𝐜𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐟𝐨𝐮𝐫𝐭𝐲-𝐧𝐢𝐧𝐞: 𝘴𝘰𝘮𝘦𝘵𝘩𝘪𝘯𝘨 𝘪𝘴 𝘸𝘳𝘰𝘯𝘨

436 19 2
                                    

Hawkins, Liceum, 12.12.1985, 12.20

- Nie wydaje wam się to dziwne? - zapytała Max podchodząc z Lucasem do przyjaciół na stołówce.
- O czym ty mówisz? - zapytała zdezorientowana Rosie. 
- Otworzyłaś przejście - powiedziała Max ściszonym głosem upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu. - A do tej pory nic się nie stało. Coś jest nie tak.
- To chyba dobrze, że nic się nie dzieje - wtrącił się Mike. 
- Już dawno coś by się stało. Nawet tak mała rzecz jak brak prądu - kontynuowała ruda. 
- Może wykończyliśmy Łupieżcę na dobre? - zapytał Will. - To znaczy, Rosie wykończyła.
- Właśnie - poparła go Nastka. - Może nic nam nie grozi? 
- Niemożliwe - zaprotestowała Max. - Łupieżca jest zbyt silny, żeby pozbyć się go na dobre. 
- Och, a od kiedy ty jesteś specjalistką od drugiej strony? - zapytał Mike. - Bo nie przypominam sobie, żebyś jakkolwiek zaangażowała się w pokonanie Łupieżcy, więc nie wiesz jak był silny - chłopak wstał patrząc na rudą wyzywająco. 
- Mike, przestań - Rosie pociągnęła go za rękę przez co ponownie usiadł. 
- A ty nie jesteś lepszy. Ciągle mydliłeś jej oczy, żeby tylko z tobą siedziała i się miziała - wskazała głową na Rosie. 
- Max! - upomniał ją Lucas. 
- Będziesz używać cały czas tego samego argumentu? - odpowiedział jej Mike. - W porządku. W takim razie ty wcale nie jesteś taka niewinna. Bo ty też jej mydliłaś oczy namawiając ciągle przeciwko mnie!
- Robiłam to dla jej dobra! Próbowałam jej uświadomić co jej robisz!
- Brawo, nasza bohaterko! - Chłopak ponownie wstał i podszedł do Max. Dziewczyna również wstała i teraz obydwoje wpatrywali się w siebie wzrokiem pełnym pogardy. - Przez ciebie mogło jej się coś stać, a my nawet byśmy o tym nie wiedzieli! 
- Nie moja wina, że od ciebie uciekła. I nie moja wina, że jest tak głupia, że uciekła do Rosji sama i to jeszcze przez drugą stronę, otwierając przejście! - po tych słowach Max zdała sobie sprawę co powiedziała i natychmiast zakryła usta ręką z wymalowanym na twarzy przerażeniem. 
- Dzięki Max - po chwili ciszy odezwała się Rosie. - Fajnie wiedzieć, że martwienie się o kogoś nazywasz głupotą - po tych słowach wzięła swoje rzeczy i wyszła ze stołówki. 
- Brawo, bohaterko - burknął Mike i poszedł za Rosie.
- Cholera jasna! - ruda uderzyła pięściami o stół, gdy tamta dwójka zniknęła za drzwiami. 

Hawkins, dom Wheelerów, 12.12.1985, 16.42

- Nie rozumiem o co jej chodzi - powiedziała Rosie do Mike'a wieszając kolejną bombkę na choince, którą ozdobić kazała nastolatkom pani Wheeler. 
- Nie przejmuj się nią - odpowiedział Mike walcząc z lampkami choinkowymi. - Ona sama nie wie o czym mówi.
- Możliwe - Rosie wzruszyła ramionami wyciągając z kartonu kolejną choinkową ozdobę. 
- Mogę to powiesić na choince? - w salonie pojawiła się mała Holly trzymając w rękach coś, co przypominało aniołka wykonanego z papieru. 
- Jasne - odpowiedziała jej Rosie głaszcząc małą po głowie. - Sama to zrobiłaś? - w odpowiedzi dziewczynka pokiwała głową. - Bardzo ładnie - pochwaliła dziewczynkę po czym ta zniknęła w drzwiach prowadzących do kuchni. 
- Ty też zrobiłaś bardzo ładnie - Mike podszedł do Rosie i objął ją w pasie. 
- Mam do tego rękę - zaśmiała się dziewczyna patrząc na choinkę. 
- Dobrze, że ty masz to ja już nie muszę - zaśmiał się chłopak całując ją w usta. 

Hawkins, dom Mayfieldów, 12.12.1985, 17.12

- Przecież nie powiedziałam niczego złego, nie powinna się tak obrażać - Max kontynuowała swój monolog skierowany do Lucasa i Nastki.
- Nie miej mi nic za złe, Max, ale ja na jej miejscu zrobiłabym to samo - wtrąciła dziewczynie Nastka. - Powiedziałaś, że jest głupia. 
- No bo jest! - krzyknęła ruda. - Otworzyła przejście i do tego poszła SAMA do Rosji. To jest głupota. 
- Ale ona wie, że zrobiła źle  - do dyskusji włączył się Lucas. - Nie musiałaś jej tego znowu wypominać. I wiem, że się na mnie o to wściekniesz, ale Mike też ma trochę racji.
- Niby z czym? - prychnęła ruda zakładając ręce na piersi. 
- Z tym, że nastawiałaś Rosie przeciwko niemu. Nie powinnaś tego robić. To jej chłopak, nie twój. 
- Może trochę - dziewczyna usiadła na podłodze przed chłopakiem i przyjaciółką. - Ale on też ma dużo za uszami. 
- Przestań szukać winy we wszystkich, tylko nie w sobie! - Lucas był już zirytowany zachowaniem swojej dziewczyny. - Jesteś tak samo winna jak oni! - wstał i wyszedł. Nastka też zaczęła się zbierać do wyjścia. 
- Ty też tak uważasz? - zapytała jej ruda. 
- Każdy z was ma trochę racji - dziewczyna wzruszyła ramionami. - Joyce będzie się o mnie martwić, muszę już iść. Do zobaczenia jutro? 
- Jasne, widzimy się w szkole - Max uśmiechnęła się do przyjaciółki, a następnie odprowadziła ją wzrokiem do wyjścia. 

<>
dzień dobry!

zaczynamy maraton!

mam nadzieję, że rozdział się podoba

następny wstawiam za pół godziny

buzi!
<>

-𝙩𝙤𝙬𝙣 𝙤𝙛 𝙩𝙧𝙤𝙪𝙗𝙡𝙚𝙨. 𝙬𝙝𝙚𝙚𝙡𝙚𝙧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz