Takie tam - o wszystkim

21 2 64
                                    

Od jakiegoś czasu zabierałam się za ten shitpostowy rozdział, ale nie miałam czasu ani siły. Teraz mi wolno, bo - warning, chwalę się - właśnie dziś, dosłownie półtorej godziny temu skończyłam pracę konkursową na pierwszy (pewnie jedyny) etap olimpiady historycznej Polskiego Towarzystwa Historycznego, tytuł: Przemiany ustroju w starożytnym Rzymie. Boski temat, wspaniale mi się pisało, jestem zadowolona z siebie (a to mi się rzadko zdarza) i w dodatku wyrobiłam się w terminie, który sama sobie narzuciłam.
Teraz dam upust temu, co nazbierało się w sumie od kilku tygodni: trochę się Wam pożalę, trochę pochwalę, postwierdzam kilka faktów... Choć i tak w gruncie rzeczy powinnam right now siedzieć z podręcznikiem i uczyć się XIX w. albo nowożytności. Lub przynajmniej razem z Lizzy uwodzić tego drania Wickhama.

UN: Ten październik był koszmarem. Dłużył się strasznie, a zostało przecież jeszcze kilka dni. No ale spójrzcie.

Legenda do mapy: odwołajcie sobie jeszcze dwa francuskie w najbliższą środę oraz czwartek

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Legenda do mapy: odwołajcie sobie jeszcze dwa francuskie w najbliższą środę oraz czwartek. Sprawdzian z chemii dwa razy we wtorek to pomyłka babki od chemii, która stoczyła nierówną walkę z Librusem i przegrała, a praca klasowa z polskiego dalej nie wiem, co robi w poniedziałek, skoro nasze omawianie "Dziadów" jest na etapie zemsty na wroga. Pani od biologii miała anginę, pani od francuskiego uszkodziła sobie dłoń siekierą, a facet od historii właśnie wraca z ćwiczeń wojskowych.
Październik by mi mogli odwołać! Nie znoszę mieć odwoływanym godzin, a już tyle...! Ponadto dopadła mnie jesienna chandra, miałam pierwsze od wakacji załamanie, byłam smutna i zmęczona, z niczym się nie wyrabiałam. Yuri_A dopatrywała się w tym złym nastroju przyczyn iście freudowskich, ale moim zdaniem po prostu dopadło mnie zmęczenie, spotęgowane frustracją spowodowaną szkolną bezczynnością.

DEUX: 18 listopada mam etap szkolny olimpiady organizowanej przez Centrum Organizacji Przedmiotowo-Tematyczno-Interdyscyplinarnych Olimpiad Społeczno-Historycznych (jadę rozwinięcie z głowy, żeby nie było, na t-shircie mam tylko skrót i białostockie logo). Boję się. W zeszłym roku byłam niby bardziej zagubiona jako pierwszak, ale przynajmniej nie zdawałam sobie do końca sprawy z tego, co mnie czeka. I nie wywierałam na siebie takiej presji.

TROIS: Skończyły się zdjęcia do najnowszego Bonda, "No Time to Die", jestem jednak tak wściekłą na nich z powodu tych kilkuletnich przepychanek, że ani trochę się nie cieszę. Uważam, że Craig powinien odejść i zrobić miejsce komuś młodszemu, świeższemu. Na przykład (najlepiej by było) Tomowi Hiddlestonowi. Chociaż tu tak naprawdę nie chodzi o wiek. Dalton był Bondem po 40-tce i był najlepszy. Tu chodzi o godność, a oni ją wszyscy zgubili gdzieś po "Spectre".

QUATRE: Niecierpliwie czekam na "Wiedźmina" z Cavillem. Aż drżę. Tymczasem pozostaje mi wypatrywać w połowie listopada trzeciego sezonu "The Crown", serialu, który pokochałam. Szkoda tylko, że muszę pożegnać się z Mattem Smithem w roli Filipa. Oglądam też "Anię, nie Annę", jednak wciągnęło mnie to znacznie mniej, niż się spodziewałam. Chłopak grający Gilberta, jedną z moich ulubionych książkowych postaci męskich ever, jest całkiem przystojny, ale nie o to idzie. Uważam, że zdecydowanie za bardzo unowocześnili tę klasyczną, piękną historię. W Ani chodziło o trochę co innego. Strasznie się też jaram, bo w środę na BBC First rusza siódma seria "Ojca Browna", a co więcej, powróci - co prawda tylko na jeden odcinek, ale jednak - mój ukochany arogancki, ale bystry i wytrwały inspektor Sullivan. Wybieram się również na najnowszą "Rodzinę Addamsów".

CINQ: Moje ubieranie się w męskim dziale Croppa dało ostatecznie taki efekt, że ja i mój anglista siedzieliśmy obok siebie w takich samych modelach koszuli, tylko że on miał czerwoną kratę, a ja pomarańczową. W sumie nie wiem, czy zauważył, ja patrzyłam na jego profil, on na kartkę i może mu to umknęło. Który facet zwraca uwagę na ubrania?

SIX: Krótki Manifest o Koszulach
Koszula to najbardziej uniwersalny ciuch świata. Kojarzy się z elegancją, szczególnie ta zapięta pod szyję, z krawatem, wpuszczona w spodnie. Wystarczy jednak oversize'owa, narzucona na t-shirt, i już stylizacja nabiera casualowego błysku. Poniekąd ma satysfakcję, kiedy mohery obczajają mnie i moje za duże męskie koszule. A i tak noszę xs-ki. Męskie kupuję dlatego, że są z lepszego materiału, grubsze, bardziej wytrzymałe, luźniejsze i lepiej skrojone. I szczerze, czuję się w nich jak mała prowokatorka, która odbiera elegancję na opak i jeśli wygląda, jakby miała na wszystkich wywalone, to tylko poza.

SEPT: Jestem wkurzona. Serio. Kupiłam sobie wspaniałe buty, czarne botki, 10 cm pod stopą. Ideał. Świetnie leżą, są wygodne... Ale po sześciu godzinach w nich zaczynają mnie ostro piec podeszwy stóp, poważnie utrudniając chodzenie, co jest szczególnie kłopotliwe przy ośmiolekcyjnym planie codziennie. Nie wydaje mi się, by jakieś wkładki mogły pomóc. Muszę je spróbować porządnie rozchodzić, co z wyżej opisanych powodów może być trudne.

HUIT: Koleżanki namawiają mnie na lesbijstwo. 😎 Twierdzą, że jestem zbyt niezależna na hetero. Yuri_A uspokaja, ale zaczęłam się serio przez chwilę bać, że nieświadomie wysyłam chłopakom jakieś homo vibe'y i dlatego trzymają się z daleka xDD

NEUF: Byłam sobie kupić dziesiątkę różańca na rękę. Miałam już na gumowej opasce, ale w rękaw koszuli nie wchodziło, potrzebowałam więc takiej paciorkowej na łańcuszku. Pal sześć, że to taka samochodowa ze św. Krzysztofem. Serio jestem osobą wierzącą, tylko w przypadku chodzenia na wiele nabożeństw wciąż mam traumę z okresu komunii. No ale nic. Najpierw chciałam jakiś dyskretny kolor, ale ostatecznie pomyślałam: jak już wyrażać siebie, to wyrażać. I wzięłam żarówiasty fiolet.

DIX: Dawno stwierdziłam, że wolę chemię międzyludzką z lekcji historii od tej organicznej z zajęć z moją chemiczką. Któż by jednak przypuszczał, że pani profesor (nie nazywam jej tak) obudzi we mnie piromana? Ta próbna ewakuacja kilka dni wcześniej była najwyraźniej z myślą o mnie. Zwiedzione doświadczeniami po spalaniu magnezu, usiłując uzyskać tlenek fosforu, wsadziłyśmy z koleżanką łyżkę do spalań za bardzo w ogień. Uwierzcie mi, nie chciałbyście trzymać 15-centymetrowego płomienia praktycznie w rękach. Myślałam, że umrę. A ile dymu.

ONZE: Co się przyzwyczaję do moich włosów, to są dłuższe. Ostatni raz takie długie miałam w głębokiej podstawówce.

Paprotka WyznajeWhere stories live. Discover now