0. Prolog

491 25 7
                                    

Oniemiała wpatrywała się w idealnie czarną taflę lustra, drgającą lekko, niczym w niecierpliwym oczekiwaniu. Bicie jej serca przyspieszyło, kiedy poczuła szarpnięcie – gdzieś w głębi siebie, zupełnie jakby ktoś pociągnął za sznurek przymocowany do jej duszy.

Zrobiła krok do przodu, nie spuszczając wzroku ze słodkiej, hipnotyzującej ciemności. Nogi bezwiednie kierowały się coraz bliżej, a ciało zdawało się mruczeć z zadowolenia z każdym kolejnym jej ruchem.

Mrok.

Czymże właściwie był? Tą niezwykle zmysłową masą jawiącą się tuż przed nią? Nadprzyrodzoną siłą, gotową pochłonąć wszystko, co znajdzie na swej drodze i ukształtować na nowo?

Jakże kuszące. Zacząć od początku, wykuć swój własny los w inny, lepszy sposób. Może i pragnęła zostać narodzona ponownie.

Po kręgosłupie przebiegł jej dreszcz, gdy tuż przed nią zaczął pojawiać się obraz.

Na początku widziała tylko siebie. Miała te same oczy, usta i nos. Nieciekawą sylwetkę, pospolitą twarz. Po chwili włosy zmieniły odcień na kasztanowy, talia zwęziła się, a biust i biodra wypełniły kobiecymi kształtami. Niekształtne piegi zniknęły, a na policzkach pojawiły się zdrowe rumieńce.

Wyglądała przepięknie. Stojąca przed nią dziewczyna była wszystkim, czym ona z pewnością nie była. Wszystkim, czym kiedykolwiek pragnęła być.

Stopniowo, jakby wychodząc zza mgły, tuż za nią zaczęły pojawiać się różne postacie.

Najpierw rodzice, później bracia. Promienieli nienaturalnym, nadludzkim blaskiem. Powoli otoczyli ją luźnym okręgiem, wpatrując się w nią z miłością i zrozumieniem.

Następnie pojawiło się dwóch mężczyzn, nie należących do jej krewnych. Stanęli po obu jej stronach, kładąc ręce na drobnych ramionach w zaborczym geście. W spojrzeniach, jakimi ją obdarzyli, widniało pożądanie i ciepło.

Jednym z nich był Harry.

Drugim był ktoś, o kim wolała na razie nie myśleć.

Wzdrygnęła się, kiedy nagle wyrosła kolejna para rąk, obejmująca ją w pasie. Obejrzała się spanikowana, lecz pomieszczenie pozostało równie puste jak na początku.

Spojrzała ponownie w zwierciadło i jęknęła.

W zagłębieniu jej szyi opierał swą głowę czarnowłosy, przystojny mężczyzna. Jego uśmiech był szeroki i zimny. W oczach widniał chłód przeszywający do szpiku kości.

Żelazny uchwyt ścisnął jej wnętrzności i poczuła nagłą ochotę zwrócenia ostatniego posiłku.

– Wiedziałem, że za mną tęsknisz, słodka Ginny.

I chociaż z całego serca chciałaby zaprzeczyć, nie mogła uniknąć gorzkiej prawdy.

Mała cząstka jej duszy zawsze będzie należała do Niego.


___________

Kolejny rozdział: 24.05.20

jako, że jestem dzieckiem blogspota, a mnie wkurza brak możliwości justowania na wattpadzie: 

http://dancing-with-snake.blogspot.com/


Dancing with a Snake | 🐍 Blaise Zabini x Ginny Weasley 🦊Where stories live. Discover now