To już trzy lata?!

27 1 7
                                    

Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu dotarło do mnie, że mijają trzy lata od chwili, gdy po raz pierwszy przeczytałam "Dumę i uprzedzenie" Jane Austen. I straciłam głowę.

Pamiętam to dobrze... Jak leżałam na łóżku, pochłaniając w szaleńczym tempie stronę za stroną, spragniona i niepewna, jak ta historia dalej się potoczy. Przez całe lata miałam problem z podaniem swojej ulubionej książki. Jako dziecko czytałam coś raz i nigdy tego nie powtarzałam, choć myślami wracałam często do bohaterów, których poznawałam. Zdarzały się powieści naprawdę świetne, lepsze od innych, ważniejsze dla mnie... "Duma i uprzedzenie" wywróciła moje postrzeganie książek do góry nogami. Dzięki niej stałam się wielbicielką twórczości Jane Austen, ale to nie wszystko. "Duma i uprzedzenie" dotarła do nieosiągalnej dotychczas pozycji mojej ulubionej książki. Od trzech lat nie mam już żadnych wątpliwości. Jako dziecko mogłam kochać fantasy, teraz mogę czytać głównie kryminały... "Duma i uprzedzenie" to po prostu inna liga.

W ciągu tych trzech lat przeczytałam to sporo razy, serio. Dwanaście, trzynaście, czternaście...? Straciłam już rachubę. Do niczego nie wróciłam tyle razy, no, oprócz podręczników do historii Nowej Ery. Przez moje serce przewijają się szeregi książkowych i serialowych bohaterów, pieję z zachwytu nad nimi... I wypuszczam ich dalej, by przyjąć kolejnych. Tymczasem Lizzy i Darcy wciąż są ze mną, każdego dnia. Moja fascynacja ciągle jest mocna i świeża.

To jeden z najsłynniejszych romansów literatury. Inteligentna, sarkastyczna panna ze zubożałej rodziny i bajecznie bogaty, arogancki, małomówny kawaler, a pomiędzy nimi mur z tytułowych dumy i uprzedzenia - mur, który sami z taką dbałością zbudowali, niemalże tracąc na zawsze szansę na szczęście. Zajęci podsycaną plotkami i namiętnymi spojrzeniami grą pozorów, długo nie rozumieją, że ceną, jaką oboje muszą zapłacić za miłość, jest pokora.

Bennetowie mają pięć córek, nie mają za to żadnych oszczędności, a ich rodzinny majątek Longbourn po śmierci pana Benneta przejmie jego najbliższy męski krewny, głupi i próżny pastor William Collins. Nadzieja na spełnienie życiowego marzenia pani Bennet, jakim jest bogate wydanie dziewcząt za mąż, pojawia wraz z nowym mieszkańcem dworu Netherfield Park - majętnym kawalerem Charlesem Bingleyem, któremu w oko wpada najstarsza córka Bennetów, Jane. Za Bingleyem z Londynu przyjeżdża jego przyjaciel, Fitzwilliam Darcy, jeszcze od niego przystojniejszy i bogatszy dwudziestoośmiolatek, który z zasady mało mówi, a gdy już mówi, to wyłącznie to, na co ma ochotę, nie przejmując się grzecznością. Darcy z miejsca obraża urodę dwudziestoletniej Elizabeth, młodszej siostry Jane - a to tylko początek sprzecznych i gwałtownych uczuć, jakie będą w sobie wzajemnie wzbudzać.

Kwintesencją tego, za co kocham Jane Austen, jest właśnie "Duma i uprzedzenie". A powodów do tej miłości jest wiele. Lubię szczęśliwe zakończenia, od tego zacznijmy. Przy czytaniu "Dumy..." potrafiłam płakać jak bóbr, ale całość prowadzi przecież do wzorcowego happy endu. Po drugie - dowcip. Sama staram się być człowiekiem dowcipnym, zaś poczucie humoru jest jedną z cech, które najbardziej cenię u pisarzy. Austen była bardzo dowcipna, a przy tym bezwzględna dla otoczenia. Jej powieści są złośliwe, pełne komicznych postaci, często rozkosznie niesympatycznych. Wyśmiewała pozy, jakie ludzie wokół niej przybierali, i nie miała w tym żadnych skrupułów. Po trzecie, wielowątkowa, barwna warstwa obyczajowa. Austen pisała o miłości, jednocześnie uniwersalnej i osadzonej w konkretnych realiach czasowych. Przelewała na papier ludzkie życie, kreśląc wierny, szczegółowy obraz dziewiętnastowiecznej angielskiej rzeczywistości. Jej powieści pozwalają mi, osobie wychowanej w świecie telefonów i komputerów, w społeczeństwie luźnych obyczajów, przenieść się do migoczącego światłem świec i rozbrzmiewającego stukotem końskich kopyt świata, w którym każdy gest miał znaczenie. I po piąte - główni bohaterowie...

Lizzy i Darcy to moje OTP życia, że tak pozwolę sobie zastosować współczesny skrót. Lizzy jest moją przyjaciółką, ta dziewczyna ze swoim ciętym językiem odnalazłaby się nawet w XXI w. Austen ją uwielbiała, podobno była jej ulubioną bohaterką ze wszystkich. Lizzy popełnia wiele błędów, sama grzeszy zarozumialstwem, ale nie umiem jej tego nie wybaczyć. Jest silnym charakterem, mądrą, odważną młodą kobietą. Kocha swoich najbliższych, szczególnie ojca i starszą siostrę, dba o nich... i tylko czasem zapomni wsłuchać się w pragnienia własnej duszy.

Darcy to... pełen wad książę z bajki, rycerz na ciemnym koniu, który łudzi się, że galop otrzeźwi jego umysł i ochłodzi żar uczuć. Miał wszystko, czego mógł chcieć mężczyzna: urodę, dobrą sylwetkę, pieniądze, urodzenie i pozycję... Kobiety, kuszone raczej zaletami jego portfela niż serca, padały mu do stóp, ale on ich nie chciał - chciał Jej, pyskatej, pełnej wdzięku, ale pozbawionej koneksji Elizabeth Bennet. Im bardziej śmiała się mu w twarz, tym mocniej jej pragnął i tym usilniej próbował stłumić to w sobie, powoli spalając się w ogniu własnych namiętności. Ten wulkan musi w końcu wybuchnąć.

Brytyjski pisarz Adam Nicolson, podkreślając różnice pomiędzy ideałami mężczyzny z XVIII oraz XIX w., napisał, zestawiając ze sobą Bingleya i Darcy'ego (moje tłumaczenie Nicolsona cytowanego w artykule Wikipedii poświęconym Darcy'emu):

"Pan Bingley jest osiemnastowiecznym mężczyzną: przystojny, młody, sympatyczny, wzbudzający zachwyt, lubujący się w tańcu; prawdziwy dżentelmen, miły w obejściu, łagodny, pozbawiony sztuczności i nie w pełni panujący nad swoim przeznaczeniem. Darcy jest wyrafinowany, wysoki, przystojny, to arystokrata, dumny, nieprzystępny, niezbyt sympatyczny i niepodlegający niczyjej kontroli poza swoją własną... Darcy to mężczyzna dziewiętnastego wieku, męskość sama w sobie, jest bezkompromisowy, mroczny i seksowny."

Zapisałam te słowa, ponieważ zgadzam się z nimi w stu procentach. Ta charakterystyka Darcy'ego jest dokładnie tym, co chciałabym przekazać. Trzeba pamiętać jeszcze o jednym - to był bardzo honorowy i szlachetny człowiek, hojny i uczciwy. Ponadto należałoby się zastanowić, ile w niemal legendarnej arogancji Darcy'ego było rzeczywistej pychy i wyniosłości, a ile zwykłej nieśmiałości. Cudowne w sposobie wprowadzenia tej postaci jest właśnie to, że z początku Darcy jest ukazany czytelnikowi niemalże jako czarny charakter, ale stopniowo daje się poznać coraz lepiej, by pozwolić zakochać się w sobie bez pamięci. Darcy jest ideałem męskości pod wieloma względami aktualnym od dwóch wieków i nic nie wskazuje, by miało się to zmienić. Kobiety kochają się w nim od dwustu lat, a ja do nich należę.

Relacja Elizabeth i Darcy'ego, tak burzliwa i pokręcona, jest dla mnie wyjątkowa także przez tę charakterystyczną dla książek Austen ulotność. W internecie znalazłam bardzo mądre zdanie, że obecne postrzeganie podejścia Darcy'ego do Elizabeth jako aseksualnego świadczy raczej o naszym świecie XXI w. niż o tamtych czasach. Owszem, Austen zabiera czytelników do rzeczywistości, w której mężczyzna poza tańcem praktycznie nie miał prawa dotknąć kobiety, ale to wcale nie znaczy, że między ludźmi wtedy nie było napięcia erotycznego. A między Darcym i Lizzy ono zdecydowanie jest, nieuchwytne i subtelne, ale chyba najsilniejsze ze wszystkich Austenowskich par - bo oni najmocniej się opierają. Darcy z natury miał dość gwałtowny temperament, choć chował go pod zbroją chłodnego zdystansowania i obojętności, a Lizzy prowokowała go bardziej, niż miała tego świadomość. Sceny, gdy są tylko we dwoje, jak np. kłótnia po oświadczynach czy atak płaczu Lizzy na wieść o ucieczce siostry, są jednymi z najbardziej naładowanych emocjami i namiętnością, jakie czytałam - także dlatego, że gdy kobieta, którą tak kocha, szlocha zrozpaczona tuż przy nim, on nie może nawet wziąć jej w ramiona.

Trzy lata... Minęły jak z bicza strzelił pod tym względem, na czytaniu "Dumy i uprzedzenia" raz za razem i oglądaniu ekranizacji, spośród których naprawdę trudno mi jednoznacznie wybrać moją ulubioną. Ta z 1940 r. jest uroczo dowcipna i przewrotna, ale najmniej wierna oryginalnej fabule. Serial z 1995 r. to absolutny klasyk, z nieśmiertelną rolą Colina Firtha. Film z 2005 r. z nominowaną do Oscara za rolę Lizzy przepiękną Keirą Knightley najlepiej łączy chyba wartkość akcji z wiernością powieści. Niezależnie od tego, kogo weźmiemy za przykład, Oliviera, Firtha czy Macfadyena, introwertyczny, zagubiony w sile własnych uczuć Darcy jest wyzwaniem aktorskim, a oni podołali.




Paprotka WyznajeWhere stories live. Discover now