31. Nya

877 69 9
                                    

Obudziłam się dość późno jak na mnie, jednak dzisiaj byłam usprawiedliwiona. Wczoraj do późna bawiliśmy się na imprezie u Jay'a. Wszyscy na te kilka godzin pozapominaliśmy o swoich problemach i oddaliśmy się zabawie. Chociaż nie jestem tak wielką fanką gier wideo jak chłopacy, to miło spędziłam wieczór. Jay ma wielu znajomych, więc nie brakowało ludzi do rozmów. Jednak najwięcej czasu spędziłam z samym jubilatem. Coraz lepiej się dogadujemy i z każdym dniem wydaje mi się, że mamy ze sobą więcej wspólnego. Z tego co pamiętam, umówiliśmy się, że dzisiaj razem gdzieś wyjdziemy. Muszę do niego napisać, czy to aktualne.

Wstałam, więc z łóżka, zeszłam do kuchni i zaczęłam robić śniadanie. Chciałam być dobrą siostrą, dlatego postanowiłam zanieść Kai'owi śniadanie do pokoju. Jednak otwierając drzwi, z zaskoczenia upuściłam tacę z jedzeniem, budząc tym brata.
- Co się dzieje? - spytał zaspany Kai ziewając.
- Braciszku, możemy pogadać? - spytałam, zbierając resztki śniadania z podłogi.
I po co ja się tak męczyłam, żeby je robić?
- O co chodzi? - odezwał się szatyn, zakładając szlafrok na siebie - co jedzenie robi na ziemi?
Rzuciłam tacę w kąt wstając i zabrałam Kai'a do siebie, do pokoju.
- Powiedz mi, że jej nie wykorzystujesz - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
- Przestań Nya - rozzłościł się Kai. - Miej zaufanie.
- To co robiła u ciebie w łóżku? - spytałam - Spałeś z nią?
Znam mojego brata i nie chcę, żeby Skylor czuła się w naszym domu źle. Jest naszym gościem, dajemy jej bezpieczne schronienie. Nie pozwolę, żeby stała się kolejną zabawką Kai'a. Gdy zobaczyłam ją u niego w pokoju, miałam złe przeczucia.
- Nie... znaczy tak... ale nie tak jak myślisz
- Nic z tego nie rozumiem - odparłam, przeplatając ręce na piersi.
- Skylor nie mogła spać, więc gadaliśmy długo u mnie... - zaczął Kai, jednak potem chyba nie rozumiał po co mi to mówi - daj mi spokój! Nie będę się tłumaczyć młodszej siostrze.
- Tak!? Tylko, że ta młodsza siostra jest mądrzejsza od swojego starszego brata - powiedziałam bez zastanowienia, co było błędem.
Kai wyszedł z pokoju, trzaskając po drodze drzwiami. Hałasy na pewno obudziły naszego gościa. Nie myliłam się co do tego. Wyszłam z pokoju i zauważyłam stojącą na przeciwko rudowłosą.
- Co się stało? - spytała Skylor.
- Zwykła kłótnia rodzeństwa - westchnęłam.
Nie chciałam jej martwić. Bardzo ją polubiłam odkąd z nami mieszka. Chyba została moją pierwszą przyjaciółką. Wcześniej kumplowałam się tylko z chłopakami. Może dlatego się tak o nią martwiłam.
- Wychodzę spotkać się z przyjacielem - dodałam, chociaż do spotkania zostało jeszcze dużo czasu - Jak mu przejdzie możesz mu przekazać... No i uważaj na siebie.
- Spokojnie, mój ojciec mnie tu nie znajdzie - mrugnęła do mnie.
Mnie jednak wcale nie chodziło o Chena.

Wyszłam z domu, wcześniej ustalając sobie, że pójdę na basen. Uwielbiam pływać, woda to mój żywioł, dlatego mogłam się zrelaksować, a przy tym trochę poćwiczyć. Poza tym wiedziałam, że nie będę musiała tutaj oglądać mojego brata, bo Kai panicznie boi się wody i z własnej woli nigdy by nie przyszedł na basen.
Susząc włosy po dwóch godzinach pływania, wyjęłam telefon z torby i zauważyłam wiadomość od Jay'a.

Oczywiście, że aktualne. Spotkajmy się o 16 pod twoim domem.

Odpisałam, więc mu szybko, a słysząc mój głodny brzuch, zasugerowałam miejsce spotkania.

Nie ma mnie w domu. Zobaczymy się w restauracji, tam gdzie pierwszy raz.

Uwielbiam spędzać czas w wodzie, chociaż po tym zawsze jestem głodna.
Gdy dotarłam na miejsce, Jay już czekał. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że ubrał bluzkę, którą dałam mu wczoraj na urodziny. Była niebieska z nadrukiem gry o której ostatnio często mówił. Wspaniałe imperium czy jakoś tak. Wyglądał w niej naprawdę dobrze. Aż mi się głupio zrobiło, że przyszłam nie pomalowana po basenie, chociaż na codzień też nie robię jakoś super mocnego makijażu.

- Cześć Nya - przywitał się ze mną chłopak.
- Hej - odpowiedziałam, siadając przy stole - zadowolony z imprezy?
- Lepszej nie mogłem sobie wymarzyć - odparł zachwycony.
- To dobrze, osiemnastkę ma się tylko raz - uśmiechnęłam się do niego.
- A ty jak sobie wyobrażasz osiemnaste urodziny? - spytał mnie chłopak.
- Och - zdziwiłam się tym pytaniem, nikt mnie nigdy o to nie pytał, nawet mój starszy brat - nie myślałam o tym jeszcze.
Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, chociaż po tym zaczęłam się zastanawiać jak ona by mogła wyglądać. Kai po prostu wyszedł z przyjaciółmi do klubu, z tego co mi opowiadał Jay; Cole miał wynajętą salę przez swojego ojca, Jay miał nietypowo salon gier, a ja co bym chciała? Gdybym miała urodziny w wakacje, zarezerwowałabym domek nad jeziorem. Ale tak? Jakie byłyby moje wymarzone urodziny?
- Spokojnie, masz jeszcze trochę czasu - przypomniał mi chłopak. - Ja zrobiłem wszystko na ostatnią chwilę, a właściwie to Cole zrobił.
- Fajnie, że macie siebie - odparłam. Nie jestem pewna czy ktoś dla mnie był by w stanie zrobić coś takiego.
- Nya, ty też nas masz - powiedział, jakby czytał mi w myślach, a ja uśmiechnęłam się do niego.

Długo rozmawialiśmy przy posiłku, aż w końcu postanowiliśmy się przejść. Było dość chłodno, więc to nie był najlepszy pomysł, jednak nam to nie przeszkadzało. Byliśmy w parku i mimo tego, że byliśmy już najedzeni kupiliśmy sobie watę cukrową na spółkę.
-... Aha i co chcesz przez to powiedzieć - próbowałam jakoś wytłumaczyć to co mi właśnie opowiadał Jay - że jesteś synem Cliffa Gordona?
- Aha - potwierdził chłopak - nie kłamię.
- I mówisz, że Cole ci w to uwierzył ?
- Ej nie wierzysz mi? - zmarkotniał rudowłosy.
- A udowodnij - odparłam.
- Ciężko będzie - stwierdził - ale jak mi nie wierzysz to możemy się założyć.
- Skąd będziemy wiedzieć kto wygrał?
- Wyjdzie z czasem
- No dobra - zgodziłam się - ale o co chcesz się założyć?
- Może... - zaczął się zastanawiać - Już wiem! Przegrany musi spełnić jedno życzenie zwycięzcy.
- Niech będzie - odparłam, chociaż zauważyłam, że chłopak jest pewny swego. Może nie potrzebnie się zakładałam? Ale czy to w ogóle możliwe, żeby słynny aktor był ojcem Jay'a? W końcu dość niedawno dowiedział się o tym, że jest adoptowany. Nie chce żeby się rozczarował, ale czy nie szuka rodziców na siłę?
- No dobra to teraz twoja kolej - odparł nagle Walker.
- Moja kolej na co? - zdziwiłam się.
- Na opowiedzenie mi o twoich rodzicach
- Och - zaskoczyłam się - nie chce o tym gadać...
- Przepraszam - szepnął chłopak, przenosząc wzrok na ziemie - nigdy z Kai'em dokładnie nie wyjaśniliście swojej sytuacji... a ja jestem ciekaw...
-  To nie twoja wina Jay - odparłam, spojrzawszy na niego - Po prostu... jest to dla mnie ciężkie.
Ostatnio jest mi bardzo ciężko rozmawiać, o tym co się dzieje. Nie chce sobie robić złudnej nadzieii... Jednak przez to wszystko czuję się samotna. Jay ostatnio zwierza mi się ze wszystkiego. Może ja też powinnam mu zaufać?W końcu tak dobrze się dogadujemy.
- Jay posłuchaj... - zatrzymałam się nagle na środku chodnika i odwrócłam się do chłopaka. Zza jego pleców dojrzałam niewielki staw, w którym pływały dwa łabędzie. Płynęły w naszą stronę, przywoływane jedzeniem, rzucanym im przez dwójkę dzieci.
Chłopak nagle mnie pocałował, czego zupełnie się nie spodziewałam. Myślałam, że się tylko kumplujemy, chociaż możliwe, że ja nigdy nie dostrzegam, że komuś się podobam. Ile razy Kai mi wmawiał, że chłopacy oczekują odde mnie czegoś więcej, a ja mu nie wierzyłam. Jednak nie odepchnęłam go. Naprawdę lubię Jay'a. Ku jego zaskoczeniu oddałam pocałunek, jednak po chwili oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zaczęłam płakać, zmęczona tym co się ostatnio dzieje. Pierwszy raz, od bardzo dawna pozwoliłam sobie na chwilę słabości.

Jak przeżyć liceum i nie zwariować /Według Lloyda Garmadona/Where stories live. Discover now