𝐜𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐭𝐡𝐢𝐫𝐭𝐲-𝐭𝐡𝐫𝐞𝐞: 𝘩𝘰𝘯𝘦𝘴𝘵 𝘵𝘢𝘭𝘬 𝘢𝘣𝘰𝘶𝘵 𝘧𝘦𝘦𝘭𝘪𝘯𝘨𝘴

493 23 11
                                    

Hawkins, 7 Eleven, 04.07.1985, 20.39

Nancy szybko wjechała na parking sklepu i zaparkowała tam niechlujnie. 
- Zamknięte, jak wejdziemy? - zapytał Lucas wysiadając z auta i patrząc na witrynę sklepową. 
- To sobie otworzymy - odpowiedział mu Johnatan podnosząc z ziemi kamień. - Rosie potrzebuje pomocy - spojrzał na dziewczynę, która z pomocą Mike'a wysiadała z samochodu krzywiąc się z bólu. Rzucił kamieniem w jedną z szyb, a ta natychmiast rozbiła się na tysiące małych kawałków. Wszyscy weszli do środka, Rosie usiadła na środku jednej z alejek. Nancy przy niej uklękła i podwinęła jej nogawkę od spodni, aby obejrzeć ranę. Wyglądała okropnie, strasznie krwawiła. 
- Znajdźcie jakieś bandaże i coś do odkażania ran - powiedziała. 
- Co ty chcesz zrobić? - zapytała Max siadając na przeciwko Nancy, po drugiej stronie Rosie. 
- Opatrzyć ranę? 
- Najpierw trzeba zatrzymać krwawienie i ją wyczyścić, potem odkazić a na końcu zabandażować - powiedziała ruda wyliczając czynności na palcach. - Przynieście miskę - zwróciła się do Lucasa i Willa. - Nastka, załatw wodę i jakąś czystą szmatkę. A wy idźcie po jakąś apteczkę - powiedziała na końcu do Nancy i Johnatana. Wszyscy rozeszli się do powierzonych zadań, tylko Rosie, Max i Mike zostali w tamtej alejce. Przez długą ciszę siedzieli w ciszy. Max spojrzała na Mike'a. Chłopak wykorzystał okazję i pokazał rudej, żeby zostawiła go z Rosie sam na sam. Max przewróciła oczami i głośno westchnęła, ale ostatecznie postanowiła spełnić jego prośbę. 
- Gdzie oni są? - wstała i przeciągnęła się w miejscu. - Ile można szukać zwykłej miski? Idę zobaczyć co się z nimi dzieje - powiedziała po czym ruszyła do wyjścia z alejki. Pozostała dwójka siedziała w ciszy wpatrując się w podłogę.
- Boli? - zapytał Mike chcąc jakkolwiek zacząć rozmowę. 
- Trochę mniej - odpowiedziała Rosie uśmiechając się delikatnie i kładąc rękę na kolanie. 
- Słuchaj, Ros, muszę ci coś powiedzieć.
- Coś się stało? - zapytała dziewczyna marszcząc brwi. - I nie mów do mnie Ros.
- W porządku - zaśmiał się chłopak. - Nic się nie stało, po prostu chciałbym porozmawiać. Tak szczerze - dziewczyna wpatrywała się w niego z zaciekawieniem, więc postanowił sobie nie przerywać. - Po tym naszym rozstaniu jest mi bardzo ciężko. Brakuje mi ciebie i bardzo się o ciebie martwię. Wiesz, mówi się, że jest taka rzecz od której ludzie wariują, jak są razem. 
- Jaka rzecz? - Rosie postanowiła przerwać monolog chłopaka. 
- No... bardziej uczucie, a nie rzecz. Wiesz, starzy ludzie to sobie często mówią. I mówią, że to uczucie, od którego się wariuje. 
- Wariuje? - im dłużej Mike mówił tym więcej pytań miała Rosie. 
- No tak, wariuje. I to co chciałem ci powiedzieć to... Chyba zwariowałem - chłopak już nie patrzył prosto na blondynkę, tylko wpatrywał się w jeden punkt na podłodze. 
- Nie rozumiem - Rosie pokręciła głową. Niestety nie doczekała się dokładnego wyjaśnienia, bo z krótkofalówki zaczęły dobiegać jakieś dźwięki. Mike wstał i podszedł do urządzenia podnosząc je z ziemi. 
- Kod czerwony, chłopaki, potrzebujemy transportu. Jesteśmy w Starcourt i tropią nas Rosjanie. Przyjedzcie jak najszybciej!
- Dustin? - zapytał Mike naciskając przycisk na urządzeniu.
- Mike! - z drugiej strony dało się słyszeć radość Dustina. - Słyszałeś? Potrzebujemy transportu. 
- Słyszałem, zaraz tam będziemy - powiedział odkładając urządzenie na podłodze. W tym samym momencie wszyscy wrócili. Max zajęła się raną, a w tym czasie Mike opowiedział wszystkim o Dustinie. Po opatrzeniu rany Rosie wszyscy z powrotem wsiedli do samochodu i ruszyli z misją ratunkową do Starcourt.

<>
mam nadzieję, że się podoba

ola
<>

-𝙩𝙤𝙬𝙣 𝙤𝙛 𝙩𝙧𝙤𝙪𝙗𝙡𝙚𝙨. 𝙬𝙝𝙚𝙚𝙡𝙚𝙧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz