Zaręczyny

750 33 24
                                    


Hermiona niepewnie stanęła przy drzwiach. Fred leżał na łóżku przy oknie. Wydawał się być szczęśliwy i z miłością spojrzał na Gryfonkę. Ona nie pragnęła niczego bardziej niż jego dotyku, więc podeszła do chłopaka i pocałowała go długo i namiętnie. Żyją. Przeżyli wojnę i mogą nareszcie być szczęśliwi w świecie, w którym nie ma Voldemorta.

- Jeśli tak ma wyglądać ta mugolska rehabilitacja, to ja jestem chętny. - Wymruczał między pocałunkami. Dziewczyna spojrzała na niego rozbawiona i usiadła na łóżku. Obejmowała jego dłoń i głaskała po włosach, ale w końcu musiała spytać o to, czego najbardziej się bała.

- Czy jesteś na mnie zły? - Łzy stanęły w jej oczach. - Mogłam przecież coś zrobić, cokolwiek. Użyć jakiegoś zaklęcia albo w ogólnie was nie zatrzymywać. - Spojrzał na nią zaskoczony.

- Hermiono... O czym ty mówisz? Przecież to nie jest twoja wina! To była bitwa, a ja wiedziałam na co się piszę, byłem świadom ryzyka. Choć przyznam szczerze, że nie wiele pamiętam... Mama opowiedziała mi co później się wydarzyło, kiedy Percy przeniósł mnie do Wielkiej Sali. Harry poszedł do Zakazanego Lasu i potem jak Hagrid przyniósł jego ciało. Chwaliła się też, że pokonała Bellatrix. To prawda? Powiedz, że tak. Podobno walczyłaś z nią wraz z Ginny i Luną. Proszę powiedz, że zginęła.

- Tak, to prawda. Twoja mama była naprawdę niesamowita. Kiedy Ginny prawie dostała zaklęciem, przybiegła i krzyknęła: nie w moją córkę suko i szybko ją pokonała. - Fred zrobił zadowoloną minę. Sam planował zemścić się na Lestrange. Nie zapomniał co zrobiła Hermionie, ale cieszył się, że jego matka potraktowała ją tak.

- Jak doszło do wypadku? Pamiętam, że powiedziałem Percy'emu o nas, a potem mam totalną lukę.

- Usłyszeliśmy wybuch i nagle ściana zaczęła na nas lecieć. Ja, Harry i Ron odskoczyliśmy, ale ty wybiegłeś, by popchnąć Percy'ego. W jego kierunku leciał ogromny odłamek. Gdyby nie ty na pewno by zginął. Powinni cię za to odznaczyć Orderem Merlina. - Fred miał nieco zaskoczoną minę, jakby nie mógł uwierzyć, że naprawdę to zrobił.

- Kto zginął? - Hermiona ścisnęła wargi. Nie chciała o tym mówić. - Przecież w końcu musiałem zapytać.

- Widziałam ciało Kingsleya.

- CO?! NIE! To przecież niemożliwe...

- Ja też w to nie mogę uwierzyć... Nie wiele wiem. Naprawdę Fred. Po bitwie od razu Remus wyczarował nam świstoklik byśmy mogli się tu przenieść, ale nikt z twojej rodziny nie ucierpiał oprócz drobnych ran. Widziałam jednak, że Lavender tu przenieśli. Nieźle oberwała jakimś zaklęciem, ale mówią, że uda im się ją poskładać. Angelina jest cała. Naprawdę dobrze dziś czarowała. Przenieśli do szpitala też profesor Sprout i profesora Slughorna. Nie żyje Colin Creevey, nikt nie wie jak udało mu się przedostać na teren zamku. Zginęła także Hanna Abott i Michael Corner. Nie wiem kto jeszcze. - Hermiona zwiesiła głów w dół. Tak niewiele brakowało, a i Fred dołączyłby do tej listy.

- Kiedy wszystko się uspokoi na pewno dowiemy się więcej. - Odparł rzeczowo Fred, a widząc smutną twarz dziewczyny postanowił zmienić temat. - A tak poza tym... Mama powiedziała, że mówiłeś o zaręczynach...

- No taaak... Nie wiedziałam, czy to dobry moment, ale ten uzdrowiciel zapytał się kim dla ciebie jest... Przepraszam, jeśli nie chciałeś, żeby wiedzieli o tym...

- No co ty! Fajnie, że to powiedziałaś. Mam tylko nadzieję, że nie zmieniłaś zdanie kiedy sytuacja już się zmieniła. Nie powinien być kaleką.

- O czym ty mówisz? Kocham cię Fred! I będę z tobą niezależnie od tego czy masz nogi czy nie. Rzeczywiście wtedy ja i ty byliśmy zestresowani, ale jestem pewna, że chcę z tobą spędzić resztę mojego życia!

Hermiona and Fred ♥حيث تعيش القصص. اكتشف الآن