𝘵𝘦𝘯

109 7 1
                                    

Czerwony neon Ross' Burgeros oświetlał twarz Finna Wolfharda, zaznaczając każdy pieg na równym nosie i szczęśliwy błysk w oczach. Jego ręka spoczęła luźno na ramieniu Max, która pchnęła szklane drzwi. Nie przeszkadzał jej tak bliski kontakt. Właściwie to nawet miło, by czuć ciepło tak blisko siebie. Uczucia, które władały nią w ostatnich dniach niepokoiły ją, ale odkładała swoje troski z tyłu głowy, uparcie je ignorując. 

Maxime Murphy była zakochana. Choć zdanie sobie z tego sprawy zajęło jej kilka bezsennych nocy, teraz to wiedziała. I cholernie się bała.

Pluła sobie w brodę, że to wszystko stało się tak szybko. Ale przy Finnie była naprawdę szczęśliwa. Myślała o tym, co się stanie, jeśli ją zrani, jak zrobił to prawie każdy chłopak, w którym była zakochana dotychczas, ale szybko przypominała sobie jego ciemne oczy i urocze loczki, zapominając wszystkich zmartwieniach minionych chwil, bo następowało cudowne teraz, spokojna kraina, gdzie beztrosko zakochana nie musiała się niczym przejmować.

Chwilowa cisza zdawała się wystarczająco wymowna, by oddać zdziwienie, lekkie spięcie i delikatny szok, które zawładnęły atmosferą, gdy zajęli razem miejsca na niebieskich, obdartych kanapach. Widok Finna, obejmującego ją przywołało wspomnienia z czasów, gdy na je miejscy był ktoś inny, mimo to, Max czuła się dobrze.

Nie widziała jednak krótkich zaniepokojonych, współczujących spojrzeń, którymi obdarowywana była Millie. Dzisiaj wyjątkowo milcząca, czuła się dziwnie głupio. Dawne, przyjemne wspomnienia powróciły, a ona zatęskniła za tymi wspaniałymi czasami pierwszych miłości i wczesno-nastoletniej beztroski. Coś kłuło ją dziwnie w brzuchu, wywołując spory dyskomfort, a ona nie potrafiła temu zaradzić. Irytujące spojrzenia pełne troski podsycały jedynie lekką, kwitnącą nienawiść, której obiektu nie była w stanie określić.

Maxime również była obiektem wielu spojrzeń, zaszczutych lekką dozą upierdliwego współczucia. Jednak ona, żyjąc w swojej bańce zwanej teraz ich nie widziała. Nikt nie odważył się jej nic powiedzieć, ale wszyscy znali Finna i obawiali się, jak to może się skończyć - złamane serce, rozpad paczki, niepotrzebne dramaty. Max nie była pierwszą ani ostatnią w jego objęciach, ale jedyną, która byłą jedną z nich.

To nie tak, że Finn był bezlitosnym kobieciarzem, którego wszelkie życiowe wymagania kręciły się wokół jednej rzeczy. On po prostu nie nadawał się do związków Był zbyt skryty, dziwny, prywatność cenił sobie bardziej od dziewczyn i jeszcze nie zdał sobie sprawy, że związek polega na dzieleniu się, a on sam nie jest pępkiem świata. Był samotnikiem, który nie umiał żyć w bliskiej relacji. Każda dotychczas myślała, że będzie tą wyjątkową, której uda się przedostać przez jego gruby pancerz i każda wypłynęła z tego na morzu łez, z złamanym sercem i masą straconego czasu. Oraz bolesną nauczką na przyszłość.

Max to nie obchodziło. ba! Uparcie tego nie zauważała. Nie myślała o jutrze, żyła chwilą z Finnem, w cholernej mydlanej bańce wyidealizowanego chłopaka, którą stworzyło przeklęte uczucie zwane zakochaniem. Byłą tak zapatrzona w jego ciemne oczy, że nie zauważyła pożaru zazdrości w oczach Millie. Bo dlaczego Max miało się udać, a jej nie?

─── . ° . • : 🍒 : • . ° . ───

Drzwi pokaźnej lodówki zaskrzypiały cicho, gdy Lisa wyciągnęła butelkę różowego wina. Dziwne zaniepokojenie mieszało się w ekscytacją, gdy Max myślała o tym, jak wiele zmieniło się podczas tych wakacji -  na przykład to, że nocowania w domu Millie, które stały się ich małą tradycją, wcale jej nie przeszkadzały. Czasami sama siebie nie poznawała.

- Max, możemy pogadać?

Ciche pytanie zniknęło w dźwięki wibracji telefonu, ukazującego kolejną wiadomość od Finna.

- Pewnie - mruknęła, a głupi uśmiech wpłynął na jej usta. Szybko wystukała odpowiedź.

