Dzień 23 [Znalezisko - Neko!Anglia]

187 23 40
                                    

Dzień 23 - ze zwierzęcego punktu widzenia

Tak... Znowu wewaliłam wam tu Arthura, ale tym razem w wersji neko... Jak ktoś nie lubi Anglii to bardzo was przepraszam...

I nie... Arthur w tym oneshocie nie był właścicielem Crumpeta... Potem zobaczycie dlaczego to piszę...

✧*.✧*.✧*.✧

Promienie wschodzącego słońca przedostawały się przez dziurę w niewielkiej norce Crumpeta. Powoli otwarł szmaragdowe oczy i przeciągnął się leniwie, po czym wyszedł na zewnątrz, spoglądając na las pogrążony w porannym słońcu.

Otrząsnął łapki, kiedy spotkały się ze zmoczoną od rosy trawą. Naprawdę nie lubił być mokry...

Spojrzał na błyszczące liście i wilgotną korę. Musiał przyznać, że poranki w tym miejscu były bardzo piękne... Wciągnął noskiem zapach zmoczonej roślinności, relaksując się i ruszając powolnym krokiem w głąb lasu.

Rozglądał się dookoła, obserwując jak reszta zwierząt wybudzała się ze snu. Kiwał w ich stronę główką, chcąc okazać im szacunek... W końcu był tutaj intruzem i wolał nie narażać się im niewłaściwym zachowaniem.

Jakiś miesiąc temu uciekł od właściciela... Nie miał zamiaru dalej znosić przemocy kierowanej w jego stronę i wiecznego braku jedzenia. Wydostał się przez uchylone okno i pobiegł ile tylko sił w łapkach, nie patrząc gdzie się kieruje. Po prostu chciał w końcu być wolny i w miarę bezpieczny... Oczywiście miał świadomość, że dużo złego może mu się stać na wolności, ale wszystko było lepsze od bycia ranionym przez swojego, własnego właściciela.

Zbliżał się do ukochanego jeziora, nad którym potrafił przesiadywać całymi godzinami, słuchając wiatru szumiącego w gałęziach drzew i cichego ćwierkania ptaków.

Rzadko miał tu jakiekolwiek towarzystwo, bo większość mieszkańców lasu traktowała go jako niepotrzebnego wyrzutka, ale do tego już zdołał przywyknąć. Tłumaczył sobie, że odrzucenie jest zdecydowanie lepsze od przemocy (no i było), ale był kotem, który chciał żeby ktokolwiek troszczył się o niego i dbał. Jednak nie liczył, że tu dozna takiego uczucia...

Szedł brzegiem jeziora, z gracją omijając najbardziej mokre miejsca i większe kępy trawy. Dzisiaj był w wyjątkowo dobrym humorze, więc cieszył się z tej chwili relaksu i błogiej samotności, bez gardzących spojrzeń.

Usiadł na kawałeczku suchego piasku, zawijając ogonek i składając łapki. Z aprobatą obserwował gładką taflę jeziora i nadstawił pyszczek w stronę słoca, czując jak przyjemnie ogrzewa jego futro.

Zatęsknił za ciepłem i miękkością domowego fotela oraz przyjemnym uczuciem gładkiej podłogi pod łapkami... To chodzenie po gałęziach i kamieniach zniszczyło jego zadbane poduszeczki...

Jednak w tej chwili jego wzrok padł na kartonowe pudełko, leżące dosłownie kilka kroków od niego. Na początku uznał je za zwykły śmieć, których pełno było w okolicy, ale kiedy wyciągnął nosek w jego stronę, poczuł zapach kota...

Ostrożnie zaczął się zbliżać do przemiotu w gotowości do ewentualnego ataku. Jego ogon wykonywał nerwowe ruchy, a uszy przycisnęły się do tyłu głowy.

Z bliska jeszcze raz powąchał karton i teraz z całą pewnością stwierdził, że bardzo wyraźnie pachniał kotem...

Niepewnie zajrzał do środka, niemalże zamierając z przerażenia kiedy zobaczył tam malutkiego i bardzo zmarniałego kotka, który nie mógł mieć więcej niż kilka tygodni.

Nachylił się jeszcze bardziej i dotknął pyszczkiem drobnego ciałka. Odetchnął z ulgą kiedy maluch wydał z siebie cichutkie miauknięcie. Ostrożnie chwycił go zębami za kark i wyniósł z pudełka, kierując się w stronę swojej norki.

**

Już od kilku godzin siedział w swoim lokum obserwując śpiącego gościa co jakiś czas wychodząc na zewnątrz w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Ostatecznie udało mu się złapać trzy myszy, więc nie było najgorzej...

Jeszcze raz spojrzał na swoje małe znalezisko... Miało ono białe futerko, które w okolicach szyi przechodziło w kolor jasnobrązowy. Podobna sytuacja była na jego pyszczku, gdyż ciemniejsze plamy futra rozłożone były idealnie pod oczami, tworząc wrażenie jakby znajdowały się tam okulary.

Biedny maluch... Jak można wyrzucić takie urocze stworzonko?

Podszedł bliżej kotka i położył się obok niego, zwijając w kłębek. Przymknął oczy, ale niemalże od razu roztwarł je szeroko, kiedy poczuł jak mały, puchaty kłębek wtula się w niego, cicho mrucząc. Jednak nie przeszkadzało mu to, a wręcz przeciwnie, poczuł, że w końcu ma kogoś bliskiego...

Polizał czule łebek mruczącego stworzonka i spowrotem ułożył się do snu.

































Znowu krótkie i znowu spóźnione... Ale ja jestem niepunktualna -w-

Tradycyjne pytanie... Podobało się?

Do zobaczenia jutro! (A raczej mam nadzieję, że dzisiaj, chyba że się znowu nie wyrobię-)

☕︎ 30 dni Hetalia writing challenge ☕︎ [special na 100 follow] ✔︎Where stories live. Discover now