11. Rok drugi: Furia

124 19 2
                                    

Wzięła głęboki oddech i chłodne, przyjemne powietrze wypełniło jej płuca. Zanurkowała w dół, czując obezwładniający pęd wiatru. Adrenalina buzowała jej w żyłach, kiedy przyspieszyła jeszcze bardziej. Z trudem ominęła wystającą gałąź wysokiego świerku, po czym skręciła gwałtownie i wylądowała na niewielkiej polanie, ryjąc butami błoto. Niewielkie kropelki rozprysły się na białej koszuli jasnowłosej dziewczyny, która siedziała oparta o pobliski pień i czytała książkę.

– Ups – powiedziała Ginny, zsiadając z miotły. – Nie chciałam.

Dziewczyna spojrzała na nią wielkimi, niebieskimi oczami i uśmiechnęła się marzycielsko.

– Lubię ziemię – oznajmiła. – To część pięknej natury.

– Racja – parsknęła Ginny, po czym podeszła do niej i zaczęła ściągać z siebie ochraniacze. – Też czasem lubię potaplać się w dobrym błotku. O cholera, zaraz lunie deszcz.

Zdążyła to powiedzieć w momencie, gdy poczuła pierwszą kroplę na swoim nosie.

– Potańczymy w deszczu? – zaproponowała Luna.

Widząc jej zachwycony wyraz twarzy, nawet przez moment nie pomyślała, że blondwłosa żartuje.

– Może następnym razem.

Znajomość z Luną okazała się sporadyczna, dokładnie taka, jakiej potrzebowała. Spotykały się głównie przypadkiem, a gdy już to nastąpiło, większość czasu spędzały w komfortowym milczeniu. Dziewczyna nie zadawała wiele pytań i to w niej ceniła. Przy niej nie musiała niczego udawać. Wypowiedzi Luny były co najmniej dziwne, jednakże wolała tę szczerość niż niezręczne próby nawiązania z nią kontaktu przez osoby, którymi kierowało tylko współczucie i litość.

Odkąd przybyła do Hogwartu spotkała się z różnymi reakcjami uczniów odnośnie swojej osoby. Wielu z nich, dotąd nie zwracających na nią uwagi, patrzyło na nią z wszechwiedzącymi, smutnymi minami, jakby była tą prawie martwą dziewczyną. Inni gorączkowo zapragnęli zostać jej przyjaciółmi, wypytując niedyskretnie o wydarzenia z ostatniego roku. Byli również i Ślizgoni – co prawda nie wszyscy – spoglądający na nią z większą pogardą niż zazwyczaj.

Ona odczuwała tylko dwie emocje, kiedy patrzyła na wszystkich uczniów.

Wściekłość i wstyd.

A przede wszystkim obezwładniający, palący wstyd.

Wciąż nie mogła spojrzeć prosto w oczy osobom, które uległy spetryfikowaniu. To, że nie pamiętała dokładnie tych wydarzeń, nie znaczyło wcale, że nie pojawiały się w jej snach, przekręcone i okrutne.

– Nie lubisz deszczu? – zapytała ją Luna, gdy przemoczone wylądowały nieopodal szkolnego schowka na miotły. Ginny szybko odstawiła miotłę na miejsce i pognała z dziewczyną w kierunku zamku.

– Nie – odpowiedziała krótko w biegu.

Kiedy znalazły się w środku, były już kompletnie przemoczone. Włosy Luny spływały w mokrych strąkach prosto na jej ramiona, a ich kroki zostawiały brudne ślady na posadzce. Ginny wiedziała, że jeżeli w tym momencie wpadną na Filcha, czeka ich szlaban.

– Ale deszcz jest taki cudowny. Zsyła oczyszczenie na suchy, mizerny świat. Daje ukojenie spragnionym.

Ginny deszcz kojarzył się tylko z wodą, której kapanie rozbrzmiewało w Komnacie Tajemnic, kiedy leżała na przeraźliwie zimnej posadzce. Jedynym ukojeniem jakiego mogła wtedy doznać, była śmierć.

Nie uznała jednak, że Luna powinna o tym wiedzieć.

*

Tej nocy Ginny zerwała się z wrzaskiem, walcząc ze swoją pościelą. Oddychała płytko i miała wrażenie, że brakuje jej powietrza; plecy miała mokre od potu. Czuła wewnętrzny niepokój, a serce boleśnie obijało jej się o żebra. Przełknęła z trudem ślinę i odchyliła niepewnie zasłony. Widząc rozszerzone z przerażenia oczy współlokatorek, poczuła jak przeraźliwe zimno rozlewa się po jej ciele. Na jej twarzy pojawił się grymas. Bez słowa wstała z łóżka, kierując się w stronę łazienki.

Dancing with a Snake | 🐍 Blaise Zabini x Ginny Weasley 🦊Where stories live. Discover now