- Ty naprawdę się zakochałaś - mruknęła Lisa z delikatnym uśmiechem, obserwując ją. Max przewróciła oczami, nie odrywając wzroku od ekranu i wymamrotała krótkie "spadaj". - Tylko błagam nie przejedź się na nim.

- Jestem już dużą dziewczynką, Lisa, umiem o siebie zadbać - westchnęła, co dziewczyna skwitowała cichym "czy ja wiem?". Max nie potrafiła wyzbyć się tego idiotycznego uśmiechu, bo jej telefon zawibrował ponownie, następnie spojrzała na nadal nieusatysfakcjonowaną przyjaciółkę.

- Finn to dobry chłopak, Lisa. Naprawdę. O czym chciałaś pogadać?

- My... - zawahała się. - Myślisz, że zaproszenie Noah na kolację z moimi rodzicami to dobry pomysł?

Szeroki uśmiech pojawił się od razu na ustach Max.

- Oczywiście, że to dobry pomysł. Im szybciej będzie miał z głowy poznanie twojego ojca, tym lepiej dla niego. Tylko musisz go przygotować psychicznie - zaśmiała się. Wzięła butelkę wina z blatu i ruszyła na górę. Lisa poszła za nią z trochę niezadowoloną miną.

- Więc ty i Finn to już tak na poważnie, czy... przelotny romansik?

Beztroskie pytanie padło z pijanych ust Millie, które tego wieczora zdążyły opróżnić kilka kieliszków. Max spuściła lekko wzrok, uśmiechając się lekko. Ostatnio tak dużo się uśmiechała. Nienawidziła tej głupiej, zakochanej idiotki, którą się stała. Myślała, że irytujące stany nastoletnich zauroczeń ma już za sobą.

- Chyba tak... znaczy - odchrząknęła. - Mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś więcej, niż przelotny romans - jej wybełkotana odpowiedź zdziwiła ją samą, bo rzadko była tak otwarcie i niekontrolowanie szczera. W głębi duchu chciało się jej śmiać ze swojej naiwności, ale to co właśnie, pod wpływem wina, wydobyło się z jej ust, było prawdą.

Sadie uśmiechem ukryła współczucie, a Millie poprawiła spadające ramiączko satynowej piżamy. Biedactwo - zdawały się mówić jej oczy. Pamiętała, jak sama była na jej miejscu, ale te czasy szczeniackiego zakochania minęły. Zdążyła lepiej poznać Finna, była jego pierwszą miłością i, gdyby startowały o niego w zawodach, wygrałaby jak nikt inny, dlatego coś kuło ją w brzuchu za każdym razem, gdy widywała ich razem.

Ale przecież była ponad to. Mogła mieć każdego, więc dlaczego miałaby wybrać Finna? Tylko dlatego, że mogła?

Millie ostatnio nie odzywała się dużo. Dzisiaj również wolała milczeć, wpatrując się ciągle w ekran swojego telefonu, niż oglądać Mean Girls, czy plotkować na temat Joshui, z którym ciągle się umawiała, mimo niedawnego incydentu na imprezie u Noah. Gdy telefon Millie po raz kolejny wydał z siebie dźwięk powiadomienia, Max niechcący zerknęła na jej ekran, a jej wzrok przykuła ikonka profilowego Finna. Wysłał zdjęcie, ale nim się załadowało, dziewczyna wygasiła ekran i podniosła się.

- Idę do toalety. - oznajmiła.

Wzięła telefon.

Max, nauczona poprzednimi bolesnymi związkami, obserwowała podejrzliwie drzwi, za którymi zniknęła. Wiedziała, że kiedyś, dawno temu, coś ich łączyło, ale nigdy o to nie dociekała. Może była zbyt ufna, ale nie chciała drążyć tego tematu u żadnego z nich. To się skończyło, teraz byli przyjaciółmi.

Wzięła głęboki wdech. Millie była jej przyjaciółką, a Finnowi daleko było do któregokolwiek z jej byłych.

Zerknęła na wyświetlacz swojego telefonu, gotowa zobaczyć kolejną wiadomość od chłopaka. Zamiast tego z jej ust wydostało się ciche "cholera", gdy wlepiła oczy w ekran.

- Co się stało? - Max zignorowała pytanie Sadie, przenosząc poważne spojrzenie prosto na Lisę.

- Damon jest w mieście.

─── . ° . • : 🍒 : • . ° . ───

[a/n]
piszę ten rozdział od dawna i już nie chce mi się na niego patrzeć tbh
i w ogóle wbiło mi ostatnio tutaj 1k wyświetleń nawet nie zauważyłam lmao 

𝘤𝘩𝘦𝘳𝘳𝘪𝘦𝘴 • 𝘧𝘪𝘯𝘯 𝘸𝘰𝘭𝘧𝘩𝘢𝘳𝘥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz