𝘧𝘰𝘶𝘳𝘵𝘦𝘦𝘯

61 7 0
                                    


Gorzki, palący posmak pozostał na jej języku, gdy odpalała papierosa. Ukradkiem obserwowała uśmiechniętego Finna Wolfharda, przysłuchującemu się rozbawionej Millie Bobby Brown, zapewne opowiadającej jakąś kolejną zabawną anegdotkę. Ich widok, siedzących obok siebie, śmiejących się, rozmawiających, jak gdyby nigdy nic się nie stało, jakby Max nigdy nie istniała, a wszystko to, co zaszło między nimi w ostatnim czasie nie było rzeczywiste, pozostawiały po sobie cierpkość w ustach. Krzywiąc się dopiła wódkę z sokiem, chcąc pozbyć się tej cierpkości, po czym położyła plastikowy kubeczek na stoliku. Gorąc przeszedł przez jej gardło do żołądka, odwróciła wzrok.

Ostatnia impreza tych wakacji. Wyatt ją namawiał ją na to, obiecując że będzie fajnie i, że musi na niej być, rozerwać się, zapomnieć o Finnie. Ten sam Wyatt, który zamienił z nią kilka słów na początku, po czym poszedł do Millie, Finna i reszty paczki, zapominając o Max.

Tak naprawdę bycie tu, oglądanie Finna oraz Millie i ciągłe przypominanie sobie o swojej głupiutkiej naiwności nie należało do rzeczy, na które miała teraz ochotę. Ale miała tylko jeden wybór - pozostać w domu, w ostatni dzień wakacji. Wszystko się zmieniło, Lisa wyjechała, Max nie była już częścią elity (jeśli naprawdę kiedykolwiek do niej należała), nie mogła zrobić z tym nic oprócz zaakceptowania tego. Może trochę bolało, ale na ten rodzaj bólu najlepszy był obrzydliwy, tani alkohol, za który nic nawet nie musiała zapłacić.

W jej głowie panował wielki mętlik. Ostatnimi czasy wzbraniała się przed uporządkowaniem go rękami i nogami, ale ignorowanie tego chaosu stawało się coraz trudniejsze. Dzisiaj chciała tylko zapomnieć. Nie była pewna, czy zawartość tego kubeczka, choć zawsze uśmierzająca jakikolwiek ból istnienia, sprawdzi się i dzisiaj - bo dzisiaj było wyjątkowo źle.

- Masz peta?

Daphne Lucia Creevey stanęła obok niej i oparła się o drewnianą poręcz niewielkiego mostku, na którym stała. Jej wzrok spoczął na Millie, siedzącej idealnie naprzeciwko, a przez jej twarz przeszedł cień zrozumienia. Niewyraźny uśmiech błądził po jej pomalowanych różowym błyszczykiem ustach, gdy spojrzała na Max i odwróciła się w jej stronę.

Max zmierzyła ją wzrokiem, przewróciła oczami i mruknęła coś pod nosem, po czym wyciągnęła z kieszeni paczkę i poczęstowała ją. Nie była w nastroju na pogawędki i miała nadzieje, że jej mina mówi wystarczająco wiele.

- To impreza na koniec wakacji, wiesz? - Daphne spojrzała na nią znad ognia zapalniczki. - Powinnaś się dobrze bawić, czy coś.

Ciężkie westchnięcie opuściło jej usta. Nie odpowiedziała, wzruszyła jedynie ramionami, gapiąc się w niewielkie oczko wodne pod nią i wydychając dym papierosowy.

Daphne ponownie spojrzała na oddalonych Millie, Sadie, Wyatta oraz Finna, bawiących się znakomicie, po czym przeniosła przymrużone spojrzenie na Max.

- Max, prawda? Czemu nie siedzisz ze swoimi przyjaciółeczkami?

- Nie twój interes - powiedziała po krótkiej chwili milczenia i odwróciła głowę w jej kierunku, uśmiechając się kwaśno. - Chcesz czegoś jeszcze?

- Nie musisz być taka wredna od razu - prychnęła, wypuszczając dym. - Tylko zapytałam.

Nastąpiła chwila ciszy, którą ponownie przerwała Daphne, spoglądając na Max.

- Jeśli chcesz się trochę rozerwać, możesz przyjść ze mną na górę. Jack ma dobry towar.

Max prychnęła nieprzekonana.

- Czemu niby mi to proponujesz?

Wzruszyła ramionami.

- Wyglądasz strasznie smutno, nie obraź się. Nie martw się, nie ma w tym żadnego podstępu - przewróciła oczami. - Myślę, że dam radę załatwić ci jakąś wyjątkowo atrakcyjną zniżkę.

𝘤𝘩𝘦𝘳𝘳𝘪𝘦𝘴 • 𝘧𝘪𝘯𝘯 𝘸𝘰𝘭𝘧𝘩𝘢𝘳𝘥Where stories live. Discover now