7.Kartki na drzwiach.

Start from the beginning
                                    

Przybrał obojętny wyraz twarzy. Potem zrobił krok w jej stronę i uważnie dotknął głębią spojrzenia.

— Za to, że jesteś.


***


Wbiegła nerwowo na schody w Eteonie. Stawiała ciężkie, szybkie kroki. Po rozmowie z Haruto czuła się wyprowadzona z równowagi, jakby ktoś położył na jej barkach ciężki głaz i wrzucił do rzeki. Spadła na samo dno lodowatej toni.

Dormitorium szykowało się do kolacji. Z dołu dobiegały dźwięki talerzy i wózków, roznoszących naczynia. W oknach korytarza lśniły drobinki kurzu, które podświetlały promienie dogasającego słońca. Przy jednym z parapetów pokojówka uwijała się przy myciu podłóg. Druga roznosiła ręczniki do poszczególnych sypialni, a jej pantofle głośno szurały na korytarzowym dywanie.

Yashida pozdrowiła je obie skinięciem głowy i pobiegła w stronę zachodniego skrzydła. Nawet nie myślała o kolacji, po czymś takim nie miała zamiaru niczego przełknąć. Bolał ją brzuch, ale nie z głodu, lecz nerwów.

Nagle przystanęła jak wryta. Przed drzwiami jej pokoju zebrało się małe zbiegowisko. Uczniowie chichotali do siebie, szturchali ramionami i wskazywali na coś, czego Yashida jeszcze nie widziała. Ogarnęło ją niedobre przeczucie, nerwy zacisnęły się wokół jej gardła.

Jeden z uczniów ją dostrzegł i pokazał koledze. Obaj uśmiechnęli się jakoś dziwnie, a kpina na ich wargach spowodowała, że buty Yashidy odkleiły się od podłogi i poniosły ją nerwowym krokiem w stronę tłoczącej się grupy.

Przepchała się nerwowo między ich ramionami i dopadła do drzwi, od razu nieruchomiejąc z wrażenia. Były obleczone karteczkami. Nie mogła dokładnie oszacować, ile ich było, ale na pewno więcej niż dwadzieścia. Niektóre leżały już na podłodze, zmięte i podeptane przez ciekawskich uczniów, inne wciąż wisiały tam, gdzie je ktoś poprzyklejał.

„Suka!",

„Wynoś się z tego miejsca!",

„Łamaga",

„Zgiń!",

„Nikt cię tu nie chce!",

„Jesteś najgorsza z najgorszych!".

Yashida biegła nerwowym wzrokiem po napisach różnokolorowych kartek i coraz bardziej grunt urywał jej się pod nogami. Miała wrażenie, że czas spowolnił, chichoczące śmiechy uczniów rozciągają się jak guma i stają się dużo mniej wyraźne dla ucha, zaś ziemia zaczyna wirować i przechylać się raz w prawo, raz w lewo.

Zaczęła zdzierać kartki, jedna po drugiej. Robiła to na oślep, miażdżyła je w dłoniach, rzucała na ziemie i deptała jak obrzydliwe karaluchy. Chciała, aby rozpłynęły się niczym widma w powietrzu. Każde zdanie wypisane na kartkach dźwięczało Yashidzie w uszach, jakby było wypowiadane przez tysiące, różnych głosów, które kumulowały się wokół jej głowy niczym stado rozszalałych ptaków.

W pewnym momencie nie mogła tego znieść. Dopadła drżącymi rękoma do klamki i zaczęła nią szarpać. Drzwi ani drgnęły, ktoś je zamknął. Bez względu na to, jak bardzo chciała je otworzyć i jak mocno za nie szarpała, pozostawały nieruchome i niedostępne dla niej.

Wydała z siebie cichy jęk. Drżała na całym ciele, coraz mocniej zaciskała ręce na klamce, ale przestała za nią szarpać. To nie miało sensu. Ktoś po raz kolejny wywinął jej żart. Uczniowie za nią wciąż stali tam, gdzie przedtem. Nie zamierzali pomóc, woleli czerpać radość z jej bezsilności. Miała ochotę krzyknąć, żeby odeszli, ale głos uwiązł jej w gardle i przekształcił się w łzy.

𝐌𝐎𝐆𝐀𝐌𝐈 - Taniec WiatruWhere stories live. Discover now