12. Cole

1.2K 108 17
                                    

Trzasnąłem z hukiem drzwiami i wybiegłem z domu. Nie odwracając się podeszłem do samochodu, wyjmując kluczyki. Mimo poważnego sprzeciwu ojca, odpaliłem jego samochód i pojechałem do szkoły. W radiu właśnie leciały wiadomości, co nie było dobrym znakiem. Byłem już spóźniony. Próbowałem sobie przypomnieć z kim mam pierwszą godzinę, ale nie znałem jeszcze planu na pamięć. Miejsca pod szkołą oczywiście nie było, więc jak zwykle zaparkowałem na parkingu koło supermarketu. Po chwili, czyli o 8.12 stałem już na korytarzu i szukałem gdzie moja klasa ma zajęcia. Chemia sala 213 - Wyłapałem po sekundzie. Wbiegłem na drugie piętro i szarpnąłem klamkę.

- Dzień dobry panie profesorze - powiedziałem wchodząc do klasy - przepraszam za spóźnienie.
- Dzień dobry - powiedział trochę rozzłoszczony profesor Clouse - niestety nie mogę ci już wpisać obecności...
- 8.14 - pokazałem nauczycielowi na telefonie. Ucieszyłby się gdyby mógł mi wpisać nieobecność. Nie mogę mu dać tej satysfakcji.
- W takim razie siadaj - odpowiedział tylko i z powrotem kontynuował lekcje.
Podszedłem do ostatniej ławki przy oknie i usiadłem obok mojego przyjaciela.
- Co się stało? - zapytał, widząc moją minę.
- Znowu pokłóciłem się z ojcem - odpowiedziałem rzucając plecak na podłogę.
- O co tym razem poszło? - spytał rudzielec.
- A jak myślisz? - spytałem, przez co zasugerowałem mu, że chodzi o to co zawsze - nadal upiera się, żebym poszedł do Akademii Pieśni i Tańca.
- Masz jeszcze trochę czasu przed studiami - zauważył Walker - dlaczego już teraz się o to wypomina?
- Jay... - zacząłem - ale on chce, żebym poszedł tam na rok próbny, który odbywa się zamiast ostatniej klasy liceum.
- To zmienia wszystko - odparł chłopak.
- Czy on nie może pojąć, że nie chcę iść w jego ślady? - spytałem na głos, chowając twarz w dłoniach.
- Czy ostatnia ławka może łaskawie przestać gadać? - zwrócił nam uwagę profesor, waląc pięścią w biurko - a może mam wpisać uwagi?
Wyprostowałem się i spojrzałem na nauczyciela. Ten patrzył na mnie wyczekująco, ale nie zamierzałem przepraszać. Zacząłem przepisywać od Jay'a notatki.
- Cole Brookstone do tablicy proszę - powiedział nagle nauczyciel.
On się na ciebie uwziął - napisał mi ołówkiem na zeszycie Walker.
Wiem - odpisałem mu szybko pod spodem.
- Ile mam czekać? - niecierpliwił się mój dręczyciel.
- Jak najdłużej - szepnąłem pod nosem, tak aby nauczyciel nie usłyszał, a następnie podszedłem do tablicy.
Już do końca lekcji przy niej stałem i rozwiązywałem po kolei zadania, które przydzielał mi Clause. Może bardziej odpowiednie, byłoby powiedzieć, że próbowałem rozwiązać. Dlatego naprawdę wielkim wybawieniem był dla mnie dzwonek.

Wziąłem plecak i wyszedłem z klasy, zakładając duże słuchawki na uszy. Naprawdę uwielbiam muzykę, ale nie chcę wiązać z nią przyszłości. Przynajmniej nie tak jak ojciec by chciał. Mój ojciec gra i tańczy w zespole zwanym Kowale Melodii. Tata z trojgiem przyjaciół odniósł naprawdę wielki sukces w całym Ninjago i teraz chce, żebym był jego następcą. Mnie jednak nie interesuje ich muzyka, wolę mocniejsze bity. A poza tym... eh ciężko się przyznać, ale... ja boję się śpiewać. Nie wiem dlaczego. Mam tak odkąd pamiętam. Tańczyć też się boję, ale to przez kontuzję, którą doznałem, gdy miałem 6 lat. Ojciec chciał wtedy, żebym wykonał trudną figurę zwaną ,,Potrójny tygrysi skok", którą jedynie kilka osób na świecie umie wykonać i pewnie domyślacie się już jak to się skończyło.

- Cole - usłyszałem głos mojego przyjaciela, gdy wyjmowałem z szafki potrzebne książki - mam dla ciebie propozycję.
- O co chodzi Jay? - spytałem, zdejmując słuchawki z uszu.
- Zapisz się ze mną na karate - powiedział chłopak.
- Po co tym razem?
- Jak to po co? - udawał zdziwienie rudowłosy - żeby nauczyć się bić.
- Uważaj bo ci uwierzę - uśmiechnąłem się do niego - pamiętasz jak było na teatralnych?
- Musisz mi o nich przypominać? - jęknął piegowaty.
- Zapisałeś się tylko dlatego, że Nya się na nie zapisała - przypomniałem mu - jednak gdy przyszedłeś na zajęcia okazało się, że Nya się już z nich wypisała, a ty półtorej godziny męczyłeś się z nauką tekstu do sztuki.
- Tym razem będzie inaczej - odpowiedział chłopak - Nya na pewno nie zrezygnuje z tych zajęć. W sobotę mówiła mi, że bardzo ją zainteresowały.
- Aha! - krzyknąłem trochę za głośno - czyli jednak chodzi o pannę Smith.
- No dobra masz mnie - przyznał się chłopak - ale pójdziesz ze mną na te zajęcia?
- Wiesz, że zrobiłbym to dla kumpla - zacząłem- ale nie sądzę, że ojciec da mi pieniądze na zajęcia nie związane ze śpiewem lub tańcem.
- A jakbyś mu powiedział, że idziesz na taniec?- nie odpuszczał rudowłosy.
- Nie sądzę, żeby to przeszło - odparłem - prawda szybko by wyszła na jaw i ojciec byłby zły.
- W takim razie chodź ze mną chociaż na pierwsze zajęcia - westchnął Jay - pierwsze są darmowe.
- No dobrze, mogę iść - zgodziłem się - zaraz, zaraz.
- Co? - zapytał przestraszony chłopak.
- A ty skąd masz pieniądze? - spytałem - mówiłeś, że twoich starych ostatnio nie było stać na wyjazd na wakacje, więc skąd masz pieniądze na zajęcia pozalekcyjne?
- Wiesz...hehe - zakłopotał się Walker - mama odłożyła pieniądze na wyrównawcze z fizyki, ale ja je wezmę na karate.

Rodzice Jay'a, wraz z nim mieszkają na złomowisku w przyczepie campingowej. Nie są zbyt bogaci, ale za to bardzo sympatyczni i mili. Nikt oprócz mnie nie wie, gdzie mieszka Jay, bo nie lubi zapraszać do siebie ludzi. Zresztą tak samo jak ja. Oboje wstydzimy się swoich rodziców. Wiem, że to przykre, ale taka jest prawda. Rodzice Jay'a są bardzo nadopiekuńczy, a mój tata... wyobrażacie sobie co by powiedzieli kumple, gdyby dowiedzieli się, że twój tata tańczył balet? No właśnie. Moja mama nie żyje i chociaż jej nie pamiętam, to przyznaje: bardzo za nią tęsknie. Jay powinien się cieszyć, że ma takich super rodziców.

- I co? Myślisz, że to się nie wyda? - spytałem przyjaciela.
- Przez jakiś czas na pewno nie - uśmiechnął się chłopak. - Chyba, że...
- Chyba, że co?
-Chyba, że ktoś mógłby mnie nauczyć fizy za darmo i wtedy wszystko byłoby dobrze - wyszczerzył się piegowaty.
- Coś sugerujesz? - spytałem trochę zdezorientowany.
- Cole proszę, naucz mnie fizyki!
- Ja!? - zdziwiłem się kompletnie - przecież nie jestem dużo lepszy od ciebie.
- Ale miałeś cztery na koniec, więc chyba musisz coś umieć.
- Miałem trzy kolego - przypomniałem mu.
- To i tak lepiej oddemnie - stwierdził Jay.
- Między trzy a dwa nie ma wielkiej różnicy - odparłem - tylko stracisz czas ucząc się ze mną.
- Wiesz, że dwa miałem z litości - powiedział - żebym mógł zdać do następnej klasy.
- No dobra - poddałem się - zastanowię się nad twoją propozycją.
- Wiesz, że jesteś najlepszym przyjacielem? - spytał szczęrządz się Jay.
- Tak - odparłem - a teraz chodź lepiej na lekcje.

Jak przeżyć liceum i nie zwariować /Według Lloyda Garmadona/Where stories live. Discover now