Dzień 18 [Słoneczniki - Rosja]

194 24 24
                                    

Dzień 18 - z postacią, do której nie jesteś przyzwyczajony (?)

No więc... Do Ivana jestem chyba najmniej przyzwyczajona, praktycznie go nie znam. Jest dla mnie jedną, wielką tajemnicą i szczerze, nie mam pojęcia jak go przedstawić...

✧*.✧*.✧*.✧

Ivan spacerował wąską ścieżką prowadzącą przez ogromne pole słoneczników. Co jakiś czas przystając, żeby zerwać dorodniejsze kwiaty do kompletowanego przez niego bukietu.

Delektował się pięknem plantacji pomimo, że już coraz bardziej się mroczyło, Rosja nie zamierzał wracać do domu.

Katyusha wyjechała na podróż po Europie, a Natalia... Tak szczerze nie miał pojęcia co się z nią dzieje, ale podejrzewał, że przesiaduje w swoim, małym leśnym domku gdzieś na Białorusi.

Tak więc został sam, w wielkim, pustym domu rodzinnym, w którym jego jedynym towarzystwem były ptaki przesiadujące na gałęziach drzew w ogrodzie. Często siadał na ławeczce z uwagą wsłuchując się w ich trele.

Lecz oczywiście za każdym razem kiedy próbował się do nich zbliżyć, uciekały, ponownie zostawiając Ivana w samotności i całkowitej ciszy.

Po pustych korytarzach prześladowało go echo swoich własnych kroków, a głos odbijał się od ścian powracając do jego uszu cichym, przerażającym szeptem. Wielki dom był dla niego jak wyjątkowo dobijająca izolatka. Wolałby żeby siostry nie wyjeżdżały od niego tak często... Wiedział, że miały swoje, własne życia, ale chciałby żeby były przy nim, kiedy tego potrzebuje. Tymczasem zawsze w chwilach smutku był całkowicie sam w swoim, pustym domu.

Delikatnie dotknął płatków kwiatka trzymanego w dłoni. Słoneczniki... One nigdy od niego nie uciekły, nie nazywały "potworem", były w tym miejscu odkąd pamiętał i nie zamierzały odchodzić... Kwitły każdego lata, zachwycając wszystkich ludzi przechodzących w pobliżu swoim pięknem...

Ale Ivan nie cenił ich ze względu na urodę... To prawda, były niesamowicie piękne, o idealnym kształcie, pięknych kolorach i wyśmienitych nasionach, ale to nie dlatego były dla niego ważne...

Kiedy był mały i każdy (oprócz jego sióstr) unikał go jak tylko mógł, codziennie przychodził się tu wypłakać, czując niezrozumiałe wsparcie... Nie wiedział dlaczego, ale za każdym razem te kwiaty przynosiły mu ukojenie, którego tak potrzebował...

Odkąd pamiętał był samotny, a to uczucie wzmagało się kiedy patrzył na inne personifikacje spędzające ze sobą czas. Zazdrościł innym, że tak beztrosko mogli ze sobą rozmawiać, nie obawiali się siebie, zdradzali sekrety, wspierali... Rosja nigdy nie zaznał uczucia jak to jest mieć przyjaciela.

Starał się być miły, próbował się uśmiechać, ale za każdym razem wszyscy uznawali, że jest straszny. Dlaczego? Przecież tak się starał, a nadal przynosiło to opłakane skutki.

Przycisnął do siebie bukiet złożony z dziesięciu słoneczników, czując, że po jego policzkach płyną łzy. Szybko otarł je ręką, chociaż wiedział, że nikt go tu nie widzi. Nie chciał już więcej okazywać swojej słabości... Musiał w końcu stać się twardy i przekonać samego siebie, że bez przyjaciół jest lepiej, że są tylko zbędną kulą u nogi, że tylko cały czas się kłócą i przynoszą problemy.

Jednak im bardziej starał się uwierzyć w te błędne przekonania, tym bardziej chciał kiedykolwiek przeżyć jakąś przyjacielską kłótnię, kiedykolwiek pocieszyć kogoś gdy jest smutny, dzielić z nim problemy i cieszyć się z sukcesów.

Ale wiedział, że to niemożliwe, a on zostanie tu sam ze swoimi słonecznikami, bo tylko one nigdy go nie zostawiły.



































Znowu bardzo krótkie, ale mam nadzieję, że się podobało ^J^

Do zobaczenia jutro!

☕︎ 30 dni Hetalia writing challenge ☕︎ [special na 100 follow] ✔︎Where stories live. Discover now