2. Rok pierwszy: Lisica i Wąż

194 20 17
                                    

Blaise bardzo starał się przełknąć chociaż trochę owsianki, jednak czuł, jak panika przejmuje kontrolę nad jego ciałem.

Ktoś miał jego dziennik, w którym jak ostatni głupiec opisał swoje najskrytsze tajemnice i nawet do głowy mu nie przyszło, by zabezpieczyć go podstawowymi zaklęciami ochronnymi. Jego brak zauważył dopiero nad ranem, kiedy wkładał potrzebne mu książki na dzisiejsze zajęcia do torby. Zamiast niego znalazł jakiś pusty, obdarty egzemplarz, mający imitować oryginał.

Ta głupia ruda dziewucha, olśniło go nagle. To ona musiała mu go ukraść, gdy zderzyli się na korytarzu. Na samą myśl, że właśnie w tej chwili czyta jego sekrety, robiło mu się słabo. Już dziś zapewne będzie wiedziała o tym cała szkoła.

Ten rok zaczynał się po prostu wspaniale.

– Blaise, co ty taki spięty? – spytała Pansy, przyglądając mu się badawczo. – Nie mów tylko, że boisz się dziedzica Slytherina, o którym wczoraj opowiadał nam Draco – zaśmiała się. – Doskonale wiesz, że to bajki, a nawet jeśli okaże się to prawdą... nas, czystokrwistych to absolutnie nie dotyczy.

Twarz Blaise'a wykrzywił grymas.

– Przestań się wygłupiać Pansy – odrzekł pogardliwym tonem, odzyskując szybko rezon. Dziewczyna zachichotała. – Wiadomo, że zagrożone są tylko szlamy.

Wczoraj wieczorem jak to już było w zwyczaju, Draco Malfoy zebrał swoją świtę i zaczął przechwalać się swoją drogocenną wiedzą o rzeczach, o których nie powinien wiedzieć, ale wie, ponieważ nie ma ciekawszego zajęcia w domu niż podsłuchiwanie swojego ojca. Tym razem podzielił się z nimi historią o wielkim dziedzicu Salazara Slytherina, który ma niby pojawić się w tym w roku w Hogwarcie i uwolnić przerażającą Bestię, której celem będzie przywrócenie raz na zawsze porządku, jaki powinien panować w szkole. Oznaczało to pozbycie się wszystkich uczniów nieurodzonych w magicznej rodzinie. Cała ta opowieść brzmiała dla Blaise'a za bardzo jak legenda, by się nią przejąć, aczkolwiek reszta Ślizgonów ślepo zawierzyła Malfoyowi, wdając się w ożywioną dyskusję na temat czystości krwi (co było już prawdopodobnie najbardziej przewałkowanym przez nich tematem, jednak nikogo to nie powstrzymywało).

Pansy poklepała Blaise'a delikatnie po ramieniu, powodując, że wyrwał się z własnych myśli.

– Osobiście myślę, że półmugolaki też na to zasługują – stwierdziła ze słodkim uśmiechem, świdrując go wzrokiem. – A ty co myślisz?

Chłopak zdawał sobie sprawę, że za tą pozornie przyjacielską pogaduszką kryje się coś więcej. Jego status krwi, z racji na liczne małżeństwa jego matki, był dość nieodgadniony. Pansy jak wąż, czekała, by ukąsić w najmniej spodziewanym momencie.

– Sam fakt, że ktoś ma jakiegoś mugola w rodzinie, nieważne z jakiej strony, jest upokarzający i absolutnie obrzydliwy – odparł, myśląc o tym, jak upokarzająca i absolutnie obrzydliwa by była jego sytuacja, gdyby ktoś dowiedział się, że jego ojciec był mugolem.

Ta odpowiedź wydała się usatysfakcjonować dziewczynę, bo zaśmiała się piskliwie i dała mu już spokój. Blaise pospiesznie skończył śniadanie i odszedł od stołu, wnikliwie lustrując miejsce, w którym siedzieli Gryfoni. Niestety nie udało mu się dojrzeć rudej czupryny złodziejki, której rozpaczliwie szukał. Zamiast tego naliczył aż czterech Weasleyów. Wyszedł powoli na korytarz, nie przestając się rozglądać. Znajdował się już kilka metrów od wejścia do Wielkiej Sali, gdy w jego głowie pojawiła się pewna myśl.

Zaraz, czy Weasleyowie nie mieli siostry? Czy to możliwe, że jego wrogiem numer jeden stała się...

Bach!

Dancing with a Snake | 🐍 Blaise Zabini x Ginny Weasley 🦊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz