𝘴𝘦𝘷𝘦𝘯𝘵𝘦𝘦𝘯

62 1 2
                                    

Czemu wczoraj nie odbierałaś?

Max usiłowała rozszyfrować wyraz twarzy Lisy przez piksele. Była podejrzliwa, czekała na wyjaśnienia, pewnie doskonale wiedziała, co Max wczoraj robiła i dlaczego nie mogła odebrać. Pieprzony Noah Schnapp. Na szkolnych korytarzach udają, że się nie znają, a on i tak wszystko mówi swojej dziewczynie i tylko niepotrzebnie ją denerwuje.

- Telefon mi się rozładował - Max skłamała. Lisa nie uwierzyła.

- Noah widział cię wczoraj w Ross' z Alanem. Mówi, że potem gdzieś pojechaliście.

Max przewróciła oczami i poprawiła laptopa, leżącego przed nią na łóżku. Wstyd po wczorajszym wieczorze jeszcze nie minął i nie minie prędko, a ona nie chciała się teraz nikomu wyspowiadać.

- Skąd Noah wie, kim jest Alan?

- Mówiłam mu tylko to, że to chłopak, od którego powinnaś się trzymać z daleka. A ty wiesz, że to prawda. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego po tym wszystkim nadal tak cię do niego ciągnie.

Dlaczego po tym wszystkim nadal tak ciągnęło ją do Alana? To jedna z największych zagadek wszechświata. Lisa nie znała odpowiedzi na te pytanie, nie znał jej Alan, ani Max, choć oddałaby wszystko, by wiedzieć.

Nie potrafiła tego zatrzymać. Alan miał w sobie magnes, nie mogła od niego uciekać. Miała wrażenie, jakby wszystkie drogi jej życia schodziły się w jednym miejscu, a był nim ten przeklęty chłopak.

- Nie ciągnie mnie do niego - ponownie skłamała. - Wyluzuj trochę, robiliśmy razem projekt z chemii. Gdybym nie musiała, to bym z nim nie spędzała czasu. Nic się przecież nie stało.

Lisa zacisnęła wargi, nie będąc do końca przekonaną. Po chwili milczenia w końcu pokiwała głową, dając za wygraną i zmieniła temat.

Gdy Max w końcu zamknęła laptopa, spojrzała na telefon. Alan odpisał jej na wiadomość, którą wysłała parę godzin temu.

1:43 PM
pamiętasz co się działo wczoraj?

7:26 PM
nie. a co się działo?

Huk otwieranych drzwi wejściowych i krzyki pijanego ojca zlały się z bolesnym ukłuciem w klatce piersiowej Max. Nie pamiętał, a może udawał, że nie pamięta tego wszystkiego. Jego wyznań i skruchy, jej litości. Jej rozum zdawał sobie sprawę z nieszczerości tych wczorajszych wyznań, ale serce tak bardzo potrzebowało, by były prawdziwe.

─── . ° . • : 🍒 : • . ° . ───

Pociągając nosem, usiadła na oparciu ławki, nogi kładąc na siedzeniu. Wiał zimny wiatr. Spojrzała w dół, na senne, oświetlone miasteczko rozciągające się pod nią. Stary punkt widokowy wydawał się świetnym miejscem na rozmyślania o życiu, jednak był powód, przez który tutaj nie przyjeżdżała.

Ostatni raz była tutaj z Finnem. Często przesiadywali tutaj w wakacje. To miejsce bezpowrotnie kojarzyło się jej z nim, jednak w obecnej chwili nie chciała być nigdzie indziej. No bo gdzie? Lisy już nie było, w Ross' zawsze przesiadywało zbyt dużo ludzi, z domu właśnie uciekła i nie miała zamiaru tam wracać.

Pamiętała tę małą kameralną imprezę w plenerze, która miała tutaj miejsce na początku wakacji. Śmieszne wydawało się jej to, że tak się tym wtedy stresowała. Nie znała jeszcze wtedy Finna, nie zdążył jej zdradzić z Millie, Lisa jeszcze się nie wyprowadziła.

To absurdalne, jak dużo się zmieniło.

Alan był wtedy tylko bolesnym wspomnieniem. Teraz znowu miała na sobie jego dżinsową kurtkę. Nadal nim pachniała. Przypominała jej o nim i to bolało, ale jakoś lubiła ten zapach, zwłaszcza w tak beznadziejnych chwilach jak ta.

