Rozdział 41

1.2K 132 79
                                    

Zapraszam do czytania z muzyką (。ŏ﹏ŏ)

~~~

Kiedy puścił się od razu rakiety, poleciał daleko do tyły przez pęd pocisku. Trwało to jak wieczność, jednak kiedy w końcu bomba wybuchła... uśmiechnął się wiedząc, że inni ludzie są bezpieczni.

Że jego ojciec Hisashi jest bezpieczny, Aizawa i Kacchan oraz cały Watykan. Jak na razie nic im nie zagraża.

Usłyszał ogłuszający huk i nagłą falę gorąca, czuł jak jego ubrania się palą, jak jego skóra staję się gorącą magmą. Jak się gotuje w sobie.

Gorąco wywołało efekt obronny jego daru i sam, cały zapłoną swoim ogniem, równie potężnym co energia pocisku. Jego moc starała się go obronić, jednak na marne.

Kolejne sekundy mijały kiedy ciało uderzyły w twardą powierzchnię oceanu. Nagle zrobiło się przerażająco cicho i zimno. Strasznie i samotnie, z daleka od jakiekolwiek chodzącej istoty.

Na środku niczego.

Ból był wszędzie, wszystko było w ogniu. Chciał żeby to już się skończyło, te cierpienia i tortury.

Tlen uciekał z niego tworząc bąbelki w wodzie, a on zanurzał co raz głębiej i głębiej, tam gdzie nie dochodziło świtało. Tam gdzie teraz było jego miejsce.

W pewnym momencie nie czuł już bólu, ani zimna. Był po prostu... nijaki.

Nie zdawał sobie sprawy, ale jego ciało nadal płonęło pięknym, zielonym płomieniem, próbując jeszcze go uratować. Jednak bez woli życia nic nie przetrwa.

Miał wrażenie że właśnie przed oczami przelatuje mu całe życie, pomyślał o szkole dla bohaterów. Jakby się jego życie potoczyło gdyby tam poszedł i zostałby zawodowcem u boku Katsukiego.

Nawet nie pożegnał się z nim.

Czy chodząc do szkoły razem z nim, inni ludzie docenili by jego obecność? Czy ratowałby ludzkie życie? Byłby silny i nie zniszczalny jak All Might?

Nie pożegnał się poprawnie też z Aizawa, był dla niego prawie jak rodzic. Dbał o niego i troszczył się mimo iż prawie się nie znali. Pewnie siedział teraz w szkole.

Tam musiało być ciepło właśnie.

Chciałby to ciepło jeszcze raz poczuć.

Zamknął oczy.

Niech jego ogień go zabierze tam gdzie nie będzie już mu zimno.

Gdzieś tam na drugim końcu świata pewien ojciec upadł na kolana z płaczem, stracił swoje jedyne dziecko.

Przyłożył dłonie do oczu próbując zatamować ich potok, jednak nic to nie dało. Ciężar jaki nosił na ramionach właśnie go przygniatał. Spowodował śmierć własnego dziecka, swojego małego syna, istotę którą miał chronić i bronić swoim życiem. Tak samo jak miał bronić piękną Inko, poległ znowu.

Silna dłoń zacisnęła się na jego ramieniu, jednak ból pozostał. Czuł że się dusił, nie miał siły oddychać. W jego przełyku siedział głaz. Wszyscy w namiocie stali cicho, oddając część poległemu, cały świat oglądając transmisję z wydarzeń... siedział w ciszy.

Aizawa w szoku osunął się po ścianie, kiedy jego nogi zmiękły nie wierząc własnym uszom. Nie. To nie tak miało być. To było dziecko które powinien chronić, któremu powinien dać dom i szczęście w życiu. Poprowadzić go do przodu.

Dlaczego w konfliktach wywołanych przez dorosłych, cierpią dzieci?!

W telewizji rozbrzmiał smutni głos prezenterki.

Dziura w Jednym Sercu | Villian Deku ✔️Where stories live. Discover now