7. Rok pierwszy: Stracone szanse

143 12 9
                                    

Nastał dzień Walentynek, a Gilderoy Lockhart uznał, że należy odpowiednio uczcić ten dzień, sprawiając, że w szkole zaroiło się od serduszek, różowego konfetti oraz ponurych krasnoludów mających imitować kupidyny.

Kiedy Blaise wszedł tego dnia na śniadanie, miał wrażenie, że zaraz wypali mu oczy. Na widok wystroju Wielkiej Sali zrobiło mu się niedobrze i aż musiał cofnąć się o parę kroków. Gdy rozejrzał się po twarzach reszty uczniów, u wielu dostrzegł taki sam wyraz zniesmaczenia i zażenowania.

Doprawdy, że też Dumbledore nie mógł znaleźć dosłownie nikogo innego na to stanowisko.

W ponurym nastroju zajął się jedzeniem śniadania, co chwilę odganiając się od różowego konfetti, które wybuchało raz po raz nad ich głowami oraz strzepując serduszka opadające w wolnym tempie na jego ramiona. W pewnym momencie, ku swojemu absolutnemu przerażeniu, dostrzegł jednego z kupidynów zmierzającego w ich stronę. Na całe szczęście stanął on naprzeciwko zdezorientowanego Draco i bez słowa wręczył mu kartkę w kształcie serca. Ślizgon w odpowiedzi uniósł wysoko brwi.

– Tyle wysiłku w tworzenie mrocznego wizerunku – zakpił Blaise, a kącik jego ust uniósł się do góry – a ktoś po prostu wysyła tobie różową, ohydną kartkę, licząc, że go nie zjesz?

Draco spłonął delikatnym rumieńcem i schował kartkę.

– Cóż, co mogę powiedzieć, kochają mnie – odparł nonszalancko. Blaise był w stanie uwierzyć, że dla uwagi Draco sam sobie wysłał walentynkę, jednak rumieniec, który nieudolnie starała się ukryć Pansy, mówił mu co innego.

Kartka Draco poszła jednak w zapomnienie, kiedy późnym popołudniem udawali się na ostatnie tego dnia zajęcia. Gdy szli po schodach, nagle zrobił się duży korek, a z przodu doszły ich odgłosy szamotaniny. Blaise przecisnął się, by zobaczyć, co się dzieje i oto ukazał mu się przekomiczny widok.

Na podłodze, wśród rozsypanych rzeczy ze swojej torby, leżał Harry Potter. Jakby tego było mało, przytrzymywany nogą przez krasnoluda, który właśnie zaczynał grać mu na harfie walentynkę.

Blaise nie mógł powstrzymać wybuchu śmiechu. Reszta Ślizgonów rechotała głośno, wskazując rzucającego się chłopca palcami. Kątem oka zauważył purpurową na twarzy Ginny Weasley, przyglądającą się całemu zdarzeniu z przerażeniem. Chłopak poczuł dziwne ukłucie w żołądku. Zapewne to ona wysłała mu tę durną walentynkę. Głupia Lisica... czy była na tyle ślepa, by dostrzec, że Potter w ogóle nie zwraca na nią uwagi?

Nagle, jakby z oddali, usłyszał drwiący głos Malfoya i odwrócił się w jego stronę. Na jego twarzy widniał paskudny uśmiech, a w rękach trzymał dziennik Pottera, z zamiarem otworzenia go na oczach wszystkich.

Blaise wytrzeszczył oczy, rozpoznając w nim dziennik Ginny. Szybko spojrzał w jej kierunku; dziewczynka była blada jak ściana. Wargi zaciskała tak mocno, że stały się wręcz niezauważalne. Nim jednak sytuacja zdołała się porządnie rozwinąć, Harry w mgnieniu oka rozbroił Malfoya i odebrał swoją własność.

Nie pozostało im nic innego jak rozejść się z powrotem na zajęcia. Malfoy wręcz kipiał ze złości. Kiedy mijali Ginny, nie omieszkał się odezwać, dając upust swojej frustracji:

– Nie sądzę, żeby Potterowi spodobała się twoja walentynka!

Ginny tylko zakryła twarz rękami i pobiegła czym prędzej do klasy, nie mówiąc ani słowa. Blaise wpatrywał się tępo w miejsce, w którym zniknęła, starając się zrozumieć, dlaczego dziennik, o który tak walczyła, znajdował się w rękach Pottera.

*

Ginny miała wrażenie, że jej głowa zaraz eksploduje. Szybkim krokiem przemierzała korytarze, starając się zebrać myśli.

Dancing with a Snake | 🐍 Blaise Zabini x Ginny Weasley 🦊Where stories live. Discover now