Wsadziła trzęsącą się dłoń do kieszeni, a jej palce napotkały chłodny plastik. Spojrzała na czerwoną szminkę, zdając sobie sprawę z tego, że tak dawno jej nie używała. Dawno się nie malowała, nie przykładała takiej wagi do swojego wyglądu jak kiedyś. Nie miała już po co tego robić, bo odbicie w lustrze nie dawało satysfakcji tylko przyprawiało ją o jakieś uczucie pogardy i obrzydzenia własną słabością. Ta samo uczucie, które towarzyszyło jej codziennie, gdy przed wakacjami chodziła z Alanem.

Tak dużo się zmieniło.

Telefon zadzwonił. Gdy odebrała, głos drżał jej z wielu powodów - z zimna, bo pogoda nie nadawała się do noszenia zaledwie cienkich katan, z roztrzęsienia, nad którym nie umiała zapanować, gdy ojciec wracał pijany do domu i dawał upust swojemu gniewowi, wyżywając się na niej, z kującego bólu, gdy myślała o Alanie i o tym, co wczoraj powiedział. A ona mu uwierzyła.

- Max? Wszystko w porządku?

- Tak, wszystko dobrze.

W tych trudnych czasach Damon był jedynym stabilnym punktem w jej życiu. Był jej spokojem. Cieszyła się z odzyskania przyjaciela. Żadne z nich nie pamiętało o ich romantycznej przeszłości, żadne nie czuło potrzeby by o niej wspominać.

- Chciałem się z tobą spotkać, ale nie zdążę, więc dzwonię. Muszę wyjechać na jakiś czas, ale będziemy w kontakcie. Proszę, nie rób żadnych głupich rzeczy.

- Gdzie? - spytała zdziwiona. - Kiedy wrócisz?

- Za miesiąc, może więcej. Przepraszam, Max, ale mam ważne rzeczy do zrobienia... gdzieś indziej.

Uciął temat miejsca, do którego miał zamiar się udać, więc nie naciskała. Nie chciał jej tego mówić, a ona wiedziała, że, jeśli nie będzie chciał to jej nie powie.

Damon wiedział, że poza nim nie pozostał jej tutaj nikt. Po jego głosie słyszała, że nie chciał jej zostawiać, jej też się to nie podobało, ale przecież nie mogła tego od niego wymagać.

- Nie przepraszaj - usiłowała się zaśmiać, ale z jej ust wydostał się tylko jakiś żałosny wysoki dźwięk. - Poradzę sobie przecież.

Zapanowała chwila ciszy, którą przerwał chłopak, mówiąc prawie szeptem.

- Max, nie waż się brać żadnego świństwa, gdy mnie nie będzie, rozumiesz?

Dreszcze przeszły przez jej kark, a w brzuchu coś się przewróciło. Od jakiegoś czasu chodziła za nią wizja gorzkiej, kolorowej tabletki, po której wszystko było łatwiejsze, ale wiedziała, że to jest złe, czuła się winna. To, że Damon wiedział albo chociaż podejrzewał, sprawiło, że się zestresowała.

- Nie będę. Nie martw się tak o...

- Obiecaj - przerwał jej. Zdziwiona jego stanowczością zawahała się.

- Obiecuję.

- W razie czego dzwoń i... zostawiam ci klucz pod wycieraczką. Wiesz, gdybyś potrzebowała. Ufam ci, Max - rozłączył się.

- Nie zawiodę cię - dodała cicho, chociaż już jej nie usłyszał.

Zapaliła papierosa, dając upust kilku łzom, które cisnęły się jej do oczu. Czuła się przytłoczona i zgubiona. Telefon znowu zawibrował. Zerknęła na wyświetlacz.

Alan O'Connell
8:14 PM
daphne i joshua przyszli, chcesz wpaść?

─── . ° . • : 🍒 : • . ° . ───

krótkie bo krótkie, ale wreszcie przez to przebrnęłam 🙁

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 18, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

𝘤𝘩𝘦𝘳𝘳𝘪𝘦𝘴 • 𝘧𝘪𝘯𝘯 𝘸𝘰𝘭𝘧𝘩𝘢𝘳𝘥Where stories live. Discover now