9. Rok pierwszy/drugi: Widma przeszłości

136 17 10
                                    

Kap. Kap. Kap.

Zewsząd echem odbijał się odgłos kropel spadających na kamienną posadzkę. Wśród ciężkiej ciszy brzmiały jak uderzenia dzwonu. Wokół panowało przeraźliwe zimno, przeszywające do szpiku kości. Ginny spoglądała w ciemną otchłań, próbując wyodrębnić jakiekolwiek kształty. Szła niepewnie, a jej znoszone adidasy szurały po mokrej podłodze. Wyciągała ręce przed siebie, starając się nie przewrócić. Zdawało jej się, że idzie po omacku godzinami, a każdy krok dzieli ją od spadku w głęboką otchłań. Nie miała pojęcia ile czasu minęło, gdy w końcu tuż przed sobą ujrzała pulsujące światło. Z czasem jak podchodziła coraz bliżej, odgłos bębniących kropel stawał się coraz wyraźniejszy. Musiała mocno wysilić wzrok, by dostrzec jakiś kształt, który znajdował się za strugą światła. Czując jak dygocze z zimna a jej serce bije z prędkością, jakby miało wyskoczyć jej zaraz z piersi, zrobiła parę niepewnych kroków.

Po krótkiej chwili wydała z siebie zduszony okrzyk i zasłoniła gwałtownie usta dłońmi. Tuż przed nią wisiało przyczepione do kamiennego sufitu jej własne ciało, a na posadzce pod nim tworzyła się wielka, czarna kałuża.

Kałuża krwi.

Kap, kap, kap.

Jej kończyny zwisały bezwładnie, a z końców długich, martwych palców, skapywała krwista posoka.

Nagle rozległ się przeraźliwy, mrożący krew w żyłach śmiech. Odbijał się echem od kamiennych ścian, napawając grozą.

Ginny... Moja słodka Ginny... Chodź do mnie...

Ginny otworzyła gwałtownie oczy i obudziła się z krzykiem. Była cała spocona i rozgrzana, a jej serce biło w zawrotnym tempie. Wyskoczyła czym prędzej z łóżka i udała się szybko do łazienki, w obawie, że jej rodzice wpadną zaniepokojeni do jej pokoju, raz po raz pytając, czy wszystko z nią w porządku.

Odkąd wróciła do Nory koszmary zdarzały się jej naprawdę sporadycznie. Kiedy jednak już występowały, były sto razy gorsze od poprzednich. Zupełnie, jakby Tom znalazł nowy sposób, by ją dręczyć. Pomimo tego, że zniknął bezpowrotnie, wypalił w jej umyśle trwały ślad, nie dając o sobie zapomnieć. Przez to wciąż miała wrażenie, jakby nigdy jej nie opuścił. Gdy w jej głowie panowała cisza, najbardziej obawiała się, że w najmniej spodziewanym momencie przerwie ją cichy, zabójczy głos. Śmiejący się z niej, że uwierzyła w to, że odszedł.

Próbując opanować drżenie nóg i bardzo starając się nie zwymiotować, usiadła na podłodze. Oparła głowę o złączone kolana i zrobiła kilka głębokich, uspokajających wdechów.

Tak jak podejrzewała, po chwili usłyszała ciche pukanie do drzwi łazienki.

– Ginny? – usłyszała zmartwiony głos, niewątpliwie należący do mamy. – Wszystko w porządku, kochanie?

Ginny westchnęła i wzięła głęboki oddech.

– Tak, mamo – odparła, siląc się na normalny ton. – To samo, co zawsze. Naprawdę... dam sobie radę. Teraz przynajmniej wiem, że to tylko zostaje w snach.

– Och, Ginny...

Wcale nie myślała o tym, jak opętana, czy nie, własnoręcznie ubijała koguty, mazała farbą po ścianie i napuszczała ogromnego jadowitego węża na uczniów Hogwartu.

Jęknęła głucho.

– Ginny, otwórz.

Dziewczynka uchyliła drzwi a Molly Weasley wgramoliła się do małej łazienki, kucając przy córce i patrząc jej żarliwie w oczy.

Dancing with a Snake | 🐍 Blaise Zabini x Ginny Weasley 🦊Where stories live. Discover now