Jego Duch [postgame! SaiOuma]

700 47 11
                                    

A/N Większość opowiadań udostępniam w urodziny postaci, tak samo jest tym razem. 07.09 to urodziny Shuichiego, jednej z moich ulubionych postaci. Także nie wiem czemu ten one shot jest kolejnym z dołujących, ale no cóż. To tyle ode mnie, miłego czytania.

~~~


Ciemnoniebieskie włosy powiewały w letnim wietrze. Ich właściciel stał przy brzegu jeziora na tle zachodzącego słońca , opierając się łokciami o dzielący go i zbiornik wodny, nieduży murek. Światło padało delikatnie na jego zmęczoną twarz, podkreślając zapadnięte od braku snu, złote oczy. Wszystko wydawało się takie ciche, spokojne, wręcz przesiąknięte melancholią. Nawet balansujący na krawędzi murku drobny chłopak.


Minęło już około pięciu lat odkąd Shuichi Saihara, detektyw o złotych oczach, uwolnił się ze śmiertelnej gry jako jeden z trzech ocalałych, kończąc tym Danganronpę. Od tego czasu próbował jakoś stanąć na nogi, wynajął małe mieszkanie w spokojnej okolicy, a gdy przywykł bardziej do swojej nowej sytuacji, postarał się o niewielką posadę w lokalnej kawiarni. Nowa praca trochę pomagała mu się oderwać od swojej przeszłości, zaś byciem detektywem zajmował się raczej w wolnym czasie. Mimo tego trauma nie dawała mu spokoju. Po wszystkim przez co przeszedł, nie potrafił spać w nocy jak kiedyś, zaczynał panikować z różnych powodów, a wiele codziennych sytuacji przypominało mu o tych, którzy od niego odeszli. Pod wpływem wspomnień dawnych przyjaciół mógł powoli z tym walczyć, ale samotność nigdy go nie opuszczała.


Stracił tych, na których zależało mu najbardziej. Już nigdy nie wrócą, a on obarczył się za to winą.


Dla siebie był potworem.


Teraz jednak stał, ubrany w pachnącą kawą koszulę, przy niedużym murku, na którego krawędzi balansował drobny chłopak.


Shuichi znał dobrze tą postać, choć jego wygląd nieco się zmienił od ich ostatniego spotkania. Dawniej fioletowe włosy prawie straciły swój pierwotny kolor, a oczy całkiem zaszły mgłą. Blada, wręcz sina skóra pokryta była ranami. Ogromny, fioletowy płaszcz wisiał luźno na jego ramionach, białe spodnie miały na sobie czerwone plamy, a gołe stopy stały się pół przeźroczyste. Jego twarz jednak wydawała się jakby beztroska.


''Czy tam jest lepiej?'' spytał cicho, zapatrzony w wodę jeziora Saihara. Zamglone oczy ducha skierowały się na detektywa, po czym drobna postać usiadła na murku obok niego.


''Nie jest najgorzej. Chociaż tam nie ma jak się uwolnić od obecności Kaito. No i Atua prawie nigdy nie ma ochoty na gry, ale chyba nie mogę narzekać.''


Detektyw skinął głową. Nie miał pojęcia, jakim cudem i dlaczego rozmawia z Kokichim, a raczej z jego duchem. Pomimo że podczas gry, w której Ouma zginął, ignorował go oraz ranił jego uczucia, teraz mu go brakowało. Wiedział, że chłopak miał zaufanie tylko do niego, a on to zaprzepaścił i ta myśl nie dawała mu spokoju.


''A ty, Shumai? Kiedy ostatnio spałeś...?''


Cisza.


Po bladych policzkach detektywa pociekły łzy. Jedna za drugą, spływały z jego twarzy na kamienny murek. Nie mógł powstrzymać drżenia ciała pod wpływem emocji. Był w rozsypce.


Dlaczego to nie on umarł?


''Przepraszam...'' tylko tyle był w stanie powiedzieć. To słowo cisnęło mu się na usta od tylu lat. Jednak nigdy nie będzie w stanie przeprosić wszystkich, których chciał.


Wtedy poczuł na twarzy zimną, ale delikatną dłoń. Duch stał obok niego, na jego twarzy malowało się zmartwienie, lecz było w niej też coś kojącego. Ich oczy spotkały się po raz pierwszy od długiego czasu.


''Oh Shu, przecież nikt cię nie wini... Wszyscy wpakowaliśmy się w tamto bagno. Ty robiłeś, co mogłeś i ci się udało. Jak mógłbym mieć ci to za złe?'' Ouma uśmiechnął się łagodnie.


Saihara upadł kolanami na ziemię. Schował twarz w dłonie i nie przestawał płakać. Duch drobnego chłopca uklęknął obok detektywa, by objąć go swoimi sinymi, pokrytymi ranami ramionami. Choć ciało Oumy było zimne jak nigdy, to w jego uścisku Shuichi wreszcie poczuł kojące ciepło. Wtulił się w nieżywą już klatkę piersiową i wylał w nią wiele zalegających mu łez. Drobna dłoń delikatnie sunęła po jego ciemnych włosach.


Klęczeli na ziemi w swoich objęciach, duch i człowiek, sami w świetle zachodzącego słońca, a jedyne co dało się słyszeć to szum wody oraz rzewny płacz.


Ten jeden raz żaden z nich nie czuł się samotny, nawet jeśli w rzeczywistości oboje byli.


Słodkie wyobrażenie ciepła. A może kłamstwo?


W końcu detektywa znużył płacz. Półsenny siedział w objęciach Kokichiego, nie chcąc, by ta chwila przeminęła, by znów samemu wrócić do pustego mieszkania. Mokrymi oczami spojrzał na ducha, a ten posłał mu słodki uśmiech.


''Będzie dobrze, Shumai. Nie jesteś sam. Po prostu żyj za nas dwóch.''







Danganronpa - One ShotyWhere stories live. Discover now