𝘧𝘰𝘶𝘳

166 11 0
                                    


Była jak niepasujący element układanki, który ktoś usiłował wcisnąć byle jak, na siłę, tak, żeby po prostu gdzieś był i nie walał się pod nogami. Nie pasowała do tego miejsca, tych ludzi, tej sceny jakby wyrwanej z idiotycznego filmu. Denerwowało ją to, jej życie nie było filmem, choćby nie wiadomo jak chciała, a wszelkie marne próby przypominania go wydawały się jej niezwykle żałosne.

Wzięła łyka czerwonego wina, będąc pewną, że jedynym sposobem na przetrwanie tego wieczoru jest zaprzyjaźnienie się z butelką.

Dom Millie był wielki, nowoczesny, z marmurowymi podłogami, głuchy i pusty, nawet, gdy one cztery rozłożyły się w salonie, zajmując wszystkie kanapy swoimi rzeczami. Wysokie ściany i zakryte jedwabnymi zasłonami wielkie okna przytłaczały, przypominały o małości. Echo wydawało się powtarzać ich słowa, roznosząc je do najdalszych zakamarków, jednocześnie będąc miejscem krępująco cichym. Max nie chciała naruszać tej dziwnej ciszy ścian i podłóg, więc milczała. Zerknęła na Millie.

Śmiała się i rozmawiała, a w jej oczach skakała radość, rozbawienie i procenty, gdy patrzyła na dziewczyny. Ale gdy tylko jej wzrok powędrował w stronę kuchni, jadalni, korytarza, czy jakiekolwiek pustego, głuchego i ciemnego miejsca, jej oczy na chwilę pogrążały się w cieniu. Max zastanawiała się, czy to możliwe, żeby czuła się tutaj równie obco, jak one.

Przeniosły się do pokoju Millie, raz na zawsze żegnając salon, budzący dyskomfort. 

Wino szumiało w głowie Max, wprowadzając ją w przyjemny stan. Gdy ktoś włączył Wannabe pierwsza rzuciła się do śpiewania, a fakt, że Millie do niej dołączyła wcale jej nie przeszkadzał. Przeciwnie - miło było na chwilę zapomnieć o niej, o tym kim jest i co sobą reprezentuje, by choć na chwilę zobaczyć w niej dziewczynę, taką samą jak ona, która chce się po prostu dobrze bawić, nie będąc już tym zlepkiem plotek, oczekiwań, sztuczności i odruchów, którymi stawała się na co dzień przez ostatnie dziesięć miesięcy.

Poza ulem przestawała być jego królową.

Choć na początku Max wypierała się całą sobą, że w tym towarzystwie mogłaby się w jakiekolwiek sposób dobrze bawić, stawiała się ponad to wszystko i bardzo nie chciała dopuścić do siebie myśli, że może to ona ocenia ludzi zbyt pochopnie i na podstawie swoich własnych, niepotwierdzonych wyobrażeń, to po kilku lampkach wina przestała sama sobie narzucać presję, że spędzanie czasu w ten sposób nie może się jej podobać. Może było coś infantylnego w odgadywaniu chłopaków ze szkoły podczas robienia maseczek, malowania paznokci, czesania sobie nawzajem włosów, ale jakoś się jej to podobało, odprężało ją. Dawno nie czuła się tak swobodnie, mogąc po prostu zająć się czymś głupim, nieznaczącym, nieważnym, na chwilę oderwać się od swojego życia.

- Kolejna butelka się skończyła. - wymamrotała Millie.

Siedziały razem w suchej wannie, pijane, rozgoryczone, użalając się nad swoim życiem. Max przyjrzała się Millie, której twarz była nierównomiernie oświetlona przez lampkę nad lustrem. Właśnie skończyła opowiadać, jak jej rodzice są blisko rozwodu, jak się nią nie zajmują, jak ich obchodzą tylko i wyłącznie jej sukcesy, jak nienawidzi tego pustego domu, jak alkohol pomaga jej żyć w tym miejscu, patrzeć codziennie na tych ludzi. Max jej nie pytała i nie chciała wiedzieć, nie chciała być obarczana ciężarem wiedzy. Zdała sobie sprawę z rzeczy, o których dotychczas nie wiedziała, nie chciała wiedzieć i wygodniej jej było nie wiedzieć. Zaczęła ją usprawiedliwiać, a nie chciała jej usprawiedliwiać. 

Nie mogła już zagłuszać głosu rozsądku, oszukiwać samą siebie, że w tej historii nie ma innej narracji.

Nie chciała znać tej strony medalu, chciała widzieć w Millie tylko wredną, bezwzględną "królową szkoły", a nie zagubioną, skrzywdzoną przez rodziców, zdesperowaną uwagi i poklasku nastolatkę, chowającą swoje prawdziwe oblicze, lęki, strach, niepokój i problemy.

Patrząc na nią, ledwo będąc w stanie skupić na niej wzrok, niewielka trzeźwa część jej umysłu pomyślała, że wcale nie jest taka zła. 

Wiedziała, że pora przestać oceniać ludzi na podstawie plotek.

Później przeklęła siebie i, gdy alkohol zaszumiał nieprzyjemnie w jej żołądku, rzuciła się do sedesu.

─── . ° . • : 🍒 : • . ° . ───

[a/n] 
nie wiem jak wyszedł ten rozdział, bo był bardzo chaotycznie pisany, jak coś będę edytować i sorka, że taki krótki. welcome to hogwart's wróciło jak coś i boże chciałabym, żeby bardziej mi się chciało pisać, bo ostatnio mam dużo pomysłów, ale wolę marnować czas na simsy i sherlocka ;c

𝘤𝘩𝘦𝘳𝘳𝘪𝘦𝘴 • 𝘧𝘪𝘯𝘯 𝘸𝘰𝘭𝘧𝘩𝘢𝘳𝘥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz