𝐜𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐭𝐡𝐫𝐞𝐞: 𝘣𝘢𝘵𝘩𝘵𝘶𝘣

1.1K 60 2
                                    

Hawkins, Gimnazjum, 17.11.1983, 16.35

Na środku sali gimnastycznej w gimnazjum w Hawkins stał ogromny basen zapełniony niemal po brzegi bardzo stężonym roztworem wody z solą. Wokół basenu stały dzieciaki, Nancy Wheeler, Johnatan Byers, Joyce Byers i Jim Hopper.
- Na pewno sobie poradzisz? - zapytała zmartwiona Joyce Rosie, która zaraz miała wejść do basenu.
- Tak, poradzę - odpowiedziała dość niepewnie dziewczynka uśmiechając się niemrawo.
- Czemu ja nie mogę tego zrobić? - wtrąciła się cicho Jedenastka.
- Można powiedzieć, że dopiero wyszłaś z laboratorium - odpowiedział jej Jim. - Jesteś osłabiona. Ona też była, ale siedzi u nas dobre kilka miesięcy. Nabrała sił. Możesz się wykazać następnym razem, okej? - dziewczynka pokiwała głową dając znak, że zrozumiała. - Rosie? - zwrócił się do swojej podopiecznej. - Jesteś gotowa?
- Jestem - odparła tym razem pewniej brunetka. Weszła pomału do basenu i położyła się na wodzie. Stężenie soli było tak duże, że nie było opcji, żeby Rosie się zanurzyła. I o to im chodziło. Joyce chwyciła dziewczynkę mocno za rękę.
- Pamiętaj, jeśli coś się stanie, ja tutaj jestem - wyszeptała do brunetki i puściła jej rękę. Rosie założyła na oczy gogle do pływania, które były zamalowane tak, żeby nic nie widziała.

Dziewczynka dzięki swoim mocą mogła zlokalizować różne osoby, bez ich wiedzy. Teraz próbowała zlokalizować Willa. Odcięła się od reszty świata i znalazła się na ogromnej, niekończącej się czarnej przestrzeni. Pod stopami czuła wodę. Zaczęła iść przed siebie i nagle jej oczom ukazała się dziwna budowla z patyków. Nad wejściem wisiała tabliczka. Dziewczynka przeczytała na głos napis z tabliczki.
- Zamek Byersów.
- Jest tam Will? - usłyszała przejęty głos Joyce. Kobieta tak samo jak reszta osób doskonale słyszała to co dziewczynka mówi. Rosie ledwie ich słyszała, jakby przez mgłę. Podeszła do zamku i chwilę się zastanowiła zanim weszła do środka. W końcu odważyła się wejść i to, co zobaczyła naprawdę ją przeraziło.
- Will? - zapytała naprawdę przerażona. Chłopiec leżał na ziemi, miał zamknięte oczy i był cały mokry.
- Boże, znalazła go! Znalazła! - krzyknęła uradowana Joyce, a dziewczynka znowu usłyszała jej głos jak przez mgłę. Rosie podeszła do Willa, klęknęła przy nim i złapała za jego zimną dłoń. - Powiedz mu, że mama już po niego idzie - ponownie zwróciła się do niebieskookiej Joyce.
- Mama już po ciebie idzie Will. Już idzie - powtórzyła mu dziewczynka.
- Szybko - ledwie wydusił z siebie jedno słowo. Od razu jak to powiedział wszystko wokół brunetki zaczęło się rozpływać w powietrzu i znikać. Zniknął też Will, a dziewczynka wstała przerażona. Szybko zdjęła z siebie okulary i usiadła w wodzie. Zaczęła szybko dyszeć i rozglądać się przerażonym wzrokiem na wszystkie strony. Joyce szybko chwyciła ją i przytuliła mocno do siebie jednocześnie uspokajając.
- Już dobrze, jestem przy tobie. Już wszystko jest w porządku - powtarzała głaszcząc dziewczynkę po głowie. - Świetnie się spisałaś.
- Gdzie jest ta forteca? - Hopper zapytał Johnatana. W tym czasie Joyce z chłopcami wyciągnęła z basenu Rosie i opatuliła ją kocem.

Hawkins, Gimnazjum, 17.11.1983, 17.57

- Za szopą w lesie - odpowiedział chłopak.
- Zajmijcie się nimi - powiedział Hopper do Nancy i Johnatana, którzy stali w wejściu do sali gimnastycznej w gimnazjum w Hawkins. Na trybunach w sali siedziały dzieciaki. Rosie siedziała oparta głową o ramię Mike'a, Nastka siedziała zaraz obok niej, a Dustin i Lucas siedzieli dwie ławki wyżej dyskutując o czymś zaciekle. 

- Może to nie jest najlepszy pomysł, żebyś tam jechała, mamo? - odezwał się zmartwiony Johnatan do Joyce.
- Kochanie, nic mi nie będzie. Za niedługo wrócę z Willem - okazało się, że chłopiec wcale nie umarł. Jego śmierć była najłatwiejszym sposobem na wytłumaczenie jego zaginięcia przez ludzi z laboratorium i władzę. Jim razem z matką chłopca jechali, aby sprowadzić Willa z powrotem do domu. Dorośli wyszli, więc dzieciaki zostały same.
- Chodź - Nancy Wheeler pociągnęła Johnatana Byersa za rękaw kurtki wyprowadzając go z budynku.
- Gdzie ty idziesz? - zapytał zdziwiony chłopak jak siostra Mike'a ruszyła w stronę jego samochodu.
- Chodź, załatwimy demogorgona - powiedziała stanowczo wsiadając do auta.

Hawkins, Laboratorium Narodowe, 17.11.1983, 18.20

- Możemy się umówić tak, ty nam powiesz gdzie jest Jedenaście, a ja pozwolę ci wyciągnąć stamtąd tego dzieciaka. Co ty na to? - wysoki, siwy mężczyzna nachylił się nad Hopperem siedzącym przy stole. Hopper zastanowił się przez chwilę. 
- Dobrze - odpowiedział ze spokojem mężczyźnie. - Niech będzie.
- Ach, zapomniałem wspomnieć - doktor Martin Brenner uśmiechnął się szyderczo do komendanta. - Nikt ma się nie dowiedzieć o tym, co tu robimy. To chyba jasne - wyszedł z pomieszczenia i zawołał ochroniarzy, aby wyprowadzili Hoppera.

Hawkins, Gimnazjum, 17.11.1983, 18.24 

- Nie ma ich - powiedział Mike wchodząc do sali gimnastycznej. Poszedł na zewnątrz, żeby sprawdzić gdzie jest jego siostra z bratem Willa. 
- Może gdzieś się migdalą - zasugerował Dustin schodząc z trybun. 
- Co? Fuj - Mike wzdrygnął się ukazując obrzydzenie. - Gdzie ty idziesz? - zapytał kiedy zobaczył, że Dustin wychodzi z sali. 
- Do kuchni - odpowiedział mu chłopiec jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Założę się, że kucharka ma tam mnóstwo czekoladowego budyniu. Kto idzie ze mną? - wyszedł a zaraz za nim wyszli Lucas i Nastka. Mike i Rosie zostali sami. 
- Jak się czujesz? - zagadał chłopak nieśmiało, drapiąc się po karku. Rosie spojrzała na ogromny basen stojący na samym środku sali. 
- Chyba dobrze - skłamała, tak naprawdę była wyczerpana. Oni byli ostatnimi dzieciakami, które opuściły salę gimnastyczną kierując się do stołówki.

-𝙩𝙤𝙬𝙣 𝙤𝙛 𝙩𝙧𝙤𝙪𝙗𝙡𝙚𝙨. 𝙬𝙝𝙚𝙚𝙡𝙚𝙧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz