"Idealnie."

1.4K 92 8
                                    

Hermiona dokładnie wiedziała, gdzie chcę zabrać Freda. To było zupełnie mugolskie miejsca, ale wyglądało naprawdę magicznie. Widziała je przeglądając gazety w swoim domu. Od razu wiedziała, że chcę tam, kiedyś być, ale nie tak zwyczajnie. Nie sama, ani też z Ginny, czy z mamą. Chciała tu być z kimś wyjątkowym. Z kimś szczególnym. Ten ktoś musiał się jej podobać. Musiałaby się w nim zakochać i taka była prawda. Wpadła po uszy. Zakochała się w Fredzie. Z dnia na dzień była tego uczucia bardziej pewna i dostrzegała w nim coraz więcej zalet. Umiał rozśmieszyć ją do łez, wiecznie uśmiechnięty, potrafił sprzątać i gotować. Uprzejmy i szarmancki. W dodatku przystojny. Uwielbiała jego brązowe oczy i wszystkie jego mięśnie. Mogłaby podziwiać go godzinami. Nie wiedziała sama, co się z nią dzieje. Stała się pewniejsza siebie, śmielsza, ale w pewnych momentach czuła się zażenowana. Nie wiedziała, czy ma się tak zachować, czy wypada, czy może tak się nie ośmieszy? Jednak uwielbiała ten stan. Poznawania go, jakby od nowa, jakby nie chodziła z nim wcześniej do szkoły i nie wiedziała, że nazywa się Fred Weasley. Odkrywała w nim coraz to nowe strony, jakby rozkładała talię kart i zakochiwała się w każdej karcie po kolei. Myślała o nim przez cały dzień. Zastanawiała się, co robi, o czym myśli. To było dla niej nowe doświadczenie, ale podobało jej się. Chciała tego. Dzięki niemu stała się lepszym człowiekiem. Już nie tylko miała dla niej znaczenia nauka. Oczywiście, to było ważne, ale zastanawiała się, jak to będzie, kiedy na korytarzach Hogwartu będzie spacerować z Fredem za rękę. Była ciekawa reakcji swoich przyjaciół. Dotychczasowo byli oni, zaraz po jej ojcu, najważniejszymi mężczyznami w jej życiu. Harry i Ron. Wiktor? Przyjaciel, ale dla niego nie poświęciłaby aż tak wiele, jak robiła to dla nich. Darzyła go wielką sympatią i była mu wdzięczna, ale nawet jeśliby bardzo się starała, to Harry i Ron byli o wiele ważniejsi. Będą umieli pogodzić się z tym, że ona większość czasu poświeci dla Freda? Co powie Ron? Przecież to jego brat. A Ginny? Co jeśli będzie zła albo będzie odradzać jej znajomość z bliźniakiem? Co jeśli uważa, że Hermiona nie jest odpowiednią dziewczyną dla jej brata? Miała nadzieję, że jakoś to zrozumieją. W końcu wszyscy się przyjaźnili. To chyba nie powinien być problem.

Fred był szczęśliwy. Wszystko układało się świetnie. Pogodził się z Hermioną, a ona zgadza się, żeby wszyscy dowiedzieli się, że randkują ze sobą. On w ogóle nie pomyślał, że ktoś z jego rodziny lub przyjaciół miałby coś przeciwko ich związkowi.

Wylądowali w lesie. Hermiona nie znała tego terenu, tylko czytała o nim, ale była pewna, że sobie poradzi. Fred był zdziwiony. Chciała pokazać mu drzewa? To dla niego nie zbyt ciekawe. Jednak wolał nic nie mówić, bo Grydonka nadal trzymała jego rękę. Nie chciał popsuć tak pięknej chwili. Czuł, że idą w głąb lasu i to była prawda. Nagle ich oczom ukazało się coś niesamowitego. Drzewa ustawione były naprzeciwko siebie, tworząc korytarz. To wszystko wyglądało tak wspaniale. Dla nich był to fantastyczny widok. Fred uzmysłowił sobie, że nawet nie rozmawiali ze sobą, kiedy tu szli, więc nawet nie zapytał gdzie są, ale postawiłby galeona, że nie są w Anglii.

-Hermiono...tu jest pięknie, ale tak właściwie, to gdzie my jesteśmy?- Spojrzał na nią i wtedy zobaczył jej twarz pełną zachwytu, podziwu i zrozumiał, że i ona nigdy wcześniej tu nie była.

-Jesteśmy na Ukrainie.- Odpowiedziała cały czas czerpiąc magiczną energię z tego miejsca.

-Gdzie?- Tego się nie spodziewał.

-Na Ukrainie. Dokładnie w Klewaniu.

-Dlaczego tu jesteśmy?- Nigdy nie przypuszczałby, że kiedyś odwiedzi takie miejsce i, że Granger zabierze go tak daleko.

-To jest Tunel Miłości.- Powiedziała wskazując na rzędy drzew i to tłumaczyło, dlaczego się tu znajdują.

Zaczęli iść powoli w kierunku początku tunelu. Cały trzymali się za ręce. Spacerowali w ciszy, ale nie przeszkadzało im to. Najważniejsza dla nich była obecność drugiej osoby i cieszyli się tym, że już nie unikają siebie i mogą ze sobą być. W końcu zaczęli rozmawiać. O wszystkim. O przeszłości, o marzeniach i planach. Świetnie się rozumieli. Fred mówił, że chciałby zawodowo zająć się robieniem żartów, albo otworzyć szkołę żartów. Hermiona opowiadała o swoich lekcja tańca. Rozmowa toczyła się samoczynnie. Nie czuli, że ktoś musi ją podtrzymywać. W dodatku Fred opowiadał często żarty, więc Hermionie dopisywał humor, a i Gryfon był szczęśliwy, widząc uśmiech na twarzy Granger. Było tak idealnie. On nie mógł wyjść z podziwu, jak ona jest piękna. Poza tym zabrała go w takie cudowne miejsce, w którym oboje się zakochali. Cudownie spędzali czas. Robił wszystko idealnie. Nie posunął się za daleko. Trzymali się za ręce i rozmawiali. Nie próbował jej całować ani obmacywać. Rozumiał, że dziewczyna woli się nie spieszyć i w pełni to szanował. Nawet spodobał mu się taki sposób. Dotychczasowy z innymi dziewczynami wszystko działo się szybko. Poza tym je zabierał na błonie, a nie do Szwajcarii, a one zaprowadzały go do swojego łóżka. Pierwsza randka, dla niego oznaczała pocałunek. Druga obściskiwanie się, a trzecia, to już wszystko można. Z perspektywy czasu wiedział, że postępował źle i okroponie je traktował, ale teraz to wszystko się zmienia.

Hermiona and Fred ♥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz