13. Zane

1.1K 100 2
                                    

Byłem przekonany, że to zły pomysł, wręcz fatalny. Ale wiedziałem, że kiedy mój brat się na coś uprze to już nie ma odwrotu.
- Bardzo się zmieniłeś ostatnio - powiedziałem do niego, nie odwracając wzroku od drogi.
- Daj spokój Zane - odezwała się najinteligentniejsza dziewczyna jaką poznałem- Echo skończył niedawno osiemnaście lat i chce się zrelaksować. Nam też się to przyda.
- No tak - zacząłem - ale to nie w naszym stylu.
- Może i nie, ale nie zawsze musimy robić te same rzeczy.
- A jeśli coś się stanie? - nadal nie byłem zadowolony.
- A co miałoby się niby stać? - odezwał się Echo siedzący na tylnym siedzeniu.
- Mam zacząć wymieniać? - zapytałem, chociaż byłem przekonany, że znam ich zdanie na ten temat - wiesz, że statystyki pokazują bardzo dużo niebezpiecznych sytuacji występujących w klubach.
- A wiesz, że statystyki to nie wszystko? - odparł mój brat.
- Mówi to chłopak, który całe wczorajsze popołudnie czytał książkę na temat najróżniejszych danych.
- Nie miałem co robić - wzruszył ramionami - a poza tym, ona i tak była twoja.
- A wiesz, że nie powinieneś brać czyiś rzeczy bez pytania? - przypomniałem mu, nie do końca na poważnie.
Wcale się nie gniewałem, że ją pożyczył.
- Będziesz mi teraz prawił kazania? - spytał mój brat - a zapowiadał się taki fajny wieczór.
- I będzie taki - przerwała nam Pixal. - Jedziemy, tylko trochę potańczyć, to chyba nic złego.
- A co z piciem? - zapytaliśmy jednocześnie z moim bratem. Tylko, że on się zmartwił, że nie będziemy pić, a ja, że będziemy.
- Ja nie zamierzam - odparła - bo będę z powrotem prowadzić, ale wy jak najbardziej możecie...
- Nie umawialiśmy się na to - zaprzeczyłem.
- W takim razie teraz się na to umawiamy? - uśmiechnęła się do mnie dziewczyna.
Chciałem coś powiedzieć, ale wiedziałem, że i tak nie odpuści, więc milczałem. Wiem, że chce, żeby było dobrze, tak samo jak ja.

Kilka minut później byliśmy już na miejscu. Nie dało się przegapić tego budynku. Z daleka słyszałem głośną muzykę, a gdy wysiadłem z samochodu poczułem zmieszany zapach alkoholu i papierosów. Mówiłem już, nie podoba mi się ten pomysł.
- Możemy już wejść do środka? - zapytał zniecierpliwiony Echo.
- Na pewno nie wolimy iść do kina? - spytałem po raz ostatni.
- Na pewno - odpowiedział mi mój brat, a po chwili zniknął w tłumie za drzwiami.

Podszedłem do Pixal, złapałem ją za rękę i chciałem wejść do środka, ale coś mnie powstrzymywało.
- Nie musimy być długo, jeśli nie chcesz - szepnęła do mnie.
- Nie przejmuj się mną - uśmiechnąłem się w końcu - przyjechaliśmy się dobrze bawić.
Wziąłem głęboki oddech i pociągnąłem nas w tłum za drzwiami. W środku muzyka była jeszcze głośniejsza, a ludzi było tak dużo, że nie sądziłem, że w tym budynku może się tyle zmieścić. Ciasno było niewiarygodnie. Nie wiem jak da się tańczyć w takim tłoku. Podniosłem jednak rękę i obróciłem Pixal o trzysta sześćdziesiąt stopni. Ktoś jednak na mnie wpadł, popychając mnie. Przez co straciłem równowagę i poleciałem do przodu. Chciałbym powiedzieć, że upadłem na podłogę, ale tu było tyle ludzi, że nie byłoby to możliwe. Zamiast tego wpadłem na jakiegoś gościa i gdyby w ostatniej chwili Pixal nie złapała mnie za rękę, skończyłoby się to klęską.
- Nic ci nie jest? - spytała srebnowłosa, kładąc swoją rękę na moim ramieniu.
- W porządku - odparłem, chwytając ją w tali. - Dziękuję, że zawsze jesteś.
Dziewczyna znowu się uśmiechnęła, a ja zamknąłem oczy i ją pocałowałem. Przez chwilę czułem, jakbyśmy byli zupełnie sami.
Ale tylko przez chwilę, bo tą piękną chwilę przerwał mi jakiś krzyk do ucha.
- Nie pomyliliście miejsca! - wydarł się jakiś mężczyzna. - Tutaj tak to się robi!
Po tych słowach, szarpnął jakąś przypadkową dziewczynę za rękę, zaczął z nią tańczyć, a następnie całował ją po szyi. A ona jakby nigdy nic się na to zgodziła.
Zniesmaczony odszedłem, nie chciałem dłużej na to patrzeć.
- Przyniesiesz nam coś do picia? - spytała moja dziewczyna, kiedy dotarliśmy do loży.
- Pewnie, ale zostań tutaj dobrze? - odparłem, a dziewczyna przytaknęła.
- Tylko pamiętaj dla mnie bez alkoholu! - krzyknęła za mną.
Poszedłem więc do baru i po krótkim namyśle zamówiłem dwie szklanki coca coli.
- Na pewno nie chce pan nic mocniejszego? - spytał mnie barman. - Dzisiaj wszystko za pół ceny.
Chociaż był straszny hałas, rozpoznałem ten głos i podniosłem wzrok z nad portfela.
- Kai!? - zdziwiłem się - co ty tu robisz?
- Zane!? - na twarzy chłopaka, malował się strach, a nie zdziwienie.
- Od kiedy jesteś za ladą... a nie przed?- zapytałem.
- Mogę ci wszystko wyjaśnić - powiedział zakłopotany brunet - ale nie tutaj.
- Nie sądzę, żeby na zewnątrz było ciszej - odparłem.
- Chodź za mną - powiedział Smith i zniknął za drewnianymi drzwiami.
Obejrzałem się za siebie, następnie obszedłem ladę i również wszedłem do pomieszczenia.
- Zaplecze - powiedział stojący w półmroku Kai- wyciszane, żeby od czasu do czasu pracownicy mogli odpocząć od hałasu.
- Czy na pewno mogę tutaj być? - spytałem niepewnie.
- Raczej nie - powiedział brunet - ale dzisiaj i tak nie ma szefa.
Nie powinien mi tego mówić. Teraz będę czuł się jak włamywacz. Chyba bym wolał, żeby mnie okłamał w tej sprawie.
- No dobra... - zacząłem - To dlaczego Kai Smith, ten Kai Smith, pracuje w klubie.
- Najpierw przysięgaj, że nikomu nie powiesz - wymusił na mnie obietnicę chłopak.
- Znowu? - zdziwiłem się, że poznam kolejną tajemnicę Smitha.
- To nie moja wina, że na ciebie pada - oburzył się Kai.
- No dobrze przysięgam - powiedziałem, nie chcąc doprowadzić do niepotrzebnej kłótni.
- Tak jakby mam mały problem finansowy w domu - zaczął opowiadać chłopak. Był spięty, widać było, że nie chciał, żeby ktokolwiek o tym wiedział, jednak każdy potrzebuje się wkrótce wygadać.
- Podobno rodzice zostawili wam w spadku parę pieniędzy - przypomniałem sobie.
- Tak, ale to nie starczy do końca życia - powiedział, przeczesując dłonią swoje włosy.
- A co z emeryturą waszej babci? - spytałem. Każdy w klasie wiedział, że rodzeństwo Smith zostało teraz z babcią.
- Zane... - zaczął brunet, jego głos drżał - ona nie żyje od kilku lat.
Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Jak to nie żyje od kilku lat? Kto się teraz nimi zajmuje? Dlaczego Kai nikomu o tym nie powiedział.
- Kai, wiesz że nie możecie mieszkać sami- zacząłem - Nya nie jest pełnoletnia...
- Nie pouczaj mnie teraz - oburzył się syn kowala.
- Dobrze - powiedziałem to tylko dlatego, żeby go nie rozdrażnić w tej chwili - dlaczego w takim razie ten klub?
- Nie sądzę, żeby chcieli przyjąć mnie gdzie indziej - westchnął chłopak. - A jeśli chodzi o dokładnie ten klub, to dlatego, że leży na skraju miasta i mało osób ze szkoły tutaj przychodzi.
- Nie chcesz, żeby ktoś cię tu zobaczył? - zapytałem chociaż znałem odpowiedź.
- A jak myślisz? Co by powiedzieli ludzie ze szkoły? - zdenerwował się chłopak.
Gdy Kai'a coś denerwuje, łatwo go rozgniewać.
- Rozumiem - powiedziałem tylko.
Chciałem mu jakoś pomóc, pogadać, pocieszyć. Ale on stał tylko odwrócony do mnie plecami. Wyglądał na zdruzgotanego? Zawstydzonego? Trudno go rozgryźć.
- Pójdę już - po tych słowach wyszedłem z zaplecza i zamknąłem za sobą drzwi.
Do moich uszu znowu dotarła głośna muzyka. Trzeba znaleść Echo i wyjść stąd.

Jak przeżyć liceum i nie zwariować /Według Lloyda Garmadona/Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα