27. Nya

1K 90 20
                                    

Oboje byliśmy zdenerwowani co może się wydarzyć. Nie wymyślimy żadnej wymówki, żeby odstraszyć Mistake i teraz zostało nam bardzo mało czasu. Pierwszy raz widziałam, żeby Kai tak bardzo sprzątał. Musiał chcieć zrobić dobre wrażenie na pani pedagog. Jednak to na nic jeśli odkryje, że mieszkam bez opiekuna. Zastanawialiśmy się czy nie możemy iść do urzędu i zmienić żeby Kai był moim opiekunem prawnym, ale do tego jest potrzebny zgoda i podpis byłego opiekuna, tylko że oni nie zdają sobie sprawy, że babcia nie żyje. A podrabiać podpisy do szkoły to jedno, a dokumenty państwowe to drugie. Nie mam zamiaru ryzykować, że Kai'a aresztują za oszustwo. Poza tym to zajęłoby nam tygodnie, nie jeden dzień. Jak już ustaliśmy wymówki o wyjazdach lub pobytach w szpitalach są na nic, tylko odwlekają nieuniknione.
- Nya naprawdę cię przepraszam - przerwał moje rozmyślenia braciszek - to przez mnie Mistake tu przyjdzie.
- Daj spokój - machnęłam ręką - broniłeś przyjaciółki to najważniejsze.
Uważam, że lojalność jest ważna i warto przez nią wpakować się w kłopoty.
- Tak Skylor nie zasługuje na takie traktowanie-uśmiechnął się Kai - zwłaszcza przez własnego ojca.
Dlaczego się uśmiechnął? Nie powinno się uśmiechać mówiąc o takich rzeczach. Chyba, że chodzi o coś innego...
Przestałam czyścić blat i zabrałam Kai'owi mopa, którym czyścił podłogę.
- Braciszku powiedz mi, co jest między wami - spojrzałam na niego i po jego oczach już wiedziałam.
Znam mojego brata i nie ukryje przed mną swoich uczuć.
- Między kim? - udał, że nie rozumie.
- Między tobą a Skylor - odparłam pewna siebie.
- Nic - skłamał - znamy się długo, chodzimy do jednej klasy i przyjaźnimy się myślę.
Podniosłam brew pokazując, że mu nie wierzę.
- I ani trochę ci się nie podoba? - dopytywałam, dowiem się prawdy i to szybko.
- No wiesz, jest ładna, ale to nie tylko moja opinia.
- Przestań kłamać! - wkurzyłam już się i odwróciłam do niego plecami.
Myśli, że mnie okłamie!? Własną siostrę!
- No dobra - sapnął trochę zawstydzony, a ja uśmiechnęłam się zadowolona, że to z niego wyciągnę - byłem u niej ostatnio i...
- Co kiedy? - zdziwiłam się, ale odwróciłam się do niego z powrotem nadal z uśmiechem na twarzy.
Kai przeczesał ręką włosy. Zawsze był taki pewny mówiąc o dziewczynach i rozmawiając z nimi. Skylor musi być wyjątkowa jeśli na niego tak działa.
- To była chyba środa i... pocałowaliśmy się wtedy - ostatnie słowa wypowiedział na jednym tchu.
Podskoczyłam zadowolona, że osiągnęłam sukces. Podałam mu mopa i chciałam z powrotem iść sprzątać, ale Kai obrócił mnie w pasie i zaatakował mopem, jakby to był miecz.
- Coś za coś siostra - odparł - Co jest między tobą a Jay'em?
- Między mną a Jay'em? - zapytałam go nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi - Ostatnio się zaprzyjaźniliśmy i tyle...
- Nya serio?
- Co? - obruszyłam się.
- Nie widzisz, że mu się podobasz? - spytał z irytacją ciemnowłosy.
- Nie wydaje mi się... - odparłam, ale już mniej pewnie.
- Dziewczyno on za tobą szaleje! - wykrzyknął, a potem dodał coś czego nie dosłyszałam.
- Co powiedziałeś? - dopytałam się więc.
- Że to podobno mężczyźni są ślepi - prychnął Kai, a ja rzuciłam w niego szmatką, którą miałam pod ręką.
- Ty już się lepiej nie odzywaj i idź lepiej sprawdzić czy żadna poczta nie przyszła.
- A co? Masz nadzieje dostać list od tajemniczego wielbiciela? - zażartował.
- Jeśli uważasz, że wielbicielem jest pan elektryk to jak najbardziej, bo nie dostaliśmy w tym miesiącu jeszcze rachunków za prąd. I wiesz co, już sama pójdę.
Oczywiście, zamiast rachunków znowu znalazłam te dziwne listy. Mam już dość takich niespodzianek. Chciałam je rzucić w kąt nie sprawdzając co jest w środku, ale ciekawość wzięła górą. Otworzyłam kopertę i znalazłam tak jak w poprzednich trzech listach pieniądze i dwu zdaniowy liścik.
Anioły nad wami czuwają. Ale my również.
Co to w ogóle są za teksty. Kto je wymyślił? Nagle coś mnie tknęło.
- Kai! Kolejny tajemniczy list przyszedł! - zawołałam z przedpokoju.
Nawet sekunda nie minęła, gdy brat stanął przed mną.
- Co tym razem? - spytał zaniepokojony.
- Szybko przynieś pozostałe - rozkazałam mu i pobiegłam do kuchni.
Rozłożyłam wszystkie karteczki na kuchennym blacie. Od najstarszej do najnowszej.
Mądrze to wykorzystajcie. Trzymajcie się.
Amuletem to nazwijcie. Albo darem od nieba.
Miłość jest wam potrzebna. Tradycja niekoniecznie.
Anioły nad wami czuwają. Ale my również.
- Kai widzisz to!
- Tak, cztery beznadziejne cytaciki - odparł mój brat.
- Nie, spójrz - odparłam podekscytowana - pierwsze litery zdań tworzą słowa.
- Mama tata - odczytał szatyn.
- Myślisz, że to od nich? - spytałam - że to byłoby możliwe.
- Nya... ale oni - zaczął, ale nie pozwoliłam mu do kończyć.
- Przecież nigdy nie wiedzieliśmy, czy zginęli, a jeśli żyją i teraz...
- Nie powinniśmy sobie robić nadziei - odparł - a jeśli ktoś sobie z nas żartuje?
- Ale ja czuje, że to musi być od nich - odpowiedziałam pewnie.
- Ja nie wiem... - bąknął Kai - muszę to przemyśleć.
Wybiegł do wiatrołapu wziął kurtkę i kluczyki.
- Kai omówmy to - zawołałam do niego - nie musisz sam przez to przechodzić, to nasza sprawa!
Ale on już wyszedł, nie obracając się nawet. Oczywiście, jak zawsze myśli tylko o sobie. Jak ma problem musi wyjść. Nie widzi, że mnie również to trapi, ale ja bym wolała pogadać. To poważna sprawa, a on tak po prostu mnie opuszcza. Nie dość, że nie mam rodziców, to jeszcze brata, w takiej sytuacji. Muszę z kimś pogadać, nie jestem dziewczyną, która wypłakałaby wszystko w poduszkę. Do kogo zadzwonić? Jay? Ma swoje kłopoty z rodzicami. Cole? Na pewno pociesza Jay'a, przecież mi mówili, że na razie mieszka u niego. Już wiem. Wybrałam numer i napisałam wiadomość.

Jak przeżyć liceum i nie zwariować /Według Lloyda Garmadona/Where stories live. Discover now