𝘴𝘦𝘷𝘦𝘯

129 8 1
                                    


Gruba mucha przysiadła na lepkim stoliku i zaczęła łazić dookoła. Max obserwowała to nieobecnym wzrokiem. Słabe samopoczucie i markotny humor wisiały nad jej głową cały dzień, tak jak ciężkie, deszczowe chmury na niebie, wpędzając ją w uporczywe zmęczenie i nieprzyjemny ból głowy. Bawiła się uchem filiżanki, czekając aż zbyt gorąca kawa trochę ostygnie. Mucha wzbiła się w powietrze i poleciała wgłąb sali. Max uniosła głowę i napotkała spojrzenie Rossa, który posłał jej pokrzepiający uśmiech zza lady. Odwzajemniła go niemrawo.

Przetarła twarz dłońmi i ziewnęła. Dzwonek nad drzwiami zabrzmiał irytująco głośno na tle tego spokoju, składającego się z szurania sztućców, cichego szmeru rozmów kilku klientów i szumienia przyciszonej szafy grającej. Spojrzała na sprawcę tego hałasu i niemal od razu ponownie wbiła wzrok w białą filiżankę.

Czuła, że było zbyt wcześnie, by zdobyć się na jakąkolwiek luźniejszą konwersację z Finnem Wolfhardem. Jasne, że miło było wreszcie znaleźć kogoś o podobnym guście muzycznym, jednak nie potrafiła wyzbyć się wrażenia, że wczoraj pozwoliła sobie na odrobinę zbyt wiele, dzieląc się krótką historią o swojej młodszej siostrze. Odczuwała wstyd, może nawet poczucie winy za nagięcie swoich najważniejszych zasad o zachowywaniu sekretów przeszłości dla siebie, za wpuszczenie kogoś odrobinę bliżej grubych murów, które wybudowała wokół swojej osoby. Nauczona przeszłością, wiedziała, że większość błędów zaczynało się dokładnie tak samo, niewinną rozmową, po której czuła się odrobinę lepiej.

Zerknęła na chłopaka jeszcze raz, licząc, że zamówił jedzenie na wynos i zaraz wyjdzie, nawet jej nie zauważając. Zmarszczyła brwi, zauważając siniaka pod okiem, którego jeszcze wczoraj tam nie było. Finn złożył zamówienie i rozejrzał się. Nie zdążyła wrócić spojrzeniem do kawy, nawiązali kontakt wzrokowy. Kąciki jego ust drgnęły lekko, jakby próbował się uśmiechnąć, ale najwyraźniej jemu też humor dzisiaj nie dopisywał.

Stół zatrząsł się lekko, gdy usiadł na kanapie naprzeciwko. Mucha wróciła i zaczęła latać dookoła nich, po czym spoczęła na szybie, usiłując wydostać się na zewnątrz. Max objęła zimnymi dłońmi filiżankę, nie wiedząc na czym zawiesić wzrok.

- Dzięki za wczoraj. - mruknął. Nie odpowiedziała, spojrzała jedynie na niego krótko i skinęła głową. Ten mały gest wystarczył im obojgu. Rozumieli go, tak jak rozumieli to, że żadne z nich nie przepada za zbędnymi słowami.

Dźwięk powiadomienia z jej telefonu przerwał krótką ciszę.

- Będziesz dzisiaj u Noah? - spytała, widząc wiadomość od Lisy. Finn pokiwał głową, a ona uśmiechnęła się lekko. - Może razem będzie nam łatwiej przetrwać to cholerstwo, które nazywają muzyką.

Parsknął krótko. Wyglądał jakby odrobinę poprawiła mu humor.

- Nie mogę się doczekać.

Kelnerka przyniosła mu papierową torbę z jedzeniem. Uśmiechnęli się do siebie odrobinę szerzej, niż wcześniej. To było wystarczające pożegnanie, a lekki uśmiech pozostał na twarzy Max, szczęśliwej, że Finnowi nie potrzeba zbyt wiele słów, gdy odprowadzała go wzrokiem przez okno. Założył kaptur, usiłując schronić się przed ulewą, która właśnie nie rozpętała. Poczuła do niego odrobinę więcej sympatii.

Wzięła łyka kawy i trzasnęła grubą muchę metalowym dyspenserem serwetek.

─── . ° . • : 🍒 : • . ° . ───

Chodnik pod butami Max był mokry po niedawnej ulewie. Ciężkie, burzowe powietrze otulało jej lekko przygarbioną, zmęczoną postać, gdy stała przed domem Noah. Ziewnęła i zamrugała kilka razy, usiłując się rozbudzić. Słyszała, jak Lisa w samochodzie za nią klnie na cały świat, nie potrafiąc znaleźć telefonu.

𝘤𝘩𝘦𝘳𝘳𝘪𝘦𝘴 • 𝘧𝘪𝘯𝘯 𝘸𝘰𝘭𝘧𝘩𝘢𝘳𝘥Where stories live. Discover now