Zapalił stojącą obok łóżka lampkę i wbił we mnie spojrzenie różnobarwnych oczu. Ja także nie spuszczałam wzroku z jego twarzy. Dostrzegłam brzydkie zadrapanie na policzku i delikatnie przesunęłam palcem tuż pod nim.

– Co...? – zaczęłam, ale nie dał mi dokończyć.

– Nic takiego. To nieistotne.

W jego oczach widziałam tak wiele emocji. Nie próbowałam ich interpretować. W obecnym stanie nie potrafiłam nawet skupić się na tym, co sama czuję, Wiedziałam tylko, że jestem bezpieczna i... szczęśliwa, nawet pomimo tego, co mnie spotkało.

Pozwoliłam, by ta chwila trwała. Gładziłam policzek Jareda, a on po prostu patrzył na mnie lekko szklistym wzrokiem. Później jednak przyszła pora na pytania, które musiałam zadać.

– Co z Nathanem?

Jared westchnął i wyprostował się na łóżku.

– Krótko po tym, jak straciłaś przytomność, przyjechała policja i od razu został aresztowany.

Zmiana władzy (ZAKOŃCZONA)Where stories live. Discover now